Bitwa na Piaszczystym Wybrzeżu
Oboje ubrali się szybko. Kaja podeszła jeszcze do stołu. Kiedy się odwróciła, w rękach trzymała miecz. Will spojrzał w jej rubinowe tęczówki.
- Chyba żartujesz – powiedział.
Dziewczyna podeszła do niego i wyciągnęła miecz w pochwie przed siebie.
- To dla ciebie. Walcz z nami, ale ostrożnie. Nie chcemy bezkrólewia.
Will wziął miecz. Rękojeść była posrebrzana. Dotknął jej. Zimny metal idealnie wpasował się w jego dłoń. Książę wysunął miecz z pochwy. Długie i cienkie ostrze było perfekcyjnie wykonane. Sama pochwa już robiła wrażenie. Oręż nie był bogato zdobiony, ale przykuwał wzrok.
- Nie trzeba było – powiedział po chwili Will.
- Jak wolisz inną broń, mów śmiało. Coś znajdziemy. Na pewno da radę z bronią dystansową. Co do sztyletów, będę musiała zapytać Harrego. W końcu to jego ulubiona broń.
- Nie będzie takiej potrzeby – odparł.
Kaja ruszyła ku wyjściu z namiotu.
- Idziesz? – zapytała.
Książę ruszył za nią. Oboje wyszli na wieczorne powietrze.
-------
Żołnierze siedzieli na koniach. Słońce chyliło się ku zachodowi. Kaja wiedziała, że nie mają dużo czasu. Stanęła przed oddziałem. Jej koń zarżał, zwracając uwagę wszystkich na jej osobę.
- Dziś czeka nas trudna potyczka – zaczęła dziewczyna. – Walka, w której przeleje się krew. Nie twierdzę, że będzie to proste. Z tak silnym przeciwnikiem przyjdzie nam walczyć pierwszy raz w życiu. Wierzę, że dacie sobie radę. Wierzę w waszą siłę, mądrość bitewną i wytrwałość – wysunęła miecz i wzniosła go ponad głowę. – A teraz za mną! – rozkazała.
Wojownicy wyjęli swoje mieczy i wszyscy ruszyli w kierunku wrogiego obozowiska.
--------
Kaja wpadła z impetem do obozu. Jej koń taranował ludzi. Dziewczyna cięła, schylają się delikatnie w siodle. Wróg był zaskoczony nagłym atakiem, co pozwoliło na szybką jego eliminację. Kaja ścięła właśnie głowę jednego z ludzi Władcy Mroku. Odwróciła głowę. Wszędzie panował chaos. Widziała Harrego i Katrinę walczących ramię w ramię. Zostawili swoje konie przed obozem, jak większość jej ludzi. Zwierzęta były im potrzebne do dalszej podróży. Po chwili Kaja zeskoczył również ze swojego konia, który czym prędzej zawrócił i pognał w kierunku ich przyjazdu.
Przywódczyni miała na sobie pełen rynsztunek. W prawej ręce miecz, w lewej sztylet z posrebrzaną rękojeścią. Sztylet z zestawu broni, której miecz podarowała Willowi. Przy pasie zwisały jeszcze dwa ostrza. Na plecach natomiast miała kołczan i przewieszony łuk. Zbroja mieniła się w promieniach słońca. Choć robiło się coraz ciemniej, Kaja chciała wykorzystać element zaskoczenia, jaki udało jej się osiągnąć.
Z jej lewej strony walczyli przyjaciele. Współpracowali i wyglądali jak machina do zabijania. Odwróciła głowę w prawą stronę. Will walczył z jakimś mężczyzną. Na opasce na ramieniu przeciwnika widniało zero. Za księciem skradał się kolejny napastnik. Kaja stanęła pewniej na żwirowej nawierzchni. Jednym, płynnym ruchem zdjęła łuk i wsunęła strzałę na cięciwę. Wycelowała i puściła, a grot zanurzył się z szyi napastnika. Książę rozciął gardło człowieka, z którym walczył i obejrzał się przez ramię. Zobaczył martwego zabójcę. Podniósł głowę. Ich spojrzenia po raz kolejny się spotkały. Książę skinął głową i wrócił do walki.
Kaję otoczyło pięciu napastników. Dziewczyna zrzuciła łuk, wyjęła dwa srebrne sztylety. Wszyscy naraz skoczyli na nią. Kaja wykonała obrót. W powietrzu rozcięła gardziel pierwszego napastnika. Drugi mężczyzna nabił się na drugi sztylet tuż za jej plecami po samą rękojeść. Kaja wylądowała na ziemi. Przed nią leżało dwóch martwych mężczyzn. Wykonała szybki zwód i półobrót. Prawa ręka wystrzeliła do przodu. Na lewym boku trzeciego napastnika pojawiła się ciemna plama, jednak Kaja nie przyglądała mu się. Przyskoczyła do dwóch pozostałych. Przecięła gardło tego po lewej. Mężczyzna padł martwy na piasek. Łowczyni odwróciła się do piątego, ostatniego już napastnika. Jego mina była złowroga i nikczemna. Kaja nie miała ochoty na nią patrzeć. Jej oczy błyszczały rubinowym blaskiem. Mężczyzna zauważył to. Doskonale wiedział kogo ma przed sobą. Rzucił się wściele na dziewczynę. Jednak ona była szybsza. Kaja złapała sztylet w drugą stronę. Ostrze zanurzyło się w ciele napastnika. Następnym pociągnięciem dziewczyna rozpruła wojownika od brzucha po sam mostek. Kaja zwróciła swoje oczy na mężczyznę, którego ledwie drasnęła w bok. Podeszła do niego i wbiła mu ostrze noża na klatkę piersiową.
Nagle jej oddział zaczął uciekać. Wszyscy gnali w stronę obozu. Kaja nie wiedziała o co chodzi. Zaczęła się desperacko rozglądać.
- Co się dzieje?! – spytała ostro Harrego, który przed momentem wyrósł przy jej boku.
- On ma magów. Nie damy im rady. To zbyt ryzykowne.
Oczy Kai zabłysły. Magów? Cieniści byli magami? Od kiedy? Pytania krążyły w jej głowie. Harry cofnął się i popędził za oddziałem, zostawiając Kaję w miejscu bitwy. Kaja schowała broń. Ściemniło się już na dobre. Sięgnęła po łuk i strzały.
Zdążyła wypuścić tylko trzy pociski, kiedy jej serce zaczęło bić mocniej. Po chwili prawie przestało i znów przyspieszyło. Panika wezbrała w jej oczach. Nogi załamały się pod nią. Wiedziała, że to już jest jej koniec. Nie zdoła poradzić sobie z magami na takiej odległości.
Czyjeś silne ramiona pochwyciły ją. Pozwoliła się złapać, opadając z ostatnich sił.
--------
Will patrzył jak Kaja broni się przed pięcioma przeciwnikami. Sam dawał sobie radę ledwo z trzema, nie wspominając już o pięciu. Jednak jego Kapitan była bardzo dobrze wyszkoloną wojowniczką. Szybko wykonała obrót w powietrzu. Napastnicy padali w krótkich odstępach czasu. Doskonały zwód i półobrót również zrobiły swoje. Po chwili cała piątka leżała martwa. Potem rozpętało się piekło. Ludzie zaczęli uciekać. Ktoś krzyczał, że magowie przejęli inicjatywę. Jednak Will zdawał się nie słyszeć niczego. Żadnego krzyku ani zgiełku. Harry przystanął na moment koło Łowczyni, jednak dziewczyna nie pobiegła z nim. Została i próbowała dać im czas na ucieczkę, strzelając do magów ze zwykłego łuku. Kiedy zamarła, czas stanął w miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top