- Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień.
To są jakieś żarty!
Co tu się dzieje?
Co jest z tym dniem nie w porządku?
Dlaczego wszyscy się na mnie uwzięli?
Tak nagle wszyscy zaczęli się mną interesować.
Dlaczego ja?
Czym sobie na to zasłużyłem?
Deku, z szeroko otwartymi oczyma, wpatrywał się w szkarłatne litery układające się w podpis nadawcy.
- Kot w Butach - przeczytał na głos.
Izuku oparł się ciężko na oparciu fotela i przejechał lewą dłonią po swojej twarzy, zatrzymując się na oczach i wierzchnią stroną ręki, zasłonił je sobie. Pełno myśli przewijało się przed jego zamkniętymi oczyma, obrazy wirowały, głosy przeplatał się, tworząc nieznośny szmer.
Głupi nerd!
Nie możesz zostać bohaterem.
Może skoczę?
Nie zachowuj się jak bohater!
Dołącz do mnie...
Jesteś odważny, szanuję cię.
Deku, uciekaj!
Co myślisz o bohaterach?
Kto pierwszy znajdzie drugiego, ten decyduje o jego losie.
Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień.
Te wszystkie momenty z całego dzisiejszego dnia przeplatały się i mieszały, układały, próbowały połączyć się w jedną całość.
Raz Izuku widział jak All Might, stojąc na dachu, odwraca się do niego plecami. Młody Midoria próbuje do niego podbiec i z wyciągniętą dłonią gotową do chwycenia, bohater za płaszcz, skacze.
Jednak pod nim nie ma dachu.
Ja spadam!
Obraz All Mighta wydaje się być coraz bardziej odległy, tak niemożliwy do pochwycenia. Obraz przed jego oczyma zostaje zamazany, a on sam upada na coś maziowatego. Gdzieś w oddali słyszy krzyk, Pomocy! Uciekaj debilu. Co ty robisz? Jednak dźwięk jest zbyt przygłuszony, zasłonięty innym.
Śmiechem.
Izuku próbuje wydostać się z tej maziowatej substancji i wypłynąć na powierzchnię.
Nie może.
Opada w dół?
Nie
Ktoś go ciągnie na dno.
Ktoś, kogo już widział i rozmawiał.
To ten typek z parku.
Próbuje się wyrywać,
Szamota się i wierci.
Z już gasnącą nadzieją spogląda w oddalającą się powierzchnie,
kiedy nagle...
Ręka schowana w ciemnozielonej rękawiczce chwyciła go za rękę, która z utęsknieniem był a wyciągnięta w górę.
I kiedy już miał otworzyć oczy i ujrzeć twarz wybawcy, oślepiło go białe światło.
Teraz stał w wąskim zielonym korytarzu, którego ściany były ozdobione złotymi wzorkami. Na końcu tego pomieszczenia znajdował się stolik, nad którym unosiły się pewne przedmioty.
Izuku powoli podszedł do stoliczka, by lepiej się im przyjrzeć, jednak okazało się to niemożliwe.
Drogę do przedmiotów zagrodził mu ognisty mur. Ogień jednak nie był czerwony i gorący jak normalne płomienie. Ten ogień był biały, jasny, taki czysty i niewinny. Midoria chciał go dotknąć i wtedy mur zafalował niespokojnie. Chłopak swój wzrok skierował znowu na stoliczek i tajemnicze przedmioty, ale ich tam nie było.
Natomiast ich miejsce zastąpiła sylwetka skąpana w cieniu. Jedyne co Izuku mógł wyróżnić to intensywne zielone oczy, tak błyszczące i świecące, niczym drogocenny kamień szmaragdu. Postać spoglądała na chłopca przyjaźnie, wręcz śmiała się i zapraszała, aby do niego podszedł. Młody Midoria postanowił jeszcze raz przejść przez białe płomienie.
Kiedy już chce ich dotknąć, one znikają, przed oczyma ma jedynie czarną nicość, a w koło roznosi się donośnie pianie koguta.
Zaraz, od kiedy czarna dziura pieje, jak niedzielny obiad?
Izuku zerwał się na równe nogi i z krzykiem podniósł się do siadu. Jednak to był zły pomysł, ponieważ od razu runął na ziemię jak długi i zarył nosem w dywan, na którym znajdował się wielki biały napis "PLUS ULTRA" na czerwonym tle.
Co? Zaraz? Jak? Chwila?
- Izuku, czy wszystko dobrze? - Zza drzwi dobiegł chłopaka zmartwiony głos matki.
- Nic mi nie jest! - Odkrzyknął szybko zielono włosy.
Zasnąłem. To wszystko wyjaśnia.
Ale miałem porąbany sen. O jaaa, jak mnie głowa boli.
- Izuś, choć do kuchni, zrobiłam śniadanko!
- Już idę mamo! - Odkrzyknął chłopak. Jednak zanim wyszedł z pokoju, rzucił szybkie spojrzenie, na pokój.
Będzie trzeba posprzątać.
Jego zielone oczy zatrzymały się na pergaminach ze wczoraj.
I sprawdzić ten ramen bar.
- Izuś!
- Tak, już idę!
Kiedy Izuku zatrzasnął drzwi od swojego pokoju i udał się do kuchni, coś ciemnego prześlizgnęło się przed oknem od pokoju nastolatka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top