Rozdział 4 "Straż w Tunelach"
I znowu Elina wpadła w rutynę. Teraz nie miała nawet z kim porozmawiać. David zajął się Angelicą i nawet nie znalazł dla Eliny czasu od ich ostatniej rozmowy przez drzwi. Często na nią zerkał i przyglądał się, ale Elina próbowała o tym nie myśleć bardzo dręczyły ją te myśli związane z Davidem. Przynajmniej ostatnio nic jej się nie śniło. W Tunelach nie pojawił się już ani tajemniczy jeździec, ani zielonooki nieznajomy. Elina chodziła z posępną miną i tak nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Elina, możemy porozmawiać? – zapytał David za jej plecami. Dziewczyna odłożyła ścierkę, którą wycierała właśnie stolik i odwróciła się
- Czego chcesz? – zapytała
- Chciałbym porozmawiać w cztery oczy. – Elina przyjrzała się mu, ale po chwili zgodziła się. David zaprowadził ich do korytarza za barem.
- Więc co chciałeś?
- Chciałem się ciebie zapytać, czy wszystko jest w porządku między nami.- Elina zamyśliła się
- Tak. Chociaż nie ukrywam, że nadal troszkę kłuje mnie cała sytuacja.
- Wiem. Przepraszam. To przeze mnie chodzisz taka smutna i zamyślona.
- To nie jest twoja wina. Po prostu nie wiem co ty w niej widzisz.
- Słuchaj, miłości nie da się wytłumaczyć. A na pewno nie da się jej w pełni zrozumieć.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przestać myśleć o tym. Ale nie potrafię, nie umiem.
- Dasz radę uwierz w siebie.- David dotknął jej ramienia
- Wiesz, że nic mi nie wychodzi.
- Nawet tego nie mów. Jesteś inteligentna i bardzo wartościowa. Tylko brakuje ci tej pewności siebie. Zacznij wierzyć, że możesz coś osiągnąć.
- Dobrze. Postaram się – Elina powiedziała to tak jakby właśnie stała przed rodzicem, który próbuje ją zachęcić do czegoś. – A teraz wybacz, ale muszę wracać do swojej roboty.
-------------
Kim i Louis weszli do Tuneli. W mieście nie było takiego człowieka, który nie słyszałby o Tunelach. Problem polegał na znalezieniu wejścia. Nie każdy mieszkaniec Nightgrass wiedział gdzie je znaleźć, jednak szpiedzy króla, jak i większość straży wiedziała jak je znaleźć. Same Tunele były miejscem gdzie nikt nie patrzył na status drugiego człowieka i na jego rangę w społeczeństwie. Przez większość czasu panował tam chaos i zamęt. Lokal zapełniał się już godzinami popołudniowymi, a opróżniał przed świtem lub chwilę po wzejściu słońca.
Obaj szpiedzy zeszli po schodach. W pomieszczeniu na dole uderzył w nich zapach stęchlizny i wilgoci. Po ich prawej stronie młode dziewczyny zerkały na nich, chcąc pochwycić uwagę szpiegów i móc się zabawić. Mężczyźni odwrócili głowy w ich kierunku. Dziewczęta pomachały im ręką, dając znak, żeby podeszli. Louis ruszył w ich stronę, jednak zaraz zatrzymała go ręka Kima. Louis spojrzał na przyjaciela przez ramię. Kim mierzył go uważnym spojrzeniem. Potem omiótł salę swoim przenikliwym spojrzeniem i na powrót popatrzyła na Louisa.
- Jesteśmy tu w interesach. Pamiętaj, nie mamy czasu na rozrywki – przy tych słowach Kim kiwnął głową w stronę dziewczyn.
Kiedy Louis odwrócił się w tamtym kierunku, jego przyjaciel wykorzystał okazję i pociągnął Louisa dość mocno, aby ten odwrócił się i ruszył za nim w głąb lokalu. Stanęli przy barze. Troszkę zdziwił ich fakt, że bar nie był obsługiwany, ale czekali. Mięli czas na rozejrzenie się w poszukiwaniu swojego celu. Po chwili pojawiła się barmanka. Szpiedzy lekko się zdziwili. Myśleli, że ta dziewczyna, ich cel, nie robi tu nic innego, jak tylko kobieta do towarzystwa. Ich oczekiwania zawiodły. Dziewczyna, po która tu przyszli, okazała się zwykłą służącą, a do tego barmanką. Jej ciemnobrązowe, długie włosy zostały spięte z tyłu w wysoki kucyk. Kiedy podniosła wzrok ich oczom ukazały się zielone tęczówki oraz twarz lekko pokryta piegami.
- W czym mogę pomóc? – zapytała
- Chcieliśmy zobaczyć się z właścicielem. – Louis dostrzegł błysk w jej oczach.
A czy byli panowie umówieni?
- My nie musimy. – Kim uśmiechnął się, pokazując białe zęby, co nie zrobiło najmniejszego wrażenia na dziewczynie.
- A kim jesteście jeśli mogę spytać?
- Szpiegami, młoda damo. A teraz do właściciela! – zawahała się. Mężczyźni czekali. Nie chcieli wywierać nacisku i używać siły, ale przy takim uporze mogło się to okazać jedyną drogą do zwycięstwa.
-To jak będzie? – zapytał Louis
- Chodźcie tędy. – odparła dziewczyna i ruszyła w kierunku małego korytarza po lewej stronie, z którego wychodził właśnie jakiś mężczyzna z blond włosami i jasnymi oczami. Szpiedzy szli za dziewczyną. Elina poruszała się pewnym krokiem, przy czym robiła to prawie bezszelestnie. Widać było, że jest dobrze karmiona, jak na to miejsce, ponieważ nie była chuda, a ubranie nie wisiało na niej jak na większości dziewczyn wychowanych w Tunelach. Kim i Louis oceniali czy dziewczyna umie walczyć, tak jak nakazał im król. Po jej sposobie poruszania się można było stwierdzić, że tak. Niestety jej drobna budowa wykluczała ten fakt, więc nie można było tego jasno stwierdzić. Barmanka zatrzymała się i wskazała drzwi po ich lewej stronie.
- Proszę. To tutaj.
- Dziękujemy – rzucił Kim, ale dziewczyna już ich minęła i poszła w kierunku baru.
Louis nawet nie pukał, złapał za klamkę, pociągnął i wszedł do środka. Kim wszedł zaraz za nim. Oboje stanęli w małym pomieszczeniu. Z prawej strony stał regał, a przed nimi biurko. W wysokim fotelu siedział pochylony mężczyzna.
- Czy nikt nie nauczył cię pukać? – powiedział i oderwał wzrok znad dokumentów, aby spojrzeć na przybysza. To co zobaczył troszkę go speszyło i zdziwiło jednocześnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top