Rozdział 1.2
Edward stał przed domem. Gdzieś w głębi duszy miał nadzieję, że Kaja wróci do domu. Jednak iskra malała z dnia na dzień. Czekał również na dalszy przebieg wydarzeń. Nie wiedział, co może się stać po tym jak nie udało mu się wypełnić powierzonego mu zadania. Królowa Cierniowego Królestwa zapewne już otrzymała jego list. Nie był w stanie dopełnić zaczętego już kilkanaście lat temu zadania.
Na horyzoncie pojawiła się postać. Potem kolejna i jeszcze jedna. W końcu zgromadziło się ich tam pięć. Zbliżali się powoli w stronę Edwarda. Mężczyzna stał i czekał. Wiedział, że prędzej czy później on przybędzie. Nie sądził jednak, że nastąpi to tak szybko. Władca jakiego chyba nie można było oglądać na co dzień. Potężny i ogromny. Moc przewyższająca wszystko co istniało na ziemi. Bynajmniej wszystko to, co widział i doświadczył Edward. Władca Mroku we własnej osobie. Młody tyran zbliżył się do niego. Miał może z dwadzieścia pięć lat. Jego jasne włosy odbijały promienie słoneczne zachodzącego już słońca.
- Edwardzie – przemówił. – Słyszałem, że nie wypełniłeś tego, o co cię poproszono. O co prosiłem ja.
Na twarzy młodego władcy było widać gniew. Nigdy nie wykazywał krzty innej emocji, kiedy ze sobą rozmawiali.
- W rzeczy samej, Panie. Wybacz mi, nie chciałem. Miałem zamiar dokonać tego w tym samym dniu, jednak sprawy pokomplikowały się.
- Nie wciskaj mi kitów Witch. Dobrze wiem jak było i jak się rzeczy mają. Ona ci nie ufa. Tak samo jak królowa. Powiedziała mi, że nigdy cię nie szanowała.
- To akurat prawda. Jednak zrobiłem w części to, co zostało mi nakazane. Królowa Gracja zasiadła na tronie Cierniowego Królestwa, a jej starsza siostra nie żyje.
- Ty głupcze. Wiesz, że zapomniałeś o najważniejszym, prawda? Siostrzenica jej Królewskiej Wysokości także miała zginąć. Czy ja zawsze muszę zajmować się wszystkim sam?! – oburzył się Władca.
- Nie, Panie. Wybacz – Władca Mroku zmierzył go wzrokiem od stóp po czubek głowy. – Może wejdziecie do środka? – zaproponował Edward.
Władca Mroku ruszył w kierunku domostwa. Edward szedł tuż za małomównym orszakiem przybyłego tyrana.
W wiosce, w której mieszkali rzadko zjawiał się ktoś, komu można było zwrócić uwagę. Tylko raz, tego pamiętnego dnia, przejeżdżał tędy orszak królewski. Nikt wtedy jeszcze nie słyszał o zbiegłej królowej, o małej następczyni tronu Cierniowego Królestwa oraz o Władcy Mroku.
Weszli do izby. Władca Mroku usiadł na krześle przy stole, a jego świta stanęła dookoła. Edward wszedł za nimi, ale zatrzymał się w drzwiach. Władca mierzył go czujnym spojrzeniem. Jego oczy świdrowały w nim dziurę na wylot. Czuł jak wszystkie tajemnice wypływają z niego prosto w szpony Władcy Mroku.
- Co robisz, Panie? – zapytał niepewnie Edward.
- Sprawdzam, czy aby na pewno mówisz prawdę. I z tego co widzę, nie kłamałeś, ale na niewiele się zdasz w późniejszych działaniach. Jesteś zdrajcą, czyż nie? – Edward spuścił wzrok. – Zakochany zdrajca, który musiał uczynić najgorszą zbrodnię i nie wie jak odkupić winy. Czyżby królowa Gracja nie uprzedziła cię, co się stanie, jeżeli nie wypełnisz naszej woli? – Edward przełknął ślinę. – Jesteś kimś, komu można było zaufać tylko na określony czas. Domyślałem się, że nie wywiążesz się z zadania. Nie byłbyś w stanie. Córka za wiele dla ciebie znaczy, a ty nadal masz głupią nadzieją. Pamiętaj, że ona dotrzymuje danego słowa. Mimo że nie widziałem jej ani razu, wiem jaka jest i nie zawaha się w podtrzymaniu swojego zdania. Nawet jakby oznaczało to twoją śmierć. – Edward stał i wpatrywał się w posadzkę. – Wiesz doskonale Edwardzie, że ona powinna umrzeć, ale nadal żyje. Nie próbuj mi wciskać kitów, że umarła – powiedział, widząc chęć zaprzeczenia informacji ze strony Edwarda.- Chyba, że masz na to jakieś dowody.
- Nie, Panie. Moja córka nadal żyje – odparł z niechęcią.
- Powiedz mi tylko dlaczego? Dlaczego dziedziczka nadal jest wśród żywych. Powinna była dołączyć do matki już lata temu. A ty nadal zwlekałeś, aż przyszedł kres i już więcej nie pojawi się taka okazja – władca uderzył pięścią w stół. Nastała chwila milczenia.
- Zbyt bardzo ją kocham, Panie. Nie potrafiłbym tego uczynić własnemu dziecku – przerwał nostalgiczną ciszę Edward.
- I co z tego masz? Córkę kochasz, a żona? Ją zamordowałeś z zimną krwią. Jak to jest możliwe, że córki nie potrafiłeś?
- Ponieważ Cassandra nie znaczyła dla mnie tyle ile...
- Łżesz! Nie mów mi tego, co jest kłamstwem. Pamiętaj, mnie nie oszukasz cwaniaczku. W taką gierkę możesz się zabawiać z królową, nie ze mną.
Edward nie mógł już wytrzymać:
- A ty, dlaczego sam tego nie mogłeś zrobić. Jesteś na wolności odkąd tylko ona się urodziła.
- Nie zadawaj mi pytań! Przecież wiesz, że ci na nie, nie odpowiem.
- Tak, Panie. To się więcej nie powtórzy.
- Tak, masz rację, to się więcej nie powtórzy. Ale coś za coś. Nie dotrzymałeś przysięgi. Nie wykonałeś zadania, więc teraz płać. – Edward spojrzał na Władcę Mroku.
Na twarzy tyrana dostrzegł tylko szyderczy uśmieszek. Był okrutnie przystojnym młodzieńcem, ale także genialnym strategiem. Nie sposób było z nim wygrać, myśląc.
- Co zamierzasz, Panie? – zapytał z lekką nutą wahania w głosie.
- Zobaczysz. Pozostaniesz tutaj, ale za jakiś czas odezwę się do ciebie znowu. Przydasz się jeszcze raz, kiedy będę potrzebował skrytobójcy, jednak przybyłem tutaj z jeszcze jednego powodu – dodał Władca Mroku.
- Słucham, Panie – w głosie Edward można było usłyszeć ulgę na poprzednie słowa Władcy Mroku.
- Chcę odzyskać Ostrze Cieni – Edward jeszcze raz zbadał jego kamienną twarz.
Ten człowiek był okrutny w tym co robił. Nie zmieniało to faktu, że robił to z dokładną precyzją, a każdą porażkę dokładnie analizował.
- Jak sobie życzysz, Panie – Edward podszedł do wielkiej skrzyni i uchylił wieko.
W środku znajdowały się tylko i włącznie rzeczy Cassandry. Edward wyjął z środka kolejną mniejszą i podłużną skrzynkę. Zdjął kluczyk z łańcuszka na szyi i włożył do zamka.
- Spieszy mi się! – bąknął pod nosem Władca Mroku.
Przekręcił kluczyk, zamek zgrzytnął. Edward otworzył wieczko. W środku znajdował się sztylet. Mężczyzna chwycił go za rękojeść i wyjął z środka. Ostrze nadal nie było umyte. Nadal pokrywała je krew Cassandry. Edward podszedł do stołu, przy którym siedział Władca Mroku i położył delikatnie sztylet na blacie.
- Oto i ono, Panie. Ostrze Cieni.
Władcy Mroku zabłysły oczy. Podniósł się z krzesła i dobył sztyletu.
- Wytłumaczysz mi dlaczego go nie wyczyściłeś? – zapytał Władca.
- Nie wiem, Panie. Wydarzenia z ostatnich kilkunastu lat nadal kotłowały się w atmosferze tego domu.
- Może powiesz mi jeszcze, że masz do tego sentyment? – zadrwił Władca Mroku, wskazując głową na Ostrze Cieni. Edward nic nie powiedział. – Awreno, moja droga, proszę weź to i każ oczyścić po naszym powrocie.
Z szeregu za plecami Władcy Mroku wyszła wysoka kobieta. Jej oczy zalśniły złowrogo, kiedy spojrzała na Edwarda. Jej twarz była bardzo poważna, jakby wykuta z kamienia, bez emocji. Edward zauważył, że ramię kobiety jest przepasane czarną opaską z numerem czwartym. Awrena ujęła rękojeść Ostrza Cieni i ukryła je za czarnym płaszczem ciągnącym się po ziemi.
- Dobrze, więc... - Edward spojrzał Władcy Mroku w oczy. – Dziękujemy Edwardzie, że nas tak ciepło przyjąłeś. Teraz wybacz, ale na nas już czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top