Rozdział 4
Elrond właśnie sprzątał dokumenty, kiedy do namiotu weszła Kaja. Mężczyzna popatrzyła na Przywódczynię, po czym wrócił do składania raportów zwiadowczych. Kaja usiadła na krześle, ale nic nie mówiła. Wojownik wiedział, że dziewczyna nie jest w najlepszym nastroju. Zastanawiał się tyko po co tutaj przyszła. Nieoczekiwanie podniosła się z siedzenia i zaczęła krążyć po namiocie, co dekoncentrowało Elronda. Mężczyzna odwrócił się więc i powiedział:
- Usiądź.
- Nie będziesz mówił mi teraz, co mam robić. Jak widać jestem zła, więc możesz sobie darować zaczepki.
Przez chwilę patrzyli na siebie, jednak Elrond odwrócił wzrok, przenosząc go na dokumenty trzymane w rękach.
- Co się stało? – odłożył papiery na biurku i usiadł na krześle. Kaja nadal stała.
- Byłam na zebraniu u księcia. Zwołał Małą Radę – powiedziała z niesmakiem.
- Znowu kłóciłaś się z panią kapitan? – uśmiechnął się prawie niezauważalnie.
Kaja spiorunowała go wzrokiem, co zamknęło mu usta na ten temat. Najwidoczniej Przywódczyni nie chciała rozmawiać o Trinie. Elrond wiedział, że ani jedna ani druga nigdy nie wyciągnie ręki na zgodę, chociaż cały czas zastanawiał się, co mogło być przyczyną ich niechęci do siebie.
- Nie chodzi o nią. Czekam na posłańca od Oriusa. Będziemy mięli nieprzyjemność porozmawiać.
Elrond oparł łokieć o podłokietnik krzesła. Przez chwilę zastanawiał się nad słowami dziewczyny.
- Pokłóciłaś się z generałem? – zapytał, ściągając brwi w niezrozumieniu.
Kaja westchnęła, ale odpowiedziała.
- Kiedy w koszarach zrobiło się tłoczno doszło do bójki. Dowiedziałam się właśnie od Oriusa. A jeżeli już o tym mowa, wiesz, gdzie jest Harry?
- Tylko mi nie mów, że chłopak miał coś z tym wspólnego.
- Nie powiem.
Nagle na dworze ktoś zaczął krzyczeć. Zrobiło się niemałe zamieszanie. Kaja wyjęła miecz z pochwy i ruszyła do wyjścia. Rozsunęła klapy namiotu i postawiła kilka kroków przed siebie. Elrond stanął za nią w gotowości z mieczem w prawej dłoni.
Do obozu wjechał koń bojowy z jeźdźcem na grzbiecie. Kaja od razu rozpoznała mundur przybysza. Posłaniec od Oriusa stanął centralnie przed nią. Zielony mundur odbijał się na tle niebieskiego nieba.
- Orius wzywa do siebie w trybie nagłym generale. Nie oczekuje spóźnienia – powiedział posłaniec, podając list zapieczętowany przez Oriusa.
Kaja wzięła rulonik i skinęła głową. Posłaniec zawrócił konia i galopem ruszył z powrotem w kierunku stolicy.
- Widzę, że generałowi rzeczywiście się śpieszy z wyjaśnieniem tej sprawy.
Kaja złamała pieczęć i zaczęła czytać. Wiadomość nie zawierała żadnych istotnych informacji. Jedyne, co ją zdziwiło to fakt, że Orius chciał, żeby przyszła sama. Zakładała, że Harry będzie musiał iść z nią, ale później z nim o tym porozmawia. Złożyła list i podała go Elrondowi.
- Jeżeli zobaczysz Harrego poinformuj go, że będę chciała z nim porozmawiać.
Po tych słowach ruszyła na spotkanie z Oriusem.
-------------
Zatrzymała konia tuż przy wejściu do koszar. Przywiązała wodze do jednego z wolnych słupków i pchnęła drzwi.
W holu nie było nikogo, a w całym budynku panowała dziwna cisza. Czyżby to ona miała zapłacić za niesubordynacje Harrego? Pytanie wybrzmiało w jej głowie, ale szybko się go pozbyła. Ruszyła w stronę jadalni otworzyła drzwi.
W środku zastała wojowników w różnych mundurach. Byli tam ludzie w piaskowych mundurach pod wodzą Lydiusa. Nie brakowało gwardzistów królewskich oraz niebiesko umundurowanych wojowników ze Stonecliff. Jednak większą część sali zajmowali ludzie Oriusa. Kaja przez chwilę zastanawiała się ile ludzi przywiódł ze sobą generał, jednak w tym samym momencie Orius podniósł się z krzesła, na którym zazwyczaj ona siadała. Ruszyła w jego stronę, przechodząc między stołami. Ludzie patrzyli na nią zaciekawionymi spojrzeniami. Wiedziała, co się o niej mówi. Niektórzy uważali ją za potwora. Wyobrażali sobie, że sama posiada nieczystą moc i omamiła księcia i króla jakimś urokiem. Niektórzy twierdzili, że jest niegodna swojego miejsca, ponieważ niczego wielkiego nie osiągnęła. Może i mięli rację w tej kwestii, ale Kaja wcale się tym nie przejmowała. Stanęła przed generałem.
- Chciałeś mnie widzieć – powiedziała z niesmakiem.
W sali panowała cisza. Wszyscy obserwowali ją i starego generała.
- Chciałem z tobą pomówić o niesubordynacji twoich ludzi, generale. – Za plecami usłyszała szepty.
- Moi ludzie zachowują się jak należy. Możesz się ze mną nie zgadzać. Skąd pomysł, że to akurat mój podwładny zaczął bójkę? – Generał zmieszał się prawie niezauważalnie, ale to wystarczyło Kai, żeby uderzyć dalej. – Mam wrażenie, że nie rozmawiasz ze swoimi ludźmi i śmiem twierdzić, że Harry nie bez powodu podjął bójkę.
- Uważasz, że nie traktuje moich ludzi poważnie? Kim jesteś, żeby tak myśleć generale?
- Doskonale wiesz, kim jestem. Czego ode mnie oczekujesz? Żeby wybaczać teraz błędy moich wojowników. Oni doskonale wiedzą, co robią i kiedy mają przestać. Gdzie jest człowiek, który odbył tą bójkę?
Zza stołu za nią podniósł się wojownik w zielonym mundurze. Kaja zbadała go uważnie wzrokiem.
- Uważasz, że się na to nabiorę? Jeżeli twierdzisz Oriusie, że mój człowiek zaczął, to wyjaśnij mi dlaczego ten tutaj nie ma żadnych obrażeń?
Generał całkowicie wypadł z tropu. Spojrzał na swojego człowieka. Kaja podeszła do Oriusa i wyszeptała do niego:
- Ciesz się, że Harry oszczędził chłopaka. Widzę, że nawet nie próbował go uderzyć. Gdyby to zrobił, już byś go nie zobaczył.
Generał spojrzał w oczy Kai. Przywódczyni odwróciła się i pewnym krokiem wyszła z koszar. Przez cały ten czas czuła na sobie nieznane spojrzenie.
--------------
Lidia śledziła tą dziewczynę już jakiś czas. Teraz, kiedy zebrała wystarczająco informacji, mogła wrócić z nimi do króla. Władca wiedział, że Moon prędzej czy później zbierze armię, ale nie sądziła, że tak szybko to nastąpi. Nie wątpiła, że król zapewnia im bezpieczeństwo na każdym kroku, jednak kiedy wysyłał ją na misje szpiegowskie, mogła polegać tylko na sobie.
Bractwo Cienia było bardzo dokładnie strzeżone. Nikt nie mógł o nim wiedzieć z wyjątkiem wtajemniczonych. Żaden zwykły człowiek nie był w stanie nawet tam dotrzeć. Brama do ich świata znów się otworzyła i z Czeluści wyszedł Władca, który zaprowadzi na tym świecie swoją ideologię. Siedziba Bractwa była niemożliwa do zdobycia przez człowieka, dlatego Cienie unikały elfów, czarowników i im podobnych. Było ryzyko, że nadnaturalni rozwiążą zagadkę Bractwa i dostaną się niepostrzeżenie do jego wnętrza. Władca Mroku byłby bardzo wściekły, gdyby coś takiego doszło do skutku. Dlatego każdy Cienisty przestrzegał odgórnych reguł poruszania się po ulicach jakiegokolwiek miasta. Akurat tutaj w Misttown Władca Mroku nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek błąd czy wykrycie. W stolicy Tajemniczych Równin aż roiło się od nadnaturalnych. Lidia nie miała styczności z tak dużą ich liczbą jeszcze nigdy w życiu. Władca Mroku wysyłał do stolicy najbardziej zaufanych ludzi, w tym właśnie Lidię.
Dłuższe rozmyślania nad Bractwem przerwał nieoczekiwany ruch po prawej stronie Lidii. Kobieta odwróciła głowę, ale nic nie zauważyła.
- Czego szukasz?- zapytał ktoś za jej plecami.
Lidia wiedziała, że nie może być to człowiek. Wyjęła sztylet z pochwy przy pasie i zamachnęła się. Broń uderzyła w powietrze dość twarde by wybić kobietę z równowagi. „Tarcza powietrzna, mogłam się spodziewać"- pomyślała.
-Widzę, że nie jesteś za bardzo ostrożna – powiedział jeszcze raz głos, tym razem z prawej strony. Lidia obróciła się na pięcie.
Przez chwilę nie wiedziała co robić; uciekać czy bronić się. Pierwszy raz została wykryta i nie spodziewała się, że zrobi to tak ważna osoba. Przed nią stała dziewczyna, której wcześniej się przyglądała, za którą szła, dopóki nie skręciła za róg. Dziewczyna spoglądała na nią z lekko przymrużonych powiek, ale strach szybko minął.
– Spodziewałam się, że mnie zaatakujesz. Przynajmniej wiesz, że zwykły cywil nie byłby na tyle głupi żeby ci przeszkadzać.
- Nic o mnie nie wiesz. I tak żaden normalny człowiek nie mógłby.... – nagle przestała mówić. – Wiesz, że gwardziści chyba cię szukają? – Lidia machnęła głową w stronę grupki żołnierzy podchodzących do nich.
- Nie wierzę ci, a poza tym....
- Generale! – dziewczyna odwróciła głowę, kiedy spojrzała z powrotem w stronę nieznajomej jej już tam nie było.
Lidia biegła ile sił w nogach, przeciskając się przez tłum. Nie chciała, żeby kobieta znowu ją wytropiła i zamordowała z zimną krwią, a mogła to zrobić bez najmniejszego problemu. Wystarczy, że spojrzałaby w tłum tymi swoimi dziwnymi oczami, które przyprawiały o dreszcze i mroziły krew w żyłach.
------------
Kaja wiedziała, że coś jest nie tak. Wczoraj na naradzie miała wrażenie, że ktoś lub coś ją śledzi. Czyżby książę bał się jej posunięć? Czy była dla niego niebezpieczna? Albo to Cienista się podkrada? Tej ostatniej myśli nawet nie brała pod uwagę. Kiedy stanęła z tą kobietą twarzą w twarz zobaczyła w jej oczach lęk i strach. Najwidoczniej nie spodziewała się, że ktoś ją kiedykolwiek wytropi. Szkoda tylko, że uciekła. Ale Kai nie chciało się teraz uganiać za jedną, niedorzeczną osobą. Pytania krążyły po jej głowie jak sępy nad padliną. Nie znała odpowiedzi na żadne pytanie, które ją dręczyło i dotyczyło księcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedziała szybko.
Do pokoju wszedł Harry, uśmiechając się szeroko.
- Gotowa do drogi?
- Jeszcze nigdzie nie jedziemy. Powiedziałam wam, że jak wydam rozkazy to wyruszymy dalej. – Głos Kai był szorstki, co Harry natychmiast wyczuł.
- Coś cię gryzie – stwierdził.
- Widziałeś się z Elrondem?
- Nie, a miałem się z nim zobaczyć?
- Nieważne. Skoro już jesteś to porozmawiamy, siadaj. – Kaja wskazała fotel.
Poczekała, aż Harry usiądzie wygodnie.
- Byłam dzisiaj w koszarach – zaczęła. – Dostałam wezwanie od Oriusa, jeżeli bardzo chcesz wiedzieć. Zdajesz sobie sprawę, czego dotyczyło.
- Mnie – powiedział bez cienia strachu. – Nic nie zrobiłem.
- Wiem, że nic nie zrobiłeś. Orius wytykał mi twoją niesubordynację. Chciałam cię o coś tylko prosić. Nie pakuj się więcej w nic takiego, jeżeli będzie chodziło o błahą rzecz.
Na twarzy chłopaka pojawiła się dziwna mina, której Kaja nie rozumiała.
- O co chodzi?
- To nie była błaha rzecz – powiedział, nie patrząc w jej oczy. Kaja dalej milczała. – Chodziło o ciebie.
- Jak o mnie?
Harry podniósł głowę, żeby na nią spojrzeć. W jego oczach tańczył nikły cień gniewu na wspomnienie o tamtej chwili. Patrzył tak jeszcze przez chwilę, jednak nie wytrzymał spojrzenia Przywódczyni i odwrócił głowę w stronę okna.
Na dworze robiło się ciemno. Liście poruszały się pod wpływem wiatru, a latarnie świeciły jasnym światłem. W oddali kołysały się statki zacumowane w porcie. Kaja czekała, aż Harry się odezwie.
- Posłuchaj – zaczął. – Wiem, że miałaś wielkie plany, co do całego przedsięwzięcia i Łowców, ale to się może nie udać – spojrzał na nią z błyskiem w oczach.
Kaja nadal się nie odzywała. Próbowała zrozumieć, co właśnie powiedział jej Harry. Widząc niezrozumienie na twarzy generał, chłopak kontynuował.
- Ten młodziak nazwał mnie Czarnym Plugastwem. Zainteresowałem się tym. Nie chciałem wdawać się w bójkę, dlatego ani razu go nie uderzyłem. Posłuchaj mnie, - położył dłoń na kolanie Kai – Orius planuje. Nie podoba mu się to co robisz. W przypływie złości mój nowy znajomy powiedział, że generał planował zjednoczyć się z gwardzistami i Małą Radą, żeby zakończyć całe to przedstawienie, żaby się ciebie pozbyć. Nie podoba mu się to, że dostałaś tak wysoki szczebel już na początku. Uważa cię za dziecko, które nie wie co robi. Przyznam, kłóciłem się z tym człowiekiem, ale nie uderzyłem ani razu. Jeżeli jestem czemuś winny to mi to powiedz teraz.
Kaja spojrzała na przyjaciela. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Nie sądziła, że Oriusz aż tak bardzo jej nienawidzi. Sądziła, że w jakimś stopniu pochwala to, co robi.
- Dlaczego od razu nie przyszedłeś do mnie z takimi informacjami? Zdajesz sobie sprawę, że teraz możemy już mieć wszystkich tych ludzi na karku?
- Nie będziemy ich mięli. – Kaja zmieszała się. – Zająłem się tą sprawą.
- Chcę wiedzieć?
- Nie. Więc, kiedy opuszczamy miasto, nienawidzę tutaj przebywać.
Kaja zaśmiała się. Nie sądziła, że Harry nie przepada za stolicą własnego kraju. Sądziła, że czuje się tutaj dobrze. Może faktycznie jeszcze tak dobrze go nie przejrzała.
- Nie wiem czy opuszczenie stolicy będzie takie proste i konieczne.
- Dlaczego?- zapytał zdruzgotany Harry, ale w tym momencie weszła Katrina, trzymając coś w ręce.
- Oto poczta dla naszej Przywódczyni – wręczyła Kai listy, które przyniosła. - Uważaj Harry, bo kiedyś uderzysz kogoś tą ręką – powiedziała i zwróciła się z powrotem do Kai. - Przeczytaj to i powiedz nam co mamy robić, bo na razie wszyscy czekamy. Skoro mamy jechać, potrzeba nam rozkazów – uśmiechnęła się do Kai.
- Wiesz, że mamy późny wieczór i tak czy siak nie zamierzam wybierać się nigdzie po zmroku. Nie wiesz, co cię jeszcze może spotkać na tych tajemniczych, owianych dziwnymi legendami terenach – uśmiechnęła się do nich, po czym otworzyła kopertę.
Rozwinęła kartkę, którą wyjęła z środka i zaczęła czytać. List był napisany przez księcia Williama. Zdziwiła się, ponieważ zawsze uważała księcia za osobę, która niczego nie robi sama. Okazało się bowiem, że książę własnoręcznie napisał list.
- Mam iść do zamku, Will mnie wzywa – powiedziała i wstała z fotela.
- A od kiedy to jesteś z księciem na TY???!!! - powiedział z oburzeniem Harry.
- Potem ci wyjaśnię, a teraz muszę już iść – powiedziała, odwróciła się i dodała - Powiedz ludziom, żeby zajęli się sobą. Nie wiem, kiedy skończymy spotkanie – chwilę później już jej nie było.
Dziesięć minut później była już pod zamkiem. Dziedziniec świecił pustkami. Słychać było jedynie szum wody z Świętej Fontanny na jego środku. Wszędzie panowała ciemność, jednak Kaja widziała sylwetki strażników przy drzwiach. Przepuścili ją bez wahania. Po chwili stała przed drzwiami do sali tronowej. Nie pukała, jedynie otworzyła je i weszła do środka. W sali nie zastała nikogo oprócz Willa. Zdziwiła się, że książę nie jest pilnowany. Rozejrzał się dla pewności, jednak nigdzie nie zauważyła cienia sylwetki gwardzisty. Spojrzała na Moona. Książę siedział rozparty na tronie. Na głowie nie miał korony, pocierał podbródek i uważnie ją obserwował. Podeszła do podwyższenia i spojrzała w jego zielone oczy.
- Przywódczyni mam dla ciebie pewną informację, która cię nie ucieszy – Kaja milczała. – Oddział mroku zniknął. Nie jestem pewny czy dotarła już ta informacja do ciebie.
- Nie książę, nie dotarła. Rozumiem, że twoi ludzie znów wyprzedzili moich – uśmiechnęła się z powątpieniem.
Koniecznie musiała zacząć trenować ludzi. Zawsze miała nadzieję, że w tropieniu będzie lepsza niż królewscy zwiadowcy.
-Nie wiem co o tym myślisz, ale skoro nie ma już oddziału mroku mażesz zostać w stolicy. Nadal potrzebuję tutaj generała, który będzie wiedział coś więcej na temat grożącego nam niebezpieczeństwa, dlatego proszę cię o pozostanie.
- Co z moimi ludźmi?
- Słyszałem, że nie mieszczą się w koszarach. Wiem też o bójce i planach generała Oriusa. Wiedz, że nic, co zaplanował nie dojdzie do skutku. Możesz spać spokojnie.
Kaję zamurowało. „Do kogo poszedł Harry?" – pomyślała.
- Mam tylko jedno pytanie ilu masz ludzi?
- Wystarczająco książę, żeby nie pomieścili się w koszarach.
- Nie podajesz liczb, mądrze. – Kaja uśmiechnęła się w duszy. On nie musiał wszystkiego wiedzieć. – Mogą nadal korzystać z jadalni w koszarach. Wyznaczę dla nich czas posiłku, żeby nikt inny wtedy tam nie przebywał.
- Dobrze, dziękuję Wasza Wysokość. Mam jeszcze jedno pytanie. Nie rozumiem jak oddział mógł się rozpłynąć w powietrzu - odparła Kaja.
Zgodziła się pozostać w mieście tylko dlatego, żeby nie sprzeciwiać się władcy, ponieważ przyjaciel w postaci księcia, a jednocześnie przyszłego króla, może się kiedyś przydać.
- Tego nikt nie wie, ale ostatnio nawiedziło mnie dziwne uczucie jakby ktoś mnie obserwował – Will zlustrował wzrokiem pomieszczenie. - Było to w wczoraj, w czasie naszego spotkania. Niedługo po tym jak zaczęłaś się nerwowo rozglądać po komnacie - Kai zabłysły oczy. Wszystko zaczęło się układać w całą układankę. Czyli nie chodziło o księcia. To ta Cienista.
- Także miałam takie wrażenie na tym spotkaniu. Myślałam, że to straż chroni ciebie przede mną. Sądziłam, że stanowię potencjalne zagrożenie.
- Na miłość boską, nie. Nic z tych rzeczy. Ufam ci, a przecież oboje wiemy, że nie zrobiłabyś mi niczego złego, nawet gdyby ktoś cię do tego zmusił.
- Skąd taka pewność, może działałabym pod presją i naciskiem kogoś potężnego. – Książę nie odpowiedział, dlatego Kaja dodała - Możliwe, że mam rozwiązanie tej zagadki. Myślę, że może być to ktoś z Bractwa Cieni. I nawet chyba wiem kto.
- A Bractwo Cienia to? – Kaja otworzyła oczy.
Jak on o tym nie wiedział? Przecież to najniebezpieczniejsze ugrupowanie Mroku jakie widział świat.
- Jest to ugrupowanie Mroku pod wodzą samego Władcy Mroku - zapadła cisza. – Skoro wiem kogo muszę wyeliminować, mogę to zrobić. Moje metody zwalczania takich ludzi mogą nie przystawać Kapitan Gwardii Honorowej Wasza Wysokość.
- Masz rację, ale i tak widzę cię na stanowisku mojej Kapitan. Mimo sprzeciwów Triny i czynów, zapewne niemoralnych, które zdarzyło ci się popełnić w swoim życiu.
Kaja zarumieniła się i wtedy stało się coś, co było bardzo, bardzo dziwne. Coś lub ktoś złapał ją za szyję i pociągnął w tył. Dziewczyna o mały włos nie straciła równowagi i przytomności, ale nie mogła zobaczyć, kto ją złapał. Czuła, że osoba jest bardzo silna i zastanawiała się, którędy weszła, że żadne z nich jej nie widziało. Will w pośpiechu zeskoczył z tronu i wyciągną swój lśniący miecz, który miał przy boku. Kiedy schodził po schodach podwyższenia, szata powiewała za nim jakby w sali było otworzone okno.
- Zostaw ją kimkolwiek jesteś – powiedział książę.
W powietrzu coś zaszemrało. Po sali tronowej poniósł się niewyraźny szept. Przez wysokość pomieszczenia, poniósł się echem po całej sali. Will rozejrzał się. Kaja zaczęła tracić przytomność od nacisku na szyję. Łapczywie łapała powietrze w płuca, ale nie mogła wyrwać się z uścisku. Nie mogła zrobić nic i bardzo źle się z tym czułam.
- Powiedziałem coś do ciebie! – zezłościł się Will. Brwi miał ściągnięte w dół. Patrzył ponad głowę generał.
Kaja próbowała wydobyć z siebie jakiś dźwięk, ale gardło miała cały czas ściśnięte. Will postawił krok w przód, Przywódczyni została pociągnięta do tyłu. Książę nie ustawał. Na jego twarzy widać było zaskoczenie, przebłysk gniewu i troski. Poruszał się z gracją i wdziękiem, mimo że ściskał miecz w dłoni. Spojrzał na Kaję na chwilę. Ledwo go widziała. Do oczu napływały jej łzy. Widziała jednak, że w księciu wezbrał gniew. Kaja traciła przytomność, coraz trudniejsze stawało się łapanie powietrza. W ostatniej sekundzie usłyszała jeszcze:
-NIIIEEE! – głos księcia rozbrzmiał echem po komnacie. Potem nastała ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top