Rozdział 7 "Kim jest nieznajomy?"

- Czego tu szukasz? – zapytała jedna z dwóch kobiet pracujących w kuchni. Elina przyjrzała im się dokładnie, po czym odpowiedziała:

- Przysyła mnie król. Mam być jego nową służącą. – słowa opuściły jej usta. Kobiety nic nie powiedziały. – Powiedział, że wszystkiego dowiem się tutaj.

- A kto cię przyprowadził?

- Dwóch szpiegów królewskich. – kobieta otworzyła usta, ale po chwili zamknęła je. Nastała cisza.- Mogę wiedzieć jakie są teraz moje obowiązki.

Dziewczyny zostawiły swoją pracę i zaprosiły Elinę do stołu. Opowiedziały jej o całym harmonogramie i rozmieszczeniu sal. Potem zabrały nowicjuszkę do jej sypialni. Nie był to duży pokój, jak na służącą przystało. Mieściło się tam pojedyncze łóżko, mała szafka i większa komoda z lustrem powieszonym na ścianie. Na stoliku i komodzie stały lampy naftowe. Teraz były zgaszone, ponieważ światło wpadało przez małe okno znajdujące się nad łóżkiem. Kiedy wróciły do kuchni, zaczęły przygotowywać kolację dla króla. Oczywiście monarcha zażyczył sobie wykwintnego posiłku, takiego jak na ucztach. Bleur i Serena opowiadały o różnych wypadkach jakie przydarzyły im się w czasie pracy, o ucztach jakie wyprawiał król i różnych niezwykłych gościach jakie miały okazję zobaczyć podczas wizyt u monarchy. Elina słuchała tych wszystkich opowiadań z fascynacją. Nigdy nie mogła zobaczyć i posmakować bali albo samej etykiety. W Tunelach zawsze było obskurnie, ludzie umieli się pobić o jedno słowo. Wygadywali głupoty, pluli wulgaryzmami na prawo i lewo i nie obchodziło ich czy ktokolwiek zwraca na nich uwagę. Ludzie nie kierowali się tam grzecznością wobec innych. Sam fakt, że w Tunelach mieściła się arena, na której można było zarobić, okładając przeciwnika pięściami. Nikt nie patrzył na sprawiedliwą walkę. Teraz Elina wyobrażała sobie jak wygląda życie z nowej perspektywy. Mimo że nadal ktoś będzie jej rozkazywał, czuła się wolna, jak nigdy dotąd. Wszystkie trzy siedziały w kuchni. Skończyły już obowiązki, zostało tylko pozmywanie naczyń po kolacji króla. Na dzisiejszy dyżur przypadła Elina.

- Dobra dziewczyny, mam dużo pracy – Elina wskazała na stos naczyń obok zlewu i skrzywiła się

- Przyzwyczaisz się. – powiedziała Bleur, wstała – Chodźmy Serena, nie przeszkadzajmy Elinie, bo jutro nam nie wstanie. – Serena bez słowa wstała. Obie uściskały Elinę i wyszły z kuchni. Była barmanka zabrała się do zmywania.

--------------

Był już późny wieczór, kiedy Elina skończyła swoją pracę. Zamknęła starannie drzwi do kuchni i ruszyła korytarzem do swojego pokoju. Był to jeden z nielicznych korytarzy, który nie był pilnowany przez straż. Jedyne światło wpadało przez okno, odpijając się o przeciwległą ścianę. Elina nie śpieszyła się. Nagle usłyszała za sobą szmer. Nie zdążyła się obrócić. Nawet nie krzyknęła, kiedy czyjaś dłoń wylądowała na jej ustach i zacisnęła się. Napastnik jednak nie był wprawiony w takiego typu chwyty. Dziewczyna szybko wyswobodziła się z uścisku i szarpnęła napastnikiem. Uderzył o ścianę. Jęknął. Elina naparła na niego całym ciałem, żeby nie mógł się uwolnić. O dziwo nawet się nie ruszył.

- I co zamierzasz teraz? – zapytała

W półmroku panującym na korytarzu nie mogła zobaczyć jego twarzy. Mężczyzna był wysoki. Elina czuła jego nierówny oddech na czole.

- Na pewno nie zamierzam się skrzywdzić, a tym bardziej zabijać. – poznała ten głos, już kiedyś go słyszała, nadal dziwnie brzmiał.

- Kim jesteś i jak się tu dostałeś?

Mężczyzna nie odpowiedział od razu. Po dłuższej chwili milczenia Elina naparła jeszcze mocniej:

- Mów.

- Jak na służącą jesteś bardzo pewna siebie, zatrzymując mężczyznę dwa razy większego od siebie. – miał rację – I do tego nieznajomego.

- Gadaj, a nie próbujesz oczarować mnie nędznymi komplementami. Kim jesteś, jak tu wszedłeś?

- To, kim jestem nie powinno cię interesować. Tak samo jak to, jak tu wszedłem i jak zamierzam wyjść. – Elina dałaby głowę, że w tej chwili mężczyzna uśmiechnął się. Nie rozumiała jednak, że całą tą rozmową próbuje uśpić jej czujność.

W następnej chwili mężczyzna poruszył się, a Elina znalazła się na jego miejscu. Napastnik wyjął sztylet. Światło księżyca odbiło się od ostrza i przesunęło po twarzy właściciela. Mężczyzna miał jasną cerę i czarne włosy.

- Pomóż mi dostać się w jedno miejsce, a puszczę cię.

- Nie pracuję tu długo.

- Wiem...

- Kim ty do cholery jesteś? – przerwała mu. Wiedział, że właśnie popełnił błąd, a Elina chciała to wykorzystać.

- Kiedyś już się spotkaliśmy barmaneczko. – uśmiechnął się

Nagle ją olśniło. To był ten nieznajomy, na którego natknęła się w sklepie, jak rzekomo kłócił się z właścicielem

- Czego chcesz?

Zaprowadź mnie do zwierciadła w kamieniu.

- Jakiego...?

- Czekaj. – przytknął jej rękę do ust – Ktoś tu idzie.

- Skąd... - za każdym razem nie dawał jej dokończyć

Nieznajomy otworzył pierwsze drzwi i wepchnął Elinę do środka. Wszedł za dziewczyną i zamknął drzwi. Po chwili Elina usłyszała kroki. Dwie osoby przeszły po drugiej stronie drzwi. Kiedy kroki ucichły Elina odwróciła się. Znajdowali się w bibliotece. Przed nią stał nieznajomy, uśmiechał się. W ręku cały czas trzymał sztylet.

- Słuchaj, nie wiem o jakie zwierciadło ci chodzi. Jak ich usłyszałeś? – Elina pokazała na drzwi wychodzące na korytarz.

- Moja matka była elfką. – Elina otworzyła szerzej oczy. W tej krainie elfy były bardzo rzadko spotykaną populacją.

- W takim razie skąd jesteś?

- Może jeszcze zaparzysz herbatę, usiądziemy i pogadamy? – powiedział ironicznie – Nie mam czasu, ale skoro trafiliśmy do biblioteki można tu trochę powęszyć.

- A czego szukasz? – zapytała niepewnym głosem

- Starych Ksiąg. – widząc kolejne pytanie w oczach dziewczyny po chwili dodał – Potrzebuje pewnej wiedzy, która może mi pomóc uwolnić moich najbliższych. – po tych słowach zrobił groźną minę

- Znajdziesz je ma końcu biblioteki. A gdzie uwięziono twoich rodziców?

- Nie chodzi mi o rodziców. – zrobił pauzę i spojrzał na nią – Porwano moją narzeczoną i przyjaciół – dokończył beznamiętnie

-Rozumiem. Miom to wydajesz się obojętny w stosunku do tego. – kiedy Elina wypowiedziała te słowa, mężczyzna odwrócił się gwałtownie w jej stronę i powiedział:

- Słuchaj. Gdyby było mi to obojętne, to porwanie i wiele innych rzeczy, to czy szukałbym pomocy i sposobu, aby uwolnić najbliższych. – Elina skuliła się po nieoczekiwanym wybuchu złości – Myślę, że nie. Bardzo zależy mi na nich wszystkich. Tworzyli moją rodzinę. I nie pytaj teraz o moich rodziców, bo dawno przestali już stąpać po tej ziemi. – skończył. Przez dłuższą chwilę szli, milcząc, kiedy Elina odważyła się zadać kolejne pytanie:

- A w czego konkretnie szukasz w Starych Księgach. – mężczyzna znów się zatrzymał i odwrócił w jej stronę:

- Ale ty jesteś dociekliwa. Na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć. U was w królestwie nie ma tego problemu co w moim.

- Masz swoje królestwo? – Elina naciskała dalej, chciała dowiedzieć się najwięcej ile zdoła o nieznajomym napastniku, chociaż i tak wiedziała już jak wygląda.

- Tak mam swoje, ograbione zresztą, królestwo.

- Czyli jesteś królem i zabójcą?

- Nie.

- W takim razie kim?

- Jezu przestań kobieto zadawać dalsze pytania. Powiem ci tylko jeszcze, że jestem księciem i starczy. – rzekł zniecierpliwiony jej gadulstwem.

Przechodzili obok kolejnych regałów, wchodząc coraz bardziej w głąb biblioteki. Oprawy i brzegi ksiąg, stojących na regałach, robiły się coraz starsze. Stanęli na końcu. Książę skręcił w lewo i stanął przed wysokim regałem z zniszczonymi księgami. Elina nie przeszkadzała mu. Po jego twarzy było widać, że szuka czegoś w dużym skupieniu.

- To po co tu jesteś? Nie powinieneś ratować kraju? – odezwała się w końcu Elina

- Widzisz walka z magią nie jest moją mocną stroną. Moja narzeczona mogłaby mi pomóc, ale nie ma jej przy mnie. Poza tym nie wiem czy we dwójkę dalibyśmy radę.

- Może mogłabym się jakoś przydać. – książę odwrócił głowę w jej stronę, ale nic nie powiedział.

Elina więcej się nie odzywała. Mężczyzna dalej szukał w skupieniu odpowiednich ksiąg. Wreszcie wyjął z regału gruby tom. Tytuł był starty, więc Elina nie mogła poznać tytułu księgi, do której nikt nie zaglądał od wieków. Książę otworzył go i zaczął przewracać kolejne strony.

- Czemu przeszukujesz nasze zbiory? – mężczyzna zawahał się

- Chcę dzięki nim dotrzeć do pewnej osoby i rzeczy, która może mi pomóc w walce z magią.

- Kim jest ten ktoś?

- Następcą. – powiedział dalej, wpatrując się otwartą ksiągę

- Wiesz, że nasz król nie ma jeszcze potomka.

- Nie chodzi mi o tego króla. Bardziej o prawowitego następcę, potomka Gondura. – Elinę zatkało, kiedy usłyszała to co powiedział książę. – Minęło 400 lat. Potomek powinien już się narodzić. Możesz mi nie wierzyć, ale znam dwóch ludzi, którzy są potomkami dwóch innych, legendarnych władców.

- Nadal nie rozumiem, dlaczego chcesz go znaleźć.

Nagle usłyszeli szmer. Elina odwróciła się w stronę okna. Świtało. Kiedy wróciła spojrzeniem do księcia, jego już tam nie było. Księga także rozpłynęła się w powietrzu. Dziewczyna popatrzyła na korytarz między regałami, skąd dochodził szmer. Nagle, na korytarzu pojawił się Kim.

- Co ty tu do największego czorta robisz? – zapytał, unosząc brwi

- Ja?... Nic.

Podszedł do niej szybkim krokiem i złapał za ramię. Dziewczyna pierwszy raz skuliła się pod jego wzrokiem. Mężczyzna wziął ją za rękę i zaprowadził do pokoju. Wepchnął ją za drzwi. Zanim wyszedł powiedział jeszcze:

- Za trzy godziny widzę śniadanie u króla i jego gościa w głównej Sali apartamentów królewskich. Nie spóźnij się. – powiedział i wyszedł.

Elina została sama z myślą. Że za kilka godzin musi mieć gotowe wszystko, żeby podać jedzenie królowi. Uznała więc, że nie może już spać, ponieważ nie zdąży z niczym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top