Rozdział 30 "Ruiny"

Okazało się, że noce blisko wybrzeża są bardzo chłodne. Zimniejsze od tych w stolicy A talentowego Królestwa. Elina siedziała w ciszy przed ogniskiem i wpatrywała się w jego płomienie. Gdzieś na północy rozciągała się tafla Mroźnego Oceanu. Na południu znajdował się brzozowy las z zmarzniętymi granatowo niebieskimi koronami drzew. Klaudiusz medytował. Elina spoglądała na niego co jakiś czas. Wydawał się bardzo skupiony na tym co robił. Na jego czole pojawiła się długa linia. Elina zapatrzyła się w płomienie przed sobą. Nagle jeździec zaczął coś niewyraźnie mówić. Dziewczyna podskoczyła. Spojrzała na niego, ale jego twarz wydawała się jeszcze bardziej skupiona niż wcześniej.

Zaczął wiać wiatr. Targał włosy Eliny na wszystkie możliwe strony. Rozejrzała się. Koszmar zastrzygł uszami i postawił głowę do góry. Elina wsłuchała się w ciszę. Dziwny dźwięk zaczął przybierać na sile. Stawał się coraz bliższy. Elina podniosła się ostrożnie i popatrzyła na linię horyzontu przy granicy lasu. Mimo że było to daleko, widziała wszystko doskonale. Na granicy lasu świeciło światło. Był to drobny jaskrawobiały punkt unoszący się w powietrzu. Elina zrobiła jeden krok do przodu. Koszmar prychnął niedaleko niej. Dziewczyna popatrzyła się na konia z poirytowaniem w oczach. Czerwone ślepia wbiły się w nią. Przez chwilę koń i człowiek mierzyli się spojrzeniami. W końcu Koszmar odwrócił łeb. Elina obejrzała się w stronę lasu. Punkt nadal tam był. Odwróciła się do Klaudiusza. Mężczyzna nadal pozostawał w skupieniu, ale nie takim potężnym jak przed kilkoma minutami. Elina ostrożnie podeszła do niego i uścisnęła jego przedramię. Nie zareagował. Chwyciła go mocniej. Tym razem Klaudiusz poruszył się, z jego ust wydobyły się słowa:

- Muszę iść, Wasza Wysokość – w następnej chwili jego oczy otworzyły się szeroko. Spojrzał na Elinę i zmarszczył czoło. – Nie przerywaj mi kiedy rozmawiam.

-Przepraszam, nie chciałam – odsunęła od niego rękę. – Chyba mamy problem. Powiesz mi co to za punkt tam przy granicy lasu?

Klaudiusz spojrzał w wskazanym przez towarzyszkę kierunku. Jego wzrok błądził po krawędzi lasu, szukając tajemniczego punktu.

- Powiesz mi jak to wygląda?

Elina odwróciła głowę w tamtą stronę. Była zdziwiona, że Klaudiusz tego nie widzi. Przecież biała poświata była widoczna z takiej odległości bardzo dobrze.

- Centralnie przede mną znajduje się jaskrawobiały punkt światła... - spojrzała na Klaudiusza. – Tam... widzisz? – jeździec pokiwał z rezygnacją głową. – Czyli mam stwierdzić, że dopadły mnie halucynacje?

- Nie musisz tak twierdzić Elino – dziewczyna spojrzała mu w oczy. – To co widzisz ty nie zawsze będzie widziane przeze mnie.

- Jak mam to rozumieć? W jeźdźcy nie wodzicie wszystkiego?

- Nie w tym rzecz... - zamilkł na chwilę. – Mam na myśli to, że w świecie każde życie posiada strefy umysłu. Bez nich jeźdźcy nie mieliby jak wykorzystywać swoich mocy i podnosić ich poziomu. Strefa to taki system obronny umysłu – wyjaśnił Klaudiusz, widząc zmieszanie na twarzy dziewczyny. – Zakładam, że nie wiesz o tym za dużo – Elina pokiwała głową na zgodę. – W takim razie posłuchaj tego... Istnieją strefy podstawowe i strefy wyjątkowe. Obie są ważne, ale jedna z nich jest niezbadana dokładnie. Jak myślisz która?

- Raczej ta wyjątkowa. Sądzę, że podstawowa nie ma takiej nazwy z przypadku – uśmiechnęła się w stronę Klaudiusza. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech po czym zaczął mówić dalej:

- Więc zacznijmy od podstawowych. Wyróżniamy tutaj strefę lekką, pośrednią i ciężką. Lekka dotyczy istot nie magicznych. Pośrednią zajmują pomniejsi magowie i czarownice. Więc zostaje nam strefa ciążka – westchnął. – Widzisz w tej strefie ludzie mogą mieć różne widzenia i wskazówki, którędy pójść i tego typu podobne rzeczy.

- Mówisz o sobie i swojej sekcie?

- Prawie. Nie wszyscy jesteśmy w tej strefie. Większa część jeźdźców przypada na strefę pośrednią. W tym ja.

- Więc kto należy do strefy ciężkiej?

- Magowie i czarownice ze skomplikowanymi osobowościami i wypracowanymi umiejętnościami magicznymi, ale nie tylko. Znajdziesz tutaj też królów i królowe z pierworodnych dynastii. Czyli siebie – uśmiechnął się niepewnie w kierunku Eliny. Dziewczyna otworzyła oczy ze zdumienia, a za razem niedowierzania.

- Czyli sugerujesz, że mam możliwość widzenia więcej od ciebie? – pokiwał głową. - Przecież nie jesteśmy pewni tego, że jestem magiem a co dopiero królową.

- Po coś Wiktor wziął cię do zamku. I z jakiegoś powodu wysłał za tobą szpiegów. Sama mówiłaś, że bardzo niechętnie puszczał cię ze mną. On ma podejrzenia co do twojego powołania dla świata i chce cię od tego wszystkiego odizolować. W głębi serca ty wiesz kim jesteś. Ja też podejrzewam kim możesz być, a wręcz jestem tego przeczucia pewien – Elina otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Klaudiusz zakrył jej usta dłonią. – Nie mów nic. Nawet nie próbuj się wypierać. Zabrałem cię ze sobą nie tylko dla tego, żebyś mi pomagała jako służąca. Nie. Chodziło mi głównie o to, żebyś zrozumiała kim jesteś. Will też ma podejrzenia. Jak myślisz dlaczego zaczął się koło ciebie kręcić i węszyć w pałacowej bibliotece? – Elina otworzyła oczy. „ Skąd on o tym wiedział?" – pomyślała. – Wiem czego szuka i cześć wiadomości jakie mu sprzedałaś opłaciła mu się. Książę zaczyna rozumieć kim jesteś, zrozumiał to już nie raz, kiedy przeglądał Stare Księgi. I skłamał...

- Nawet nie wasz się obrażać jego postępowania. Nie okłamałby mnie gdyby nie miał dobrego powodu – wyrwało się jej.

- Zrozum, że próbuję ci uświadomić, że oszukał cię, mówiąc, że nie zna Starej Mowy. Will posługuje się nią znacznie częściej niż językiem potocznym – Klaudiusz uśmiechnął się z satysfakcją.

- A ty skąd to wszystko wiesz?

- Jestem węszycielem Elino. Wiem o ludziach znacznie więcej niż oni by tego chcieli. Niestety tutaj nie mogę wybadać całości charakterów. Magia na waszym kontynencie jest w jakiś sposób ograniczona. Może wiesz dlaczego?

- Nie. Nie zagłębiałam się nigdy w tematy magiczne. Chciałabym zbadać tamto miejsce – wskazała punktu światła, którego Klaudiusz nie widział.

- Więc na co czekasz? Idźmy – powiedział mężczyzna, wyminął Elinę i ruszył w kierunku lasu.

Elina ruszyła za nim. Przeszli przez kawałek równiny. Punkt światła stawał się coraz większy. Kiedy byli już niedaleko, światełko zaczęło się przemieszczać w głąb lasu. Elina popatrzyła na Klaudiusza. Jeździec zatrzymał się wtedy kiedy ona, ale nic nie powiedział. Elina stawiała kolejne kroki. Weszli w las. Na szczęście nie było tutaj wysokiej trawy czy sięgających głowy zarośli. Punkt lawirował pomiędzy drzewami. Elina nie patrzyła pod nagi. Przyglądała się światełku. Przyspieszyła. Słyszała jak Klaudiusz przedziera się za nią przez las. Obróciła się na chwilę. Ich spojrzenia się spotkały. Jeździec był zdezorientowany i widać było, że czuje się nieswojo w nowym środowisku. Elina widziała jego postawę bojową. Miał lekko ugięte kolana i ręce w gotowości, aby w razie potrzeby, móc sięgnąć po broń. Elina wznowiła marsz. Przedzierali się tak jeszcze przez dobrych kilka minut. Klaudiusz zmniejszył odległość, ponieważ w lesie zrobiło się ciemniej. Elina miała dość światła od punktu, który wskazywał jej drogę.

- Gdzie my idziemy właściwie? – zapytał nieoczekiwanie Klaudiusz.

- Nie wiem, ale czuję, że trzeba tam iść.

Po kolejnych kilku krokach usłyszeli szum. Gdzieś niedaleko musiał być strumyk. Elina skierowała się w tamtą stronę. Przed nimi zaczęły pojawiać się wyższe trawy i zarośla. Elina stanęła, a Klaudiusz, niemogący zobaczyć niczego, wpadł na nią. Dziewczyna prawie straciła równowagę i upadłaby, gdyby jeździec nie podtrzymał jej ręki. Elina złapała mężczyznę na rękę i weszła w zarośla, do których prowadził ją punkt światła. Brnęli tak, zwalniając tempo marszu do minimum. Nagle Elina potknęła się o wystający kamień, pociągając za sobą Klaudiusza. W następnej chwili oboje znaleźli się w wodzie. Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy, była cała mokra. Z resztą Klaudiusz nie wyglądał lepiej.

- Gdzieś ty nas zaprowadziła? Przez ciebie wylądowaliśmy w zimnej wodzie – powiedział z oburzeniem.

- Przepraszam bardzo, to nie jest moja wina. W tych zaroślach nie widać po czym idziesz.

- Tak? A niby czyja to ma być wina? To ty się potknęłaś – podniósł się. Woda w rzeczce sięgała mu do połowy łydek. – Poza tym to ty chciałaś pójść za tym durnym czymś, co sobie wyobraziłaś... Nawet nie wiem co to było – podszedł do niej. Spojrzał jej w oczy, po czym wyciągnął rękę. Elina chwyciła ją, a Klaudiusz pomógł jej wstać.

Elina rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widziała tajemniczego punktu światła, który ich tu przyprowadził. Jednak jej wzrok przykuło uwagę coś innego. Tuż za Klaudiuszem stał kawałek muru. Był obrośnięty bluszczem. Dalej znajdowało się ich więcej i więcej, jednak większą ich część zasłaniały grube pnie drzew i zarośla. Elina spojrzała w górę. Niestety prócz koron drzew nie zobaczyła niczego innego.

- Czego tam szukasz? Wybawienia z tej dziwnej sytuacji? – odezwał się Klaudiusz.

- Rozejrzyj się – zrobił to o co go poprosiła. – Kawałki muru widzisz? Tutaj kiedyś coś stało. Tylko chyba nikt nie będzie pamiętał co. W ogóle nikt nie będzie wiedział jaka to rzeka i gdzie jesteśmy – jej głos zaczął być bardziej piskliwy.

- Nie panikuj. Na pewno coś wymyślimy. A teraz skoro wiemy, że tutaj są mury, a rzeka ciągnie się jeszcze przez długą część lasu będziemy musieli troszkę poskakać – wyszczerzył zęby.

- Widzę, że komuś tutaj humor się poprawił – jego mina znów stała się posępna. – Żartowałam – dodała poważnie i zaczęła wchodzić na pierwszy odłamek muru.

Elina przeskakiwała z jednego na drugi występek, Klaudiusz skakał tuż za nią. Dziewczyna starannie wybierała miejsca skoku, przez co cała trasa się wydłużała. Po kilkudziesięciu skokach Elina zatrzymała się.

- Widzisz to?

- Co znowu? Kolejny punkcik świetlny? – Klaudiusz wychylił się, żeby widzieć to o czym mówiła dziewczyna. Jednak to co zobaczył troszkę go zszokowało.

Przed nimi stała część dość wysokiej wieży, patrząc na to co zostało z jej reszty. Była wykonana z czarnego marmuru. Wyglądała nietypowo w niebiesko białym krajobrazie. Część, którą widzieli zdawała się nienaruszona. Na oko znajdowały się tutaj cztery piętra. Reszta wieży leżała obok. Zwalony marmur, gdzieniegdzie podziurawiony, ale w większości nawet zawalona góra wieży nie naruszyła się zbytnio z zewnątrz. Wieża musiała być kiedyś najwyższym punktem w tej okolicy i mieć przynajmniej z dwanaście pięter. Zastanawiający był fakt, co taka budowla robiła na zupełnym odludziu. Klaudiusz przeskoczył na drugą część murku koło Eliny. Oboje wpatrywali się w znalezisko z niedowierzaniem. „Czy to do tego prowadził mnie świetlik?" – pytała się Elina. Klaudiusz przeskoczył kolejne dwa murki.

- Gdzie idziesz? – zapytała Elina za jego plecami.

- Jak to gdzie? Jak już tu jesteśmy to możemy zbadać to ... coś – wskazał na resztki wieży.

Elina mało zachęcona zaczęła skakać za nim. Zbliżali się do wieży małymi krokami. Kiedy w końcu stanęli u jej stóp, okazało się, że wieża znajdowała się na małej wysepce. Prowadził do niej most częściowo zawalony przez spadające części budowli. Klaudiusz wyciągnął rękę i dotknął czarnego marmuru gołą dłonią. Kamień był lodowaty, jakby skostniały. Przejechał po nim wyżej, zostawiając na nim ślad swojej dłoni. Pod palcami natrafił na wyżłobienie. Nie było ono dużo, ale wyczuwalne. Odsłonił je ręką. Kiedy się tak przyglądał, Elina zapytała:

- Co teraz? Będziemy tak tutaj siedzieć do świtu?

- Nie... Proponuję, abyśmy zajrzeli do środka – zwrócił się do niej, zapominając tym samym o znalezionym wgłębieniu.

- Chcesz wejść do tego – wskazała cztery piętra zawalonej częściowo wieży. W jej głosie było słychać lęk i strach, a jednocześnie niedowierzanie i lekkie podekscytowanie. – Skąd wiesz, że to bezpieczne miejsce.

- Nie wiem, ale możemy się przekonać – Klaudiusz wyminął ją i zaczął uważnie szukać wejścia. – Nigdzie nie widzę drzwi – powiedział po dłuższej chwili.

- Nie znajdziesz ich tu – mężczyzna spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. – Nie widzisz, że ta wieża nie jest zwykła. Nie będzie tak prosto jak ci się wydaje.

- Skąd to wiesz? Nie jesteś znawcą wież. Mniemam, że rzadko wychodziłaś z tej swojej rudery zwanej Tunelami.

- Po prostu to wiem. Mam przeczucie, że to miejsce ukrywa coś bardzo ważnego.

Popatrzyli się oboje w górę. Z tej perspektywy wieża wydawała się bardziej złowroga i tajemnicza niż z odległości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top