Rozdział 18

Na wstępie chciałam ponownie podziękować za wszystkie komentarze i gwiazdki :) Ciekawa jestem ile osób czekało na to spotkanie Naruto z Orochimaru ;)

Resztę ogłoszeń zostawię sobie na kiedy indziej ;) Miłej lektury:

************************************************

- Hrabia Orochimaru – warknął Naruto.

Spojrzał pełnym pogardy wzrokiem na szlachcica, który tylko uśmiechał się do niego nienaturalnie szeroko i z wyższością. Można powiedzieć, że oboje pałali do siebie szczerą nienawiścią od momentu pierwszego ich spotkania, a przez ostatnie lata to uczucie tylko rosło i ewidentnie zmierzało do momentu w którym eksploduje prawdopodobnie pociągając za sobą nie tylko ich, ale również Konohę i Amegakure. Mimo to Uzumaki starał się zachować opanowanie. No przynajmniej na zewnątrz, bo tego na ile sposobów w głowie uśmiercił już tego gada nikt mu nie odbierze.

- Miło mi spotkać przewodniczącego delegacji z Amegakure – zaczął Naruto urzędowym tonem, ale kiedy zobaczył kpiący uśmiech Orochimaru szybko dodał – Proszę mi wybaczyć ciekawość hrabio, ale kogo tym razem przekupiłeś żeby nią zostać?

- Jesteś tak samo bezczelny jak podczas naszego ostatniego spotkania – ocenił – Z takim dziedzicem Konoha długo nie pociągnie...

- Taa... Gdzieś już to słyszałem – przerwał mu Naruto wspominając swoje pierwsze spotkanie z Sasuke. Na jego usta mimo woli wkradł się lekki uśmiech, który najwidoczniej zbił z tropu hrabiego, bo przez chwilę nic nie powiedział.

- Słyszałem, że Kisame został dowódcą twojej straży – zaczął jakby od niechcenia Orochimaru ponownie skupiając na sobie uwagę Uzumakiego – Skoro Itachi go tu przysłał to na twoim miejscu, książę, uznałbym że i Uchiha chce cię wykończyć przed koronacją.

- Czyżbyś martwił się o dziedziczenie tronu Konohy? – zadrwił Naruto spoglądając zadziornie w oczy Orochimaru – Z całym brakiem szacunku jakim cię darzę, hrabio, ale to kto zajmuje się moją ochroną nie ma nic wspólnego z polityką królestwa, więc i ciebie nie powinno interesować. Ale skoro tak się mną przejmujesz, to pragnę zapewnić, że to sytuacja przejściowa. Mój właściwy strażnik niedługo wróci do pełnienia obowiązków.

- Cieszę się, że przyszła głowa Konohy jest bezpieczna. Nie chciałbym w jakiś tragiczny sposób stracić jedynego konkurenta do księżniczki Uchiha – odparł z jawną kpiną hrabia kłaniając się przy tym teatralnie, a Uzumaki wręcz czuł jak krew się w nim gotuje – Rywalizacja jest taka podniecająca...

Naruto uważnie rozważał każde słowo, którym mógłby odpowiedzieć starając się jednocześnie zachować jako taki spokój co nie było łatwe. Wiedział, że teraz bardziej niż kiedykolwiek musi uważać na to co mówi. Zawsze należał do osób gadatliwych i wprost wypowiadał to co miał na myśli, ale tym razem nie mógł. Musiał się pilnować, nawet bardziej niż na tych wszystkich dyplomatycznych naradach, bo teraz jeden jego zły ruch mógł zaszkodzić i królestwu, i przede wszystkim Sasuke.

- Ośmieliłbym się z tym nie zgodzić, hrabio – wycedził tylko przez zaciśnięte zęby po czym chciał się jak najszybciej oddalić żeby przypadkiem nie przestawić Orochimaru nosa, niestety ten zastąpił mu drogę uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Nadal sądzisz, że uda ci się ją znaleźć i zdobyć, co? – szepnął tuż przy jego uchu przez co po całym ciele Naruto przeszedł dreszcz obrzydzenia – Może i miałbyś szansę gdyby nie jeden drobny szczegół.

- Niby jaki? – warknął starając się odsunąć, ale Orochimaru złapał go za ramię i na to nie pozwolił, przez co nadal chuchał mu na szyję wzbudzając w Naruto tylko coraz większą chęć przebicia go mieczem.

- A taki, że ja jestem jej mężem, a ty jesteś dla niej nikim – syknął wprost do ucha Uzumakiego. Przez chwilę Orochimaru nawet nie drgnął jakby sprawdzał jakie wrażenie wywarły na blondynie jego słowa.

- I z tej radości, że ma takiego męża zwiała przy pierwszej okazji – zakpił Naruto już ledwie nad sobą panując i tym razem wyrywając się hrabiemu. Chciał powiedzieć więcej, ale obawiał, że wyjawienie tego, iż zna prawdę o Sasuke przyniesie więcej szkody niż pożytku.

- Gdybyś nam nie przeszkodził już dawno miałbym ją tylko dla siebie. Ale co się odwlecze to nie uciecze, prawda książę? – zapytał oblizując przy tym lubieżnie usta na co Uzumaki aż się wzdrygnął.

- Jesteś obrzydliwy – rzucił wreszcie Naruto choć słowa ledwie przeszły mu przez ściśnięte z gniewu gardło.

Był już tak zniesmaczony tą rozmową, że nie zwracał uwagi na kolejne przepełnione jadem komentarze Orochimaru tylko wyminął go i ruszył czym prędzej szukać Kakashiego. Do jego uszu dobiegło jeszcze tylko rozbawione stwierdzenie hrabiego sprowadzające się mniej więcej do tego, iż on, w przeciwieństwie do Uzumakiego, przynajmniej wie kogo szuka. Zacisnął na to tylko pięści, ale się nie odezwał. Nie zamierzał kontynuować tej, jego zdaniem, bezsensownej i odrażającej konwersacji.

Najważniejsze w tej chwili było bowiem to, że Naruto też już wiedział. Ta krótka rozmowa rozwiała wszystkie jego wątpliwości. Szukał pierwszej i póki co jedynej osoby, na której tak mu w życiu zależało i teraz nie miało już znaczenia, iż przez tyle lat był w błędzie co do jej płci. Sasuke, był po prostu Sasuke i to właśnie jego musiał odzyskać zanim Orochimaru się do niego dobierze. Wcześniej po prostu nie potrafił tego poukładać. Cały czas patrzył na Saskę i na Sasuke jak na dwie zupełnie różne osoby i dlatego uważał za dziwne jakiekolwiek myśli o chłopaku jako potencjalnym obiekcie uczuć. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że to nie tak, iż świadomość płci księżniczki cokolwiek zmieniała. Zupełnie nie przeszkadzało mu to, iż Saska to naprawdę chłopak, co więcej Sasuke od samego początku w jakiś sposób go do siebie przyciągał. Cała jego osoba fascynowała Uzumakiego i teraz dochodził do wniosku, że poznając Uchihę tak naprawdę miał okazję zbliżyć się do osoby, którą przez te wszystkie lata kochał. Tyle tylko, że wcześniej był w szoku i patrzył na to wszystko ze złej perspektywy. Od samego początku nie było Saski. Był Sasuke. Czarnowłosy Drań, którego szukał przez cztery lata i przez własną głupotę musiał robić to znowu. Nie wiedział jeszcze jak to wszystko może się rzeczywiście rozwinąć, ale jeśli miało w jakikolwiek sposób dalej się potoczyć musiał znaleźć Sasuke zanim zrobi to Orochimaru. A wtedy, gdy już będzie miał go pod ręką, zastanowi się nad tym co zrobić ze swoimi uczuciami i królestwem.

Szedł szybko korytarzem w kierunku gabinetu ojca. Podejrzewał, że właśnie tam znajdzie Kakashiego, który jako jeden z doradców powinien być obecny na wszystkich spotkaniach. Dostrzegł go jeszcze zanim dotarł do zachodniego skrzydła. Łowca właśnie prowadził jakąś dyskusję z Iruką i wydawało się, że go nie zauważył. W przeciwieństwie do jego nauczyciela historii, który dosłownie w momencie kiedy zobaczył jego minę wyglądał jakby spodziewał się co najmniej oświadczenia o zrzeczeniu się przez Naruto korony na rzecz Orochimaru.

- Coś się... - zaczął Iruka niepewnie.

- Zostaw nas – oznajmił Uzumaki nieznoszącym sprzeciwu tonem nawet na niego nie spoglądając. Ciągle szalał w nim gniew po niedawnej rozmowie, ale nie chciał odwlekać spotkania z Łowcą. Miał świadomość, że będzie musiał się później z tego Iruce tłumaczyć, ale teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie.

- To nie było miłe – upomniał go Łowca kiedy już zostali sami.

- Gdzie jest Sasuke? – zapytał Naruto kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.

- Chyba już ci mówiłem...

- Nie zamierzam znowu słuchać o tym, że go zwolniłem z danego słowa! To nie ma żadnego znaczenia, muszę z nim porozmawiać! – podniósł głos łapiąc oniemiałego Kakashiego za koszulę i przyciskając go do ściany jednocześnie ostentacyjnie położył drugą dłoń na rękojeści miecza.

- I zamierzasz się z nim spotkać taki wzburzony? Znowu się pokłócicie, a drugi raz nie uda mi się go zatrzymać w Konoha – odparł Kakashi spokojnie jakby zupełnie nic sobie nie robił z postawy księcia.

- Więc sam go zatrzymam. Ty masz mi tylko powiedzieć gdzie jest.

- Cierpliwości...

- Moja cierpliwość się skończyła Kakashi! Masz mi w tej chwili powiedzieć gdzie jest Sasuke! I nie będę tolerował żadnych wymówek! – krzyknął tak, że prawdopodobnie słyszało go pół zamku, ale naprawdę puszczały mu nerwy.

- To już nie szukasz księżniczki? – nagle usłyszeli za sobą głos.

- Nie – odparł pewnie Naruto spoglądając wprost w podejrzanie zadowoloną twarz Jiraiyi – Wygląda na to, że szukam jednak Sasuke.

Zboczony Pustelnik nie mógł opanować wkradającego mu się na usta uśmiechu. Aż korciło go żeby powiedzieć, iż jego uczeń wreszcie zaczyna rozumieć, że uczucia są niezależne od płci, ale ostatecznie darował sobie jakikolwiek komentarz. Spojrzał kątem oka na Kakashiego, który najwidoczniej był zaskoczony jego widokiem, ale udawał, że nie dostrzega niemego pytania Łowcy o Uchihę.

- To mówisz, że jednak szukasz Sasuke... Skąd ta zmiana, co? – zapytał podchodząc do niego i otaczając ramieniem tak żeby móc dyskretnie rzucić znaczące spojrzenie Łowcy. Ten jednak nie wyglądał na chętnego do współpracy, zamiast tego przyglądał się tylko uważnie jego poczynaniom.

- Eee... Bo... Taka sprawa... – zaczął Naruto pocierając włosy na karku, a Jiraiya miał ochotę się roześmiać widząc jak chłopak w jednej chwili stracił całą pewność siebie i teraz wygląda jakby obawiał się, że ktoś go skarci za to co powie – Ta moja księżniczka... To, to wcale nie była księżniczka – zaśmiał się nerwowo oddalając o dwa kroki od rycerza i zakłopotany opuścił głowę – Uwierzyłbyś, że to był Sasuke? No, bo ten,  ja cały ten czas szukałem Sasuke...

- I nadal chcesz go znaleźć? – dopytywał Zboczony Pustelnik chcąc upewnić się co do własnego postanowienia działania.

- No... tak, chcę. Ale Kakashi nie chce mi powiedzieć gdzie jest...

- Więc ja ci pomogę! – krzyknął zadowolony obejmując Uzumakiego i zupełnie ignorując wbijające mu się w plecy niczym miecz spojrzenie Kakashiego – Wiesz Naruto, mam idealny plan... Sasuke znajdzie się w mgnieniu oka! Musimy tylko...

- A gdzie chcesz go szukać, skoro to ty go miałeś pilnować?! – zapytał Łowca pełnym powątpiewania i lekko zirytowanym głosem chcąc przerwać rozanielonemu Jiraiyi.

Nie to żeby sam nie podejrzewał gdzie jest teraz jego uczeń, ale chciał wybadać co tym razem wymyślił ten pokręcony rycerz. Jego podekscytowanie nie zwiastowało niczego dobrego. Poza tym... Przecież Sasuke miał być u Jiraiyi, więc dlaczego on niby chce go szukać?! Chyba Uchiha znowu nie uciekł? Oj jeśli tak, to już on go znajdzie i postawi do pionu!

- No, jakby to powiedzieć... Gdzieś mi się zapodział... - mruknął niby to skruszonym głosem rycerz nie podnosząc jednak wzroku na Kakashiego w obawie, że ten od razu dostrzeże kłamstwo.

- O czym... - próbował wtrącić, nie do końca rozumiejący sytuację, Naruto jednak został zagłuszony przez Kakashiego.

- Co?! Jak, do cholery, można ,,gdzieś zapodziać" dwudziestoletniego faceta?! – wydarł się Łowca.

- Zwiał mi... - mruknął po chwili Zboczony Pustelnik.

- Zwiał ci? Zwiał ci! Jak to ci zwiał?! – z każdym słowem mówił coraz głośniej zupełnie jakby cała złość Naruto przeszła teraz na niego.

Łowca zaczynał się już powoli obawiać o to, co znowu strzeliło do głowy Sasuke. Gdyby chodziło o kogoś innego pewnie by odpuścił, ale Uchiha był jego uczniem i czuł się zobowiązany żeby mu pomóc. Poza tym przez te lata kiedy mieszkali razem sam zaczął pałać do niego sympatią, zupełnie jak do młodszego brata i musiał przyznać, że wolałby już żeby sprawował funkcję strażnika Naruto niż włóczył się po świecie uciekając od Orochimaru.

- Normal...

- Normalnie? To wyobraź sobie, że to nie było normalne! Sasuke nigdy nie łamie słowa, a obiecał mi, że zatrzyma się u ciebie...

- O co chodzi?! Coś się stało z Sasuke?! – wtrącił wreszcie Naruto spoglądając gniewnie to na jednego, to na drugiego.

- Niech Jiraiya ci wszystko wytłumaczy, a ja jadę do Yugakure i postaram się osobiście znaleźć Uchihę – zanim odszedł odwrócił się jeszcze do Jiraiyi i oznajmił – Jeśli coś się stanie mojemu uczniowi, to będziesz miał ze mną do czynienia.

- Jeśli coś mu się stanie, to pewnie będzie kolejka żeby się ze mną policzyć – mruknął Jiraiya uśmiechając się nerwowo do rozgniewanego Naruto i starając na szybko zmienić swój wcześniej opracowany plan.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top