Rozdział 13

Właśnie dobiegli do bramy. Wszyscy siedzieli na koniach. Kaja zauważyła dwa wolne konie z przodu kolumny zbrojnych. Podbiegła do nich. Jej czarny niczym noc koń zarżał radośnie na jej widok. Dosiadła go w mgnieniu oka, mimo że całe jej ciało protestowało od bólu i wysiłku. Jej oddział tworzyły cztery kolumny uzbrojonych po zęby ludzi. Przed każdą kolumną jechał przewodniczący. Rozejrzała się, żeby wiedzieć do kogo wydawać rozkazy.

Pierwszą kolumną dowodził Harry, który nie zajmował o dziwo swojego miejsca. Zawsze siedział na koniu wśród wojowników. Drugą Elrond. Jej podoficer. Człowiek, któremu mogła bezgranicznie zaufać. Mimo że mężczyzna był już w podeszłym wieku, nadal wykazywał się ogromnym hartem ducha i niezłomnością wojownika. Jednak nie brak mu było także wad. Elrond był upartym dowódcą, uważał, że zawsze ma we wszystkim rację. Często denerwowało to Kaję, nie wspominając o reszcie. Za plecami Elronda Kaja zauważyła Billa i Kaspiana. Dwóch kadetów szkolących się na drugiego i trzeciego dowódcę. Zdziwił ją ten widok. To oni powinni dowodzić trzema kolumnami, a czwartą Katrina. Na czele trzeciej kolumny stał książę. Kaja wstrzymała oddech. Wpatrywała się w księcia, jakby nie dowierzała, że to naprawdę on. „Jak Harry się na to zgodził? Pomyślę o tym później" – napomknęła sobie. Potem jej wzrok powędrował dalej i natrafił na oliwkowe oczy Katriny. W tym momencie Kaja uśmiechnęła się szeroko sama do siebie. Jej blizna zmarszczyła się delikatnie. Łowczyni wiedziała, że miała najlepszy zespół dowódców pod słońcem. Wiedziała również, że teraz może zrobić wiele. Z rozmyślań wyrwał ją głos Harrego:

- Przywódczyni? Czekamy na rozkazy! – Był poważny, aż nazbyt nie przypominał siebie, kiedy teraz na nią patrzył.

- Ile razy mam ci powtarzać, że możesz mi mówić po imieniu - chłopak zarumienił się. - Myślę, że dobrze będzie jak wybierzemy się w kierunku Samotnej Góry. Trzeba zebrać sojuszników. Musimy powstrzymać tego władającego mrokiem idiotę - przy tych słowach uśmiechnęła się szeroko.

Przywódczyni podniosła się w siodle i wydała rozkaz głośniej, żeby więcej ludzi ją słyszało. Szybko ruszyli naprzód, zostawiając za sobą mury stolicy. Kaja widziała, jak Will odwraca się, żeby jeszcze raz spojrzeć na swój dom. Doskonale wiedziała, jak to jest, kiedy opuszcza się, coś co się kocha. Po chwili koło niej pojawił się Harry.

- Dlaczego zostałaś? Naraziłaś...

- Nikogo nie narażałam. Trzeba było jechać beze mnie. Chodziło mi tylko o to, żeby książę był bezpieczny. Wiesz, co by się stało, gdyby zginął.

- A pomyślałaś, co by się stało, gdybyś nie wróciła? Co my czuliśmy, kiedy książę powiedział co robisz na placu.

- To po co mnie ratowałeś, skoro uważasz, że narażam moich ludzi? Trzeba było siedzieć w siodle i uciekać.

Harry położył dłoń na jej ramieniu.

- Nigdy bym cię nie zostawił! – powiedział stanowczo. Zabrał rękę i wycofał się na swoje miejsce.

Kaja spojrzała za nim. Dostrzegła, że przyjaciel spogląda w kierunku Katriny. Zbyła to i zgarbiła się w siodle. Plecy bolały ją niemiłosiernie. Czekała, aż ktoś zwróci jej uwagę, że jest ranna, ale najwidoczniej niebieska tunika jeszcze nie przesiąkła jej krwią.

Po dwóch godzinach jazdy wzdłuż Piaszczystego Wybrzeża Kaja zarządziła postój, po czym usiadła na trawie, z trudem prostując obolałe mięśnie. Po chwili podeszli do niej Katrina i Harry.

- Jak ludzie? - uśmiechnęła się niepewnie do przyjaciół. – Nie mięliście żadnych nieprzyjemności, kiedy mnie nie było?

- Przesunęliśmy oddział dalej od murów, żeby nikt do nas nie strzelał. – Kaja pokiwała głową.

- Dobry pomysł.

- Zaatakowała nas jedna Cienista.

Kaja gwałtownie odwróciła głowę w stronę Katriny. Czekała jak jej zastępczyni powie coś jeszcze.

- Miała kocie oczy. – Kai przypomniała sobie, jak Władca Mroku osobiście przyszedł do ich celi z pretensjami. – Zaatakowała tylko mnie i Harrego.

- Coś wam się stało?

Harry popatrzył na Katrinę z iskierką w brązowych oczach.

- Katrina oberwała, ale to nic poważnego.

Kaja pokiwała głową i zamyśliła się na kilka sekund.

- Dlaczego jedziesz na czele kolumny Harry? - spojrzała na przyjaciela. Chłopak poparzył na Katrinę. W jego oczach znów pojawił się dziwny błysk. – Co się dzieje między wami?

- Właśnie... - zaczęła Katrina. - Chcieliśmy ci o czymś powiedzieć. My ... - Katrina nie zdążyła dokończyć, ponieważ właśnie pojawił się Will.

Usiadł na trawie obok Kai. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Spojrzała na swoich przyjaciół. Nadal nad nią stali. W końcu zapytała:

- No to co chcieliście mi powiedzieć?

- Już nic - odparł Harry, spoglądając w stronę księcia.

Nastało milczenie. Pierwszy odezwał się Will:

- Jak się wydostałaś?

- Przepraszam, że cię nie obudziłam. Widziałam twoje zmęczenie, w końcu nie spałeś całą poprzednią noc.

- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – powiedział.

- Nie uwierzysz mi, jak ci powiem – Will spojrzał na nią i czekał.

Dziewczyna nie chciała mu mówić. Duchy były istotami nadprzyrodzonymi i najczęściej straszyło się nimi małe dzieci. Kaja wiedziała, że książę jest inteligentny i zrozumiałby, ale nie chciała mówić. Nie chciała powiedzieć czegoś co zabrzmiałoby jak błahostka, której na dodatek się przestraszyła. Nadal milczała. Książę badał ją wzrokiem pełnym pytań. Wiedziała, że będzie ich dużo.

- To był duch – Will nie odpowiedział. Nadal się w nią wpatrywał, czekając aż powie coś więcej. - Nawet nie wiem jakim sposobem zdążyłam zmienić ubranie. Ale wiesz, że nie mogłam cię tam zostawić. Musiałam wrócić po ciebie - odpowiedziała Kaja. – Bez względu na wszystko – dodała pośpiesznie i uciekła wzrokiem. Will nie powiedział ani słowa, ale dziewczyna wyczuwała, że nadal się w nią wpatruje.

Harry pogrążył się w rozmowie z Katriną. Kaja wiedziała, że pomiędzy tym dwojgiem coś się stało, ale nie miała ochoty o to pytać. Czuła znużenie, ale musiała zachować ostrożność przed księciem. Odwróciła wzrok. Jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem zielonych oczu Willa.

- Przykro mi z powodu twojego ojca - powiedziała dziewczyna.

Mina Willa się zmieniła. Spojrzenie spoważniało, kąciki ust opadły w dół. Chłopak odwrócił wzrok, po czym rzekł:

- Nie musisz przepraszać. To nie twoja wina - odwrócił głowę w stronę stolicy i Władcy Mroku. - Odwdzięczę mu się kiedyś równie brutalnie - dokończył ze złością w głosie.

Każdy tutaj obecny zdawał sobie sprawę w głębi duszy, że kiedy Władca Mroku opanował stolicę, śmierć poniósł ojciec Willa. Jednak tylko Kaja i Will znali prawdę. Władca Mroku czekał na to, żeby książę sam zobaczył śmierć rodziciela. Chłopak piastował już jego obowiązki, ponieważ król był w bardzo złym stanie zdrowotnym i ostatnie pół roku spędził w łóżku. Kaja obawiała się, że Will zmieni się przez to wydarzenie tak jak ona zmieniła się po śmierci matki. W głębi siebie wiedziała, że książę będzie chciał się za to zemścić.

- Zemsta zmienia ludzi. - Powoli spojrzał w jej oczy. Jego zielone tęczówki zabłysły.

- Ty też doznałaś straty - powiedział poważnie.

Kaja wiedziała do czego ta rozmowa dąży, ale nie chciała jej przerywać. Kiedy jej matka została zamordowana, dziewczyna nie miała z kim porozmawiać o tej sytuacji. Spojrzała z troską na księcia. Wahał się, ale w końcu przemówił:

- Czy ty też chciałaś się zemścić? – zapytał.

- Chciałam, ale to zupełnie inna sytuacja. Nikomu o niej nie mówiłam. Nawet... - odwróciła głowę i spojrzała na Harrego i Katrinę. - Moim przyjaciołom też nie mówiłam niczego o mojej mamie. Nie wiem czy dobrze postąpiłam. W końcu jesteśmy ze sobą blisko. Powinnam im uświadomić to, co się stało. – Gniew wzbierał w niej z każdej minuty na minutę.

Will milczał, a Kaja mówiła dalej:

- Kiedy byłam mała i mama zmarła, ojciec zawsze mi mówił, że tak to wszystko musiało się skończyć. Widziałam jej śmierć na własne oczy, ale nie rozumiałam, co się właściwie dzieje. Zaczęłam odczuwać strach. Kiedy podrosłam - popatrzyła na niego - Will ja uświadomiłam sobie, co się wtedy stało. - W oczach dziewczyny zatańczyły nie tylko łzy, ale również gniew i furia. – To właśnie mój ojciec ją zamordował. Tak bardzo bym chciała, żeby nie było to prawdą, ale jednak sama widziałam całe zajście na własne oczy. – Mówiła to z ogromnym smutkiem i gniewem. Łzy poleciały po jej policzkach. Will przysunął się i objął ją ramieniem. Jej głowa spoczęła pod jego podbródkiem, na którym zaczął pojawiać się ciemny zarost. Kaja słyszała bicie jego serca. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w rytmiczne uderzenia. Will cały czas ją obejmował, dodając otuchy.

Po chwili podeszli do nich Harry i Katrina.

- Co się dzieje? - zapytał z podejrzeniem Harry.

- Nic - odparła Kaja, szlochając.

Harry spojrzał z oburzaniem na Willa. Książę myślał przez chwilę, że zaraz coś mu zrobi za to, że Kaja po prostu się rozpłakała. Chwilę później Harry powiedział:

- Chodź ze mną Wasza Wysokość . To był rozkaz.

Will nie był zły. Wiedział, że mężczyzna jest podburzony i nie ma się co sprzeczać. Z drugiej strony gdyby z nim poszedł okazałby uległość. Pokazałby, że jest tchórzem, którym trzeba się zajmować jak małym dzieckiem. Po dłuższym zastanowieniu Will wstał. Mężczyźni skierowali się w stronę koni. Harry nagle stanął i odwrócił się, a Will prawie na niego wpadł zaskoczony nieoczekiwanym zatrzymaniem. Znaleźli się na tyle daleko od Kai i Katriny, że mogli swobodnie porozmawiać. Książę jednak zdawał sobie sprawę z tego, że to nie będzie miła pogawędka.

- Co jej zrobiłeś? - zapytał gniewnie, wskazując Kaję ruchem podbródka.

- Nic i sama tak mówiła. – Harry zrobił krok w jego stronę i złapał za ramię księcia.

- Mów albo za długo tu z nami nie posiedzisz.

- Nie możesz mnie zabić!

- Ale mogę się pozbyć w inny sposób. – Harry ścisnął ramię Willa mocniej. Książę syknął.

- Sama zaczęła wspominać o swojej matce, a potem się rozpłakała – odgryzł się Will. Harry popatrzył się na niego z szeroko otwartymi oczami. – Coś ci przeszkadza?

- Kaja nikomu nigdy nie opowiadała o tym, jak straciła matkę. Nawet ja nie wiem jak. Od tamtego czasu bardzo się zmieniła - powiedział ze smutkiem i spojrzał w jej kierunku, nadal ściskając ramię księcia.

Katrina siedział przy niej i tuliła ja do siebie, żeby uspokoić nagły wybuch płaczu.

- Kiedyś bardzo mi się podobała, ale jak przeszła "przemianę" – zamilkł na kilka sekund. - Trudno doszukać się w niej czegokolwiek z dawnej Kai. To nie ta sama dziewczyna, co kiedyś. - Przy tych słowach Harry skinął w kierunku Kai, która nadal szlochała.

- Miałem i w sumie nadal mam wrażenie, że inaczej na nią patrzysz - powiedział Will.

- Nie – to było takie proste, zwykłe słowo, jednak Harry powiedział je bardzo stanowczym tonem.

Will nie mógł uwierzyć, że mężczyzna skwituje jego stwierdzenie tylko jednym słowem, a do tego jeszcze tak błahym.

- Po jej przemianie nie miałem nikogo. Potem poznałem Katrinę. Po kolejnych latach przyjaźni zacząłem się w niej zakochiwać – powiedział, to tak jakby wcale nie miało to dla niego znaczenia. Jakby wcale nie patrzył na swoją wybrankę i płaczącą przyjaciółkę.

Will popatrzył się na niego. Jego oczy były szeroko otwarte. Po chwili zapytał:

- Ale jak się zmieniła? – Harry przeniósł na niego spojrzenia ciemnych, brązowych oczu. - Jaka była wcześniej?

- Kiedyś nie chciała walczyć. Wolała wieść normalne życie, założyć rodzinę, ale jej matka zmarła wkrótce potem. To wydarzenie wstrząsnęło nią, mimo że miała dosłownie kilka lat. Przez większość czasu myślałem, że z tego nie wyjdzie. Jednak udało jej się. Po latach udręki i tęsknoty za ukochaną matką, zmieniła się. Chciała zemścić się. Nadal nie wiem na kim. Potem zaczęła myśleć o wstąpieniu do armii. Potajemnie uczyła się władać mieczem. Ojciec powstrzymywał ją przed jej zamierzeniami, ale jak znać już Kaję taką jaka jest teraz, to nie było proste, żeby ją przekonać do czegokolwiek. Potem mrok przekroczył granicę. Wizja Katriny się ziściła.- Will popatrzył się na Harrego pytająco, a ten tylko powiedział. – To na inną okazję książę - potem wrócił do swojej opowieści. - Kaja zdecydowała, że utworzy oddział. Teraz jest nas około tysiąc. Od tamtej chwili jej marzeniem jest wytępić zło z powierzchni ziemi. Przynajmniej już nie pragnie zemsty tak bardzo jak wcześniej. Nie wiem co się takiego stało, ale wszystko się zmieniło. – Will spojrzał na Kaję. – Uważaj książę. – Will na powrót skierował wzrok na rozmówcę. – Niech żądza zemsty także nie zmieni i ciebie. Słyszałem, że ludzie dobrze o tobie mówią. Oby nie okazało się to kłamstwem, kiedy zasiądziesz na tronie i będziesz rządził okrutnie niczym tyran, który teraz dzierży tę posadę. – Will zignorował cały wykład o władzy. Zamiast coś powiedzieć na ten temat zaczął drążyć temat Kai.

- Kaja poznała prawdę - powiedział i spojrzał się na dziewczynę. - Dowiedziała się, że ojciec zamordował jej matkę.

Harry spojrzał na przyjaciółkę ze zrozumieniem i żalem.

- To dlatego nie pożegnała się z nim. Dlatego była taka wściekła. Teraz wszystko nabiera sensu. – Widząc pytanie w spojrzeniu księcia powiedział. - Kiedy odjeżdżaliśmy z jej rodzinnego domu, nie pożegnała się z Edwardem. Stała przed nim wściekła. Nerw nad lewą brwią skakał jej coraz bardziej – Will spojrzał na niego rozbawiony. – Co? Pamiętam takie rzeczy.

Will obrócił głowę i wlepił zielone oczy w Kaję. Nagle usłyszeli głos:

- Przywódczyni. Przywódczyni. - W ich kierunku biegł jeden z mężczyzn z oddziału.

- Co się stało? - zapytał Harry. Jego głos nadal był rozgniewany. Przybyły popatrzył na Kaję. Ostatecznie, widząc stan Przywódczyni, zwrócił się do Harrego:

- Mam pewną wiadomość, która może być niepokojąca. – Harry i Will popatrzyli na niego zachęcająco, żeby dalej mówił. – Jakieś trzydzieści kilometrów, może więcej, za nami podążają ludzie ubrani w czarne lśniące zbroje. Dorian podejrzewa, że Władca Mroku wysłał za nami część swojej armii. - Przy tych słowach spojrzał na Willa. Książę poczuł się winny.

- Dobrze - odparł Harry. - Zbieraj ludzi musimy jechać dalej. I to szybko - po tych słowach "posłaniec" odszedł.

- Co się stało? - zapytał Kaja. Nadal miała zaczerwienione oczy i nos, ale już nie płakała.

- Dorian wypatrzył pogoń. Władca Mroku wysłał ich za nami, bynajmniej jak twierdzi, żeby was złapać - odparł Harry, spoglądając to na Willa, to na Kaję.

- Skąd mamy mieć pewność, że to na pewno pogoń? - spytała Katrina.

- Przecież mówię, że Dorian tak powiedział - każdy z nich, oprócz Willa, wiedział, że Dorian nigdy się nie pomylił. - Powiedziałem, żeby się zbierali. Musimy jechać dalej.

Kaja spojrzała na niego pochmurnie po czym się odezwała:

- Nie. Nie będę uciekać. Nie będę jak mała myszka, jak tchórz, który ucieka przed zagrożeniem. Trzeba walczyć i wypędzić to zło. Z naszego kraju i stolicy, ze świata. Nie możemy pozwolić, żeby ten dupek, który teraz sobie beztrosko siedzi w Misttown, zawładnął krajem na zawsze. Przekonałam się o jego mocy. - Kaja odwróciła się i odeszła w stronę namiotu narad, który rozbili jeszcze wcześniej.

Harry, Katrina i Will wpatrywali się w nią w osłupieniu. Kiedy mówiła, na jej twarz wkradł się gniew. Ona sama wybuchała, a w jej rubinowych tęczówkach iskrzyły się dziwne ogniki. Wszyscy trzej popatrzyli na siebie nawzajem. Po chwili ruszyli w ślad za Przywódczynią.

- Kaja zaczekaj. Nie możemy tak po prostu zaatakować tego wojska.

- Czemu nie? - zapytała oburzona, nie zatrzymując się. - Nikt nie ma prawa kwestionować tego co powiem.

- Przecież nawet nie wiemy ile ludzi tam jest. My mamy tylko w lepszej sytuacji koło tysiąca ludzi, wliczając nas. Pomyśl, to zbyt ryzykowne. Zwłaszcza teraz na początku. Nie mamy żadnej przewagi - powiedział Harry, jednak Kaja nie rozumiała przyjaciela. Nie rozumiała dlaczego sprzeciwia się jej rozkazom.

- Nie interesuje mnie twoje zdanie – odparła ostro dziewczyna. – Ale i tak chce wiedzieć ilu ludzi nas goni. Potem podejmę decyzję - odparła Przywódczyni.

Harry odwrócił się do Katriny i powiedział:

- Mogłabyś dowiedzieć się z ilu ludzi składa się ten oddział? - zapytał z uśmiecham.

- Czemu? Przecież to ja tutaj jestem stopniem za Kają, a nie ty - odparła Katrina. – Pamiętaj nigdy nie rozkazuj kobiecie wyżej postawionej od ciebie. – Katrina zaczęła się śmiać.

- No dobrze, to ja pójdę w takim razie - powiedział Harry, odwrócił się do Kai - Zaraz przyjdę - ruszył do wyjścia. Po drodze stanął i pocałował Katrinę w policzek. Dziewczyna zarumieniła się, ale nic więcej nie dała po sobie poznać.

Kaja spojrzała się na nich, podejrzliwie. Zaczęła się zastanawiać, co ją ominęło. Podeszła do stołu na której leżała mapa królestwa. Katrina i Will nie odzywali się.

- Myślę, że jesteśmy we właściwym miejscu, aby stoczyć tą bitwę – przerwała milczenie Kaja.

- Nie wiem czy to dobry pomysł – zwróciła się do niej Katrina, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.

Kaja spojrzała na rękę dziewczyny. Zastępczyni, widząc jej wzrok, zabrała dłoń i opuściła ją wzdłuż swojego boku.

- Uznałam, że akurat ty zgodzisz się ze mną – dobiegł ich cichy głos Kai.

- Twierdzę tylko, że nie damy im rady – zarumieniła się.

Katrina rzadko się odzywała. Nigdy nie lubiła być w centrum zainteresowania. Zawsze kryła się w cieniu swoich przyjaciół. Kaja od dzieciństwa mogła liczyć na przyjaciółkę i jej pomocną dłoń. Jednak dziś okazało się, że nie zawsze tak będzie.

- Uważasz nas za słabych?

- Tego nie powiedziałam. – Katrina spojrzała na Willa.

- Myślę, że wszyscy mają rację generale – zaczął Will. – Nie podołasz temu. On jest zbyt potężny w tej chwili, aby mu się przeciwstawić.

Kaja zgromiła księcia wzrokiem. Mężczyzna nadal widział w jej oczach wściekłość i skrawki smutku, jakie pozostawiło po sobie wspomnienie o matce.

- A ty się nie wtrącaj. Myślisz, że jak jesteś księciem to coś tutaj znaczysz? Mało kto będzie cię tu słuchał – wypaliła Kaja.

Katrina spojrzała na nią z zdziwieniem wymalowanym na swoim obliczu. Kaja otwarcie mówiła do księcia. Patrzyła prosto w jego oczy, jednak Will zdawał się nie zważać na to, że jego generał go prowokuje. Książę stał i patrzył na swoją Kapitan bez jakiegokolwiek wyrzutu, tak jakby Kaja niczego nie powiedziała.

----------------

Harry szedł w kierunku szykującego się oddziału.

- Poczekajcie - krzyknął i podbiegł do najbliższych żołnierzy. - Nie wiemy czy będziemy uciekać. Przywódczyni chce wiedzieć, ilu ludzi liczy pogoń - powiedział.

- My też nie wiemy, ile dokładnie. Ktoś szacował na około dwa tysiące piechoty i półtora tysiąca jednostek kawalerii, ale nie wiem kto - powiedział jeden z żołnierzy.

- Gdzie dowódcy? - zapytał Harry.

Młody żołnierz zawahał się. Po chwili wskazał palcem duży namiot po prawej stronie. Białe płótno mieniło się w świetle powoli zachodzącego słońca. Harry ruszył biegiem do namiotu. Wszedł zdyszany do środka. Szczerze, mówiąc znał tylko jednego dowódcę, ponieważ Kaja dodała dwóch mężczyzn do tego składu po przybyciu do stolicy, o czym jeszcze im nie wspomniała. Jednak Harry wiedział o tym, gdyby nie Bill, teraz stałby jak wryty, patrząc nie na jedną, ale na trzy twarze. Wszyscy trzej dowódcy patrzyli na niego ze złością. Zapewne żaden z nich nie lubił, kiedy przeszkadzało mu się w jego pracy. Harry przyjrzał się Elrondowi. Był jego przyjacielem, chociaż różniło ich sporo lat. Koło Elronda stał posępny mężczyzna w średnim wieku. Harry nie poznałby go wcześniej. Teraz wiedział, że jest to Bill. Kiedy Harry podszedł do stołu, zza pleców jego przyjaciela wyłonił się trzeci dowódca. Był nim Kaspian.

- Co się stało? - spytał Elrond.

- Chcę wiedzieć ilu ludzi nas goni - odparł zdyszany Harry, uświadamiając sobie, że już dawno nie ćwiczył.

- Myślę, że nie będziesz zadowolony z ilości. I Przywódczyni także - powiedział Bill. Nie patrzył na nikogo.

- Ktoś cię pytał? Poza tym nie znam cię tak dobrze, jak sobie myślisz - rzekł Harry.

- Mam na imię Bill - odparł i odwrócił się w stronę stołu.

- To wiem. Rozmawiałeś już ze mną i Katriną w jadalni parę dni temu. Zapomniałeś już? Nie wiem czy dowódca powinien mieć tak słabą pamięć – dociął mu Harry.

- A wracając do twojego pytania - przerwał mu Elrond. – Wróg liczy około czterech tysięcy piechoty i trzech tysięcy kawalerii. Jak już się dowiedziałeś, to możesz iść. Jak zdążyłeś już zauważyć, właśnie pracujemy nad strategią ucieczki przed tymi ludzi - dokończył.

- Dobrze, już idę, ale nie planujcie niczego pochopnie. Kaja jest rozdrażniona i zastanawia się nad podjęciem walki - powiedział i wyszedł z namiotu, nie czekając na ich odpowiedź.

Zimne powietrze uderzyło go w twarz. Robiło się już ciemno. Przejechał palcem po rękojeści sztyletu przy boku. Wszedł w gąszcz namiotów rozstawionych przez wojowników. Po chwili puścił się biegiem z powrotem do namiotu Kai.

----------------

Wpadł do namiotu. Atmosfera była gorąca. Kaja nadal wydawała się zła. Brwi miała zmarszczone, a nad lewą brwią skakał nerw.

- Już wiem – wysapał zdyszany i spojrzał w oczy przyjaciółki. - Około czterech tysięcy piechoty i trzy tysiące kawalerii.

- Dobrze - odparła z namysłem Kaja. - Zaczynamy walkę o świcie. I nie ma sprzeciwów. - Jej spojrzenie zmroziło im krew w żyłach.

- Ale.... - powiedziała Katrina.

- Nie ma żadnych ALE ! - wysyczała Kaja.

Katrina, Harry i Will popatrzyli się na siebie. Po czym Harry zwrócił się do Kai:

- Dlaczego jednym z dowódców jest Kaspian? Przecież ty prawie nic o nim nie wiesz. I właściwie, gdyby nie Bill to nie wiedzielibyśmy nawet, że dodałaś dwóch dowódców na szkolenie – stwierdził.

- Nie myśl sobie, że Kaspiana nie znam. Wiem o nim całkiem sporo jeśli cię to interesuje. - Harry nie wiedział co powoduje taki gniew u Kai, ale nie odezwał się już. – Jest to wystarczająca ilość informacji, żebym mogła powołać go na urząd mojego dowódcy i doradcy zaraz po Katrinie. Wiem też, że wy nie wiecie o nim za dużo, patrząc po twojej reakcji Harry. Wiem, że Kaspian jest młody, ale ufam mu. Jego ojciec kiedyś przyjaźnił się z Edwardem, to były czasy kiedy moja matka jeszcze żyła. - Oczy Kai zabłysły na wspomnienie ojca. W jej umyśle był mordercą i niegodziwcem. Potworem. Nie chciała na niego patrzeć, już nigdy w życiu.

Kiedy odwróciła głowę w namiocie nie było już nikogo.

- Czy ja mówię do powietrza?!!! – krzyknęła.

Nikt jej nie odpowiedział, więc ruszyła w kierunkuklapy namiotu i odchyliła ją. W jej twarz uderzył chłodne powietrze zbliżającejsię nocy. Rozejrzała się. Nigdzie nie widziała ani Harrego ani Katriny i cobyło dziwne nawet Willa. Wiatr wzmógł się. W tej części kraju było dośćwietrznie. Nocą wiał szczególnie nieprzyjemny i porywisty wiatr od stronymorza. Jej oddział zaczynał się szykować. Czekała ich długa wyprawa iniebezpieczna walka. Zachodzące słońce oddawało ostatnie promienie ciepła. Kajaschowała głowę do środka namiotu. Pod stopami szeleścił jej piasek i żwir.Piaszczyste Wybrzeże było jednym z najpiękniejszych jakie kiedykolwiekwidziała. Jednak teraz nie było czasu, aby podziwiać widoki i krajobrazy. W tymmomencie przyszedł czas, żeby walczyć w imię państwa i dobra świata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top