Rozdział 17
- A jemu co się stało, że się tak uparł na Sasuke? – Kisame zadał pytanie, które chodziło mu po głowie od kiedy książę zaczął wypytywać o Uchihę, a dopiero teraz kiedy został sam z Kakashim odważył się wypowiedzieć je głośno.
- Zaryzykował bym stwierdzenie, iż się zakochał... - zaczął rozmarzonym głosem Łowca.
- Że w Sasuke?! – przerwał mu Hoshigaki, który miał wrażenie, że od przybycia na zamek w Konoha jego mózg ciągle zmuszony jest do działania na podwyższonych obrotach przez co niedługo dojdzie do przeciążenia i wielkiego wybuchu.
Z Itachim było mu dużo prościej. Starszy Uchiha tylko cały czas jęczał jak to chciałby spotkać swojego braciszka, a wtedy wystarczało dać mu dango na pocieszenie. Prosty w obsłudze jak budowa cepa, a ci tutaj? Sami nie wiedzieli jak żyją....
- Chcąc być dokładnym to w Sasce... - stwierdził wreszcie Kakashi.
- Przecież to Sasuke był księżniczką – zaparł się Kisame zanim Łowca chociażby skończył zdanie, zupełnie nie rozumiał do czego zmierza rycerz.
- I właśnie o to chodzi – zaśmiał się Kakashi w odpowiedzi – Zresztą sam niedługo zobaczysz.
Kolejne dni minęły Naruto bardzo szybko. Ciągle chodził zestresowany przez wizytę Orochimaru. Wiedział, że nie może się z nim zobaczyć, bo wtedy Kakashi mógłby naprawdę ukryć przed nim miejsce pobytu Sasuke i nie mógłby się z nim spotkać, ale to nie zmieniało faktu, iż miał szczerą ochotę przyłożyć hrabiemu w tę jego gadzią mordę. Dlatego jeszcze gorzej znosił czas kiedy delegacja z Amegakure przebywała na zamku. Od trzech dni nie pojawiał się w głównej jadalni, a korytarzami przemykał niczym cień żeby tylko nie wpaść gdzieś na Orochimaru, bo bał się, że wtedy mógłby nie wytrzymać i mu po prostu przyłożyć.
Im dłużej nad tym wszystkim myślał tym bardziej dochodził do wniosku, że kiedy tylko znajdzie Uchihę to osobiście zadba o unieważnienie jego małżeństwa i zatrzyma go na zamku w Konoha nawet jeśli miałby to zrobić siłą. Nie wiedział czemu się tak na to uparł, można przecież powiedzieć jeszcze niedawno nie znał Sasuke, a teraz miał wrażenie, że bez niego każdy kolejny dzień jest monotonny i bezsensowny. Posiłki, lekcje, szermierka, spotkania czy inne obowiązki, wszystko było koniecznością, z której już nie potrafił czerpać żadnej przyjemności. Nie miał nawet ochoty uciekać od swoich zajęć na rzecz spędzenia czasu z dzieciakami mieszkającymi na dworze tak jak robił jeszcze kilka dni temu. A kiedy usłyszał od Iruki, że chyba wreszcie zaczyna zachowywać się jak na dziedzica korony przystało to myślał, że wybuchnie śmiechem, ale nie był w stanie. Kiedy pomyślał sobie, że faktycznie tak miałoby wyglądać teraz jego życie miał jedynie ochotę zamknąć się w komnacie i już z niej nie wychodzić. Tęsknił za Sasuke. Jakkolwiek by to irracjonalne nie było, to teraz zamiast myśleć o Sasce miał w głowie tylko Uchihę. Nie wiedział dlaczego tak jest... Cały czas miał wrażenie, że coś mu w tej kwestii umyka, ale starał się to zepchnąć na dalszy plan i skupić tylko na tym jak przekonać tego Drania do powrotu. Domyślał się, że łatwe to raczej to nie będzie, bo podczas ich ostatniej kłótni powiedział zdecydowanie za dużo. Teraz chciał to naprawić. Kiedy tylko Kakashi powie mu gdzie go szukać...
- Może książę zacząłby mnie, z łaski swojej, słuchać – do rzeczywistości przywrócił go głos jego nauczyciela tańca.
Ebisu stał zaledwie kilka kroków przed nim ze skrzyżowanymi rękami i tupał nogą spoglądając na niego gniewnie. Kawałek dalej była jego asystentka Ino kiwając głową aby dać mu znak, że najlepiej będzie przytaknąć. Naruto już zauważył, że dziewczyna ledwo z nim wytrzymuje i wcale się jej nie dziwił. Postarał się uśmiechnąć i mruknął coś co miało zastąpić przeprosiny po czym wrócił do wysłuchiwania wykładu o tym ile przyjemności wypływa z tańca. Sam to akurat miał ochotę się z tym kłócić, on całe te lekcje uważał za najstraszliwsze tortury, gorsze nawet od nauki historii, ale póki co starał się nie sprawiać niepotrzebnych problemów.
- Uwierz mi, książę, taniec jest równie przyjemny co seks... - usłyszał nagle od Ebisu i tym razem udało mu się nawet lekko zaśmiać.
No o tym to akurat za wiele nie wiedział, ale jeśli naprawdę by tak było to chyba umrze jako prawiczek, bo z tańca to on żadnej satysfakcji nie czerpał. A i jedyną osobą jaką się interesował w taki sposób była księżniczka Uchiha. Teraz kiedy wiedział, że to Sasuke nią był wychodziło na to, że i na temat seksu nie prędko będzie mógł sobie wyrobić jakąkolwiek opinię. Przecież nie mógłby z nim... O cholera! Naruto w ułamku sekundy poczuł jak na jego policzki wpełza rumieniec pod wpływem wyobrażenia, które nie powinno się w jego głowie narodzić. Może jednak by mógł... Przecież on wcale nie chciał myśleć o tych głębokich czarnych jak węgiel oczach ani, tym bardziej, o tych wąskich ustach, które mogłyby mu... Samo się pomyślało...
- O Boże... - jęknął czując, że jeśli szybko się nie ogarnie to będzie miał poważny problem.
- Coś nie tak książę? Jesteś jakiś czerwony – zaśmiała się Ino uważnie przyglądając się jego twarzy.
- Może zrobimy przerwę? – zapytał starając się zabrzmieć normalnie.
Nie słysząc żadnych głosów sprzeciwu opuścił komnatę obiecując, że wróci za godzinę. Przeszedł kilka kroków po czym oparł się o zimną ścianę pałacowego korytarza starając się pozbierać myśli. Skąd mu się to wzięło? Jeszcze kilka dni temu powtarzał sobie, że tylko Saska go interesowała, a teraz nie był już tego taki pewny. Niczego nie był pewny.
- Co to miało być? – szepnął sam do siebie.
Wcześniej podejrzewał, że jego sympatia i szybkie przywiązanie się do Sasuke ma związek z tym, że w jakiś dziwny sposób przyjaźń jaką obdarzył chłopaka i uczucie do księżniczki się pomieszało w chwili kiedy poznał prawdę. Wszystko stało się tak nagle, że nie miał czasu tego nawet opanować, a po tym jak Uchiha opuścił zamek nie był w stanie rozgraniczyć tych uczuć. Tyle tylko, że wyobrażanie sobie takich rzeczy z Sasuke w roli głównej szło już zdecydowanie za daleko... Może i był przystojny i miał tyle gracji w swoich ruchach...
- Cholera... - mruknął chowając twarz w dłoniach i mając nadzieję, że nikt go teraz nie zobaczy.
- Książę Naruto... - usłyszał nagle pełen jadu głos na dźwięk którego aż podskoczył. Głos, którego nie słyszał od czterech lat, ale nie pomyliłby go z żadnym innym.
- Hrabia Orochimaru – warknął odwracając się w stronę szlachcica.
--------------------------------
Sasuke nie od razu przekonał się do Jiraiyi. Jego wyjaśnienia dotyczące zbierania materiałów i opinii do książki, mimo że całkiem sensowne i spójne, nie były dla niego wystarczające, uznał jednak, iż ze względu na Kakashiego wytrzyma jeszcze te kilka dni. O dziwo po tamtym wydarzeniu Zboczony Pustelnik przestał być taki... zboczony. Nie zmuszał go już do czytania jego książek, ani nie udzielał żadnych zbędnych rad. I dzięki temu Uchiha musiał przyznać, że łatwiej było go znieść, mógłby się nawet pokusić o stwierdzenie, iż dało się go polubić. I tak, względnie spokojnie przetrwał w domu Zboczonego Pustelnika ostatni tydzień, a teraz pakował się aby wyruszyć do Yugakure. Uznał, że lepiej będzie dotrzeć tam kilka dni przed tym całym castingiem i zebrać na miejscu potrzebne informacje o Hidanie, który miał go prowadzić. Nie wiedział czego mógłby się tam spodziewać, a z uwagi na to, że planował działać sam to miał świadomość, że musi się dobrze przygotować. Zmieniał właśnie koszulę kiedy do pokoju w którym przebywał wszedł, jak zwykle bez pukania, Jiraiya.
- Bo jeszcze pomyślę, że i ty polujesz na mój tyłek – zadrwił Sasuke kiedy zauważył jak rycerz przygląda się jego klatce piersiowej.
- Skąd masz tę bliznę? Wygląda na zrobioną niedawno – odparł wskazując ręką na długą, cienką szramę.
- To dlatego, że twój uczeń nie potrafi nad sobą panować – rzekł z wyrzutem Uchiha – Kiedyś przez to zginie, zapewniam...
- Czekaj! – przerwał mu Jiraiya wyraźnie zaskoczony – Naruto ci to zrobił?
- Co? Naruto? – Sasuke aż się zaśmiał, ostatnie co przyszłoby mu do głowy to, to że książę Konohy mógłby podnieść na niego rękę – Nie, gdzie tam. On tylko się pcha tam gdzie nie trzeba, a później ktoś musi go ratować.
Jiraiya słysząc to przez chwilę zastanawiał się w jakich okolicznościach mogło do tego dojść. Wiedział, że Naruto lubił pakować się w kłopoty, ale nie miał pojęcia co tym razem nabroił. Zdecydowanie bardziej ciekawiło go jednak dlaczego ktoś taki jak Sasuke zdecydował się zasłonić Uzumakiego własnym ciałem, bo podejrzewał, że właśnie w taki sposób został zraniony. Cóż, chciałby interpretować to jako objaw jakiegoś uczucia ze strony Uchihy, ale wolał nie wyciągać pochopnych wniosków. Mimo to uznał, że to idealna okazja żeby wprowadzić w życie punkt drugi jego planu, a mianowicie uświadomić Sasuke jak był ważny albo ważna (czy w ogóle był sens jeszcze to rozgraniczać? Zastanowił się tak na marginesie) dla Uzumakiego.
- A wiesz, że Naruto kiedyś o mało przez ciebie nie zginął – zaczął niby to od niechcenia, ale zauważył, że zdobył uwagę Uchihy więc opowiadał dalej – Po tym jak zwiałeś z Sharingan poszukiwali cię jednocześnie Orochimaru i nasz Naruto. Chyba domyślasz się, że wieści szybko się rozeszły, nie? Podejrzewam, że Sasori postanowił to wykorzystać żeby doprowadzić do korony Naokiego. Niby żadnych dowodów nie ma, ale ten przeklęty manipulant już nieraz starał się zaszkodzić Naruto. W każdym razie nasz książę dostał list, niby podpisany przez księżniczkę Uchiha, w którym prosiła o spotkanie swojego wybawcę. A ten półgłówek nawet nie powiadomił o tym straży tylko pognał w podskokach prosto w zasadzkę. Dobrze, że skończyło się tylko na kilku ranach i dwóch złamanych żebrach. Chociaż jak Kushina się o tym dowiedziała to przez miesiąc nie wychodził z komnaty, więc pewnie jeszcze mu poprawiła. Mimo wszystko oznajmił, że nie zaprzestanie poszukiwań nawet jeśli znowu doprowadzi go to do szpitala. Widzisz, Naruto naprawdę na tobie zależy, a ty nawet nie chcesz jeszcze raz z nim porozmawiać...
- Głupota, od razu powinien się domyślić, że ten list to falsyfikat – podsumował Sasuke ku wielkiemu zaskoczeniu Jiraiyi – Poza tym Naruto zależy na Sasce nie na mnie...
- Jesteś naprawdę oporny na jakiekolwiek uczucia, co? – zapytał Jiraiya zrezygnowany.
Rycerz miał nadzieję, że poruszy cokolwiek w Sasuke, a wychodziło na to, że ten uznał to tylko za opowieść o kolejnym nieprzemyślanym wybryku Naruto. Nie doczekał się nawet odpowiedzi na swoje pytanie, bo Uchiha tylko wzruszył ramionami i zebrał swoje rzeczy wychodząc. Po krótkim pożegnaniu Jiraiya został sam zastanawiając się czy jego plan ma jakikolwiek sens skoro Sasuke nie wykazuje najmniejszego zainteresowania księciem Konohy. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że najpierw porozmawia z Naruto, a później podejmie decyzję co do dalszych działań. Osiodłał na prędce konia po czym wyruszył do stolicy.
Jiraiya mógłby przysiąc, że już od przekroczenia progu zamku dało się w nim wyczuć napiętą atmosferę. Starał się nawet dowiedzieć czegoś od mijającej go służącej, ale nie udało mu się zdobyć żadnych informacji, dlatego też kierował się wprost do gabinetu Minato. Kiedy był już praktycznie w południowym skrzydle zamku usłyszał donośny krzyk Naruto.
- Moja cierpliwość się skończyła Kakashi! Masz mi w tej chwili powiedzieć gdzie jest Sasuke! I nie będę tolerował żadnych wymówek!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top