Rozdział 3 "Nieznajomy"
Mijały dni. Do Tuneli przychodzili i wychodzili różni ludzie. Elina bardzo rzadko mogła wyjść na gwarne ulice stolicy. Tunele nie dość, że były jej „domem" to stanowiły także swego rodzaju więzienie. Dziewczynę nużyło ciągłe stanie za barem i sprzątanie pojedynczych stolików bądź alków rozstawionych w całych Tunelach. Elina, choć mieszkała tu długo, nigdy nie była na niższych piętrach lokalu. Zdaniem Davida cały lokal był bardzo duży, mimo, że parter znajdował się w piwnicy jednego z budynków miejskich i posiadał dwa piętra w dół. Ten dzień przypominał wszystkie inne. Elina stała za barem i obsługiwała już pijanych klientów lub tych, którzy dopiero przyszli. Było późne popołudnie. Nagle zza baru wyłoniła się starsza kobieta. Elina podskoczyła niezauważalnie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała stanowczym głosem. Elina popatrzyła na nią, nie wiedziała o co jej chodzi – Kazałam ci iść po jedzenie. Kończą nam się zapasy, nie mówię już o alkoholu. – Kobieta wskazała regał za Eliną, dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku.
Rzeczywiście Tunele w tej chwili nie mogły się pochwalić ilością trunków. Na regale stało dosłownie kilka butelek. Mimo że młoda barmanka była w sklepie kilka dni temu, trunek już się kończył. Elina popatrzyła z powrotem na kobietę.
- Tak proszę Pani, już idę – powiedziała łagodnie Elina.
- Tylko się pośpiesz, nie chcemy, żeby nasi goście czekali na barmankę. – Szyderczy uśmieszek wykwitł na jej twarzy, kiedy odprowadzała Elinę wzrokiem do drzwi.
Elina wspięła się po drewnianych schodach, żeby wyjść na ulicę. Każdy stopień skrzeczał pod jej krokami. W końcu wyszła na powietrze i gwarną ulicę nad lokalem. Na horyzoncie można było zobaczyć zniżające się słońce. Świeciło dość mocno jak na tą porę roku. W królestwie, jak i na kontynencie przez większość roku padał śnieg i było zimno. W tym roku późna jesień była zaskakująco ciepła. Elina chłonęła słońce. Bardzo rzadko je widziała, może raz na tydzień, kiedy tak jak dzisiaj musiała iść do sklepu. Niebo robiło się różowe, dzięki czemu atramentowe równiny błyszczały swoim głębokim granatowym kolorem. Mimo, że panowała tutaj zima, krajobraz był przepiękny, wręcz bajkowy.
- Złaź z drogi dziewucho! – odezwał się ktoś za jej plecami. Odwróciła się i otworzyła szeroko oczy.
Na drodze stał jeździec. Miał na sobie czarny strój co wyróżniało go na tle wszystkiego innego. Elina nie mogła zobaczyć szczegółów jego twarzy, ponieważ kaptur zasłaniał większość oblicza mężczyzny. Koń, także czarny stał wyprostowany i nieruchomy. Dziewczyna przyjrzała się dziwnym ślepią wierzchowca, nadal nic nie mówiąc. Mężczyzna na koniu musiał wyczuć jej spojrzenie, ponieważ odezwał się znowu:
– Powiedziałem coś! – Elina odsunęła się jeźdźcowi z drogi. Odjechał bez kolejnych słów i uwag skierowanych pod jej adresem.
Elina jeszcze przez chwilę stała i wpatrywała się w odjeżdżającego nieznajomego. W końcu postanowiła ruszyć w kierunku sklepów. Dotarła do nich piętnaście minut później. Weszła do jednego z mniejszych budynków, do którego zazwyczaj przychodziła po zakupy. Tym razem Elina natrafiła na innego klienta. Rzadko zdarzało się, żeby ktoś jeszcze był w środku prócz sprzedawcy. Chłopak, który stał do niej tyłem, był wysoki, miał czarne mundurowe spodnie, białą koszulę wystającą spod grubego futrzanego kubraka. Jego włosy były czarne i zmierzwione, a skóra lekko opalona. Elina uświadomiła sobie, że mężczyzna nie jest stąd. Może nawet nie jest z tego kontynentu. Stanęła za nim, czekając aż skończy kupować jedzenie. Mówił w nieznanym języku. Nagle machnął ręką i wyszedł pospiesznie ze sklepu. Elina podeszła do lady i kupiła to, po co tu przyszła. Już miała wręczyć sprzedawcy pieniądze, kiedy przypomniała sobie o nieznajomym. Nie potrafił się dogadać z sprzedawcą i nie kupił niczego. Elina z dobrego serca kupiła jeszcze trochę chleba i wody, podziękowała sprzedawcy, poczym opuściła sklep. Tak jak się spodziewała, nieznajomy stał niedaleko. Nieśmiało podeszła do niego.
- Witaj. – Chłopak odwrócił się. Elinę zatkało.
Nie spodziewała się, że młody człowiek będzie tak przystojny. Miał piękne zielone oczy. Jednak dziewczyna dostrzegła, że krył się w nich smutek, a zarazem złość.
– Pomyślałam, że może ci się to przyda – podała mu chleb i zapas wody. Młody mężczyzna popatrzył na wyciągnięte ręce, wziął ich zawartość.
- Dziękuję, ale nie trzeba było – uśmiechnął się.
- Mówisz w naszym języku? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Tak. Czy to aż takie zdziwienie?
- Wiesz, nie umiałeś dogadać się z sprzedawcą.
- A, to – uśmiechnął się do siebie. – To tylko lekkie nieporozumienie, próbowałem się czego dowiedzieć, ale to długa historia. Teraz wybacz, ale muszę iść. – Nieznajomy minął ją i poszedł w przeciwnym kierunku.
Dziewczyna ruszyła z powrotem do Tuneli. Stanęła w drzwiach dwadzieścia minut później. Otworzyła je i weszła na klatkę schodową. W środku było pełno ludzi, bar był oblegany jak zawsze. Po chwili doskoczyła do niej właścicielka.
- Gdzieś ty była? Mówiłam, że masz być tutaj szybko! – powiedziała z nutą złości w głosie.
- Śpieszyłam się jak mogłam – powiedziała z opanowaniem Elina, poczym obie ruszyły w kierunku baru.
Elina oddała kobiecie torbę z zakupami, a sama zabrała drugą z alkoholem. Ustawiła go pospiesznie na regale i zaczęła przyjmować krótkie zamówienia od oczekujących osób. W Tunelach robiło się coraz tłoczniej, a Elina chciała jeszcze poszukać Davida, żeby opowiedzieć mu o dwóch zupełnie różnych mężczyznach. Bar opustoszał, dziewczyna miała chwilę wytchnienia i zaczęła się rozglądać. Nigdzie nie mogła zlokalizować znajomych oczu. Patrzyła na drzwi i czekała na kolejne zamówienia. Jak na jej niechciane życzenie, drzwi do Tuneli otworzyły się. Do środka wszedł mężczyzna. Najpierw go nie poznała. Potem, kiedy się zbliżył, rozpoznała w nim nieznajomego, z którym udało jej się zamienić kilka słów. Podszedł do baru. Elina zaczęła już otwierać trunek.
- Nie kłopocz się tym, kobieto. – spojrzał na nią. – Przyszedłem o coś zapytać. – Elina zmarszczyła brwi. Uświadomiła sobie, że mężczyzna nie rozpoznał jej. "Może i dobrze" – pomyślała.
- Słucham?
- Czy ostatnio w mieście nie działo się nic podejrzanego? – zapytał szeptem.
Elina zawahała się. Ten jeździec mógł być dziwnym zbiegiem okoliczności albo to tylko nowy ubiór straży. Mężczyzna czekał, ale Elina nic nie powiedziała, dlatego odezwał się pierwszy:
- Chodzi mi o jakichś innych ludzi, jakieś nowe patrole albo nowe części armii zebrane przez króla.
- Nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Nie widziałam niczego, ani nikogo nowego u nas w lokalu. – Drzwi otworzyły się i do środka wszedł jeździec.
Elina spojrzała na niego przelotnie. Podszedł do baru. Mężczyzna przed nią spuścił głowę. Jeździec zamówił dwie szklanki whiskey. Elina szybko się z tym uwinęła i podała mężczyźnie. Kiedy jeździec odszedł do pustego stolika, nieznajomy podniósł głowę znad baru i spytał:
- A ten człowiek? – skinął na jeźdźca. – Jak często tutaj przychodzi?
- Widzę go pierwszy raz. – Zielonooki mężczyzna już się nie odezwał uważnie obserwował jeźdźca ze swojego miejsca przy barze. Po dłuższej chwili wstał i wyszedł. Nawet nie podziękował za informacje jakich udzieliła mu Elina.
Dziewczyna szybko musiała znaleźć Davida. Poszła do swojej pani i poprosiła o zmienienie jej na barze. Kiedy uzyskała ponurą zgodę wybiegła z pomieszczenia i zagłębiła się w tłum głównej sali. Po chwili dostrzegła Davida. Ruszyła w jego stronę, jednak zaraz stanęła jak wryta. Na kolanach chłopaka, który od bardzo dawna podobał się Elinie, siedziała Angelica. David spojrzał na Elinę. Dziewczyna odwróciła się z łzami w oczach i pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Naprawdę zakochała się w Davidzie i wiedziała, że chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przy nim czuła się zupełnie inaczej, mogła z nim porozmawiać o wszystkim. Jeśli miała problem mogła zawsze liczyć na niego. Nie dość tego chłopak okazywał zainteresowanie jej osobą. Droczył się z nią, ostatnio nawet pocałował ją w czoło na dobranoc. Tulił ją, kiedy było jej źle i bronił jej, jeśli była zagrożona. Jak wtedy po turnieju zamkowym. Przecież sam powiedział, że zależy mu na niej. Elina nie rozumiała go teraz. Poczuła zadrę w sercu, kiedy zobaczyła jak uśmiecha się do siedzącej na jego kolanach Angelicy. Z zamyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Elina otwórz! – powiedział David przez drzwi.
- Po co, żebyś znowu mi wmawiał, że jestem wyjątkowa i zależy ci na mnie?
- Bo zależy.
- Właśnie widzę.
- Elina słuchaj, może i mam teraz dziewczynę, ale to nie znaczy, że nie zależy mi na tobie – powiedział to jakoś inaczej niż zwykle, jakby był zniecierpliwiony
- Nie rozumiem David. Jak może ci na mnie zależeć skoro znalazłeś już sobie dziewczynę?
- Zależy mi na tobie jak na przyjaciółce.
- To mamy problem. – David nic nie powiedział. – Bo ja nie chciałam widzieć w tobie tylko przyjaciela i dobrze o tym wiesz.
- Właśnie wiem i ... - przerwał.
- I co? Kiedy zamierzałeś mnie uświadomić, że nic z tego nie będzie?
- Skończmy już tą nieprzyjemną rozmowę. Słyszałem, że byłaś dzisiaj poza Tunelami.
- Nie odbiegaj od tematu – podniosła głos. – Zabolało mnie to, gdybyś mi powiedział może nie byłoby teraz tak niezręcznie.
- Elina nie chciałem, naprawdę. Samo jakoś tak wyszło. Naprawdę wybacz.
- Idź już. Nie mam ochoty teraz na rozmowę. – Po tych słowach Elina usłyszała jak David oddala się od jej drzwi.
Położyła się na łóżku. Łzy poleciały z jejoczu kiedy je przymknęła. Odwróciła się z stronę ściany. Leżała tak przezgodzinę, a może i dłużej. W końcu postanowiła, że położy się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top