Rozdział 26 "Podziemna twierdza"
Od czterech dni przebywali w obozie maevenów. Wojownicy nadal krzywo patrzyli się na Willa, Klaudiusza czy Elinę. Dzisiaj w obozie panował gwar i tłok jak nigdy wcześniej. Klaudiusz właśnie przedzierał się przez tłum, aby porozmawiać z surylem. Waruna posłał po niego jakiś czas temu. Klaudiusz nie chciał być posłuszny, dlatego odłożył spotkanie na później. Niestety, suryl zauważył, że jeździec nie pojawi się na jego wezwanie i wysłał posłańca.
Przedzierając się przez tłum, Klaudiusz spoglądał na boki. Niektórzy wojownicy pakowali się, inni składali namioty. Wreszcie jeździec stanął przed namiotem Waruny. Strażnicy nie powiedzieli nic, kiedy przekraczał wejście do namiotu. W środku znajdowało się mało rzeczy. Jakiś młody mężczyzna wraz z żoną suryla sprzątali kosztowności do kufrów. Sam suryl stał przy blacie biurka i wpatrywał się w kartkę rozwiniętą przed sobą. Klaudiusz zrobił krok do przodu i odchrząknął. Warna podniósł głowę do góry, zauważywszy Klaudiusza, odłożył papiery na bok i wyprostował się.
- Wreszcie przyszedłeś – powiedział. Var i młody chłopak pospiesznie wstali, skłonili się i opuścili „pomieszczenie".
- Byłem zajęty – wwiercał się wzrokiem w suryla, jakby ten był dla niego przyjacielem. Pięćdziesięciolatek nie pozostawał dłużny. Oparł się o blat biurka, założył ramiona na klatkę piersiową.
- Chciałem porozmawiać – Klaudiusz nic nie powiedział, dlatego Waruna kontynuował – Mam wrażenie, że to ty dowodzisz w tej waszej wyprawie. Możesz zaprzeczyć, jeżeli się mylę – jeździec nie odpowiedział. – Właśnie tak myślałem. Teraz pozwól, że zadam ci pytanie. Czy bardzo wam się śpieszy?
- Człowiek, który na mnie będzie czekał, raczej nie będzie tego robił wiecznie. Zanim dojedziemy do Lila z księciem będziemy opóźnieni. Mój koń jeździ szybciej...
- Jednak jakimś cudem, książę był tuż za tobą – wszedł mu w słowo suryl.
- No tak, też racja. Jednak odpowiedź na twoje pytanie brzmi: Tak trochę nam się śpieszy.
- Dobrze. Mam dla ciebie i twoich przyjaciół propozycję – Klaudiusz zmrużył oczy. – Chciałbym, abyście wzięli udział w uczcie, którą wyprawia mój syn. Niestety Odyn nie chce wyjawić w jakim celu.
- To dlatego wszyscy się sprzątają?
- Tak, Odyn zażyczył sobie, abyśmy ucztowali w pałacu – Klaudiusz wytrzeszczył oczy.
-Macie tu pałac? Jak? Przecież to bagna.
- Pamiętaj, nie wszystko co bogate i dla bogatych, jest widoczne dla zwykłego oka – suryl odwrócił się i wrócił do studiowania papierów. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – jeździec zamyślił się.
- Myślę, że będziemy mogli.
-Wspaniale. Poinformuj przyjaciół. Moja młodsza córka dostarczy wam ubrania odpowiednie na tą okazję.
Klaudiusz wyszedł z namiotu i ruszył przez tłum wojowników. Kiedy dotarł do miejsca ich noclegu, okazało się, że namiotu nie ma. Elina siedziała na ziemi. Will stał i wpatrywał się w las naprzeciwko niego. Klaudiusz dostrzegł, że książę jest uzbrojony. Sam zabrał ze sobą całą broń, aby nie narażać jej na zaginięcie albo kradzież. Podszedł do Eliny. Dziewczyna spojrzała na niego i wstała.
- Gdzie byłeś?
- U suryla, wzywał mnie do siebie – powiedział szeptem do Eliny, a głośno rzekł – Mam wiadomość – Will odwrócił się w ich stronę. Spojrzenie księcia i jeźdźca skrzyżowało się na ułamek sekundy.
- Jaką wiadomość?
- Suryl, a bardziej jego syn, zaprasza nas na ucztę – książę spojrzał po nim zainteresowany tematem. – W pałacu – dodał po chwili Klaudiusz.
- W czym? – zapytała cicho Elina.
- W pałacu. Też nie chce mi się wierzyć, że oni mają tutaj pałac. Przecież na bagnach taką budowlę byłoby widać już z daleka. Zamek nie jest małą konstrukcją. Myślę, że książę to potwierdzi – Will skinął głową. – Młodsza córka suryla przyniesie nam szaty.
--------------
Godzinę później pojawiła się kobieta z ubraniami. Podeszła do nich z gracją. Była podobna do młodego chłopaka z namiotu suryla, jak i do Var. Miała takie same jasne włosy, wszystkie splecione w dredy, gdzieniegdzie wpięła zaciski z brązu. Na twarzy miała dwa niebieskie tatuaże. Jeden przechodził od ucha do ucha przez nos, drugi miała na dolnej wardze i brodzie. O dziwo nie nosiła na sobie stroju wojowniczki. To znaczyło tylko to, że nie była Łowcą Mórz. Ubrana była w ziemistą, plemienną szatę. Na plecy opadał jej kaptur zapięty pod samą szyją. Dzięki temu można było wywnioskować, że dziewczyna należy do innej kategorii maevenów – Kotwic.
- Przyniosłam szaty – podała je Klaudiuszowi, ale nie odeszła. Mężczyzna przyjął je.
- Kiedy mamy się przebrać.
- Teraz, wojowniku.
- Nie jestem... ehh – nabrał głośno powietrza.
Rozłożył ubrania. Pierwszy stosik podał Elinie. Dziewczyna wzięła go niepewnie, ale nic więcej nie zrobiła. Klaudiusz odwrócił się w stronę Willa i rzucił mu drugi stosik ubrań. Sam zdjął całą broń jaką miał na sobie. Ściągnął koszulę, luźne spodnie i wysokie buty do jazdy konnej. Will postanowił pójść w jego ślady i również zaczął się rozbierać.
----------
Elina przyglądała się jak mięśnie Klaudiusza napinają się. Był bez koszuli i stał na mrozie. Mimo zimna, Elina dostrzegła na jego torsie stróżki potu. Jeździec spojrzał na nią. Nadal stał i trzymała swoje ubrania w rękach. Uśmiechnął się do niej, a dziewczyna zarumieniła się. Po chwili Klaudiusz stał już ubrany, Will kończył wkładać buty, a ona nadal stała. Klaudiusz odwrócił się wziął swoją zmiętą koszulę, aby zasłonić Elinę. Dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła.
- Ej, nie masz się czego wstydzić. To tylko ja – powiedział. Nie odpowiedziała. Klaudiusz zasłonił ją koszulą.
Elina rozebrała się powoli. Wzięła turkusową suknię ze stosiku dostarczonego przez córkę Waruny i włożyła na siebie. Kiedy już ułożyła ją na swoim miejscu, okazało się, że leży idealnie. Odsłoniła koszulę, którą trzymał Klaudiusz. Mężczyzna spojrzał na nią, wybałuszając oczy ze zdumienia.
- Coś nie tak? – zapytała
- Wszystko w porządku. Nie sądziłem, że tak ładnie ci w sukience. Wyglądasz przecudownie – Will także patrzył się na Elinę, jednak Klaudiusz robił to w zupełnie inny sposób. Wyglądał jakby miał ochotę zjeść dziewczynę żywcem.
- Myślę, że możemy już ruszać – powiedziała kobieta, która cały czas na nich czekała.
Will i Klaudiusz pospiesznie zapięli cały rynsztunek na sobie i ruszyli w ślad za córką suryla. Stanęli u podstawy ogromnej groty. W środku paliły się światła. Okazało się, że grota jest schowana większą częścią w ziemi, a na przeciwległej ścianie znajdują się ogromne rzeźbione wrota. Skierowali się w ich stronę. Drzwi otworzyły się, kiedy stanęli przed nimi. Cała czwórka weszła do środka. Ogarnęła ich muzyka i tańce. Przy głównym stole siedziała cała rodzina surylatu. Klaudiusz zdał sobie sprawę, że wcale nie była taka mała. Oprócz Var i Weruny siedziało tam czterech mężczyzn i jedna kobieta. Pozostawało pięć wolnych krzeseł. Ich posłaniec szedł właśnie w tamtą stronę i zajął miejsce obok młodego mężczyzny. Klaudiusz rozpoznał go. To był jeden z młodszych, o ile nie najmłodszy, syn suryla. Władca skłonił się przybyłym i nakazał im usiąść. Zaczęła się uczta, a jedno krzesło obok Odyna nadal pozostawało puste.
- Witajcie – powiedział suryl do Willa, Klaudiusza i Eliny. – Chciałbym przedstawić wam resztę moich dzieci. Najstarszych już znacie to Odyn i Snatra – oboje skłonili się. – Następnie Thor – wskazał na mężczyznę z krótką brodą i trzema bliznami na skroni. – Widar – mocno umięśniony mężczyzna z prawie białymi włosami, przeszył spojrzeniem całą trójkę. – I na koniec moje bliźniaki: Baldur i Idunn.
Baldurem okazał się mężczyzna pomagający w namiocie Waruny. Miał długie nie związane włosy i lekki zarost. Jego siostra Idunn zajęła obok nich. To ona ich tutaj przyprowadziła. Suryl wrócił na swoje miejsce. Po kilkunastu minutach zapadła głucha cisza. Odyn ruszył się z miejsca i wyszedł przed stół do ludu.
- Jako prawowity następca waszego suryla, a mojego czcigodnego ojca, nie wypada mi nie wychodzić do ludu z informacjami. Nie wypada również ich utajniać albo co gorsza zostawiać surylat samemu sobie. Mój ojciec nie jest już pierwszej młodości, doskonale o tym wiemy. Niedługo i na niego przyjdzie czas – Klaudiusz zauważył cień przesuwający się powoli po przeciwległej ścianie. Szedł w ich stronę. – Jak sami wiecie mam dwadzieścia pięć lat. Przyszedł czas, żebym dokonał wyboru. Jako dziedzic muszę mieć kogoś do pomocy, kogoś takiego, jak moja matka dla suryla – po sali przeszedł szmer.
Klaudiusz spojrzał na Willa i kiwnął głową na cień idący po ścianie. Książę przyjrzał się jemu. Skupił spojrzenie na cieniu. Ukrywający się człowiek wyciągnął sztylet, ale nie ruszył się dalej. Odyn stał na środku podwyższenia i mówił dalej:
- Długo myślałem nad tym, co teraz powiem. Ogłaszam, że moją przyszłą żoną zostanie... - tłum zafalował. – Wojowniczka Lua – kobieta wyłoniła się z tłumu. Wspięła się po schodach i stanęła obok Odyna.
Klaudiusz popatrzył Willowi w oczy. Książę wstał dyskretnie. Elina spojrzał na niego, ale jeździec powstrzymał ją od podniesienia się z krzesła. Will zdjął łuk i wyjął jedną strzałę z kołczanu. Nałożył ją na cięciwę, ale nie naciągnął. Zaczął wpatrywać się w cień na ścianie. Klaudiusz także patrzył w tamtą stronę. Skryty zabójca ruszył się. Wyjął drugi sztylet. Klaudiusz przypuszczał, że planuje zabić suryla lub jego dziedzica. Bądź nawet całą rodzinę surylatu. Jeździec zamknął oczy, delikatnie sięgnął do Czeluści. Nie sądził, że to zobaczy. Była to kobieta i to nie byle jaka. Była Kapitan Gwardii w Tajemniczych Równinach. Klaudiusz poznał ją krótko po tym, jak Władca Mroku zajął stolicę. Co robiła tutaj nie miał najmniejszego pojęcia. „Czyżby Władca Mroku nie ufał mi na tyle i posłał za mną szpiega"? – pytał się w myślach jeździec. Trina oparła się o ostatni filar. Z tego miejsca można było zobaczyć jej sylwetkę. Kobieta była ubrana na czarno. Władca Mroku zobaczył w niej potencjał jak tylko wkroczył do zamku w Misttown. Uczynił ją jedną z bliższych sobie osób w całym Bractwie, jednak nie dał jej mocy jeźdźca dusz. Co prawda Trina była wtajemniczona we wszystkie posunięcia i w każdą informację o jeźdźcach. Nagle Klaudiusza olśniło, Will mówił, że suryl chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Władcy Mroku i jeźdźcach dusz. Klaudiusz spojrzał na Willa.
- Nie trafiaj celnie, ona się jeszcze przyda.
- Komu?
- Surylowi. Mówiłeś, że suryl chce informacji o mojej sekcie, może je dostać jeżeli zostawimy ją żywą.
- Wiesz, że to niebezpieczne posunięcie? Skoro ona jest jeźdźcem to możemy mieć problem.
- Spokojnie, nie jest – Will popatrzył na niego nieufnie. – Uwierz mi. Wiem co mówię. Można powiedzieć, że jest wtajemniczona w sprawy i wiadomości o Bractwie Mroku – Will skinął niechętnie głową.
Kobieta oparta o filar wzięła wdech. Will zapiął cięciwę, celując w jej nadgarstek. Ruszyła się dość szybko. Klaudiusz także się podniósł. Trina rzuciła sztyletem w kierunku Odyna i Luy. Jeździec był szybszy. Dobył miecza, przeskoczył stół, nie patrząc na nikogo i jednym trafnym uderzeniem zatrzymał lecący sztylet. Drugi był skierowany na suryla. Klaudiusz prawie nie zdążył, ale czubek jego miecza zahaczył o lecące ostrze. Sztylet stracił impet. Opadł, wbijając się po samą rękojeść w świeżo upieczonym indyku, tuż przed Waruną. Klaudiusz spojrzał surylowi w oczy. Na twarzy wodza malowało się zdziwienie i niedowierzanie. W tym samym czasie. Will zdążył wypuścić cztery strzały. Wszystkie dosięgły celu. Dwie przebiły nadgarstki na wylot i wytrąciły tym samym Trinę z równowagi. Trina cofnęła się, dotykając piętami do filaru na nią. Will wpadł w szał bitewny, kiedy zobaczył swoją byłą Kapitan, dlatego posłał jeszcze dwie strzały. Jedna trafiła w kołnierz tuż przy uchu, lekko je muskając. Wbiła się w rzeźbiony marmur. Druga przytwierdziła jedną nogę do filaru. Siła uderzenia była na tyle mocna, że czubki strzał w nadgarstkach również osadziły się w filarze. Will pobiegł wzrokiem po zebranym tłumie. Klaudiusz patrzył na niego, szczerząc się szyderczo. Elina miała szeroko otwarte oczy. Surylat wpatrywał się na zmianę w Klaudiusza i Willa. Potem wszyscy spojrzeli na suryla. W biegu wydarzeń nikt nie zauważył, że jest jeszcze jeden napastnik. Will odłożył łuk na stół. Elina skupiła się na mężczyźnie, który trzymał sztylet przy gardle suryla. Wstała dyskretnie, wyjmując dwa sztylety z buta księcia Tajemniczych Równin. Will nie zauważył tego. Jednak zaraz również zaczął się szamotać. Elina schowała się w cieniu kotary wiszącej na ścianie za stołem. Spojrzała na dwóch nowych napastników. Louis i Kim. Kto by się tego spodziewał. W Sali panowała martwa cisza.
- Klaudiuszu – odezwał się Kim. Trzymał nóż przy szyi suryla. – Mów gdzie dziewczyna albo tych dwóch straci głowy! – to była groźba, jednak jeździec zdawał się nie przejmować znaczeniem tych słów.
Elina przesunęła się na drugą stronę kotary. Teraz miała wszystko przed sobą. Z tej miała przed sobą Louisa trzymającego Willa w żelaznym uścisku za szyję, nieco dalej stał suryl z nożem za gardłem.
- Mów – stróżka krwi błysnęła na szyi Waruny.
Elina nie zamierzała czekać na rozwój wydarzeń. Wyszła zza kotary, wzięła jeden z sztyletów na ostrze i rękojeścią z całej siły uderzyła Louisa w głowę. Zanim mężczyzna upadł na podłogę, dziewczyna zdążyła rzucić drugim sztyletem w Kima. Trafiła go w udo. Szpieg wypuścił nóż w tym samym momencie, w którym Louis upadł nieprzytomny na posadzkę. Will próbował odzyskać oddech. Wpatrywał się w Trinę zabójczym spojrzeniem. Kim upadł na podłogę, Waruna stanął przed nim z mieczem w dłoni.
- Jeśli cię zabiję, będę coś z tego miał? – zapytał suryl.
-Tylko złość Wiktora – odparł za Kima Klaudiusz. Wrauna odłożył miecz. Will pozbierał się w sobie i złapał wreszcie oddech.
- Straże – zaczął suryl – zabrać kobietę i tych dwóch do lochów.
Ludzie uspokoili się po dłuższej chwili. Odyn trzymał w objęciach Luę. Snatra trzymała siedzącą obok kobietę za rękę. Suryl sprawdzał czy nikomu się nic nie stało. Elina wpatrywała się w Klaudiusza, nadal trzymała jeden ze sztyletów Willa w dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top