Rozdział 17 "Elina w Bibliotece"
Will cały czas się śmiał. Jego śmiech roznosił się po całej bibliotece i odbijał echem od odległego sufitu oraz ścian.
- Co cię tak bawi? – wskazał na dziewczynę – Ja?
- Nie, twoje pytanie. – książę wreszcie się opanował.
- A co w nim takiego zabawnego? Chcę się tylko dowiedzieć gdzie jestem.
- Droga Elino, przedstawiam ci jedną z największych bibliotek na tym świecie i na pewno jedyną tak ogromną w Tajemniczych Równinach. – Will wyszczerzył zęby
- Czeka, czekaj. Jesteśmy na Północnym Kontynencie? – pokiwał twierdząco głową – Jak? Will ja muszę wracać... jeździec... - książę położył ręce na jej ramionach.
-Usiądź. Chciałaś mi coś powiedzieć.
W tym miejscu, w tym zupełnie innym świecie, Will wydawał się zupełnie inny. Był zarazem poważny jak i miał specyficzne poczucie humoru. Elina zrobiła jak powiedział. Usiadła na najbliższym fotelu. Głos księcia był bardzo przekonujący, brzmiał teraz jak prawdziwy król. Will podszedł do drugiego fotela i usiadł na nim. Z tej perspektywy zawartość stołu była bardziej widoczna. Elina spojrzała w tamtą stronę. Książę podążył za jej wzrokiem.
- To tylko moje zapiski, nie zwracaj uwagi.
- Masz bardzo schludne pismo. Ja nie potrafię napisać wszystkiego, czego bym chciała.
- Dziękuję i nic nie szkodzi, nauczę cię pisać, jeżeli chcesz. – zarumieniła się – Więc, co chciałaś mi powiedzieć. Rozumiem, że to coś ważnego, skoro szukałaś mnie w zamku.
- Tak. Wyjeżdżam. – mina Willa zrzedła.
- Jak to wyjeżdżasz? Dokąd?
P Do Blacktown. Jeśli dobrze pamiętam mapy, to jest stolica Czarnego Królestwa.
- Tak. Dobrze pamiętasz. – zamyślił się na ułamek sekundy – Po co się tam wybierasz? Wspominałaś o jeźdźcu. – Will wstał, podszedł do stołu. Elina przez chwilę przyglądała się, jak książę przenosi stosy papieru. Niektóre z nich sięgały blatu, kiedy Will postawił je na podłodze obok. Pochylił się nad mapą rozłożoną na stole..
- Wspominałam, nie bez przyczyny. – Will odwrócił głowę w jej stronę
- Domyślam się – jego głos był nieco zniecierpliwiony
- Właściwie mój wyjazd to rozkaz króla. – na czole księcia pojawiła się zmarszczka. – Jadę z jeźdźcem.
- Nie możesz. Jesteś mi potrzebna w zamku. Dostarczasz ciekawe informacje. Powiedz królowi, że nie chcesz jechać sama z nieznajomym. Nie chcesz zostawić nikogo w stolicy.
- Will to nic nie da. Jeździec wysunął się z taką intencją do króla, prosząc bym z nim pojechała. Król udzielił mu zgody. Muszę pojechać.
- W takim razie ruszę za wami. On jest niebezpieczny, nawet bez mocy. Przydam ci się gdzieś z tyłu, pod ręką. Tak, żeby mnie nie widział. Uwierz mi, może nie wyglądam, ale także jestem niebezpieczny bez mocy. – książę wyciągnął ręce przed siebie, spodem do góry.
Blask wypełnił komnatę. Elina wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy. Pojawił się król. Wizja nie miała sensu. Gondur stł przed nią , w rękach trzymał koronę. U boku błyszczało, przypięte OsTRZE lodu. Mężczyzna sięgnął w jej kierunku i założył koronę na głowę Eliny. Odpioł miecz i wręczył go dziewczynie. Podniosła go bez problemu. Wysunęła ostrze z pochwy. Metal zalśnił w świetle, odbijając lodowaty błękitny kolor. Wizja zniknąła. Elina otworzyła oczy. Przed nią kucał Will.
- Co się stało? Co ty mi zrobiłeś? – zapytała Elina
-Nic nie zrobiłem. Pokazałem ci tylko, że nie kłamałem w kwestii mojej niedawno zdobytej mocy. Wiem, że wątpiłaś.
- Jak niedawno? Myślałam, że moc ma się od urodzenia.
- Kiedy znalazłem z Kają pewne miejsce, zostaliśmy obdarzeni mocą pierwotną. Długa to historia. Ja władam magią pierwotną, ona tą i magią po Pierwszej Królowej.
- Miałam wizję. Powiedz mi, co wiesz o Ostrzu Lodu z tych ksiąg? – Elina wskazała jeden ze stosów.
- Pamiętam, że ten miecz nie jest zwykły, bardziej legendarny, zaklęty. Mówią, że nikt nie jest w stanie podnieść ostrza poza prawowitym dziedzicem. Ostrze błyszczy... - dziewczyna nie słuchała dalej, głos Willa zniknął. Jej wizja była aż nazbyt czytelna. Nie mogła uwierzyć. To musiało być kłamstwo, przewidzenie. Przecież jedyne dziecko umarło, zabite przez Tristana lata temu. – Słuchasz mnie?
- Tak... tak. – spojrzała mu w oczy – No dobrze, nie. Wiedziałeś prawda?
- O czym?
- Wiedziałeś, że to ja. – do oczu napłynęły jej łzy.
- Elino o czym ty mówisz?
- O niczym istotnym wiesz. – zabrzmiało to złośliwie. Wstała. – Nie jedź za mną. Podsłuchałam rozmowę króla z jednym szpiegiem. Oni będą za nami jechać. Nie wystawiaj się na ryzyko.
- Znam inny sposób...
- Nie obchodzi mnie. Po prostu za mną nie jedź. – odepchnęła go. Will upadł na podłogę. Elina zbliżyła się do zwierciadła.
- Nie dasz rady sama. Nie masz klucza.
Will przeprowadził ja przez zwierciadło.
- Teraz wracaj. Nie chcę cię widzieć. – pchnęła kamienną ścianę w Złotym Pałacu. Ruszyła biegiem do sypialni.
- Elina. – słyszała za sobą głos księcia – Elino stój. Wyjaśnij mi o co ci chodzi. Nie rozumiem dlaczego jesteś zła. Czego ci nie powiedziałem? Co mi umknęło? – zatrzymała się
- Tego kim jestem. – wrzasnęła, odwróciła się. Will stał tuż za nią. Ich twarze dzieliły centymetry. Stali przed jej pokojem. Elina trzymała klamkę. Przez okno z lewej strony widziała zachodzący księżyc. Nie miała już wiele czasu.
- Ja też nie wiem... - spojrzał przez ramię dziewczyny i zamilkł. Elina również popatrzyła w tamtą stronę. Na korytarzu stał Klaudiusz.
- Widzę, że nieźle się bawicie tej ostatniej nocy. – uśmiechnął się – Wydajesz się znajomy, czy my się już nie widzieliśmy? – zapytał jeździec, kierując słowa do Willa.
- Nie. Raczej nie. – odparł pewnie Will. Książę wiedział, że to nieprawda. Spotkali się już kiedyś. Na szczęście tylko raz. – Jeśli myślisz, że to moja bliższa znajoma to jesteś w błędzie. Jesteśmy przyjaciółmi. Teraz wybacz, ale muszę już iść. Miłej podróży. – Will spojrzał po raz ostatni na Elinę i odszedł.
Dziewczyna pociągnęła za klamkę i weszła do pokoju. Już miała zamknąć drzwi, kiedy jeździec pojawił się przed nimi. Elina odwróciła wzrok i podeszła do szafki nocnej. Jeździec szybko pokonał dzielącą ich odległość i odwrócił dziewczynę w swoją stronę. W oczach Eliny nie było ani odrobiny strachu.
- Kim on jest? – wysyczał
- Po co się denerwujesz. Zbadała jego twarz wzrokiem. Gniew źle działa na człowieka. Jak bardzo chcesz wiedzieć to zwykły człowiek, mój stary znajomy i najlepszy przyjaciel. Nie ma się czego obawiać. – napięcie rąk na ramionach zelżało. – Dlaczego zrobiłeś się taki wściekły? – nie odpowiedział.
Odwrócił się i wyszedł. Elina nie miała wiele rzeczy. Zabrała tylko te, które mogły się przydać i ruszyła za jeźdźcem.
- Klaudiuszu poczekaj.
- Mówiłem ci, że nie będę zwalniał tempa, tylko i włącznie ze względu na ciebie.
W stajni stał jeden koń. Elina zakładała, że był dość szybki, dlatego nie było potrzeby brać kolejnego, zbędnego balastu. Klaudiusz przypiął wszystkie rzeczy do siodła. Odwróciła się do Eliny. Nic nie powiedział tylko podniósł ją i posadził na koniu. Potem sam wsiadł na czarnego ogiera i gwizdnął. Rumak wybiegł z stajni niczym błyskawica. Elina trzymała się łęku siodła. Jeździec podtrzymywał dziewczynę, obejmując ją jedną ręką w talii., drugą trzymał wodze i prowadził konia przez ogrody królewskie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top