Rozdział 22
Kaja czuła na twarzy mroźny wiatr. W okolicach Samotnej Góry zawsze wiało i od wieków było zimno. Tak jakby Piękna Królowa kilkaset lat temu zmieniła klimat na obszarze twierdzy. Wiedziała, że są już blisko. Zawsze, kiedy robiło się zimno, wiedziała, gdzie są. W Tajemniczych Równinach surowsze warunki panowały tylko przy północnej granicy i wysoko w górach. Teren zaczął się wznosić. Jej serce zaczynało coraz bardziej bić. Jechała pod górę na swoim czarnym koniu. Po jej lewej stronie jechał Bill - jeden z jej dowódców. Posępny mężczyzna nie odzywał się przez całą drogę. Jechał wpatrzony w krajobraz przed nimi. Jego twarz opatulał szal, na głowie miał kaptur, jak większość jej ludzi. Ciemne rękawice ściskały wodze konia, nie dając mu nawet chwili swobody. Bill był doświadczonym, poznaczonym bliznami mężczyzną. Chodź był dużo starszy od Kai, dziewczyna bardzo chętnie nadała nu stanowisko dowódcy. Po prawej stronie dziewczyny jechał Will. Widać było, że książę jest zmęczony długotrwałą podróżą, tak samo jak większość wojowników. Kaja spojrzała na następcę tronu. Will odwrócił twarz również skrytą pod szalem. Wodze konia spoczywały na łęku siodła, jednak wierzchowiec był na tyle posłuszny, żeby nie wyprzedzić reszty i nie rozpocząć szarży przed siebie. Will patrzył na Kaję pustym wzrokiem. Kaja nie mogła wyczytać nic z jego postawy i oczu. Książę zdawał się być nieobecny duchem. Siedział cicho dość długo, a Kaja zaczęła się niepokoić.
- Coś cię martwi – powiedziała do księcia.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Nastało milczenie. Nie potrwało ono długo, ponieważ książę nie lubił chować przed nią niczego.
- Wleczemy się tak dość długi czas. Nie ma żadnych wieści od nikogo, tak jakby życie przestało istnieć. Jestem zmęczony. Mój kraj zniszczony, a mój ojciec martwy.
Mówiąc to, spojrzał Kai w oczy. Krył się w nich smutek i tęsknota. Dziewczyna wiedziała, jak to jest stracić bliskich. Czuła się podobnie po śmierci matki. Ten stan smutku zmienił ją. Miała tylko nadzieję, że Will nie przejdzie takiej przemiany. "Ale przed nim niczego nie ukrywano" - myślała Kaja. Popatrzyła przed siebie. Zbliżali się do zakrętu. Doskonale wiedziała, co za nim zobaczą. Kiedy skręcili, ich oczom ukazał się wspaniały widok. Wielka przepaść pod nimi, ale Kaję nie interesowało to, co znajdowało się w dole, tylko to, co było przed nią.
- Dotarliśmy na miejsce - oznajmiła.
Przed nimi piętrzyła się Samotna Góra. Ludzie z reguły nie zapuszczali się w mroźne mgły i ostre powietrze okolicy, co dawało temu miejscu odosobnienie i utrudniało wykrycie. Podnóże Samotnej Góry zaczynało się w wielkiej wyrwie w ziemi. Żeby dostrzec jej czubek trzeba było nieco unieść głowę. Szczyt wystawał na kilka metrów ponad korony drzew i był równo ścięty, tworząc tym samym najbardziej wietrzny i najszerszy taras widokowy twierdzy. Legendy opisywały to miejsce jako wielki grobowiec pierwszych króli i królowych. Kaja nie wierzyła w to. Wiedziała jednak, że kiedyś była tu siedziba władcy. Niejakiego księcia Christophera. Jego nazwisko zostało zapomniane, ale legendy i pamięć pozostały. Twierdza była nie do zdobycia poprzez ukształtowanie terenu. Na powierzchni zbudowano jeszcze cztery wieże obserwacyjne, jednak jedna z nich była zawalona. Największa wieża, przez którą mieli wjechać. Pierwszym razem żołnierze Kai zdołali odłożyć przeszkadzający gruz na trawę obok, tak żeby wieża nadal pozostała wieżą. Było ciężko, ale z pomocą wielu rąk i magii udało się. Każda z trzech pozostałych wież znajdowała się na obrzeżach przepaści, żadnej jeszcze nie zwiedziła. Aby tego dokonać, było trzeba obejść przepaść dookoła. Kaja nie raz zastanawiała się, czy żadna z wież nie skrywa tajemnic odnośnie tego miejsca. Dotarli do zwalonej południowej wieży.
- Zawsze myślałem, że to miejsce to tylko bajki dla dzieci. Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że jedziemy do Samotnej Góry, jakoś nie chciałem w to uwierzyć - powiedział Will, nagle wyrywając się z myśli. – Będzie klimat jak na cmentarzu.
- To nie jest żaden grobowiec - powiedziała i pokazała palcem przed siebie. Will podążył za nim wzrokiem.
- Ja niczego nie widzę.
- Nie widzisz wielkiej fortecy w górze? Koło ciebie leżą ruiny wieży. Za twierdzą jest jeszcze jedna. Na zachodzie i wschodzie również.
Will zmarszczył brwi. Nagle coś błysnęło w nikłych promieniach słońca.
- Widzę okno - powiedział zdumiony. - I... i to jest największy pałac jaki kiedykolwiek widziałem. - Kaja uśmiechnęła się do niego.
- Przed chwilą mówiłeś, że to grobowiec, książę. Chodźmy. Nie będziemy chyba tu stali cały dzień - powiedziała i ruszyła w kierunku ukrytej bramy do fortecy.
- Skąd wiesz, że Harry, Katrina i reszta trafią tutaj? Przecież tej bramy nie da się zobaczyć - powiedział Will.
- Byliśmy tu kilka razy, Wasza Wysokość. To miejsca nadal skrywa przede mną za wiele sekretów, ale mój oddział wie, jak tutaj trafić - uśmiechnęła się przy tym zawadiacko.
Will spojrzał na nią z wytrzeszczonymi oczami. Nie zdawał sobie sprawy, że jego Kapitan odkryła to miejsce sama i nic mu nie powiedziała. Przez jego myśli przemknęła nieprzyjemna myśl, że Kaja nie mówi mu wszystkiego. Widząc pytanie w oczach Willa, Kaja zaczęła mówić:
- To długa historia, więc kiedy indziej ci ją opowiem.
Właśnie przejechali przez szczątki szklanej bramy, która niegdyś musiała być pięknym wjazdem w równie piękne miejsce. Wokół nich tańczyła gęsta mgła. Zjechali krętą drogą w dół przepaści i wjechali na drogę prowadzącą do twierdzy. Will widział z tej odległości, że szklane drzwi są nienaruszone. Mgła unosiła się teraz tuż nad ich głowami. Rozejrzał się, przyglądając się otoczeniu. Ziemia w niektórych miejscach skrzyła się od lodu. Gdzieniegdzie rosły drzewa bez jakichkolwiek liści. Książę zdał sobie sprawę, że wszystkie są czarne, niektóre połamane. Mijali zgniłe drzewce sterczące z ziemi z zwisającym zawilgoconym materiałem, z którego zostały marne strzępy. Kiedy stanęli przed bramą, ta otworzyła się przed nimi powoli. Will zajrzał do środka. Spodziewał się zobaczyć lód i szkło, jednak wnętrze pałacu zrobione było z kamienia. Za drzwiami zobaczył kilku ludzi. Kaja pośpiesznie wydała rozkazy i powiedziała, żeby nie zamykać drzwi. Will był zdziwiony tym, że żołnierze poruszają się w tym miejscu jak w domu. Kaja rozmawiała jeszcze chwilę z ludźmi, po czym dołączyła do niego.
- Nie jedziesz odprowadzić konia? – zapytała. Will spojrzał na jej uśmiechniętą twarz i pokiwał głową.
Dziewczyna ruszyła przed twierdzę, trzymając wodze konia w grubej czarnej rękawicy. Na zewnątrz znajdowało się jeszcze jedno wejście, którego Will wcześniej nie zauważył. Podszedł razem z Kają do otworu i zdał sobie sprawę, że patrzy na stajnię. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, widząc jego zdumienie. Zostawili konie w boksach i ruszyli z powrotem do środka. W twierdzy było bardzo dużo ludzi, jednak nikt się o siebie nie potykał. Kaja weszła żwawo po kamiennych schodach i ruszyła w kierunku otwartych wrót. Oboje wkroczyli tam, a Kaja zatrzymała się nagle, przez co Will prawie na nią wpadł. Rozejrzał się dookoła, mając nadzieję ujrzeć dużą kantynę wojskową. Zamarł, kiedy tylko uświadomił sobie, gdzie jest. Nie, to nie była wielka sala biesiadna, książę wszedł do sali tronowej. Przy przeciwległej ścianie stał wielki kamienno-szklany tron. W sali znajdowało się również wiele stołów, za dużo, aby móc je zliczyć. Will popatrzył na sufit, ale nie mógł go dostrzec. Sklepienie wydawało się ginąć w ciemnościach. Ktoś, kto to budował musiał mieć naprawdę dużo cierpliwości i siły woli, aby wyrzeźbić taki sufit. Zauważył, że tak jak w Misttown, są tutaj inne wyjścia. Widział, że w rogu umieszczono krętą klatkę schodową prowadzącą na górne piętra. Książę wiedział jednak, że nie są to jedyne schody w tym miejscu. Zdawał sobie sprawę, że twierdza może okazać się labiryntem korytarzy, schodów i komnat, jednak nie przejmował się tym w tej chwili. Na ścianach można było zobaczyć małe balkoniki i alkowy znajdujące się na wyższych piętrach. Nagle jego rozmyślaniom przerwał głos:
- Witaj książę w dawno zapomnianej i największej na świcie fortecy - powiedziała Kaja i ręką objęła całe pomieszczenie.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że tu stoję. Nadal nie wierzę, że odnalazłaś to starożytne miejsce, które zdawało się nie istnieć i nie powiadomiłaś o tym mojego ojca.
- Wiem, że może cię to dziwić, ale pamiętaj, że panuje tutaj dziwny klimat. Jesteśmy na terenie królów i królowych z zamierzchłych czasów. Nie wiem czy podoba im się nasza obecność, jednak mam sentyment do tego miejsca. Tutaj wszystko się zaczęło. To tutaj zaczęłam ich wszystkich szkolić. Było ciężko, ale się udało.
- Czemu nie zgłosiłaś tego do mego ojca? Dlaczego nie poinformowałaś go o tej twierdzy? – Will dalej drążył temat.
- Wiedziałam, że ją stracę, kiedy tylko o tym wspomnę. Wolałam pozostawić ją tylko dla wiadomości moich ludzi. Nawet ich rodziny nie zdają sobie sprawy, gdzie uczą się ich synowie, córki i reszta członków rodziny. Dla niektórych stał się to dom. Zwłaszcza dla tych, którzy nie mają dokąd wracać – uśmiechnęła się smutno, przy tych słowach. – My tutaj mieszkamy Will – spojrzała na księcia.
- Duża jest, prawda? – zapytał, zmieniając temat.
- Tak. Pamiętam, jak pierwszy raz tutaj przybyliśmy. Wszyscy z obnażonymi ostrzami. Wiesz jak ciężko było zapamiętać rozkład pomieszczeń? – uśmiechnęła się pod nosem. – Na szczęście komnat jest tyle, że każdy się tutaj pomieści i zostaje jeszcze niebywała ilość pustych pokoi.
Ludzie krzątali się koło nich. Po chwili doleciał do nich zapach świeżo pieczonego mięsa.
- Kiedy polowaliście?
- W drodze. Moi ludzie wiedzą, że ciężko tutaj zastać jakąś zwierzynę. Trzeba polować na powierzchni przez te mgły. Kiedyś rosły tutaj drzewa, a po ścianach klifów płynęły wodospady ze źródeł wież. Były magiczne, całe to miejsce takie było.
- Zakładam, że to zawdzięczamy Pięknej Królowej – spojrzał na nią.
Kai zabłysły oczy. Wiedziała doskonale o kim mówi książę. Wiedziała, że królowa zadbała o to miejsce jak najlepiej umiała.
- Tak, masz rację. Jednak nawet ja nie wiem, skąd wzięła się ta przeklęta mgła.
- Słyszałaś legendę?
- Jaką... - nie dokończyła.
- Wasza Wysokość, jesteśmy gotowi na ucztę i oficjalne przyjęcie – powiedział jeden z mężczyzn, który pojawił się właśnie koło nich.
- Mowy nie będzie. Nie ma jeszcze wszystkich. Obfitą ucztę możemy odprawić, kiedy wszyscy wrócą.
- Jak sobie życzysz.
Mężczyzna oddalił się, a kiedy tylko nie mógł ich usłyszeć, Will odezwał się:
- Wasza Wysokość? – na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
Kaja zarumieniła się. Zapomniała powiadomić swoich ludzi o używaniu tytułów, którymi ją obdarzali.
- To nie moja wina, książę.
- Więc nie będę wnikał, Wasza Wysokość – uśmiechnął się sarkastycznie.
Kaja zbyła to i zaprowadziła Willa do stołu przed tronem. Stołu, przy którym kiedyś zasiadł król Christopher i jego żona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top