Rozdział 19 "Rozmowa z siostrą i plany Klaudiusza"

Atramentowe Równiny pokrywała cienka warstwa śniegu. Elina w życiu nie widziała wspanialszego krajobrazu. Po sam horyzont było widać granatowe łąki. Gdzieniegdzie rosły pojedyncze kępy drzew. Ich liście lśniły odbijały promienie słoneczne w turkusowym odcieniu. Z lewej strony tuż przy granicy nieba z ziemią, można było zobaczyć delikatny zarys Rudawej Góry. Było to niebezpieczne miejsce z legend. Niektórzy mówili, że to wulkan, który już dawno nie zionie litrami lawy. Inni twierdzili, że to kryjówka krwawych wróżbitów. Istoty te potrafiły władać krwią w ciele innego organizmu. Góra rzeczywiście nie pasowała do krajobrazu wokół jej podnóża. Z prawej strony nie było na czym zawiesić oka. Gdzieś tam daleko na zachód rozciągały się Wrzosowe Równiny, a wraz z nimi miasto Lila. Piękne śnieżnobiałe i starożytne miasto, które nadal próbowało utrzymać wiele starych tradycji. Elina zawsze marzyła, żeby tam pojechać i je zobaczyć na własne oczy. Właśnie mijali jedno z samotnych drzew. Klaudiusz zatrzymał konia i zeskoczył na ziemię. Wyciągnął rękę do Eliny. Dziewczyna zignorowała jego gest i sama zsunęła się z siodła. Upadła na trawę. Jej odcień był hipnotyzujący. Zanurzyła dłonie w atramentowych źdźbłach. Podniosła się i dostrzegła, że Klaudiusz cały czas jej się przygląda z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Elina podeszła do niego i pomachała ręką przed jego oczami. Nie ruszył się, nawet nie zatrzymał jej ręki i nie zamrugał. Elina spróbowała jeszcze raz, nadal bez skutku.

- Klaudiuszu! – wrzasnęła mu prostu w twarz. Brak reakcji zaczął ją przytłaczać.

Spojrzała w stronę, z której przyjechali. Zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy przed słońcem, aby lepiej widzieć. Zrobiła kilka kroków w tamtym kierunku. Odwróciła głowę, aby spojrzeć na Klaudiusza. Mężczyzna był nieobecny. Z powrotem popatrzyła na horyzont. Daleko za nimi unosiła się chmura pyłu. Ciężko było ją zobaczyć, jednak jak człowiek się przypatrzył można było to zrobić. Dziewczyna jeszcze bardziej zmarszczyła brwi. Niedaleko na zachód od chmury pyłu, Elina dostrzegła następną, dużo mniejszą i dalszą. Czyżby król wysłał więcej ludzi za nimi.

- Klaudiuszu! – jej głosem zawładnęła panika. Nie patrząc w jego stronę cofnęła się kilka kroków i próbowała go dosięgnąć na oślep. Cały czas patrzyła na północ. Zrobiła jeszcze jeden krok. Jeździec złapał ją za ramię.

- Ale ty jesteś przeszkadzająca. Nie można się skupić. Chciałem się z kimś porozumieć. Musimy zrobić postój. – spojrzał w jej oczy. Panika i niedowierzanie wylewały się z jej zielonych oczu. Tęczówki pociemniały, robiąc się coraz ciemniejsze. – Coś się ze mną stało, że tak na minie patrzysz?

- Król... Wiedziałeś? – wybełkotała. Gardło ścisnęło jej się. Mroczki pojawiły się przed oczami. Zachwiała się na nogach. Klaudiusz złapał ją za nadgarstek.

- O czym nie wiedziałem?

- Król wysłał za nami swoich szpiegów. Mówił coś o mnie. Mają zobaczyć jak ja się zachowuję w innych warunkach. O co im chodzi?

Klaudiusz nie powiedział nic. Zrobiło się ciemno. Zemdlała.

-----------

Mężczyzna trzymał ją w rękach, kiedy straciła przytomność. Położył ją delikatnie na atramentowej trawie i wrócił do Koszmara. Zdjął wszystkie juki jakie wcześniej do niego przytroczył i przywiązał konia do drzewa. Zebrał trochę gałązek. Kilka minut później rozpalił ognisko . Położył Elinę niedaleko płomieni, żeby się nie wychłodziła. Przez cały ten czas myślał o tym co powiedziała. Oczywiście Klaudiusz wiedział dlaczego król wysłał ludzi, żeby szpiegowali Elinę. Jeździec zdawał sobie sprawę, że Wiktor podejrzewa kto jest dziedzicem Gondura. Sam miał przeczucie. Usiadł w końcu koło ogniska, w pozycji do medytacji. Teraz mógł skorzystać z chwili i połączyć się ze swoim duchem. Skupił się na odległych Czeluściach w umyśle. Po chwili mógł minimalnie korzystać ze swojej mocy. Wiktor nie przewidział, że jego sojusznik nie jest taki bezbronny w jego kraju. Magia nie działała tutaj, jednak jeźdźcy mogli korzystać z jej strzępka. Jego zasięg zmysłów nie działał na wielką skalę, miał bardzo ograniczone pole widzenia. Mógł jednak kontaktować się z jedną osobą na innym kontynencie. Dziewczyna była po jego stronie. Zawsze trzymała się starszego brata. Klaudiusz skupił się do granic możliwości.

- Witaj bracie. Czego potrzebujesz?

- Niczego konkretnego. Chciałem cię usłyszeć. Spotkałaś się już z Władcą?

- Tak. Był zachwycony wieściami. – zrobiła krótką pauzę. – Powiedz mi, czy my dobrze robimy, nie mówić mu wszystkiego.

- Tak Awreno. Na pewno. Powinniśmy stanąć po właściwej stronie. I wiesz jaki ja mam stosunek do Władcy. Nie lubię tego co on robi. Nie powinniśmy dla niego pracować.

- A jednak kazałeś mi powiedzieć, że kogoś podejrzewasz.

- Musiałem przecież poczynić jakieś postępy w poszukiwaniach. Nie chciałem, żeby mnie teraz stąd zabrał. Wiem, że ona jest w niebezpieczeństwie. Nie tylko Władca na nią poluje. Król Wiktor także. Mam wrażenie, że oboje poszukują tego miecza.

- O kim ty mówisz? Jaka dziewczyna.

- Przepraszam, nie powiedziałem ci. Widzisz zabrałem dziedzica ze sobą w podróż do brata Wiktora. – Awrena nie powiedziała nic. – Słyszysz mnie siostro?

- Tak. Przepraszam, ale muszę kończyć tą wizję. Ktoś tu idzie.

- Dobrze. Pamiętaj, żeby nikomu nic nie powiedzieć. Przyrzeknij.

- Przyrzekam bracie.

Klaudiusz stracił kontakt. Przez moment jeszcze błąkał się w Czeuściach, kiedy wyczuł nieoczekiwany ruch, gdzieś w okolicach północy. Ktoś wkroczył w jego zasięg radarów. A bardziej dwóch ludzi. Mężczyzna skupił się ponownie. Dwóch jeźdźców. Kilka chwil później jeszcze ktoś wjechał na innym koniu w zasięg mężczyzny. Elina poruszyła się po jego lewej. Otworzył oczy. Dziewczyna wspierała się na łokciach. Patrzyła na ognisko. Zapadał zmierzch. Niebo zrobiło się różowo pomarańczowe. Trawa odbijała jego kolor, tworząc wspaniałą paletę barw. Klaudiusz patrzył na Elinę. Dziewczyna nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Patrzyła przed siebie na piękny zachód słońca i cały krajobraz równie piękny co jej uroda. Klaudiusz złapał się na myśleniu o towarzyszce podróży. Odwrócił myśli z powrotem w kierunku trzech jeźdźców.

- Ale tu pięknie. – powiedziała nieoczekiwanie Elina. Jeździec spojrzał na nią.

- Rzeczywiście. Krajobraz nie grzeszy urokiem. – na te słowa dziewczyna skierował się w jego stronę.

- Nie sądziłam, żeby jeźdźcy dusz potrafili oceniać krajobraz w tak piękny sposób. – uśmiechnęła się

- Niektórzy potrafią – mężczyzna nachmurzył się – Miałaś rację. Jadą za nami. Dwóch na przedzie i jeden dość daleko z tyłu. Wygląda to tak jakby chciał im przeszkodzić albo dopaść do nas pierwszy. – oczy Eliny błysnęły. – Wiesz kto to może być?

- Nie. Skąd ma wiedzieć. Tych dwóch to na pewno Kim i Louis, ale ten trzeci. – pokręciła głową. – Nie wiem. – było widać, że zdaje sobie sprawę kto to mógł być.

- Ty to wiesz. Nie chcesz powiedzieć. Nie ufasz mi?

- A jak niby ma ci ufać. Nic o tobie nie wiem, jedynie tyle, że jesteś niebezpieczny, nawet bez magii. – machnęła rękami

- Mylisz się. Posiadam swoją moc. Tutaj także. – otoczył ręką okolicę

- Nie mówisz poważnie.

- Ależ mówię. Możesz mi nie wierzyć, ale jeźdźcy dusz mogą korzystać ze strzępków swojej mocy gdziekolwiek są. Ja mogę dodatkowo kontaktować się z jedną osobą na Północnym Kontynencie. – Elina patrzyła na niego, nie dowierzając. – I wiem dlaczego oni za tobą jadą. – przełknął ślinę – Wiem kim jesteś. Król pewnie także się tego domyśla.

- Po co przyjechałeś na nasz kontynent?

- Mój Władca chce nawiązać sojusz z Wiktorem i znaleźć dziedzica. – Klaudiusz przeszył ją wzrokiem, dziewczyna wytrwała jego spojrzenie

- Wiesz, że to nie możliwe. Dziecko Gondura nie przetrwało. Tristan zabił jego syna.

- Skąd pomysł, że wasz starożytny król miał jedno dziecko. Wiem Elino. Wiem, że ty jesteś dziedzicem, ty też to wiesz. I zakładam, że dowiedziałaś się tego od swojego przyjaciela. Tak wiem.

- Ale jak? Przecież...

- Jestem węszycielem. – sięgnął ręką do ramienia i odkrył zawiązaną tam opaskę. Widniał tam numer trzy. – Węszyciele są kategorii trzeciej. Potrafię wyczuć kim jesteś. Moja siostra jest jeźdźcem z kategorii czwartej, dlatego potrafię się z nią porozumiewać. Sądzę, że nie wiesz nic o podziale jeźdźców. – pokręciła głową. – Pozwolę sobie nauczyć cię tego co o nich wiem. Jeśli się zgodzisz.

- Myślałam, że jesteś zły. Pracujesz w końcu dla Władcy Mroku. – Klaudiusz zaśmiał się.

Robiło się coraz ciemniej. Ogień trzaskał między nimi. Był jedynym źródłem światła jakie padało na ich twarze. Gdzieś tam czaiły się na nich trzy osoby. Jedna z niewiadomymi zamiarami.

- Powiedzmy, że wraz z siostrą próbujemy się od niego uwolnić. Nie bój się nie powiedziałem mu o tobie. Wie jedynie, że kogoś podejrzewam. Czy teraz powiesz mi kto jedzie jeszcze za tobą?

- Nie. Przepraszam, nie mogę.

- Mimo że wiesz kto to jest?

- Dokładnie. – spojrzała mu w oczy. – Klaudiuszu nie powinieneś wiedzieć o tej osobie absolutnie niczego. Wiem, że to zabrzmi absurdalnie, ale ta osoba nie chce, aby świat o niej wiedział. A zwłaszcza Władca Mroku.

- Nie jestem nim. – zmarszczyła brwi. – Przyznam zaintrygowałaś mnie. – wyszczerzył się

- Nie rób sobie nadziei, że ci powiem. Staram się trzymać to w sekrecie. – po tych słowach odwróciła się placami do niego i nie powiedziała już ani słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top