🅧🅥

Wróciłam do domu i z ulgą stwierdziłam, że auta taty nigdy nie ma. Weszłam do domu i, jako że nikt nie zaczął na mnie krzyczeć od progu, rodziców pewnie nie było. Zdjęłam buty i od razu pobiegłam na górę. Książkę, którą dostałam od dziadka, wrzuciłam do szafki nocnej i poszłam się umyć. Wolałam grzecznie leżeć w łóżku, kiedy rodzice przyjdą. Nie potrzebuje suszenia głowy na koniec dnia, który w ogóle całkiem mi się udał. Dlatego też szybki się umyłam i po wykonaniu wszystkich czynności toalety wieczornej położyłam się do łóżka. Początkowo chciałam wziąć książkę, ale zaświeciła mi się czerwona lampka. Po prostu to książka, której nie powinno być w domu. Po drugie ja z papierową książką? Nie mogłoby być aż tak dobrze. Dlatego po prostu sięgłam po telefon. Tak zamierzałam czekać, aż rodzice wrócą.

Kiedy usłyszałam pukanie a po chwili dzwi się otworzyły, uniosłam wzrok znad telefonu. W drzwiach stanęła mama z szerokim uśmiechem. Nie wiem, co sprawiło ją w tak dobry humor, ale zważywszy na to, że spędziła cały dzień z tatą, wolałam nie pytać.

- Jak się czujesz skarbie. - Mama podeszła do mojego łóżka i położyła dłoń na moim czole. - Już nie masz gorączki.

- Już czuję się dobrze. Odpoczęłam i już nic mi nie jest. - Oświadczyłam, odkładając telefon.

- Jadłaś coś dzisiaj? - Dopytała, nie zamierzając odpuścić zbyt szybko. - I twoje ukochane płatki z mlekiem się nie licząc.

- No to nie jadłam. - Skłamałam i tak czując silny głód. Ostatnio byłam nienażarta.

- Choć na obiad. - Mama wyszła z pokoju, a ja ruszyłam za nią.

Szybko poczułam przyjemny zapach unoszący się po domu. Weszłam do kuchni gdzie Richard i Elio pochłaniali pizze. Czyli zupa mleczna się nie liczy, ale pizza już tak? Nie, żebym śmiała narzekać. Szybko zajęłam miejsce obok bliźniaka i zgarnęła kawałek, który polałam keczupem. Szybko pochłonęłam trzy kawałki i zabrałam się za kolejny. Ludzie, którzy są w stanie najeść się jednym kawałkiem to cholerni psychopaci.

- Dobrze widzieć, że apetyt ci wrócił. - Skomentował tata, przyglądając się temu wszystkiemu.

- Nie jadłam wczoraj w ogóle. Muszę nadrobić. - Stwierdziłam, pochłaniając kolejny kawałek. 

- Ostatni jest mój. - Oświadczył mój jak zawsze zachłanny bliźniak. 

- Nie prawda, bo mój. Jestem hybrydą i muszę, jeść więcej. - Stwierdziłam, na co Elio na mnie syknął. W odpowiedzi warknęłam na niego. 

- Tęsknię za czasami, kiedy tak dobrze się dogadywaliście. - Mama położyła dodatkowe pudełko pizzy na stole. 

No tak kiedyś byliśmy, dużo mocniej zrzyci. Bliźniacza więź była na pierwszym miejscu i była ona niezwykle silna. Do tego stopnia, że do dzisiaj pamiętam, jak mieliśmy może z pięć lat. To było lato jakaś impreza rodzinna w środku lasu. Doskonale pamiętam moment, kiedy nie mogłam złapać oddechu. Zaczęłam się nagle dusić żywcem i nikt nie wiedział, o co chodzi. A potem ktoś zorientował się, że nie ma Elio. Okazało się, że wpadł do rzeki i mało się nie utopił. Zapewne, gdyby tak to się wtedy skoczyło, udusiłabym się razem z nim. A przynajmniej tak czuję, co było całkiem przerażające. 

- Nie mamy już pięciu lat mamo. - Oświadczył Elio otwierając pudełko. - Oboje mamy swoich przeznaczonych i więź bliźniacza musi spaść na drugi plan. 

- Może, ale nadal niewiele się od siebie różnicie. - Stwierdził tata. - Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że mieliśmy do czego wracać, po tym jak zostaliście na cały dzień sami. 

- Oj już nie rób z nas takiej puszki pandory. - Przewróciłam oczami, popijając jedzenie. - Naprawdę jesteśmy dorośli i można już na nas polegać. 

- Uważaj dziecko, bo uwierzę. - Parsknął śmiechem, a tym razem to Elio przewrócił oczami. - Już tak nie przewracacie tymi oczami. 

- Jesteś niemożliwy i w ogóle w nas nie wierzysz. - Wskazałam na niego, palcem a Elio mi przytaknął. 

- Po prostu ojciec wie, że jesteście jego dziećmi. - Wtrąciła się mama. - Jakie on rzeczy w waszym wieku odwalał to głową mała. 

- Na przykład? - Obróciłam się na krześle, tak by siedzieć przodem do mamy. 

- Poznaliśmy się ogólnie kiedy tatę wyrzuciłem że szkoły i przeniósł się do mojej no, ale to wiecie. Więc kiedy się poznaliśmy a ja poznałam znajomych taty dostałam multum nagrań z ich imprez. Wasz ojciec kochał w tych czasem alkohol jak mało kto i był cholernie nie pokorny. Ile ja widziałam nagram na których jest schlany do tego stopnia, że nie mógł ustać na nogach. 

- A jak od nas poczujesz alkohol to wojna stulecia. - Stwierdził oburzony Elio, spoglądając kontem oka na tatę. 

- Skarbie czy mogłabyś się opanować i nie opowiadać takich rzeczy naszym dzieciom? - Spytał tata, któremu wyraźnie skoczyło ciśnienie. 

- A ty mógłbyś przestać wtrącać się w życie naszych dzieci? - Spytała, jednak nie uzyskała odpowiedzi. - No właśnie. 

- Dobra nie mam ochoty tego słuchać. - Złapałam kolejne trzy kawałki. - Idę do siebie. - Szybko opuściłam kuchnie i skierowałam się do siebie. 

Szybko zjadłam, to co przyniosłam i zabrałam się za czytanie książki. Miałam nadzieję skończyć ją najszybciej. W końcu im szybciej ogarnę ten temat, tym szybciej wszystko wróci do mojej upragnionej normy. Akurat ja bardzo lubię czytać, więc szło mi bardzo sprawnie. Co prawdę wolę książki w wersji elektronicznej, ale to nie różni się aż tak drastycznie, bym sobie nie poradziła. I tak poświęciłam większość nocy na czytanie. 

Kiedy w końcu dotarłam do fragmentu, który mógł mi pomóc, byłam najszczęśliwsza osobą na świecie. Szybko wyszłam z pokoju i weszłam do kuchni. Tak z jednak z szafek zgarnęłam tabletki z wilczego tojadu. Pomagał on w zaśnięciu wilkołakom i miałam nadzieję, że hybrydzie też pomoże. Wzięłam dwie tabletki, które przepiłam i wróciłam do łóżka. 

Założenie było takie, że musiałam się uśpić, na tyle długo by wilk mógł mnie doprowadzić w to konkretne miejsce. Kiedy to już się uda, ja odkryje o co chodziło i problem z głowy. Położyłam się na łóżku, jednak zaśnięcie nie poszło mi tak łatwo jak ostatnio. To było ekscytujące jak i przerażające. Wewnętrzne zwierzę mogło mnie zabrać gdziekolwiek. Jednak nie istniało inne wyjście. Nie poczuje się lepiej, póki wilk nie pokaże mi tego na czym tak mu zależy. A skoro tak się dobijał, to musiało być serio ważne. 

- Tylko nie wkop mnie w jakieś bagno. - Wyszeptałam jakby moje wewnętrzne zwierze, naprawdę mogło mnie usłyszeć. - Bo wtedy już nigdy cię nie posłucham. 

Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam powieki w nadziei na to, że w końcu uda mi się zasnąć. Jednak było to trudniejsze, niż mi się wydawało. Męczyłam się jakieś pół godziny, po czym w końcu udało mi się zasnąć. 

Zaczęły dochodzić do mnie krzyki i syczenie wampirów. Otworzyłam oczy i dostrzegłam stado wściekłych krwiopijców. No to teraz dopiero jestem w dupie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top