Rozdział 2

Minął dzień. Jutro Kaja, Przywódczyni Łowców Ciemności, miała spotkać się z księciem Willem Moonem. Dziewczyna nie wiedziała, co chciał od niej następca tronu, ale miała przeczucie, że jest to zła wiadomość. „Jutro, to już jutro"- mówiła do siebie. Mimo że uważała się za odważną kobietę, często niepokoiły ją drobne sprawy. Teraz miała przed sobą wizytę i rozmowę z księciem, gdzie jako generał nie mogła pozwolić sobie na błąd.

Siedziała w fotelu z czerwonego jedwabiu, czekając na informację od swojej zastępczyni. Minuty mijały i Kaja zaczęła się nudzić. Wzięła do ręki książkę, ale w tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Wstała więc pospiesznie z fotela i otworzyła drzwi:

- Cześć – powiedziała lekko zdziwiona tym, kogo zobaczyła za drzwiami. - Nie spodziewałam się ciebie. Miała przyjść Katrina.

Na progu stał wysoki, szczupły mężczyzna. Miał na imię Harry Dust. Był jej przyjacielem odkąd przeprowadził się do Whiteforest. Miał czarne włosy i kasztanowe oczy, które błyszczały teraz w świetle słońca. Ubrany na czarno mężczyzna obdarzył dziewczynę szerokim uśmiechem, pokazując ostre kły. Jego matka była elfką, dlatego Harry dostał w genach nieco umiejętności przydatnych w terenie.

Kaja nie widziała, aby miał przy sobie jakąś broń, ale znając Harrego pewnie schował parę sztyletów do butów i pod czarną skórzaną kurtę, którą miał na sobie.

- Tak wiem, że miała przyjść, ale coś jej wypadło i musiałem ją wyręczyć – wyszczerzył się w odpowiedzi. Kaja przewróciła oczami.

- A więc czego się dowiedziała?- zapytała Kaja, zapraszając go do środka.

Harry wszedł do mieszkania, które dawno temu kupiła Kaja na wypadek, gdyby przyszło jej mieszkać w stolicy z dala od ojca. Oboje weszli do salonu. Mężczyzna podszedł do kanapy i od razu rozparł się na niej, a po chwili zaczął opowiadać:

- Nasi zwiadowcy dostarczyli wiadomość o oddziale mroku na południowy wschód od Cierniowych Równin. Katrina pomyślała, że będziesz chciała wiedzieć.

- Przecież to daleko od nas. Zakłam, że nie przez przypadek zwróciła na to uwagę.

- Niby daleko, ale w jeden dzień potrafią zrobić jakieś czterdzieści kilometrów. Z tego względu zwiadowcy nas poinformowali. Osobiście myślę, że mogliby stanowić jakiś problem, ale...

Harry spojrzał na nią.

- O co chodzi? – zapytała, marszcząc brwi.

- Nie rabują niczego. Wszystkie wioski stoją nietknięte. To nie jest podobne do...

W tym momencie przerwało im pukanie do drzwi. Bez żadnego zaproszenia Katrina wpadła zdyszana do kwatery swojej przywódczyni i ciężko dysząc powiedziała:

- Nie mamy się czym martwić. Oddział, który znaleźliśmy ruszył w stronę Oneks- wysapała Katrina.

- Dobrze. Dziękuję za informację kochana. A teraz możecie już iść, muszę się przygotować na spotkanie z księciem. A całą sytuacją zajmę się jak już skończę.

Harry i Katrina posłuchali Przywódczyni i wyszli z jej prywatnej kwatery. Kaja usiadła w czerwonym fotelu i zaczęła rozmyślać o tajemniczym oddziale jaki napotkali jej zwiadowcy. Rozmyślała tak przez ponad pół godziny, aż w końcu postanowiła udać się do swojej kwatery głównej, w której jej oddział miał swoje pokoje, a jednocześnie tam wygłaszała rozkazy i przemowy informacyjne, kiedy przebywali w stolicy. Mimo że rzadko tutaj przyjeżdżała ze swoimi ludźmi, nigdy nie zabrała aż tylu. Teraz musiała zdać się jedynie na możliwą setkę poddanych sobie wojowników. Reszta musiała czekać.

Po dziesięciu minutach stała już na miejscu. Wielki budynek należący do części zamkowych koszar rzucał ostre cienie w zachodzących promieniach słońca. Kaja przyglądała się przez chwilę ogromnej kamiennej i surowej bryle. Z trzech okien na drugim piętrze zwisały proporce w barwach kraju. W niektórych oknach było widać wojowników z Gwardii Królewskiej. Zawsze zastanawiała się, dlaczego straż nie nosiła kolorów, które widniały na fladze kraju.

Kaja zwolniła i weszła przez główne wrota do koszar. Była pora obiadu, więc słyszała głosy z sali jadalnej. Kiedy weszła do środka głosy i śmiechy ucichły. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaskoczeniem. Kiedy była gdziekolwiek ze swoim oddziałem, bardzo rzadko wchodziła do jadalni, aby coś ogłosić w trakcie obiadu. Zazwyczaj przychodziła, kiedy stało się coś naprawdę niebezpiecznego lub coś co mogło grozić nie tylko im, ale i całemu państwu.

- Przepraszam, że przychodzę w czasie obiadu, ale mam bardzo ważny komunikat – po tych słowach odsunęła jedno z krzeseł i stanęła na nim.

W sali było około stu osób i wszyscy wlepiali w nią swoje spojrzenia. Jadalnia była dużą salą z czterema długimi, drewnianymi stołami. Na suficie wisiał piękny żyrandol, a w oknach jasnoczerwone zasłony. Jednak to pomieszczenie nie mogło równać się z wielką salą w miejscu, gdzie cały oddział trenował i po raz pierwszy zebrał się cały w jednym miejscu. Kaja zauważyła, że wszyscy byli ubrani w zbroje. Widać, że dyscyplina, której się nauczyli nie opuszczała ich nawet przy kolacji.

Po dłuższej chwili milczenia, Kaja zaczęła mówić:

- Dowiedziałam się dzisiaj o oddziale mroku niedaleko nas – powiedziała pewnie. – Wiem, że oddział zwrócił się w kierunku Oneks i powędrował w tamtą stronę. Myślałam trochę i stwierdzam, że trzeba wyśledzić go i unicestwić.

- Ale dlaczego? – spytał nagle jeden z żołnierzy.

Kaja spojrzała na niego z politowaniem. Nie lubiła, kiedy jej wojownicy zadawali takie pytania. Jakby nie wiedzieli do jakiego ugrupowania należą.

- Dlatego, że jesteśmy Łowcami Ciemności i powinniśmy pomagać państwu, a nie siedzieć bezczynnie jak to teraz czynimy. Nadal nie wiemy dlaczego nasz kochany książę sprowadził nas tutaj, więc w tej chwili nie mamy nic do roboty. Powinniśmy wytępić zło, które jakimś sposobem się pojawiło w naszym domu. Powinniśmy pomóc w zwalczaniu mroku. Kto jest ze mną? - zapytała, podnosząc głos. Zawsze tak robiła, kiedy oczekiwała chóralnej odpowiedzi trzystu gardzieli. - Pytam się kto ?

Cała sala jak jeden mąż podniosła się z krzeseł i zaryczała, wznosząc kufle wysoko do góry. Lubiła tak przemawiać do swoich ludzi. Był to jeden ze sposobów, kiedy chciała pozbyć się czegoś z głowy. W tym wypadku było to nadchodzące spotkanie z księciem. W tej chwili Kaja pomyślała, że otrzymała jedyny dar w swoim rodzaju – została największym generałem wszechczasów. Choć jej ojciec tego nie popierał czuła, że musi wystawić się na takie ryzyko. Co z tego, że może zawieść czy nawet umrzeć. Dla Kai liczył się tylko los królestwa.

- Czemu przyszłaś do jadalni? Nie miałaś iść na spotkanie z księciem? – zapytała Katrina, kiedy następnego dnia Kaja pojwaiła się w czasie obiadu w kwaterach.

- Tak miałam. Ale pomyślałam, że jak będę do niego przychodzić na czas albo nawet przed, to przyzwyczai się do tego. Moim skromnym zdaniem nie powinien – odpowiedziała Kaja, patrząc się w tłum przed nią.

Siedziała przy ostatnim stole w sali. Pora obiadowa była bardzo głośną porą dnia. Jednak, kiedy ona siedziała wśród swoich ludzi hałas był nieco mniejszy. Dziewczyna wpatrywała się w swój talerz z lekkim zniesmaczeniem. Nie była głodna, ale przyszła tutaj tylko po to, żeby jej ludzie wiedzieli, że nie pozostawia ich samych sobie. Nagle cała sala zamilkła. Kaja spojrzała przed siebie, kierując wzrok na postać stojącą w drzwiach. Mężczyzna wydawał się znajomy. Ten mundur i sztywna postawa. Uwagę Kai przykuła jednak lśniąca, srebrna rękojeść miecza u boku przybysza. Domyśliła się, że to jeden z gwardzistów księcia, który towarzyszył mu w czasie jej przyjazdu do Misttown. Spojrzała na jego twarz i przywołała go machnięciem ręki. Mężczyzna posłuchał i ruszył na przód, przedzierając się między stołami. Wojownicy patrzyli na niego i nie rozumieli, co tutaj robił. Gwardzista zbliżył się do miejsca zajmowanego przez Przywódczynię.

- Czego chcesz? – zapytał Harry z nutą ostrości w głosie. Nie lubił, kiedy mu przerywano posiłek.

Gwardzista spojrzał na niego spode łba, po czym przeniósł wzrok na Kaję, całkowicie ignorując zaczepkę Harrego.

- Więc, czego chcesz? - zapytała zniecierpliwiona Kaja, powtarzając wcześniej zadane pytanie.

- Mój książę chciał się dowiedzieć, co cię zatrzymało przed spotkaniem – odparł.

- Powiedz mu, że spóźnię się- powiedziała Kaja tak oschłym tonem, że Kartina spojrzała się na nią z zaskoczeniem, a jednocześnie z głęboko skrywaną dumą.

Gwardzista nic nie odpowiedział, jedynie odwrócił się i wyszedł z jadalni. Zebrany oddział nadal utrzymywał ciszę. Nawet wtedy, kiedy gwardzista opuścił kwatery główne Łowców Ciemności. Kaja wiedział, że ludzie się na nią patrzą przez cały czas trwania rozmowy. Spojrzała się na zebranych. Pod jej spojrzeniem nikt nie mógł umknąć. Każdy odwracał wzrok. Jednak kiedy Kaja spojrzała na jednego z mężczyzn siedzących przy drugim stole, ten nie odwrócił spojrzenia. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Kaja wiedziała, że gwardzista ma na imię Bill. Był nieco starszy niż reszta ludzi z oddziału, ale nigdy nie zostawał z tyłu i nie dominował nad innymi. Dziewczyna już wiedziała co zrobi z nieugiętym Billem. „Dobrze by się spisał" – pomyślała Przywódczyni. Kaja uświadomiła sobie, że ktoś ją szturcha. Odwróciła głowę i zobaczyła twarz Harrego.

- Co? – zapytała.

- Nic, tylko mierzysz się na spojrzenia z Billem, więc kiedyś trzeba by było to przerwać. Ludzie zaczynają się patrzeć.

- Jestem Przywódczynią. I to ja wydaje rozkazy. I pamiętaj Harry nigdy nawet pod żadnym pozorem nie mów mi co mam robić. Zrozumiano? – w jej głosie było słychać nutę gniewu.

- Tak – odparł Harry, po czym zwiesił głowę i odwrócił się w stronę swojego talerza.

- Katrina proszę dopilnuj, żeby nic ciekawego się nie wydarzyło pod moją nieobecność – powiedziała Kaja, zwracając się do swojej zastępczyni.

- Dobrze. Zajmę się tym. A ty dokąd się wybierasz?- zapytała wstającą już Kaję.

- Trzeba by było iść na to, spóźnione już, spotkanie u księcia. Tak sądzę - mówiąc to, uśmiechnęła się szeroko, na co Katrina jej zawtórowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top