Rozdział 44 "Przewodniczący"

Will wszedł do kamiennego pomieszczenia. W środku czekali na niego Klaudiusz i Elina. Książę zamknął za sobą drzwi i podszedł do stolika. Opadł ciężko na krzesło. Elina patrzyła w jego stronę. Will odrzucił głowę do tyłu, odsłaniając całą szyję. Włosy opadły z twarzy. Zielone oczy wpatrzone były w sufit nad głową mężczyzny. Klaudiusz również zaczął mu się przyglądać. Elina podniosła się z swojego miejsca i podeszła do Willa. Książę spojrzał na nią z półprzymkniętych powiek.

- Coś się stało? – zapytała jedwabnym głosem. – Wydajesz się jakiś inny.

- Co ci powiedziała ta suka? – wtrącił Klaudiusz.

Elina spojrzała na niego. Zmarszczyła brwi, aby pokazać swoją dezaprobatę na jego słowa.

- Nic mi nie powiedziała. Dowiedziałem się tylko jednej rzeczy – uciął.

- To coś poważnego? Może możemy pomóc. Jeżeli chcą dołączyć do kogoś w tej wojnie...

- Nie o to chodzi – powiedział Will obojętnym tonem.

Wyprostował się na krześle. Spojrzał w kierunku Klaudiusza. Trudno było odczytać jego emocje. Twarz miał wykutą jakby z kamienia, jednak Will wiedział, że mężczyzna zastanawia się nad jego słowami. Doskonale zdawał sobie sprawę o kim mówiła Elina. Gdyby Kolegium przystało na jakikolwiek sojusz z Aureliuszem to byłby jego koniec. Razem z siostrą zostaliby ścięci za zdradę. W jego oczach zapaliły się ogniki.

- Chodzi o moją matkę – wyjaśnił Will, chcąc uniknąć jakichkolwiek słów Klaudiusza.

Tak jak się spodziewał mężczyzna zamknął usta w wąską linię. Nadal badawczo przyglądał się księciu tak samo jak Elina, stojąca nad Willem.

- Poznałem właśnie jej brata. Wolę nie zacieśniać więzów rodzinnych dopóki wojna nie dobiegnie końca. Za dużo straciłem w tak krótkim czasie. Muszę zniknąć – spojrzał na Elinę. – Wyjeżdżam jutro do Waruny. Spotkamy się w Nightgrass po waszym powrocie z Blacktown.

- Zrobisz jak chcesz. Nie karzę ci z nami podróżować – powiedział Klaudiusz. Elina nadal wpatrywała się w Willa.

- Kto jest twym wujem?

Will przełknął ślinę.

- Andarion. Ten miedzianowłosy.

----------------

Następnego ranka, kiedy Elina podniosła się z posłania, zauważyła, że Klaudiusza nie ma przy jej boku. Posłanie Willa również było puste i pościelone. Rzeczy księcia nie było nigdzie wokół. Dziewczyna wstała gwałtownie z łóżka. Podeszła do niewielkiego okienka w ścianie i wyjrzała przez nie. Will właśnie wsiadał na konia, natomiast Klaudiusz mówił coś do niego. Elina szybko wybiegła z pokoju i jak najszybciej, jak to było możliwe, znalazła się na dole. Stanęła przed drzwiami.

- Nie zamierzasz się ze mną pożegnać? – zapytała z lekkim niedowierzaniem.

- Nie chcieliśmy cię budzić – powiedział Will.

Dziewczyna wiedziała, że kłamał. Nie chciał się żegnać. Jednak, ku jej zdziwieniu, książę zeskoczył z konia i uściskał ją. Czuła, że jest mu ciężko, jednak nie wiedziała skąd nagle wzięło się w nim takie uczucie. Wskoczył z powrotem na konia i ruszył przed siebie, nie odwracając się już więcej.

Elina spojrzała na Klaudiusza. Mężczyzna nadal wpatrywał się w plecy księcia. W końcu odwrócił się do niej. Nadal na niego patrzyła.

- Musimy odwiedzić Anderiona. Mam dla niego wiadomość.

Elina skinęła głową i ruszyli przed siebie. Stanęli przed wielkimi wrotami, przed którymi stali wczoraj. Klaudiusz pchnął jedno ze skrzydeł. Gładko ustąpiło i mężczyzna otworzył je, aby mogli przejść. Weszli do sali, w której panowała grobowa cisza. Klaudiusz mniemał, że nie ma w niej nikogo prócz nich. Kiedy się odwrócił, wiedział, że się pomylił. Za stołem siedziało dzisiaj więcej osób. Nie było tam tylko wścibskiej i wyprowadzającej z równowagi Cerer. Siedzieli także bliźniacy i Anderion oraz kilku innych ludzi, których Klaudiusz widział pierwszy raz. Cerer odwróciła się w swoim krześle. Jej brwi były tak samo ściągnięte w dół jak wczoraj.

- Czego chcecie? Jesteśmy zajęci – wskazała stół.

- Przyszliśmy z wiadomością do lorda Anderiona. – Klaudiusz wyciągnął list spod płaszcza i ruszył w kierunku starszego mężczyzny. – Od waszego siostrzeńca.

Ludzie zaczęli szeptać między sobą po ostatnim zdaniu Klaudiusza. Jeździec nie był pewien czy chodzi im o jego osobę czy o jego słowa. Anderion wziął od niego list i rozłożył go, aby przeczytać. Klaudiusz stał za jego krzesłem. Zapadło milczenie, kiedy mężczyzna odłożył kawałek papieru. Nagle odezwał się sędziwy mężczyzna po drugiej stronie stołu.

- Anderionie, mówiłeś, że twój siostrzeniec nie żyje. Jak mam rozumieć ten list?

- Nasze źródła okazały się niewiarygodne. Młody książę upozorował swoją śmierć. Jest mu to na rękę jak widać. Nie musi obawiać się wykrycia przed Złym Człowiekiem – powiedziała Cerer w woli wyjaśnienia.

- Nie pytałem ciebie Cerer, tylko mojego przełożonego. – Zmiażdżył ją wzrokiem, że musiała mimowolnie skulić się w swoim krześle.

„Kim ten człowiek jest?" – pytał się Klaudiusz.

- Tak jest Wasza Eminencjo. – Jeszcze bardziej się skuliła.

- Anderionie proszę mów.

- Mój siostrzeniec istotnie upozorował swoją śmierć. Nie powiedział nam tego wprost, ale wierzę, że nie miał innego wyboru. Przybył tu z tą dwójką. – Tu wskazał Klaudiusza i Elinę. – Dzisiaj rano wyjechał w sprawach prywatnych.

- Jak mam rozumieć te sprawy prywatne. Nigdy nie sądziłem, że nadarzy się okazja, aby go poznać Anderionie. Jak mam wiedzieć, że można mu ufać?

- Musisz uwierzyć mi na słowo, chłopak jest godny naszego zaufania, Wasza Eminencjo.

Siwy mężczyzna pozostawił grymas na swojej twarzy i zwrócił się do Klaudiusza.

- Odebrałeś przydział chłopcze?

- Tak, Wasza Eminencjo. Jeszcze dzisiaj wyruszam w drogę.

- Dobrze. Wszelkie wiadomości do księcia będziemy przesyłać przez twoją osobą.

- Rozumiem.

Te słowa zakończyły tą krótką wymianę zdań. Klaudiusz zabrał Elinę i oboje opuścili zebranie z Przewodniczącym Kolegium. Sędziwy mężczyzna miał sporą obstawę, ale co tutaj robił. Teraz nie było bezpiecznie na powierzchni. Przemieszczanie się tak ważnych osób musiało wiązać się z dużym ryzykiem. Kilka minut po opuszczeniu sali, Klaudiusz z Eliną weszli do pokoju, który poprzedniej nocy dzielili z Willem. Klaudiusz zachwiał się i opadł na łóżku. Elina podtrzymała jeźdźca pod ramię i usiadła obok niego.

- Klaudiuszu co się dzieje?

- Awrena. Daj mi chwilę.

Zamknął oczy. Wokół niego zaiskrzyło. Znajdował się w Czeluściach. Było ciemno. Wszędzie wokół rosły fioletowe i granatowe rośliny, wyschnięte na skutek braku światła. Klaudiusz rozejrzał się. Nagle naprzeciwko niego pojawiła się Awrena. Była ubrana w aksamitną, zwiewną suknię w kolorze błękitu. Jeździec popatrzył w oczy siostry.

- Wychodzisz za mąż? Tylko mi nie mów, że coś się stało.

- To nie jest suknia ślubna – powiedziała oburzona Awrena. – Jak ci idzie?

- Już jestem po rozmowie. Przydzielili nas do Czarnego Zakonu. Powiem ci, kiedy będziesz musiała uciekać, chyba, że stanie się coś wcześniej.

Pokiwała głową, zgadzając się.

- Awreno, wiesz czemu Aureliusz wysłał wojsko do Lila i na zachodnią granicę Atramentowego Królestwa?

- Nie wiem o żadnym wojsku. Co on znowu wymyślił?

- Nie pytaj, proszę. Nie chcę, żeby wiedział, że zboczyłem z kursu.

- W porządku. Ale posłuchaj mnie, nie pokazuj się nikomu, nie ufaj nikomu. Aureliusz jest ostatnio bardzo spięty i inaczej się zachowuje. Nie chcę, aby coś się stało. Pytał o Trinę.

- Ona...

- Klaudiuszu...? Ona żyje, prawda?

- Tak. Jest zamknięta w podziemnej twierdzy meaveńczyków. Will tam pojechał teraz. Chce przekazać jakieś informacje.

- Nie wykonujcie żadnych podejrzliwych ruchów. Oczy i uszy są wszędzie.

Klaudiusz skinął głową. Po chwili obraz rozmył się, Awrena zniknęła. Otworzył oczy. Z nosa leciała mu stróżka krwi.

- Chyba przegiąłem z czasem.

Elina patrzyła się na krople krwi kapiące na jego spodnie. Klaudiusz otarł stróżkę rękawem, pozostawiając na nim ciemną smugę.

- Musimy ruszać. Wiktor nie będzie czekał wieki, kiedy dostarczę mu wiadomości od brata.

-----------

Godzinę później, Klaudiusz z Eliną opuścili Czerwony Zakon na Koszmarze. Jeździec odbił w stronę gór malujących się na południowym wschodzie. Zostawił armię Aureliusza za plecami i skupił się na zadaniu powierzonym mu przez Wiktora. Król nie mógł czekać w nieskończoność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top