🅧🅥🅘🅘🅘
Nadal byłam dosyć osłabiona, dlatego darowałam sobie podnoszenie się z ziemi. Podniosłam pogniecioną kartkę i zaczęłam rozszyfrowywać pojedyncze słowa. I już teraz mogłam stwierdzić jedną rzecz. Mój wilk ma okropny charakter pisma. Serio jak ja to wszystko odczytam to zostanę archeologiem i zacznę, rozpracowywać hieroglify przysięgam. Przypatrywałam się pierwszemu słowy, starając się odgadnąć co ono oznacza i doszło to do mnie dopiero po chwili. Potem zajęłam się kolejnymi słowami. Tak by po kolei jakimś cudem rozszyfrować wszystkie słowa.
Legenda
Obraz
Wampirołak
Dziecko
Przypowieść
Nadzieja
Buntownicy
Potęga
Przedwieczny
Władza
Pojedyncze słowa, po których miałam dojść, do tego co się dzieje. Po prostu cudownie. I co mam teraz przeszukać wszystkie trzy tysiące ksiąg i znaleźć legendę, do której przypasują wszystkie te słowa? To by mi zajęło jakieś trylion lat. Szybciej zdarzy się to, przed czym chce mnie chronić mój wilk niż uda mi się odgadnąć o co chodzi. W tym momencie utraciłam wszelkie nadzieje na to, że wszystko wróci do normy. Jestem głęboko w dupie i taka jest prawda.
- Jutro jest zebranie na temat buntowników. - Oświadczył Filip, który o dziwo nie stracił jeszcze do mnie cierpliwości. - Są tutaj wymienieni, więc może to coś Ci powie.
- Ta tylko ojciec po moich wybrykach w życiu nie pozwoli mi na nie przyjść. - W końcu zdecydowałam się wyzbierać z podłogi.
- Nie potrzebujesz pozwolenia. - Stwierdził, krzyżując raniona na piersi. - Jesteś królową alf. Niby to tylko tytuł, ale upoważnia cię do wzięcia udziału w zebraniu.
- Kurwa chyba pierwszy raz w życiu ten tytuł na coś się zdał. - Złożyłam kartkę i włożyłam ją do kieszeni. Może jeszcze na coś się przyda. - Chociaż ostatnio dzieją się takie rzeczy, że bym nie przypuszczała.
- Twoje życie dopiero nabiera tempa. - Filip ruszył w stronę wyjścia, a ja ruszyłam za nim. - Chyba nie przypuszczałaś, że życie hybrydy będzie nudne.
- Wielu rzeczy tak całkiem szczerze się spodziewałam, ale nie takich cyrków. - Parsknęłam śmiechem, wkładając długopis do kieszeni króla. - Brakuje mi trochę tego spokoju, który towarzyszył nam ostatnie trzy lata.
- Było spokojnie to prawda, ale było też nudni. - Wampir wzruszył ramionami, opuszczając teren świątyni. - Jeszcze trochę a zanudzilibyśmy się na śmierć.
- Patrząc na cyrki ostatnich dni, naprawdę wolałabym śmierć z nudów. - Stwierdziłam i już miałam iść do auta, kiedy Filip pociągnął mnie w innym kierunku.
- Co robisz? - Spytałam, spoglądając na niego zdziwiona.
- Idziemy skontrolować stan miasta, żeby nie było, że przyjechałam i nic nie zrobiłem. Poza tym chciałaś się ponudzić co nie?
Westchnęłam cicho, posłusznie idąc za przyjacielem. Czasem naprawdę powinnam ugryźć się w język, bo moje paplanie czasem serio nie wychodziło mi na dobre. Usiadłam na krześle i cierpliwie oczekiwałam, aż Filip załatwi jakieś tam formalności. Jako że szybko zaczęłam się nudzić, opuściłam pomieszczenie i zaczęłam zwiedzać budynek. To znaczy, zaczęłam chodzić i patrzeć czy jest tutaj coś godnego uwagi. Kiedy poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła, zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu łazienki. Na szczęście szybko sobie takową wypatrzyłam i do niej wbiegłam. Uklękłam przed muszlą i zwróciłam zawartość żołądka. Jako że ostatnią rzeczą, jaką miałam w ustach, był napar z tojadu to właśnie jego zwróciłam. Podniosłam się z kolan i spłukałam wodę, wychodząc z kabiny. Przepłukałam usta w zlewie stwierdzając, że weszłam do męskiej toalety. W tej chwili jednak niewiele mnie to obchodziło.
Opuściłam pomieszczenie, zastanawiając się co to właściwie było? Przecież wilk powinien już dać mi spokój. W końcu przyszłam do tej głupiej świątyni. Wilk albo nie powiedział mi wszystkiego, albo czas wybierać kolor ścian do pokoiku dla malucha. Postanowiłam, że wrócę do Filipa. Może w końcu będziemy mogli jechać. W końcu było już dosyć późno.
Szłam długim korytarzem utkwiona we własnych myślach. Chyba biały będzie najlepszy. Uniwersalny i taki czysty. I tak serio zaczęłam planować ten pokój. Trochę z obaw trochę z nudów i jeszcze trochę po to, by chociaż przez chwilę pomyśleć o czymś innym niż wydarzenia ostatnich dni. Nawet już przemyślałam to, że mogę się przeprowadzić do Brendana. Bo w końcu czemu by nie. A w ostateczności na jakiś czas możemy zamieszkać w Ameryce, by mógł ukończyć studia.
W końcu się zatrzymałam. Moją uwagę przyciągnął stary obraz. Przedstawiał piękną kobietę. Jedno jej oko było czerwone a drugie świetliście niebieskie. Miała na sobie zdobną sukienkę. Jej włosy były upięte, a na głowie miała koronę wysadzana czerwonymi kamieniami. Przez chwilę zastanawiałam się kto to jest, jednak to chyba było oczywiste. To musiała być ostatnia królowa mojej rasy. Wyglądała naprawdę dostojnie. Jak prawdziwa władczyni, która nie zna litości dla swoich wrogów.
I wtedy coś kazało mi poruszyć obrazek. Nie miałam pojęcia, po co jednak coś kazało mi to zrobić. Dlatego też przesunęłam obraz, który spadł ze ściany. Kurwa. Podeszłam do niego, by go podnieść, kiedy coś zauważyłam. Obraz był włożyłby w szklaną ramę, pewnie by się nie zniszczył. Z tyłu znajdowała się specjalna płyta, która w tej ramię obraz trzymała. Spod tej płyty coś wystawało. Ostrożnie zdjęłam tył i wyjęłam z niego kawałek kartki. Założyłam tył z powrotem i powiesiłam obraz na miejscu. Na szczęście nic się z nim nie stało.
Rozłożyłam kartkę, jednak słowa były dla mnie niezrozumiałe. Była ona zapisana w starym języku. Tak starym, że nie znałam ani słowa. Czy zawsze musi być pod górkę? Czy ty naprawdę nie mogłaś robić tych notatek po angielsku ewentualnie w łacinie? Lub po prostu kurwa w jakimkolwiek niewymarłym języku.
Spojrzałam wkurzona na obraz, jakby to on był wszystkiemu winny.
- Toni tutaj jesteś. - Głós nadchodzącego wampira wyrwał mnie z zamyślenia. - Widzę, że znalazłaś portret swojej poprzedniczki.
- I popatrz, co za nim znalazłam. - Pokazałam Filipowi kartkę. - Może to ta legenda, o której pisał mój wilk. Tylko że nic z tego nie rozumiem.
- Moja mama na emeryturze zaczęła studiować martwe języki. Ona nam to przetłumaczy. - Na te słowa podałam Filipowi kartkę bez wahania.
- Powiedz swojej mamie, że ją kocham. - Oświadczyłam, ruszając z wampirem do jego samochodu.
- Przekaże. - Zapewnił rozbawiony wampir. - A teraz odwiozę cię do domu.
- Nie mogę zostać u ciebie na te jedną noc. - Poprosiłam niemal błagalnie. - Nie chce znowu kłócić się z ojcem. On jest okropny.
- Toni wiem, że on cię wkurza, ale to twój ojciec i robi to wszystko, bo cię kocha. Czasem próbując cię chronić podejmuje złe decyzje, ale w dobrej wierze. Czasem się myli, ale nie ma osób nieomylnych.
- Od kiedy z ciebie taki filozof? - Spytałam, wsiadając do samochodu.
- Od kiedy jestem królem... Chcę robić wszystko, by moi ludzie mieli jak najlepiej i czasem podejmuje błędne decyzje myśląc, że są one słuszne. - Filip zajął miejsce kierowcy. - Ty też to robisz. By oszczędzić rodzicom zmartwień, nie powiedziałaś im o tym, co ostatnio się dzieje. I to chyba była mało słuszna decyzja.
- Dobra dotarło... Zabierz mnie do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top