Rozdział 16 "Propozycja"
Kiedy Elina wpadła rano spóźniona do kuchni, zobaczyła przed sobą Bleur. Nie wierzyła własnym oczom. Tak długo nie widziała koleżanki. Bleur podniosła wzrok. W jej oczach kryły się cienie. Nie powiedziała nic, tylko wróciła do swoich obowiązków. Elina także zajęła się swoją pracę. W kuchni panowała niemiła, trwająca wieki cisza. Elina co jakiś czas zerkała w stronę koleżanki. Bleur nie odezwała się choćby jednym słowem. Elina w końcu zebrała się w sobie i spytała:
- Dlaczego tak długo nie przychodziłaś?
Zapytana spojrzała w jej stronę. Cienie zatańczyły w jej oczach. Tym razem było w nich coś jeszcze. Strach.
- W takim razie może wiesz gdzie podziała się Serena? – Bleur odwróciła głowę i ponownie zajęła się pracą.
Elina wiedziała, że nie ma sensu zadawać kolejnych pytań. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i uderzyły o ścianę. Do środka wpadli Kim i Louis. Nie spojrzeli na Bleur, tak jakby jej nie zauważyli. Od samego wejścia oboje wpatrywali się w Elinę. Dziewczyna przerwała pracę. Jej koleżanka nie przejęła się przybyciem szpiegów królewskich, nawet nie spojrzała w ich stronę. Wyglądało to trochę tak jakby była głuchoniema.
- Czego panowie sobie życzą? – zapytała uprzejmie Elina, wycierając mokre ręce w ścierkę.
- Niczego. Mamy rozkaz od króla. – zrobił pauzę – Przyszliśmy po ciebie.
- Mamy rozkaz zaprowadzić cię do Waszej Wysokości. Śniadaniem dla króla zajmie się twoja koleżanka – Louis wskazał Bleur.
-Oboje mięli dzisiaj paskudny nastrój. Elina odłożyła ścierkę i ruszyła w stronę drzwi. Kim i Louis podążyli za nią. Przez całą drogę do królewskich komnat, Elina czuła się jak więźniarka. Weszli wszyscy do jadalni króla. Wiktor wraz z Klaudiuszem siedzieli już przy stole. Król podniósł wzrok, kiedy weszli.
- Dziękuję wam panowie. Możecie już iść. – szpiedzy ukłonili się i opuścili salę.
Elina stała w milczeniu, a król uważnie badał ją wzrokiem. Klaudiusz również siedział i się przyglądał. Dziewczyna przechyliła głowę i zaczęła wpatrywać się w czubki swoich butów.
- Droga Elino, - zaczął król – czy wiesz już po co cię wezwałem?
Elina spojrzała na Wiktora, obserwując Klaudiusza kątem oka.
- Nie, Wasza Wysokość. – Wiktor wstał
- Mój gość – wskazał Klaudiusza, idąc w stronę dziewczyny – poprosił mnie o pewną rzecz. Musi wyjechać na południe do mojego brata. – król stał już obok niej. Pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny – Klaudiusz chce, abyś mu towarzyszyła. Udzieliłem mu zgody. O wszystkim dowiesz się od niego. – Elina poszukała wzroku jeźdźca. „Co on kombinuje?"- pytała się w myślach.
Wiktor opuścił salę. Zapadła nieprzerwana cisza. W Złotym Zamku od zawsze panowała taka atmosfera. Rządy dynastii Tristana przyniosły nie tylko upadek państwa i jego gospodarki. Ród miał także wpływ na całą atmosferę. Wszędzie były tajemnice, każdy był skryty nawet służący.
- Nie ufam ci. – głos Klaudiusza odbił się nagle od ścian. Elina spojrzała na niego. Nie siedział już przy stole. Opierał się o jego blat, miał przechyloną głowę i wpatrywał się w Elinę. Stojąc tak, wyglądał dość przystojnie. Elina przyłapała się na tym, że na niego patrzy i nie odrywa wzroku przez dłuższy czas. Zarumieniła się i opuściła głowę, aby jeździec nie mógł dostrzec jej rumieńca. Zza ciemnobrązowych włosów widziała jak się uśmiecha.
- Powiesz mi coś? – zapytał w końcu
Elina spojrzała na niego i powiedziała:
- Proszę bardzo. Skoro mi nie ufasz, to po co zabierasz mnie ze sobą?
- Nie mam wyjścia. Zostawiając cię tu, - zrobił gest ręką, obejmując całą salę – ryzykuję. Wiesz o mnie zbyt dużo, abym mógł cię tu zostawić. Przy okazji może się na coś przydasz, pamiętaj tylko, że nie będę specjalnie spowalniał tempa.
- Będę mogła się jeszcze z kimś zobaczyć? – wyrwało jej się
- Tak. – westchnął – Ale pamiętaj, że nie będą mnie interesowały jakiekolwiek wypadki po wizycie tego kochanka tej nocy. – wyszczerzył się
- Ja nie mam... Nieważne. – machnęła ręką – Gdzie jedziemy?
- Król już ci oznajmił, że do jego brata.
- Coś mi mówi, że to nie jest jedyny cel naszej podróży. Czyż nie? – ozy Klaudiusza wwiercały się w jej twarz.
- Nie spekuluj. Jedziemy sami. Widzę cię jutro z samego rana w stajni. – wstał, otworzył jedne z bocznych drzwi – Nie spóźnij się. – dodał i wyszedł.
Elina stała sama pośrodku głównej Sali jadalnej w apartamentach królewskich. Teraz trzeba było znaleźć Willa i powiadomić go o wyjeździe. Dziewczyna wyszła za drzwi, ale szybko znieruchomiała i zaczęła nasłuchiwać. W sali obok dwóch mężczyzn kłóciło się ze sobą.
- Wasza Wysokość wie, że nie powinien wysyłać dziewczyny. – powiedział Kim
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale popatrz na to z innej strony. Będzie okazja, żeby zobaczyć jak on będzie się zachowywała.
- Sądzę, że Klaudiusz nic nam nie powie kiedy z nią wróci. Jest jeszcze ewentualność, że dziewczyna się wymknie. Wtedy już jej nie znajdziemy.
- Dlatego mam dwóch zaufanych szpiegów – chwila ciszy – Pojedziecie za nimi. Oprócz was nikt o tym nie będzie wiedział, nawet Klaudiusz. Macie pozostać ukryci.
- Co się stanie kiedy jedno z nich nas zauważy?
- Dziewczyna raczej nie jest do tego zdolna, a Klaudiusz utracił tutaj swoją moc jeźdźca. Myślę, że nie jest w stanie was odnaleźć w Czeluściach.
Klamka poruszyła się w drzwiach przed Eliną. Dziewczyna odskoczyła od wrót i pobiegła w kierunku swojej sypialni.
-----------
Robiło się ciemno. Elina siedziała nałóż ku i czekała. Miała nadzieję, że Will zjawi się sam i nie będzie trzeba go szukać. Jednak Elina nie miała zbyt dużo czasu i nie wiedziała czy książę w ogóle się zjawi. Nie mogąc już dłużej czekać, wstała i wyszła z sypialni. Skradając się, przechodziła do różnych części zamku. Miała wrażenie, że chodzi w kółko. Każdy zakręt wyglądał tak samo, każdy korytarz był tak samo ozdobiony. W pewnym momencie dotarła do wąskiego korytarzyka wychodzącego na ogród. Przypominał długi balkon samymi oknami po jednej stronie. Łuki te nie miały szyb, a korytarz nie był pilnowany. Elina nie dostrzegła tutaj żadnych ozdób. Przez chwilę dziewczyna patrzyła na krajobraz za „oknami". Atramentowe równiny ciągnęły się po horyzont i były lekko przyprószone śniegiem. Takiego widoku nie można było oglądać w żadnym innym kącie na świecie. Zimny klimat był charakterystyczny dla tego miejsca. Ludzie bardzo dobrze byli przystosowani so zimna, dlatego łatwo było odróżniać cudzoziemców. Najczęściej turyści przyjeżdżali w futrach lub kilku warstwach nałożonych na siebie tkanin. Atramowie – lud zamieszkujący Atramentowe Królestwo – nie musiał korzystać z futer, mimo że temperatura dochodziła tutaj do -50 stopni. W końcu Elina usiadła pod zimną ścianą pałacu. Przez dobrych kilka minut rozmyślała gdzie podział się Will. Z rozmyślań wyrwał ją ruch za plecami. Szybko odskoczyła od ściany i stanęła naprzeciwko niej. W murze pojawiła się wnęka, małe wyżłobienie przypominające teraz zarys drzwi. Ściana ruszyła się, otworzyła się jak kamienne wrota, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Z środka wyszedł mężczyzna. Zamknął ścianę i odwrócił się w jej stronę. Światło księżyca oświetliło jego twarz. Był bardzo przystojny w tym świetle. Przez chwilę Elina zapragnęła znów znaleźć się w jego ramionach, znów skraść mu jeden pocałunek.
- Co tutaj robisz? – zapytał zaskoczony Will
- O to samo mogę zapytać ciebie. Nie każdy na co dzień wychodzi przez pojawiające się znikąd kamienne drzwi. – wskazała ścianę za plecami księcia. Wzruszył ramionami – Widzę, że znalazłeś to swoje zwierciadło. – dodała. Will nadal czekał na odpowiedź na wcześniej zadane pytanie, miał to wypisane na twarzy – Musimy porozmawiać. Chodzi o jeźdźca. – Will spojrzał jej głębiej w oczy.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – rozejrzał się – To nie jest dobre miejsce na takie rozmowy. Ściany w tym zamku mają uszy. – książę uchylił ścianę – Chodź. – wyciągnął rękę.
Elina poszła za nim. Kiedy weszła do środka, oślepił ją dziwny blask. W pomieszczeniu nie było żadnych okien i lamp. Światło dochodziło z środka pomieszczenia, z wystającego kamienia. Elina ostrożnie podążyła za Willem, aż oboje stanęli koło skałki. W środku było zwierciadło. Mieniło się dziwnym światłem.
- Jedyne miejsce w twoim królestwie, w którym pozostała magia. – powiedział Will, jego głos brzmiał bardzo nienaturalnie.
- Magiczne? To stąd ta poświata? – Will skinął głową – To tutaj przesiadujesz tyle czasu? W pomieszczeniu ze zwierciadłem.
-Nie. – zaśmiał się
- Co cię bawi? – książę wyciągnął rękę. Elina chwyciła ją bez zastanowienia.
Will pociągnął. Oboje wpadli do zwierciadła. Było tu ciemno. Na końcu tunelu świeciło pojedyncze światło. Elina chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Obejrzała się za siebie. Niczego nie widziała przez tą nieprzeniknioną czerń. W końcu Will dotarł do światła i przeciągnął ją przez nie. Elina wypadła na kamienną posadzę. Podniosła wzrok i szeroko otworzyła usta. Will już stał i wyciągał dłoń, aby pomóc wstać zaskoczonej dziewczynie. Elina wstała bez pomoc księcia. Rozejrzała się. Za nią stało dokładnie takie samo lustro do jakiego przed chwilą wciągnął ja Will. Przed nią rozciągała się ogromna biblioteka. Will stał po jej prawej stronie. Elina spojrzała na niego. Uśmiechał się. Za nim stał dość duży stół. Dziewczyna mogła zobaczyć, że na stole znajduje się mapa, stosy papieru oraz lampa i jeszcze parę innych rzeczy. Ale coś innego przykuło uwagę dziewczyny. Wielka księga. Ta, którą książę zabrał z biblioteki w Złotym Pałacu. Elina podeszła do stołu, mijając księcia. Dotknęła okładki księgi. Czuła na sobie wzrok księcia. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała nieco przerażonym tonem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top