Rozdział 41 "Wreszcie razem"
Dwa dni po opuszczeniu obozowiska kalle, Klaudiusz i Elina zobaczyli mury Lila. Miasto było piękne z tej odległości. Granatowa trawa i jasny piasek na wybrzeżu idealnie wpasowywały się w cały krajobraz. Klaudiusz przejechał przez brukowany most. Zatrzymał się we wjeździe. Strażnik popatrzył na nich.
- Macie jakieś wieści od kapitana? – zapytał strażnik.
Klaudiuszowi podjechały brwi do góry. „ O jakim kapitanie ty mówisz człowieku?"
- Tak. Przyjeżdżam z wiadomością do jednej osoby z miasta.
- Myślałem, że list do dowódcy.
- Śpieszy mi się – kłamał.
Klaudiusz nie wiedział, czy Will jest już w mieście. Nie wiedział też o co chodzi temu strażnikowi. Mężczyzna odsunął się mu z drogi, a Klaudiusz spiął konia. Wjechali na ulicę Lila. Elina oglądała się na prawo i lewo. Podziwiała odmienną architekturę miasta. Zatrzymali się koło stajni publicznej. Klaudiusz zeskoczył z Koszmara. Stajenny chłopiec wytrzeszczył oczy, widząc zwierzę. Spojrzał niepewnie na Klaudiusza. Jeździec uśmiechnął się.
- Jeszcze taki rumak u nas nie gościł.
- Rzadko się zdarza, żeby takie zwierzę się tutaj pojawiało.
Z środka stajni wyszła młoda kobieta. Przyjrzała się całej scenie i objęła młodego chłopca.
- Plugawicie to miasto – powiedziała, kierując słowa do jeźdźca dusz.
- Nie sądzę. Chojnie zapłacę, a z nim nie będzie problemów.
Kobieta spojrzała podejrzliwie w jego oczy. Mężczyzna wyciągnął sakiewkę, poszperał w niej i wyciągnął to czego szukał. Elina zeszła z konia i stanęła obok mężczyzny. Stajenna spojrzała na pieniądze, które podawał jej Klaudiusz. Zabrała je z lekkim wachaniem.
- Odprowadzę konia do boksu – powiedział Klaudiusz. Na twarzy młodego chłopca pojawiła się ulga.
Chwilę później stał samotnie z Eliną na środku głównej ulicy. Wziął dziewczynę za rękę i ruszył przed siebie. Po chwili dotarli do karczmy.
- Pomyślałem, że będziesz miała ochotę coś zjeść.
Nie mówiła nic od czasu ich kłótni. Mało jadła i zaczęła mizernieć w oczach jeźdźca. Mężczyzna złapał ją za ramiona. Spojrzała na niego.
- Elino, nie chciałem wtedy tego mówić. Poniosło mnie. Wybacz mi i zacznijmy się znów do siebie odzywać.
- Daj mi jeszcze trochę czasu – odpowiedziała oschle i odwróciła się w stronę karczmy.
Weszli do środka i usiedli przy najdalszym stoliku. Klaudiusz usiadł tak, żeby mieć oko na całe pomieszczenie. Nie spodziewał się tutaj niebezpieczeństwa, ale zawsze trzeba było mieć jakieś środki ostrożności. Zamówili jedzenie i picie. Elina milczała przez cały posiłek. Klaudiusz podniósł się, aby podejść do kontuaru, kiedy drzwi karczmy otworzyły się i zapanowała grobowa cisza. Klaudiusz gwałtownie usiadł. Elina odwróciła głowę, widząc jego zachowanie. W wejściu stało dwóch mężczyzn. Oboje mięli czarne mundury z nieznanym dziewczynie herbem na piesi. Elina zmrużyła oczy. Przeniosła uwagę na swojego towarzysza. Klaudiusz miał kaptur na głowie i naciągnął go tak, żeby nie było mu widać nawet oczu. Elina jeszcze bardziej zmarszczyła brwi, a na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek. Jej oczy migotały. Mężczyźni podeszli powolnym krokiem do kontuaru. Nikt się nie odzywał. Twarz karczmarza wyrażała strach. Jego ręka trzęsła się, kiedy kładł ją na blacie.
- Czego szanowni panowie u nas szukają.
- Przyszliśmy zjeść – powiedział obcesowo jeden z przybyłych.
Elina dostrzegła, że oboje mają miecze na plecach. Rękojeści były srebrne, a pochwy czarne. Przy pasie zwisało kilka sztyletów. Spojrzała wyżej i jej oczy rozszerzyły się. Na ramieniu obu mężczyzn znajdowała się opaska z numerem jeden i dwa. Odwróciła szybko wzrok od przybyłych. Po dłuższej chwili mężczyźni usiedli w odległym końcu pomieszczenia, a w karczmie goście wrócili do rozmów.
- Skąd oni się tutaj wzięli? – zapytała dziewczyna.
- Teraz będziesz chciała o tym rozmawiać? Mówiłaś, żebym dał ci czas, ale o tym chcesz mówić.
- Może coś wiesz.
- Skąd? Przecież nie mam okazji niczego się dowiedzieć. Moja siostra nie dzieli się ze mną wszystkim i nawet nie sądzę, żeby o tym wiedziała.
Elina nie odpowiedziała nic, słysząc jego arogancki ton. Spojrzała jeszcze raz w stronę przybyszów. Jeden z nich patrzył prosto na nich. Odwróciła wzrok i spojrzała w czarną dziurę, w której znajdowała się twarz Klaudiusza. Dziewczyna wiedziała, że jej towarzysz obserwuje tamtą dwójkę. Od dawna nie zakładał już swojej opaski z trójką. Dziewczyna nigdy nie zapytała, dlaczego akurat numer trzy. Nie obchodziło ją to, ale teraz miała ochotę zapytać go p wszystko.
- Idziemy! – powiedział Klaudiusz, przerywając ciszę przy ich stoliku.
Pospiesznie wstał, dziewczyna podążyła za nim i oboje wyszli z karczmy. Klaudiusz ruszył żwawym krokiem. Elina ledwo za nim nadążała. Mężczyzna skręcił gwałtownie w jedną z węższych alejek i wciągnął za sobą Elinę. Kilka minut później minęli ich mężczyźni, którzy siedzieli w karczmie. Dziewczynie zabiło mocniej serce.
- Nie panikuj.
- Jak mam nie panikować. Nie wiem o co tu chodzi. Wiem też, że oni nie są bezpieczni. Nie jesteście kastą, która w ogóle jest bezpieczna.
- Ale mnie ufasz?
- Jesteś inny niż mi się wydawało. Chcesz to wszystko rzucić i uciec. Za to cię podziwiam i rozumiem. Na twoim miejscu też bym tak zrobiła, gdybym miała odwagę.
- Jesteś odważną dziewczyną – powiedział Klaudiusz.
- Nie musisz... - mężczyzna zasłonił jej usta dłonią.
Spojrzał na główną ulicę. Dwaj jeźdźcy wracali z powrotem do karczmy. Odczekali jeszcze kilka minut, zanim opuścili swoją kryjówkę.
- Chodź! Może w porcie będzie bezpieczniej.
Klaudiusz ruszył w kierunku portu. Weszli na bruk promenady. Mężczyzna stanął jak wryty. Elina spojrzała ponad jego ramieniem. W porcie cumowało kilka czarnych statków.
- Czy to...?
- Tak. Władca Mroku sprowadził tutaj kawałek swojej armii. – Męski głos przybliżył się do nich.
Oboje odwrócili się, aby stanąć twarzą w twarz z Willem. Książę miał się nieźle. On również przywdział ciemne ubranie. Jego zielone tęczówki odbijały światło słoneczne.
- Przypłynęli kilka dni temu. Przez cały czas was szukałem. Gdzie byliście?
- Zatrzymał na lud kalle. Wzięli nas jako więźniów. Wybacz, że nie poinformowałem. Chciałem, ale to nie byłoby takie proste.
Will pokiwał głową.
- Willamie powiedz nam co tutaj się stało? – zapytała Elina.
Książę zdziwił się, słysząc swoje pełne imię. Zerknął na Klaudiusza. Mężczyzna nie patrzył na niego.
- W sumie nic. Tutejsi gwardziści byli przygotowani na przybycie wojowników od Władcy Mroku.
- Myślisz, że król spiskuje z nim?
- Wydaje mi się to niedorzeczne – powiedział Klaudiusz. – Jestem pewny, że Aureliusz sfałszował jakiś list do tutejszych władz, żeby nie mieć problemów z zacumowaniem.
- Może i masz rację, ale musimy teraz poukładać na nowo plany – powiedział Will.
- Nie tutaj książę. Musimy znaleźć bardziej ustronne miejsce.
Will uśmiechnął się do nich.
- Chodźcie, chyba znam takie miejsce.
Klaudiusz złapał Elinę za rękę i oboje ruszyli za Willem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top