Rozdział 28 "Wspomnienia z dzieciństwa"
Powoli dochodziła do siebie po walce z Aureliuszem. Od czasu starcia nie widziała ani Władcy Mroku, ani jego dowódczyni Awreny. Jej cela nie zmieniała się, w lochach nic się nie działo. Pocieszające było tylko to, że nadal podtrzymywała bariery umysłowe i ani myślała przestać. Stało się to dla niej jak oddychanie. Całodobowe marnowanie skrawka energii i mocy. Kaja nie wiedziała czy korzystanie z magicznych właściwości jej natury może spowodować jakieś trwałe uszkodzenia w jej organizmie. Przed jej oczami nieustannie tańczyło ostrze trzymane przez Aureliusza. Sztylet tak dobrze jej znany taki złowrogi. Na samą myśl o nim przeszedł ją dreszcz. Na korytarzu mignęło światło. Ktoś się zbliżał. Woda kapała jak zwykle z sufitu. Kaja usłyszała szelest materiału i kroki. Jak na jej zawołanie przed celą zatrzymał się człowiek w pelerynie. Pierwszy raz go widziała. Spod peleryny wystawał kawałek ramienia z opaską. Trzeci. Strażnik należał do trzeciej kategorii, do eterzystów. Kategorii szczególnie zawikłanej i skomplikowanej, jak mówiła jej Awrena. Mężczyzna zbliżył się do krat i złapał je rękami.
- Czego chcesz? – zapytała Kaja, udając wściekłość
- Przyszedłem z rozkazu...
- Tak, tak. Pewnie znowu chce mnie przesłuchać. Już się przyzwyczaiłam. Otwieraj!
- Nie jestem sługą Władcy Mroku – Kaja wytrzeszczyła oczy.
- Jak to? Przecież nosisz przepaskę – dziewczyna podeszła do niego, przesunęła ręką po kratach. Jej dłoń przeniknęła przez jego rękę. Odskoczyła od krat. – Kim ty jesteś?
- Fizycznie mnie tu nie ma – uśmiechnął się. – Jestem na Zimnym Kontynencie. Wiozę ze sobą dziedzica Gondura. Moja siostra prosiła mnie o pomoc. Chciała, abym wydobył jedno wspomnienie na wierzch twojego umysłu. Nie musisz się mnie bać.
- Kim jesteś?
- Klaudiusz, brat Awreny. Jestem węszycielem.
- Jak się tu znalazłeś?
- Pomaga mi moja siostra. Jej dar wysłannika może połączyć się z darem rodzeństwa. Więc mogę poruszać się po twierdzy jako duch. To skomplikowany proces, ale myślę, że moja siostra ci wszystko wytłumaczy Wasza Wysokość.
- Nie zwracaj się do mnie po królewsku. Może zauważyłeś, że jestem więźniem. To nie jest czas na pogadanki. Rozumiem, że nie masz za wiele czasu – pokiwał głową. Zamknął oczy i wziął oddech.
To było jak uderzenie. W głowie Kai zaczęły pojawiać się obrazy, których nie pamiętała. Patrzyła na strażnika. Jego czoło znaczyła jedna długa zmarszczka. Był bardzo skupiony. Nagle wszystko się zatrzymało, potem zaczęło wyostrzać.
--------
Kaja biegała z Harrym i Katriną po łące. Był piękny słoneczny dzień. W miasteczku trwał dzień targowy. Na każdej ulicy panował gwar. Nawet stąd było słychać donośne głosy kobiet i mężczyzn przekrzykujących się wzajemnie. Zbliżało się południe. W oddali majaczyła chata, w której mieszkała Kaja wraz z rodzicami. Jako niespełna dziesięciolatka, rzadko przebywała w środku w takie upale dni. Dzieci z jej podwórka wychowywały się razem. Razem chodziły do szkółki, razem się bawiły i cały czas miały dla siebie i dla innych znajomych. W domu Kai panowała czasem dziwna atmosfera. Bardzo napięta, nikt się nie odzywał, wszyscy siedzieli w ciszy.
Z daleka dobiegły ich dzwony. Jednak nie były to typowe dzwony dla ich miasteczka. Harry i Katrina zaciągnęli Kaję do miasta, mimo jej sprzeciwów. Stanęli przed tłumem na głównej ulicy. Przez miasto przejeżdżał orszak królewski. Król wystawiał głowę przez okno i machał do nich ręką, królowa siedziała w środku wraz z synem. Młodym księciem. Nieoczekiwany rozwój wydarzeń nastąpił zaskakująco szybko. Bełt wystrzelił zbyt szybko, aby można było zareagować. W następnej chwili można było dostrzec tylko panikę, i wrzask. Mężczyzny, który dokonał zamachu nikt nigdy nie poznał, jednak cały kraj pogrążył się w żałobie. Młody książę stracił matkę. Królowa znalazła się tego niefortunnego dnia na linii strzału i przypłaciła za to swoim jakże krótkim życiem.
Kaja nigdy nie mogła zrozumieć życia arystokracji i wyższego rangą społeczeństwa. Zawsze uważała ich za ludzi, którzy są cyniczni i mają wszystko na zawołanie. Jednak tamten dzień zmienił wszystko, całe postrzeganie społeczeństwa. Nie chodziło o to co się stało z królową, ale to co nastąpiło po powrocie do domu.
Kaja nigdy nie wracała o tej porze do chaty. Uchyliła drzwi i wpadła do środka, aby oznajmić rodzicom co się stało. To co zobaczyła w środku przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Dziewczynka cofnęła się do futryny drzwi. Ojciec popatrzył na nią z ukosa. Jej matka klęczała przed nim z sztyletem na gardle.
--------
Srebrny sztylet, z czerwonymi rubinami w rękojeści. Uderzyło to Kaję, że prawie osunęła się na kolana w swojej celi. Ten sam sztylet, który widziała w ręku Aureliusza. Jak to było możliwe? Strażnik, który do niej przyszedł nadal był skupiony. Kaja przygotowała się na dalszy ciąg tej straszliwej myśli i wspomnienia, które najwidoczniej gdzieś bardzo głęboko nadal w niej tkwiło.
-------------
- Mamo? – zapytała niepewnie dziewczynka
- Idź kochanie, pamiętaj mamusia cię kocha. Idź do pokoju. Muszę porozmawiać z tatusiem. – uśmiechnęła się niemo. Kaja już się miała ruszyć, kiedy odezwał się ojciec:
- Nie, Cassandro. Ona powinna wiedzieć. Tak samo jak ty powinnaś już nie żyć. Zostań tu! – powiedział. Kaja stanęła i nie myślała się ruszyć.- Powiedz jej! – rozkazał Edward.
- Córeczko wiem, że ciężko będzie ci to pojąć. Pamiętaj, że jesteś szesnastym pokoleniem mojego rodu. Jesteś księżniczką. Uciekliśmy razem z tatą, żeby nie narażać cię na rządną władzy ciotkę – moją siostrę. Nie miej mi tego za złe. Nie chciałam ci tego mówić wcześniej. Uznałam, że tak będzie lepiej. Jednak twój ojciec ma inne przekonanie. Nie zapominaj kim jesteś – po tych słowach Edward przycisnął sztylet. Po szyi Cassandry poleciała czerwono rubinowa krew. Kapnęła na podłogę. Edward zrzucił z kolan żonę, ale nadal nie wstał. Przełożył sztylet w ręku i złapał za ostrze.
- Dlaczego tato? Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała Kaja szlochając.
- Dostałem takie wytyczne. Niestety wykonałem tylko połowę zadania – zanim skończył wypuścił sztylet w stronę córki.
Kaja uchyliła się, ale ostrze zahaczyło o jej policzek, pozostawiając na nim brzydką szramę. Ostrze wbiło się w ścianę za Kają. Edward wstał i ruszył w stronę Kai. Dziewczynka wyciągnęła ręce przed siebie, chcąc zasłonić się przed ojcem. Edward stanął, spojrzała na niego. Między nimi pojawiła się ściana z lodu, czystego lśniącego surowca. Mimo że wyglądał jak tafla zamarzniętej wody, mienił się na czerwono jak oczy matki, jak oczy Kai. Dziewczynka spojrzała na swój policzek w odbiciu lodu, skaleczenie zagoiło się, ale został jej trwała blizna. Przeniosła wzrok na ostrze z rubinami w rękojeści. Potem popatrzyła prosto w oczy ojca.
- Jeżeli kiedykolwiek spróbujesz mnie skrzywdzić, twoje życie może rozsypać się w proch. Nigdy nie wybaczę ci tego co zrobiłeś. Ten sztylet będzie mnie prześladował. Pamiętaj, że nie jestem zwykłą dziewczynką. Matka uświadomiła mi kilka chwil temu, że jestem warta więcej, niż sądzisz. Niż ktokolwiek jest na tym świcie tak myślący. Wypomnę ci to kiedyś ojcze. Będę cię nienawidzić nawet w czasach smutku i pustki. Nie wiem na czyje polecenie dokonałeś się tego czynu. Radzę ci, żeby pozostało to w ukryciu. Raczej nie chcesz, abym się zemściła – Edward stał za ścianą lodu z zmrużonymi oczami. Przyglądał się córce, która właśnie wypowiedziała słowa jak gdyby była o wiele starsza, o wiele bardziej doświadczona niż teraz. Przerażało go to. Jedne co musiał zrobić to oddać sztylet i skłamać, że wykonał zadanie tak jak należy.
-----------
Kaja nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek usłyszy siebie za młodu. Jako dziesięciolatka wypowiedziała słowa, które teraz nie powinny wybrzmieć zwłaszcza w jej ust. Wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego, że powiedziała coś co stało się słowami kolejnej klątwy, rzuconej na siebie samą. Dlatego kiedy Aureliusz użył ostrza, blizna rozpadła się, a ból powrócił. Kaja oprzytomniała. Przed nią stał Klaudiusz.
- Dziękuję, że mi to pokazałeś. Możesz też przekazać wdzięczność swojej siostrze.
- To zaszczyt być docenianym przez kogoś tak ważnego jak ty. Twój narzeczony nie mylił się, twierdząc, że jesteś piękną kobietą – uśmiechnął się. Kaję zamurowało. Czy on właśnie wspomniał o Willu.
- Skąd znasz mojego narzeczonego?
- To długa historia. Mogę ci powiedzieć, że poznaliśmy się w Atramentowym Królestwie. Mówił, że szuka sojuszników, aby odbić soje państwo czyli Tajemnicze Równiny i oczywiście uwolnić ciebie. Nie wie jednak na co się porywa – przy tych słowach objął gestem okolicę, chcąc objąć całą twierdzę. – Muszę iść, Wasza Wysokość.
Kaja nie zdążyła odpowiedzieć. Mężczyzna zniknął jej sprzed oczu tak szybko jak się pojawił w lochach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top