🅧🅥🅘🅘
Do pałacu króla wampirów udało mi się dotrzeć stosunkowo szybko. Od razu przekroczyłam próg starego zamku i udałam się w kierunku biura króla. Dosyć dobrze znałam ten budynek, dlatego dotarcie do tego konkretnego pomieszczenia nie było problemem. Bez pukania weszłam do środka i obdarzyłam Filipa szerokim uśmiechem. Podeszłam do jego biurka i na nim usiadłam, przekładając nogi przez blat. Tak, że teraz siedziałam do niego przodem. Ten momentalnie zostawił, to czym się zajmował i oparł plecy o oparcie fotela.
- Obstawiam, że masz jakiś poważny problem, skoro tutaj jesteś. - Stwierdził jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Tylko ja nie widziałam o buntownikach? - Spytałam, chwilowo zapominając o tym po co tak naprawdę tutaj przyszłam. - Nie no po prostu cudownie.
- Byłem przekonany, że ojciec ci powie. - Filip podniósł ręce w geście obronnym. - No, ale chyba powinienem się domyślić, że tego nie zrobi. - Dodał, widząc moje znaczne spojrzenie.
- Dobra nieważne. - Machnęłam dłonią lekceważąco przypominając sobie, po co tak naprawdę tutaj przyszłam. - Potrzebuje ciebie, bo Ty raczej będzie wiedział. - Opowiedziałam mu wszystko starając się nie ominąć żadnego istotnego szczegółu, przez co zajęło mi to chwilę.
- Co w mieście "V" mogło przyciągnąć twoje wilka? - Było to raczej pytanie, które skierował sam do siebie.
Król wampirów podniósł się z wcześniej zajmowanego miejsca i wyjął jakąś mape, która rozłożył na biurku. Była to mapa miasta. Wskazał palcem plac, na którym odzyskałam kontrolę i zaczął wodzić nim po mapie, wyraźnie czegoś szukając.
- Chyba już wiem. - Odezwał się po chwili analizowania mapy. - To. - Wskazał jakiś stary budynek. - Stara świątynia hybryd. Miasto "V" znajduje się na terenach, które wampiry otrzymały, kiedy doszło do podziału majątku wampirołaków po wielkiej wojnie. Ta stara świątynia zachowała się w niezmienionym stanie. Wszystko inne to stosunkowo nowe budynki więc tam by cię raczej nie ciągnęło. No, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Więc tam muszę się dostać. Tylko że gapie będą mi przeszkadzać. - Stwierdziłam stanowczo.
W tym mieście nikt nie mieszkał na stałe. Służyło jako centrum kulturowe i prawne wampirów. Dlatego można było z tamtąd przynajmniej na dwie godziny wyrzucić wszystkich. Przykro mi, ale głupie dokumenty mogą poczekać. A mój wilk jakoś nie ma na to ochoty.
- Odwiedzę miasto "V". Zgodnie z prawem podczas moich odwiedzin w mieście może przebywać tylko jego przywódca. - Oświadczył, wyjmując telefon z kieszeni. - Co ty byś beze mnie zrobiła? - Spytał rozbawiony wybierając numer.
- Zdechłabym marnie. - Rzuciłam rozbawiona, podpierając się dłońmi o blat biurka.
Nie musiałam długo czekać na reakcje władz miasta. Telefon od samego króla i jego zapowiedz wizyty, była wielkim zaszczytem. Dlatego po godzinie wszystko było gotowe na jego przybycie. Wraz z Filipem udaliśmy się tam niezwłocznie. Zaparkowaliśmy na tym samym placu, na którym wróciła mi świadomość i opuściliśmy samochód. Kiedy ten stary wampir mnie zobaczył, skrzywił się nieznacznie.
Filip zamienił z nim dwa zdania, po czym zabrał mnie do tej starej świątyni. Do wejścia prowadziły schody, na których końcu znajdowały się zdobne drzwi naznaczone znakiem czasu. Przyjaciel puścił mnie przodem, dlatego bez wahania weszłam do środka. Świątynia wydawała się wręcz dziwnie pusta.
- I co teraz? - Zapytał Filip, zamykając za nami drzwi.
- Nie mam pojęcia. - Stwierdziłam, rozglądając się po sporej sali. - Ten durny kundel będzie wiedział.
- Poradzimy sobie bez niego. - Oświadczył wampir, podchodząc do jednej z par drzwi. Otworzył je, przechodząc do sali przypominającej bibliotekę. - Wiem tylko tyle, że to spis waszych wierzeń i starych legend.
- Nic mi to nie mówi. - Stwierdziłam, podchodząc do króla. - Czego mój wilk może chcieć od tego miejsca.
- Spytaj go. - Rzucił Filip wzruszając ramionami, jakby to naprawdę było takie proste.
- Ile razy mam Ci powtarzać. - Rzuciłam zrezygnowana. - Wilcze ja nie ma głosu. To dzika część mnie. Nie mogę tak po prostu z nią rozmawiać.
- Według jednego ze starych podać możesz. - Oświadczył, ruszając przed siebie. - Według starych podań w takich świątyniach zmienni mogli rozmawiać ze swoimi wilczymi wcieleniami.
- Nie jestem pewna czy chce traktować stare przepowiednie jak fakty. - Stwierdziłam, doganiając przywódcę wampirów.
- A chcesz się męczyć z własnym wilkiem do końca życia. - Spojrzał na mnie, unosząc jedną brew.
- Dobra mów dalej. - Rzuciłam zrezygnowana, nie mając za bardzo innego wyjścia.
- Wszystko opiera się o stary rytuał. Tyle pamiętam z tego co się dowiedziałem, kiedy chciałaś żebym Ci pomógł trzy lata temu. Jeśli chodzi o szczegóły, może dowiemy się czegoś ze starych ksiąg.
- Ta będziemy szukać pod rytuały i wilcze wcielenia. - Rzuciłam, rozbawiona serio nie wierząc, że to wszystko naprawdę się dzieje.
- No jak masz lepszy pomysł to wal śmiało.
Nic już nie powiedziałam. Po prostu zaczęłam przepatrywać zbiór ksiąg, w poszukiwaniu czegoś co mogło mi pomóc. Chociaż szczerze nie wierzyłam w to, że coś z tego będzie. W końcu znalazłam dział, który naprawdę był oznaczony jako stare rytuały. Wraz z Filipem poświęciliśmy kilka godzin by przepatrzeć te sterty książek. Aż znaleźli coś, co mogło mi pomóc.
- Serio nie wierzę, że to robię. - Powtórzyłam chyba piętnasty raz w przebiegi ostatnich dziesięciu minut.
- A ja nie wierzę, że zadaje się z hybrydą i co z tego? - Spytał wampir, podając mi długopis. - Po prostu siedz cicho i rób, co ci mówię.
Przewróciła oczami, odbierając przedmiot od mężczyzny. Usiadłam na środku pustej sali i wypiłam napar z wilczego tojadu. Serio, jeśli to się uda, to chyba zacznę się modlić w tej świątyni.
Cały rytuał był możliwy dzięki temu, że ściany świątyni były wykonane z kamienia księżycowego. Ponoć, kiedy zmienny uśpił się naparem z wilczego tojadu, jego wilk miał szansę przekazać mu wiadomość. Nie mógł jednak się do niego odezwać. Mógł mu coś napisać, przejmując władze nad ciałem. W teorii dzięki tym ścianą wilk stawał się na tyle silny, że był w stanie zrobić coś więcej jak tylko iść. Ponoć istnieje coś takiego jak podświadomość zbiorowa, dzięki której nasze wilki wiedzą więcej od nas. Nie wiem, czy w to wierzę, jednak ostatnio tyle się dowiedziałam, że chyba nic nie powinno mnie dziwić.
Położyłam się płasko na ziemi, czując jak ogarnia mnie senność. Mimo że wydawało się to nierealne, chciałam by to zadziałało. To mogłoby zakończyć moje problemy. I wszystko wreszcie wróciłoby do normy. A ja mogłabym się skupić na priorytetach. Poczułam jak tracę kontakt z rzeczywistością więc, po prostu pozwoliłam by ogarnął mnie błogi spokój.
Otworzyłam oczy i pierwszym co dostrzegłam, była uśmiechnięta twarz Filipa . Po niej mogłam wywnioskować, że się udało. W co dalej nie mogłam uwierzyć. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na kartkę. Już nie była biała. Była zapisana. Dosyć niewyraźnie i krzywo jednak było. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. To serio zadziałało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top