Rozdział 34 "Przesłuchanie"

Will wracał właśnie do swojego pokoju w podziemnej twierdzy surylatu. Nagle ktoś złapał go za ramię. Książę stanął i powoli odwrócił się. Zatrzymał go Widar.

- Potrzebujesz czegoś Widarze? – zapytał Will.

- Ja niczego, ale mój ojciec chciał z tobą porozmawiać. Powiedział, że to pilna sprawa – Will skrzywił się. Doskonale wiedział o czym suryl chce z nim porozmawiać. Wtargnął dzisiaj na naradę pokojową, o ile można było to tak nazwać. Suryl miał bardzo nieprzyjemną minę, kiedy Will tam przebywał. Teraz czekała go prawdopodobnie rozmowa w cztery oczy.

- Dziękuję za informację Widarze – powiedział i ruszył w stronę skąd przed chwilą przyszedł.

- Życzę powodzenia – krzyknął Widar za jego plecami, ale książę Tajemniczych Równin nie odpowiedział.

Kilka minut później Will zapukał do drzwi pokoju, z którego niedawni wyszedł.

- Proszę – usłyszał głos dochodzący z środka pomieszczenia.

Książę sięgnął do klamki i otworzył drzwi. Wszedł do pokoju. W środku panował lekki półmrok. Na krześle za stołem nadal siedział suryl. Był sam w pokoju, wpatrywał się w dokumenty leżące przed nim. Will odchrząknął, a Waruna podniósł spojrzenie na młodego księcia.

- Wzywałeś mnie do siebie...

- Tak. Chcę usłyszeć wyjaśnienia! – Will zauważył, że gniew jeszcze nie do końca opuścił wodza.

- Nie mam ci nic do wyjaśnienia – skomentował łagodnym głosem.

- Owszem chłopcze masz i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Racz mi wyjaśnić dlaczego wszedłeś i zostałeś na naradzie, mimo że wiedziałeś, że nie powinno cię tutaj być w tym czasie.

- Chciałem z tobą porozmawiać. Twoja córka...

- Nie obchodzi mnie co mówiła moja córka. Jeżeli chciałeś porozmawiać mogłeś przyjść później.

- Snatra mówiła mi, że planujesz zawiązać sojusz, więc nie mam już o czym mówić, skoro właśnie go podpisaliśmy – strzelił spojrzeniem w suryla. Waruna zmrużył oczy.

- Uważasz, że kto chce tego sojuszu. Na pewno nie ja. To ona wysunęła się z taką propozycją po konsultacjach z rodzeństwem i o dziwo wszyscy się zgodzili. Nie wiem książę co masz w sobie, że tak cię uwielbiają.

- Nic surylu. Jestem zwykłem człowiekiem, który wiele przeszedł.

- I widzisz tutaj leży problem. Jeseś bardzo prostym człowiekiem jak na księcia i...

- Nawet nie wasz się mówić, że jestem prostym człowiekiem, bo doskonale wiesz, że tak nie jest. Gdybym był prosty w obejściu na pewno nie byłbym księciem, który teraz został z niczym – wódz zlustrował go od stóp do głów, ale nic nie powiedział, dlatego Will kontynuował swoją wypowiedź. – A teraz wybacz udam się do siebie – Will odwrócił się i już miał wyjść, ale dobiegł go głos Waruny.

- Mam lepszą propozycję. Skoro uważasz się za nieprostego człowieka, może przemówisz naszej więźniarce do rozsądku i wydobędziesz z niej jakieś informacje. To samo mógłbyś uczynić ze szpiegami Wiktora. Tych dwóch też ciężko przechytrzyć.

- A wiesz czemu? Ponieważ oni doskonale wiedzą jakich sztuczek stosuje się przy przesłuchaniach. Przecież to szpiedzy.

- Dobrze, dobrze. Nie muszę tutaj słuchać twoich wywodów książę. A teraz bądź tak łaskaw i idź z nimi porozmawiać – po tych słowach Will skinął głową i wyszedł.

Po wyjściu z komnaty, książę skierował się do koszar. Chciał odszukać Odyna albo innego znajomego człowieka, który zaprowadziłby go do lochów. Był to bardzo skomplikowany system tuneli i Will bał się zagubienia. Dotarł do koszar. Już z daleka słychać było gwar dochodzący z stołówki. W pomieszczeniu było wiele osób, wszystkie stoliki pozajmowane przez wojowników i wojowniczki. Will dostrzegł Snatrę siedzącą do niego tyłem z koleżankami. To właśnie te dziewczyny sprawił, że znalazł się tutaj w tej twierdzy i tej sytuacji. Snatrę łatwo było rozpoznać. Jako wojowniczka nosiła o wiele więcej ozdób niż jej inne koleżanki. Lecz to nie jej Will szukał. Rozejrzał się z drugiej strony pomieszczenia. Odyn siedział przy ostatnim stoliku z jakimś mężczyzną. Książę spodziewał się, że tak ważna osoba będzie obsadzona wieloma ludźmi. O dziwo się pomylił. Ruszył się z miejsca. Mijał kolejne stoliki. W stołówce robiło się coraz ciszej, ponieważ wojownicy zaczęli mu się przyglądać. Wreszcie, gdy w całej sali było już cicho podszedł do ostatniego stolika. Odyn odwrócił się, kiedy wszystkie rozmowy nagle ucichły. Spotkał spojrzenie z Willem i uśmiechnął się.

- Potrzebujesz czegoś, Wasza Wysokość?

- Nie musisz zwracać się do mnie tytułami, nie wymagam i nie nalegam. Twój ojciec poprosił mnie o przesłuchanie trójki więźniów – Will spojrzał na towarzysza Odyna. Był to wysoki mężczyzna. Dobrze umięśniona sylwetka była widoczna nawet w wełnianej koszuli, którą wojownik miał na sobie. Jasne włosy i cera, jak wszyscy meaveńczyków, nie robiły na Willu żadnego wrażenia.

-Jak sobie życzysz – powiedział Odyn i wstał. Jego kompan również podniósł się ze swojego miejsca. – Nie będzie co przeszkadzało jak zabiorę ze sobą Virtusa? – Will pokręcił głową. – Świetnie. Więc idźmy.

Kiedy wychodzili, w pomieszczeniu nadal panowała cisza. Każdy przyglądał się dwóm wojownikom i księciu z północy. Will spojrzał po zebranych wojownikach. Jego wzrok zatrzymał się na wpatrującej się w niego Snatrze. Wojowniczka nadal siedziała w kręgu swoich koleżanek. Przed sobą miała talerz wypełniony jedzeniem. Coś w jej spojrzeniu mówiło, żeby miał oczy szeroko otwarte. Will nie do końca wiedział, czy dobrze odczytał ten wyraz twarzy, ale nie widział żadnego powodu, dla którego powinien obserwować otoczenie. Czyżby Snatra wiedziała o czymś, czego on nie zauważał? Odwrócił wzrok i ruszył za Odynem i Virtusem do lochów.

Zajęło im to trochę czasu zanim dotarli do kamiennych i wilgotnych korytarzy. Wokół słychać było tylko kapanie wody. Odyn szedł z przodu, a Virtus dotrzymywał kroku Willowi.

- Bądź czujny, kiedy będziesz z nią rozmawiał. Potrafi pokazać pazurki – rzekł po chwili wojownik. Will uśmiechnął się pod nosem, co nie uszło uwadze Virtusa. – Co cię bawi książę? – zapytał, marszcząc brwi. Will spojrzał przed siebie w tym samym momencie, w którym Odyn przechylił lekko głowę, żeby lepiej słyszeć rozmowę za plecami.

- Nic, tylko... - zaczął Will. – Widzisz już nie raz z nią rozmawiałem. Jednak to były inne czasy. Teraz jest wojna i... - zatrzymał się w pół zdania.

- Nie musisz kończyć tego książę. Doskonale wiem jak to jest, kiedy nie ma się niczego – Will spojrzał mu w oczy. Na jego obliczu widoczne było kłamstwo. Nigdy nie zaznał utraty, nigdy nie brał udziału w większej wojnie. Przecież nie mógł być dużo starszy od niego samego.

Książę udał, że nie widzi fałszu w jego oczach i pokiwał tylko głową. Kilka chwil później stanęli naprzeciw celi, przed którą Will tak nie dawno ujawnił swoją surową moc. Nie chciał tego powtórzyć, ale zastanawiał się dlaczego zadziałała teraz, kiedy nie powinna. Na południu rzadko która działała. Will wrócił do rzeczywistości. Odyn podszedł do krat.

- Jesteś tam bestio? – zapytał z lekką drwiną.

- Nie ma mnie. Przecież niby jakbym miała wyjść skoro nie mam klucza idioto – odgryzła się Trina.

W następnej chwili pojawiła się przed kratą. Jej oblicze oświetlała jedna pochodnia trzymana przez Odyna. Następca surylatu podniósł klucze i poszukał odpowiedniego, aby otworzyć celę. Na twarz Triny wypełzło zdziwienie.

- Wypuszczacie mnie?

- Nie – odrzekł krótko i beznamiętnie Odyn.

Trina straciła entuzjazm. Spojrzała nad ramieniem wojownika. Jej spojrzenie spotkało wzrok księcia. Przez chwilę patrzyli się tak na siebie. W oczach uwięzionej można było dostrzec jedynie przygaszoną iskrę gniewu i lekką obawę. Zmrużyła oczy i powiedziała:

- A ten po co tu przyszedł? – zapytała, wskazując Willa.

- Bardzo potrzebna ci ta wiadomość? – mówił poirytowany Odyn, nadal szukał klucza. – Bo niestety ja nie wiem po co książę kazał się tutaj przyprowadzić. Pewnie miał istotny powód – spojrzał na Willa i mrugnął do niego porozumiewawczo. Will nie poruszył się.

- To zechcesz mi odpowiedzieć ty nic nie warta człeczyno? – zażartowała Trina. Słowa kierowała do byłego księcia.

Will zignorował tą ostatnią frazę.

- Pójdziesz ze mną – już miała coś powiedzieć, ale książę ubiegł ją. – Nie mów. Na więcej pytań ci nie odpowiem. Sama zrozumiesz, jak już dotrzemy na miejsce.

Virtus milczał przez cały czas. Wpatrywał się teraz tylko to w Trinę to w Willa i słuchał uważnie wymianie zdań. Kiedy Will na niego spojrzał, na twarzy wojownika malowało się niedowierzanie. Chyba nie sądził, że książę mówił poważnie kilka minut temu. Will uśmiechnął się do niego i wrócił spojrzeniem do Triny. Odyn wreszcie znalazł klucz i otworzył celę. Trina została wyprowadzona z środka. Virtus skuł jej ręce. Cała czwórka ruszyła przed siebie. Odyn szedł pierwszy potem Trina, a na końcu Will z Virtusem. Cała podróż do sali przesłuchań trwała bardzo krótko. Kiedy Trina została posadzona na krześle, odezwała się:

- Chcesz mnie przesłuchać? – skinął tylko głową. Wojownicy w tym czasie stanęli na zewnątrz pomieszczenia, dając Willowi wolną rękę. – Po co? Przecież już rozmawialiśmy.

- Wybacz, ale to nie ty tutaj będziesz zadawała pytanie. Ile razy trzeba ci to przypominać – powiedział z lekką, nieukrywaną złością Will. Trina patrzyła w jego twarz z beznamiętnym wyrazem. – Chcę wiedzieć po co tu przybyłaś?

- Sądzę, że chyba mówiłam z jakiego powodu tu jestem.

- To powtórz.

- Nie wierzysz mi? Jaka szkoda – zadrwiła. Will zacisnął pięści. Przebywanie z tą kobietą w jednym pomieszczeniu sprawiało, że wzbierał w nim gniew.

- Mów i nie będę powtarzał się jeszcze raz.

- A co jeśli ci nie powiem nic?

Will nie mógł tak dłużej, nie mógł znieść jej igraszek i zniewag. Jego ręce znalazły się na podłokietnikach krzesła, na którym siedziała przesłuchiwana. Teraz Will górował nad nią. Zbliżył twarz o kilka cali w jej kierunku i powiedział:

- Radziłbym nie igrać z ogniem – jej oczy zalśniły, a podłokietniki stały się lodowate. Will spojrzał w dół na swoje ręce. Krzesło zaczęło pokrywać się szronem. Jego surowa magia znów się obudziła i nie miał nad nią kontroli. Spojrzał z powrotem na Trinę. Na jej twarzy majaczył szyderczy uśmieszek.

- Kuję żelazo póki gorące.

- Przestań się ze mną droczyć i mów dlaczego tu jesteś.

Trina skuliła się pod tonem jego głosu. Will widział ją taką pierwszy raz w życiu. Pierwszy raz zlękła się go. „ I dobrze. Niech ma za swoje."

- Miałam szpiegować.

- Kogo? Zakładam, że nie mnie, skoro Władca Mroku nadal twierdzi, że nie żyję.

- Klaudiusza. Aureliusz nie ufa mu w pełni. Chciał zobaczyć, czy przypadkiem węszyciel nie odstawia tutaj jakiejś szopki. Nie sądziłam, że Władca będzie miał rację.

- Aureliusz? Już kiedyś mówiłaś mi to imię. Ostatnio jak się widzieliśmy. Widzę, że jednak dowiedziałem się kim jest ten człowiek – wyszczerzył się Will.

Trina właśnie zrozumiała, że powiedziała o słowo za dużo. Tożsamość Władcy Mroku miała być tajemnicą. Nawet nie wszyscy z Bractwa wiedzieli jak się naprawdę nazywa ich Pan. Przełknęła ślinę. Will przesłuchiwał ją jeszcze przez dobą godzinę, a może i dłużej. W końcu poprosił, aby zaprowadzono ją z powrotem do celi. Virtus zabrał więźniarkę, a książę został z Odynem.

- Chciałbym jeszcze przesłuchać szpiegów – Odyn zlustrował go uważnie bystrym spojrzeniem.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Jesteś zmęczony.

- Dam radę – powiedział Will, a Odyn skinął tylko głową i ruszyli z powrotem do lochów.

Kilka dobrych minut w ciszy i byli na miejscu. Szpiegów zamknęli w osobnych celach, żeby niczego nie wymyślili. Will stanął po środku, aby oboje mogli go widzieć.

- Książę przyszedł w odwiedziny powiedział śmiertelnie poważnym tonem Odyn.

Szpiedzy podeszli do krat. Jeden z nich złapał za pręty i zapytał:

- Książę? Niby czego jeżeli łaska spytać – drugi roześmiał się.

- Tajemniczych Równin, jakby cię to interesowało – powiedział Will i założył ręce na klatkę piersiową. Przestąpił z nogi na nogę. – Co wy robicie na tych ziemiach właściwie? – spytał.

- O książę, który już nie żyje przyszedł się nas przesłuchać. Jak miło, prawda Louisie?

- Bardzo miło. Poszukujemy Klaudiusza, może wiesz gdzie go znajdziemy, Wasza Wysokość – zaśmiał się.

Will wszedł w łunę światła rzucanego przez pochodnię. Stanął tak, żeby szpiedzy lepiej go widzieli. W tej samej chwili Louis przestał się śmiać, a jego oblicze spoważniało. Will wiedział, że rzadko ktoś się spodziewa, że faktycznie go ujrzy. „Najwidoczniej plotka o mojej śmierci szybko się rozeszła". Śmiał się w myślach, a do szpiegów powiedział:

- Już go tu nie znajdziecie. Wyjechał jakiś czas temu.

- Dokąd to naszego Klaudiusza wywiało. Miał jechać do Blacktown, jak obiecał królowi Wiktorowi.

- Jak obiecał to pewnie pojechał, tylko okrężną drogą – podrzucił pomysł Will. – To powiecie mi w końcu dlaczego go szukacie?

- Wiktor nie ufa mu. Wiesz nie jest jego poddanym poza tym to jeździec dusz, więc tym bardziej daje powód do braku zaufania – odparł szpieg.

- Ale zwróć uwagę na to Kim, że my nie damy mu rady jeżeli by coś spieprzył.

- Masz rację Louisie, ale dostaliśmy rozkazy od władcy – Kim kiwnął głową. Następne sekundy były zbyt szybkie.

W jednej Kim doskoczył do Odyna, w drugiej trzymał już klucze, a Odyn leżał na podłodze na wpół przytomny. Will cofnął się o krok. Kim otworzył swoją celę. Książę Tajemniczych Równin doskoczył do następcy surylatu, próbując go ocucić. Kim w tym czasie otworzył celę Louisa. Obaj szpiedzy ruszyli korytarzem, zostawiając klucze na ziemi przed drzwiami celi. Willowi wreszcie udało się ocucić Odyna na tyle, aby ten mógł wstać.

- Idź. Zawiadom, że uciekli. Może uda nam się jeszcze ich złapać.

Will zrobił to co nakazał mu Odyn, ale w głębi duszy miał przeczucie, że szpiedzy tak czy owak uciekną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top