Rozdział 18

- Co tutaj robisz? - zapytała lady Katelin. - Znów mnie sprawdzasz?

- Cóż, w rzeczy samej, siostro - powiedziała siedząca kobieta, uśmiechając się do lady.

- Mam prośbę, nie zakradaj się tu więcej i nie strasz mnie, Rose - powiedziała lady i usiadła w drugim fotelu. – Myślę, że tym razem moi strażnicy są cali.

W odpowiedzi dziewczyna uśmiechnęła się tylko do Katelin. Poprzednim razem, kiedy ogłuszyła strażników, jeden nie przeżył. Dziewczyna za mocno uderzyła mężczyznę w głowę, przez co miała później drobne nieprzyjemności.

Rose była starszą z sióstr Cunningham. To ona powinna przejąć władzę w Stonecliff, jak nakazywało prawo dziedziczenia ustanowione przy powstaniu miasta sto lat temu. Dziewczyna nie chciała rządzić, dlatego zrzekła się dziedzictwa na rzecz siostry. Sama nie widziała się na tym miejscu. Wolała żyć jak zwyczajna szlachetnie urodzona. Siostra nie była zachwycona z tego powodu, co było dziwne nie tylko dla Rose, ale dla wszystkich, którzy wiedzieli jak nosi się młodsza córka lady Reginy. Katelin zawsze uważała się za tą gorszą i akceptowała to, ale po objęciu władzy zaczęto zwracać na nią uwagę, co ostatecznie również jej się spodobało. Nie była już tą małą dziewczynką, za którą ją brali. Stała się panią ze Stonecliff.

- Masz jakieś wieści, że wpadasz tak nieoczekiwanie? – spytała lady. – Poza tym przegapiłaś bal.

- Suknie i bal nie są dla mnie, wiesz o tym. - odparła Rose.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Rose wzruszyła ramionami. Dziewczyna od zawsze była arogancka i uparta. Nie lubiła kiedy ktoś kwestionował jej polecenia. Świetnie nadawałaby się na władczynię tego miasta. Katelin nie rozumiała, dlaczego Rose nie chciała władzy.

- Myślę, że nie przychodziłabym w środku nocy, gdybym nie miała żadnej sprawy do ciebie – odpowiedziało jej milczenie, więc kontynuowała. - Dostałam pewien list od starej przyjaciółki - spojrzała na siostrę, ale nie przestawała bawić się krótkimi włosami. Zawsze to robiła, kiedy czegoś potrzebowała. Katelin zaniepokoiła się.

- Jakiej przyjaciółki? Masz w ogóle jakąś? - zapytała Katelin, uśmiechając się niepewnie. – Zawsze wolałaś wszędzie chadzać sama ze swoją dumą.

- Wiesz kim ona jest. - Przy tych słowach spojrzała na siostrę groźnie i uśmiechnęła się.

Lady milczała.

- Widzę, że nie wiesz o kogo mi chodzi. A pamiętasz może niejaką słynną generał? - zapytała.

Katelin zabłysły oczy. Widziała się z Kają niedawno na Małej Radzie, kiedy była w Misttown. Od tamtego czasu nie było żadnych wiadomości od księcia i generałów. Lady zaczynała się zastanawiać, kiedy będzie miała rozpocząć zbrojenie ludzi, aby walczyć z Władcą Mroku. Lady spojrzała na starszą siostrę. Rose dobrze się dogadywała z generał Witch, co również wpływało na jej reputację na dworze.

- Co od ciebie chciała? - Wiedziała, że Przywódczyni, tak jak jej starsza siostra, jest nieprzewidywalna, więc mogła ją poprosić o coś naprawdę z kosmosu.

- Chciała, żebym jej pomogła - powiedziała Rose.

Katelin słuchała jej uważnie, choć siostra wcale na nią nie patrzyła.

- Książę miał mnie powiadomić, kiedy mam zacząć zbrojenie. Generał Witch się tym nie zajmuje.

- Władca Mroku przejął stolicę – wypaliła Rose. – Myślę, że powinnaś jak najszybciej zacząć zbrojenie. Książę może nie żyć. Kaja nie napisała, co się z nim stało.

- Jak to przejął stolicę? Komu teraz podporządkowane jest Stonecliff? Tylko mi nie mów, że występujemy przeciwko temu tyranowi.

- Nie, nie, ty nie. Ja tak. Muszę jej pomóc. Ty się nie odzywaj, bądź taka, jakby zmiana na tronie miała być konieczna – spojrzała na siostrę z politowaniem. – Ale uzbrój się. Zmień liczbę strażników w zamku. Kiedy tutaj przyszłam, na korytarzu nie stał nikt. Wiesz, co może się stać. Zrób to tak, żeby nowy król nie wiedział o twoich planach. Nie wiem, jak dalej Kaja będzie postępowała.

- Nie ugnę się przed nim. Nawet nie ma opcji. Jeżeli tu przyjedzie proszę bardzo, będziemy się bronić.

Rose pokiwała głową z niedowierzaniem i groźnie popatrzyła na siostrę.

- Nie możesz się mu przeciwstawić. Jest zbyt silny. Kaja pisała, że nie wie dokładnie ilu i jakich ludzi ma ze sobą. Powiedziała jedynie „on może sprowadzić ich więcej" – zacytowała fragment listu od Kai.

- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić. Ja tu rządzę siostro. Sama tego chciałaś.

- Wracając do listu, Kaja uciekła z Misttown, kieruje się w stronę Samotnej Góry. Chce żebym zebrała oddziały i do niej dołączyła. Ale muszę wyruszyć dość szybko. Nie mam czasu by wyszkolić tylu ludzi, więc daj część swoich – powiedziała. Lady spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami. - To był rozkaz! - Po tych słowach zrobiła groźną minę.

Katelin wiedziała, na ile stać jej siostrę. Wiedziała, że jakby Rose chciała czegoś ważnego i nie dostała tego, Katelin byłaby martwa mimo, że była jej siostrą.

- Dobrze, ilu ludzi potrzebujesz? - zgodziła się Katelin.

- Ile możesz mi dać? – zapytała.

- Nie wiem, ilu potrzebujesz?

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Ale weź pod uwagę, że Władca Mroku chyba nie będzie potrzebował twoich ludzi.

- Tak, to sobie już uświadomiłam. Jednak nie mogę pozbawić się wszystkich - zapadło milczenie.

- Więc? - zapytała Rose, patrząc z wyższością na siostrę.

- Więc dam ci cztery tysiące ludzi. Może być? - Rose szeroko otworzyła oczy.

- Czekaj, ile sobie zostawisz w razie napaści?

- To już nie twoja sprawa. Nie powiem ci ilu ludzi mam pod swoimi rozkazami. - Rose wstała i ruszyła w stronę drzwi. Katelin dodała - Wiedz, że jest ich więcej niż moja pożyczka dla ciebie. Gdybyś interesowała się wcześniej garnizonem wiedziałabyś, że jest on porównywalny do tego w stolicy. Równie dobrze nasze miasto mogło by pełnić funkcje Misttown. Jest starsze. Ma bardziej rozwiniętą sieć obronną, grubsze mury. Bardziej wytrzymałe na atak wroga. To jest twierdza Rose, twierdza jakich mało w naszym kraju.

Rose spojrzała na nią. W oczach siostry zobaczyła to czego oczekiwała. Katelin mówiła prawdę. Zawsze tak postępowała, ponieważ nie umiała skłamać. Rose skinęła tylko głową, odwróciła się i wyszła na korytarz. Wiedziała, że siostra sama wybierze ludzi, którzy z nią wyruszą. Jutro będzie mogła wypłynąć i skierować się w stronę Anchor, pięknej stolicy wybrzeża. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że nie powiedział Katelin na kiedy potrzebuje tych ludzi, dlatego szybko się odwróciła i złapała za klamkę. Weszła do pomieszczenia.

- Chciałaś coś jeszcze? – zapytała Katelin, pochylając się nad biurkiem.

- Tak. Widzisz potrzebuję tych ludzi jak najszybciej.

- Zdaje sobie z tego sprawę. – lady odwróciła się w stronę Rose - Ile masz czasu?

- Nie mam czasu. Jutro wyjeżdżam.

Katelin popatrzyła na nią. Rose dostrzegła w jej spojrzeniu smutek, ale i rozdrażnienie. Już wiedziała, że nie ma co liczyć, że siostra zdoła się uporać z tą sprawą do jutra.

- Na jutro nie zdołam załatwić ci tylu ludzi Rose. Myślałam, że będę miała co najwyżej tydzień.

- Tydzień? O nie, siostro. Przecież znasz Kaję. Ona potrzebuje mnie teraz, zaraz. Mogę ci dać dwa dni, nie więcej. Potem sama sobie wybiorę ludzi – powiedziała.

- Niestety siostro na to bym ci nie pozwoliła. Zakładam, że zabrałabyś ze sobą więcej ludzi niż te cztery tysiące. Może cztery dni?

- Powiedziałam dwa! – Rose wpadała w złość.

Katelin nie mówiła nic przez dłuższą chwilę. Spoglądała tylko na siostrę, która mierzyła ją gniewnym spojrzeniem.

- Dobrze, nich będą dwa. Ale nie myśl sobie, że jestem uległa.

- Mam tak nie myśleć? Najpierw mi się postaw to porozmawiamy – powiedziała Rose po czym wyszła z sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top