Rozdział 23 "Prawda jest władzą"

Stanęli tuż przed wejściem do namiotu. Z zewnątrz pilnowało go dwóch wojowników. Maeveńscy Łowcy Mórz. Rzadko spotykana frakcja na całym Zimnym Kontynencie, tak jak cała populacja maevenów.

Wojownicy spojrzeli na więźniów prowadzonych przez współplemieńców. Wojownik po lewej stronie zszedł z warty i udał się do środka namiotu. Długo zajęło mu zanim wyszedł z środka. Kiedy stanął przed więźniami, zawiesił wzrok na Klaudiuszu. Powiedział coś do pobratymców i wpuścił więźniów do namiotu.

Wszyscy trzej stanęli w rzędzie na środku. Namiot był bogato zdobiony. Znajdowało się tutaj dużo złotych naczyń i innych przedmiotów. Po prawej stronie stał stojak z wszelaką bronią. Od łuków i sztyletów po ciężkie topory. Z lewej stał wieszak z, typową dla wodzów maeveńskich , zbroją. Podłoga została zasłana starymi, czerwonymi dywanami w kwieciste wzory. Przed więźniami stało duże drewniane krzesło. Na nim siedział wysoki mężczyzna. Miał około pięćdziesięciu lat. Jasne włosy związane w warkocz opadały na jedno ramię, a grzywka przysłaniała czoło. Jego turkusowe oczy patrzyły przed siebie, badając przybyszów. Brodę miał splecioną w mały, jasny warkoczyk. Na ramionach wisiało ciemnobrązowe futro zapinane na ozdobną klamrę z przodu, pod szyją. Mężczyzna miał nagi tors, który nie ustępował muskulaturą pomimo wieku.

- Co robicie na moim terenie? – zapytał lekko basowym głosem w swojej mowie.

Elina spojrzała na Willa. Książę zmarszczył brwi. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale wyprzedził go Klaudiusz:

- Zmierzamy w kierunku Lila – powiedział w Starej Mowie.

Elina zesztywniała. Tylko ona nie wiedziała o czym dokładnie mówi wódz i jej towarzysz podróży. Nadal nie rozumiała Starej Mowy oraz wszystkich Starych Ksiąg jakie widziała i miała w rękach. Will szturchnął łokciem Klaudiusza i powiedział do niego w mowie Atramów:

- Zwracaj się do niego jak do wodza, a nie do przyjaciela.

- Nie jestem wodzem – wymamrotał mężczyzna siedzący przed nimi. Will spojrzał mu w oczy. Cały czas miał zmarszczone brwi. – Wiecie kim są maevenowie?

Elina ożywiła się na dźwięk nazwy jednej z populacji zamieszkujących Zimny Kontynent. Uniosła oczy na siedzącego mężczyznę. On również się na nią patrzył. Jego turkusowe tęczówki rozbłysły dziwnym blaskiem.

- Tak, wiemy – przerwał ciszę Will. Mężczyzna oderwał wzrok od Eliny i przeniósł go na Willa.

- Jestem surylem, chłopcze – Will po tych słowach padł na kolana. Przechylił głowę, Elina również uklękła. Klaudiusz zrobił to bardzo niechętnie, ale w końcu cała trójka klęczała przed najważniejszą osobą w Surylacie. Sam suryl bardzo różnił się od zwykłych króli i królowych. Nie nosił korony i łatwo można było pomylić go ze zwykłym wodzem jednego z plemion. Po chwili wszyscy wstali. Klaudiusz poprawił swoją czarną kurtę.

- Wy też macie tutaj ciekawą osóbkę – odezwał się suryl.

Klaudiusz zdrętwiał. Wystąpił na przód i zasłonił Elinę.

- Ona nie jest rzeczą, ani przedmiotem na prezent dla ciebie, surylu.

- Wiem – mężczyzna patrzył na Klaudiusza, nie mogąc go przeczytać. – Zastanawiam się co taka kreatura jak ty robi u boku dziedzica tronu Północnego Kontynentu. Sądziłem, że stanowicie dla siebie wyraźne zagrożenie.

- Przepraszam, ale nie ma z nami dziedzica Północnego Kontynentu. Książę William nie żyje – Klaudiusz zadrwił i prychnął przy tym przed surylem.

- Jesteś bardzo niekulturalnym człowiekiem. Ze względu, że masz dziedzica Gondura nie będę was więził, ale nie pozwolę wam tak szybko wyruszyć w dalszą drogę.

Trzech wojowników weszło do namiotu. Złapali więźniów za ramiona i wyprowadzili z środka. Wszyscy trzej trafili do jednego wspólnego namiotu. Elina była przerażona.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze – powiedział Will. Elina pokiwała głową.

- No, teraz mogę się wreszcie dowiedzieć o kogo ci chodziło, Elino. – głos zabrał Klaudiusz.

- To nie tak jak myślisz. Ja naprawdę zabroniłam mu jechać za mną. Uwierz mi.

- Ona ma rację Klaudiuszu. Pojechałem za wami tylko i włącznie z twojego powodu. Jak już mówiłem, dowiedziałem się, że nadal posiadasz część swojej mocy. Okłamywałeś tym samym króla.

- Jesteś nikim. Nie możesz mi się przeciwstawić. Nie masz nade mną władzy – wybuchnął Klaudiusz

- Mylisz się również teraz. Sam nie wiesz kim jesteś. Nie sprzeciwiaj się surylowi tylko dlatego, że coś ci się wydaje. Nie wiesz do końca jak to było z księciem Tajemniczych Równin – jeździec zaśmiał się.

- A ty skąd możesz to wiedzieć? Może mi powiesz, że znałeś go osobiście? – zaśmiał się ponownie.

- Tak, Klaudiuszu. Znałem i znam. Cały czas noszę go w sercu.

- Nie wiedziałem, że książę miał kochanka – kolejna salwa śmiechu przyprawiła Willa o mdłości.

- Bo nie miał idioto – Will trafił Klaudiusz palcem w środek klatki piersiowej. – Książę stoi przed tobą.

Klaudiusz nie wiedział co ma powiedzieć. Taka prawda była bardzo nieoczekiwana. Stał jak wryty przez kilka minut. Odwrócił się do Eliny.

- Wiedziałaś i nie powiedziałaś.

- Mówiłam tylko, że jest to osoba, o której nie można nic wiedzieć – dotknęła jego ramienia. – Klaudiuszu przepraszam.

- Nic się nie stało. Nie mogę znieść myśli o tym, że on za tobą chodzi i próbuje mnie od ciebie oddalić – jeździec wziął Elinę w ramiona i mocno przytulił. – Ja chyba... zakochałem się w tobie Elino – wyszeptał jej do ucha.

Elina zarumieniła się. Nie uszło to uwadze Willa. Książę przestąpił z nogi na nogę, po czym odwrócił się i opuścił namiot. Dziewczyna spojrzała za nim. Klaudiusz puścił ją.

- Co ty czujesz? – zapytał.

- Klaudiuszu ja... - głos jej zadrżał. Wróciły myśli o Davidzie.

- Czego się obawiasz?

- Że mnie odrzucisz po jakimś czasie. Zostawisz samą, zadaną na własny los i szczęście – mówiła, nie patrząc mu w twarz.

- Nie zrobiłbym tego nigdy. Po twoich słowach zakładam, że ktoś już tak postąpił i cię skrzywdził – pokiwała tylko głowa na potwierdzenie jego słów. – Obiecuję, że ja tak nie postąpię. Nie potrafiłbym skrzywdzić tak pięknej i mądrej osóbki jak ty – złapał jej podbródek i uniósł głowę do góry. Spojrzała prosto w jego brązowe oczy. Łzy tańczyły na jej twarzy. Klaudiusz starł je opuszkiem palca. Złapał delikatnie szyję Eliny i nie wahając się, pocałował ją.

Kolejny głęboki i namiętny pocałunek sprawił, że Elina zadrżała w ramionach jeźdźca. Klaudiusz oderwał się od niej i przeczesał wzrokiem jej twarz. Elina przygryzła dolną wargę. Oczy nadal miała zamknięte. Jeździec objął ją ramieniem. Położyła głowę na jego klatce piersiowej. Trwali tak chwilę, aż Elina się odsunęła.

- Klaudiuszu, ja boję się, że nie będę potrafiła ci zaufać. Jesteś jeźdźcem dusz. To... - mężczyzna zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. Elina wplątała palce w jego lekko miedziane włosy. Klaudiusz podniósł ją bez problemu, a dziewczyna oplotła go nogami.

- Obiecuję, że nas stąd wyprowadzę – wyszeptał między pocałunkami.

- Ale zabieramy ze sobą Willa.

- Czy powiedziałem, że go ze sobą zabiorę? – Elina oderwała od niego usta.

- Jeżeli tego nie zrobisz dla mojego przyjaciela i być może przyszłego sojusznika, ja też tutaj zostaje.

- Dobrze. Żartowałem – wyszczerzył się. Ich usta spotkały się po raz kolejny i znowu zaczęli się całować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top