Rozdział 11
Ludzie powoli gromadzili się wokół wozu, którym przewożono skazańców. Na zewnątrz było gorąco i duszno. Słońce paliło po głowie i twarzy. W więźniarce było jeszcze cieplej. Drewno nagrzało się, przez co w środku panował upał nie do zniesienia. Kaja spojrzała na księcia. Jego klatka piersiowa opadała i podnosiła się. Muskularny tors Willa świecił się od potu i gorąca jakie panowało wokół nich. Koszula, którą jej podarował, również była mokra w niektórych miejscach. Coraz więcej ludzi przybywało i tłoczyło się wkoło. Kaja myślała, że przez pogodę nie będzie dużego tłum, ale pomyliła się. Właśnie wjeżdżali na rynek główny. Przez kratki wozu dziewczyna zobaczyła podium i dwie pętle luźno zwisające w dół. Zdawała sobie sprawę, że to już koniec jej przygody z Willem, z byciem Przywódczynią i Kapitan Gwardii. Myślała także o Harrym i o Katrinie. Nagle wóz zatrzymał się. Kaja upadła na twarz, ale nikt nie otworzył drzwi. Po chwili usłyszała:
- Przyjechałeś za wcześnie durniu. Mają zawisnąć równo o dwunastej- powiedział jakiś mężczyzna.
- Nic na to nie poradzę, że Władca Mroku skończył z nimi szybciej - odparł drugi.
- Wiesz, że przez te pół godziny możemy wyciągnąć ich stamtąd martwych. – Nikt nie odpowiedział.
Will poruszył się koło niej. Drzemał."Ale jak? A no tak, przecież pilnował mnie przez całą poprzednią noc." - pomyślała Kaja.
W wozie było ciemno. Gęste powietrze robiło się coraz bardziej duszące. Dziewczyna miała zaróżowione policzki. Podniosła się z niemałym trudem. Każdy jej ruch krępowały związane nadgarstki oraz rany na plecach. Usiadła na drewnianej podłodze wozu. Po chwili przed dziewczyną zaczęła pojawiać się jasnoniebieska łuna światła. Nie wiedziała, co się dzieje. Wystraszona, starała się nie cofnąć w kąt więźniarki. Nie chciała budzić księcia, więc siedziała po cichu. Kiedy światło się powiększyło ujrzała przepiękną kobietę. Nie znała jej, choć jej twarz wydawała się znajoma.
- Witaj. Mam na imię Lily - powiedziała zjawa.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - zapytała Kaja.
- Przybywam, aby cię uwolnić.
- Skąd mogę wiedzieć, że mogę ci zaufać? A poza tym nie mogę zostawić tutaj Willa. – Kaja spojrzał na śpiącego księcia. Wiedziała, że jako kapitan powinna chronić księcia za wszelka cenę. Choćby była to ta największa cena.
- Musisz. Żeby ocalić siebie musisz pozostawić przyjaciela na los, który na niego spadł.
- Chwilowo podzielam jego los, a on nie sprowadził go na siebie i na mnie specjalnie. Dlaczego nie mogę go ze sobą zabrać? – zapytała. - I jak zamierzasz mnie stąd wyciągnąć? Jesteś duchem. Nawet mnie nie dotkniesz.
- Nie mogę odpowiedzieć na żadne twoje pytanie.
- Będę czuła się jak zdrajca, a nie wolny człowiek. Jestem Kapitan Gwardii Honorowej, nie mogę zdradzić mojego księcia tylko dlatego, że chcę być wolna.
- Twój wybór - Lily zaczęła się odwracać. Po chwili Kaja wpadła na pewien pomysł, dość szalony, ale możliwy do wykonania.
- Czekaj. – Zjawa zatrzymała się i odwróciła w stronę Kai - Pójdę z tobą.
- Dobry wybór - odparła Lily.
Kaja złapała zjawę za rękę i zamknęła oczy. Przez chwilę wątpiła w prawdę słów nieznajomej. Kiedy jednak otworzyła oczy była wśród tłumu, w innym ubraniu, bardziej schludniejszym niż wcześniej. Niebieskie rękawy tuniki i biała koszula pod spodem były skrojone idealnie na nią. Spodnie, wełniane i wygodne luźno opadały na jej nogach. Spojrzała w dół. Na nogach miała buty do jazdy konnej z cienkiej, miłej w dotyku skórki. W takim stroju mogła rzucać się w oczy. Mundur przypominał jej czyjś strój, ale przez zmęczenie nie chciała wysilać myślenia. Poczuła się wolna i nagle przypomniała sobie o Willu. Nie mogła go tak zostawić. Musiała coś zrobić. Ułożyła sobie swoją strategię w głowie. Była prosta, choć nietypowa jak na nią. Zawsze wszystko planowała, a teraz wszystko wymyśliła na biegu, a do tego musiała działać w pojedynkę. Rozejrzała się dyskretnie po placu. Po chwili znalazła to, czego szukała. Wiedziała, że ktoś będzie próbował ją ocalić, ale sądziła, że tą osobą będzie Harry albo Katrina. Teraz wpatrywała się w trzech swoich nowych rekrutów: Doriana, Galana oraz Kaspiana. Mimo że chciała do nich podejść, nie mogła. Ważniejszy był książę. Przez chwilę czuła jakby coś uniemożliwiało jej zrobienie czegokolwiek innego niż ratowanie Willa. Tak jakby wiązało ją z nim coś w rodzaju przysięgi. Czegoś nierozerwalnego. Odwróciła się i ruszyła ku podwyższeniu. Wiedziała, że prędzej czy później ktoś ją zauważy i pewnie będzie to Dorian. Chłopak był tak bystry, że wypatrzył nawet najdrobniejszy ruch i niewielką zmianę w otoczeniu.
--------
Will ocknął się, ale Kai nie było koło niego. "Czyżby zabrali ją wcześniej?". Zamek zazgrzytał. W drzwiach stanęli dwaj mężczyźni. Podnieśli go i wyprowadzili na zewnątrz. Ostre światło oślepiło księcia, który musiał zmrużyć oczy, aby przyzwyczaić się do blasku promieni. Ukrop dawał o sobie znać wszystkim. Nawet przeklętym żołnierzom Władcy Mroku. W swoich zbrojach musieli się gotować. Will skierował wzrok na podwyższenie, ale nie ujrzał na nim nikogo oprócz postawnego kata. Zaczął się gorączkowo zastanawiać gdzie podziewa się jego kapitan. To nie było możliwe, żeby najpierw zawisła ona, a potem on. Władca Mroku na pewno chciał, aby oboje patrzyli śmierci w oczy w tym samym czasie. Will rozejrzał się gorączkowo. Jego ręce nadal były skrępowane z tyłu, a rzemień wbijał mu się w plecy. Strażnik szarpnął nim. Will wyrwał się spod jego ucisku. Jako władca chciał godnie wejść na to podwyższenie, zanim jego honor zniknie, kiedy go powieszą. Kat przyglądał mu się z zawadiacki uśmieszkiem. Na pewno był poplecznikiem Władcy Mroku. Jego ciemne oczy błyszczały z wściekłością. Jego ramiona były odkryte. Prawą dłoń opierał na wielkim toporze przy pasie, którym miał odciąć linę mechanizmu zwalniającego blokadę zapadni. Broń każdego kata, jakiego Will widział w swoim życiu. Głowa mężczyzny była zasłonięta, żeby nie można było go rozpoznać. Will stał w miejscu, kiedy odezwał się strażnik za jego plecami.
- Czekaj, jeszcze dziewczyna - powiedział jeden z mężczyzn. Drugi zajrzał do wozu żeby ją wyciągnąć. Will odwrócił głowę w jego stronę.
- Nie ma jej – utkwił wzrok w księciu. Will udał znużenie, w głębi duszy skrywając swoją ciekawość.
- Mamy jego – pierwszy strażnik potrząsnął Willem. - Chyba wystarczy, aby zadowolić Pana.
Poprowadzili go na podium. Na placu panował chaos i zgiełk. Strażnicy postawili księcia pod jedną pętlą. Tłum zamilkł od razu, kiedy rozpoznali swojego księcia stojącego pod pętlą na szafocie.
-------
- Gdzie jest Kaja? Przecież nie mogła się rozpłynąć w powietrzu - powiedział zdenerwowany Harry. - Dorian rozglądaj się i masz ją znaleźć, rozumiesz?! – rozkazał, a chłopak skinął tylko głową.
Harry spojrzał na podwyższenie. Coś było nie tak. Wyczuwał to. Wisiały dwie pętle. Z tego co wiedział, książę i generał mięli zawisnąć w tym samym czasie równo o dwunastej. Strażnicy jednak wstali niewzruszeni koło wozu, czekając na odpowiednią godzinę. Will stał bez koszuli na podwyższeniu, co wydawało się dziwne jak na księcia. Nigdy nie widział i nie słyszał, żeby przyszła głowa królestwa paradowała bez odzienia przed poddanymi. Jego tors błyszczał od potu w promieniach słońca. Miał potargane włosy i cały czas się rozglądał, gwałtownie obracając głową. Pod drugą pętlą nie stał nikt. Nagle Harry zrozumiał.
- Szukaj kobiety w za dużej koszuli! – jego głos był stanowczy, zmarszczył brwi.
- Dobrze - odparł zdziwiony Dorian.
Harry lustrował wzrokiem tłum na placu. Ze swojego miejsca miał dobry widok oraz możliwość wydawania rozkazów do innych ludzi. Rozpaczliwie próbował znaleźć Kaję, ale nigdzie nie mógł jej dostrzec. Z powrotem skierował wzrok na księcia. Wiedział, że on również zastanawia się, gdzie podziała się dziewczyna. Musiała przecież jechać z nim w wozie, ponieważ przyjechał tylko jeden.
- Widzę ją. To na pewno ona – odezwał się Dorian nagle, wystraszając tym samym Harrego.
- Skąd to wiesz? Tu jest cała masa ludzi. Nawet ty nie byłbyś w stanie wypatrzeć jednej osoby tutaj!
- Po prostu wiem człowieku. Nie zadawaj dziwnych pytań i słuchaj mnie, kiedy do ciebie mówię! - rozgniewany ton Doriana zaskoczył Harrego.
Harry popatrzył się na niego z wyższością po czym rzekł:
- Nie mów do mnie jak do jakiegoś pomiota. W tej chwili to ja wydaję rozkazy - warknął na Doriana ostrzegawczo.
- Widzisz?! - wskazał ładnie ubraną kobietę, stojącą tyłem do nich.
- Skąd możesz mieć pewność, że .... - urwał.
Dziewczyna odwróciła się. Kiedy na nią spojrzał, zdał sobie sprawę, że patrzy na Kaje całą i zdrową. "Ale jak?" pytał się. Dziewczyna czegoś szukała. Po chwili jej wzrok zamarł. Harry wiedział, że jej umysł pracował na wysokich obrotach, układała jakiś plan. Zawsze się rozglądała po polu bitwy przed jej rozpoczęciem. Zawsze szukała dobrych miejsc dla swoich ludzi. Była strategiem, którego rzadko dało się przechytrzyć w tej dziedzinie.
- Nie róbcie nic - powiedział do towarzyszy. - Śledźcie każdy jej ruch. Nie pozwólcie by ktoś zrobił jej cokolwiek - dokończył i popatrzył na nich znacząco. – Dajmy jej zrobić to, co zamierza.
------------
Kaja nadal była oszołomiona. Wiedziała, że każdy może bez trudu rozpoznać w niej Łowczynię Ciemności. Wystarczyło popatrzeć w jej rubinowe oczy. Dziewczyna przecisnęła się przez tłum i weszła do jednej z kamienic. Wbiegła po schodach i szybkim podciągnięciem stanęła na dachu. Czuła na sobie spojrzenie ciemnych oczu Harrego. Wiedziała, że ją obserwuje. Dość szybko ją wypatrzył po jej zniknięciu w kamienicy. Wiedziała, że to sprawka Doriana. Młody chłopak był stworzony do roli generała, mimo że szkolił się na zwiadowcę w jej oddziale. Odziedziczył to po ojcu. Harremu wypatrzenie jej zajęłoby więcej czasu.
Kiedy dziewczyna się rozejrzał, zobaczyła więcej swoich ludzi. Okazało się, że na całym placu znajduje się około dwudziestu osób z oddziału. Kaja spojrzała na podwyższenie. Kat podszedł do wajchy, żeby uwolnić zapadnię pod stopami Willa. Wysłannik Władcy Mroku czytał jeszcze listę zbrodni jakie popełnił Will. Dziewczyna przygotowała się na skok. Jej plan polegał na zrobieniu zamieszania. Wiedziała, że kiedy pojawi się na podium tłum od razu ją rozpozna, a strażnicy rzucą się na nią jak zwierzęta na mięso. Spojrzała jeszcze na zegar zawieszony przy ścianie jednej z kamienic na dole. Nie miała problemu z odczytaniem godziny, w końcu miała w sobie krew elfa. Zostało tylko pięć minut, ale miała wrażenie, że wszystko wydarzy się wcześniej. Zerwała się na nogi mimo uporczywego bólu w plecach i pobiegła na drugi koniec dachu. Rozpędziła się i ruszyła z powrotem. Skoczyła. Z kamiennej kamienicy było wysoko do ziemi, ale musiała zaryzykować upadek, żeby mieć jakiekolwiek szanse na wywołanie zamieszania. Jeżeli jej ludzie jeszcze jakimś cudem nie wiedzą gdzie jest, teraz będą mięli okazję podziwiać ją w całej okazałości. Leciała tylko kilka sekund nad głowami zgromadzonego tłumu. Ludzie podnosili głowy, kiedy niespodziewany cień padał na ich głowy. Z ciszy, która przed chwilą tu panowała, nie zostało nic. Ludzie zaczęli szeptać, potem krzyczeć. Kat odwrócił się i uniósł głowę. To samo zrobił człowiek, czytający listę. Stopy generał dotknęły drewnianego podłoża podium. Przykucnęła, amortyzując upadek. Otworzyła oczy i wyprostowała się.
-----------
Will nie mógł uwierzyć w to, że Kaja, chociaż wola, wróciła po niego. Zamiast uciekać, wróciła. W pierwszej chwili wystraszył się jej. Spadła prosto na deski przed nim. Była inaczej ubrana, co wydało mu się dość dziwne, ale teraz nie zamierzał jej o to pytać. Kiedy się podniosła i otworzyła oczy, uśmiechnęła się do niego szeroko po czym wyminęła go zwinnie. Książę nie widział żadnej broni. Nie miała przy sobie nic, chociaż miała pokonać tego barczystego łajdaka obok i kolejnych dwóch, którzy właśnie wspinali się po schodach na podwyższenie. Pętla już dawno oplatała jego szyję i nie mógł wykonać żadnego ruchu, żeby widzieć wszystko, co robiła generał.
-----------
Harry patrzył jak Przywódczyni spada z dachu prosto na podium.
- Co jej strzeliło do głowy?!
- Co robimy kapitanie? - zapytał Dorian po czym ugryzł się w język. Wiedział, że prawdopodobnie oberwie za nadanie mu tytułu, ale nic takiego się nie stało.
- Szykować się do starcia - powiedział głośno. „Chociaż wątpię żeby to było potrzebne" – dodał w myślach.
Po tych słowach odwrócił spojrzenie i popatrzył na Kaję. Harry przeczuwał, że dziewczyna poradzi sobie sama z trzema ludźmi większymi od niej dwukrotnie, ale wiedział także, że prawdopodobnie może nie zdążyć uratować księcia. Zostawił ludzi i zaczął przepychać się przez tłum, który i tak w panice cofał się.
-----------
Dziewczyna zrobiła szybki unik przed toporem kata. Will nie mógł przestać na nią patrzeć. Stała przed nim prawdziwa, cała i bardzo skupiona. Atakowała i parowała ciosy mimo braku broni. Była taka zwinna i szybka. Doskoczyła do kata. Jej ręka opadła. Perfekcyjne uderzenie spadło między szyję a ramię kata. Po chwili mężczyzna leżał nieprzytomny na deskach, a Kaja trzymała w ręku jego masywny topór, którego nie podniósłby nawet rosły, dorosły mężczyzna. Coś drzemało w tej kobiecie, ale książę nie wiedział, co to takiego było. Była teraz kimś, kogo wcześniej nie znał. Kimś, kogo Will nigdy nie widział. Groźna i niebezpieczna. Zawzięta w tym co właśnie robiła. Spojrzał na Kaję. Dziewczyna przyskoczyła do dwóch strażników i rozcięła ich ciała na pół katowskim toporem. Krew polała się, barwiąc deski, odzienie Kai i wszystko wokół niej. Zmasakrowani mężczyźni nie byli jego strażnikami z zamku, więc pewnie pracowali dla mrocznego władcy. Kaja odłożyła topór i ruszyła w jego stronę. Jednak zaraz przewróciła się. Kat się ocknął, podłożył jej nogę. Wstał chwiejnie, łapiąc się za bok głowy. Złapał swój oręż i uniósł go nad głową Przywódczyni. Will krzyknął. Kaja nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Na jej twarzy tańczył szyderczy uśmieszek skierowany do kata stojącego nad nią. Kat uniósł topór wyżej. Dziewczyna była na tyle przebiegła, że zdążyła kopnąć przeciwnika w łydkę, a ten zatoczył się i wypuścił śmiertelne ostrze. Oręż upadł z łoskotem. Zablokował się w deskach podium. Kat, nie mając innej broni, skoczył ku dźwigni. Will wiedział, że zaraz skończy się jego życie. Zawiśnie na tym przeklętym placu. Kaja doskoczyła do kata, ale ten już pociągnął dźwignię. Will poczuł jak zapadnia usuwa mu się spod stóp. Ułamki sekundy i już nigdy nie zobaczy nikogo i niczego.
Śmierć trwała bardzo długo. W końcu otworzył oczy. Przed sobą miał deski podłogi. Popatrzył w dół. Pod nogami zobaczył miecz wbity w jedną z nóg podwyższenia. Nie mógł uwierzyć, że żyje. Po chwili przypomniał sobie o Kai walczącej z jego oprawcą. Odwrócił się, mimo że miał wokół szyi linę, która coraz bardziej się zaciskała i zobaczył; kat, który wymierza śmiertelny cios. Dziewczyna znów się uśmiechała. Ten uśmiech przeszył Willa na wylot. Nagle kobieta przeturlała się po deskach. Przewróciła kata, który i tym razem wypuścił topór. Kaja złapała oręż w locie i z całej siły wymierzyła cios. Topór upadł i przepołowił gardło kata na pół. Ciemna krew buchnęła. Kaja odwróciła się. Jej twarz mazała posoka kata. Już było po wszystkim. Zajęło jej to tylko kilka minut. Will nie mógł się nadziwić. To było niemożliwe nawet dla zwykłego żołnierza. A ona, dziewczyna pokonała trzech mężczyzn większych od siebie w kilka minut. Cały plac opanowała grobowa cisza. Kaja popatrzyła przenikliwym wzrokiem po tłumie ludzi. Podniósł się wrzask i okrzyki radości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top