-Chyba ktoś na górze mnie nie lubi


Izuku skręcił właśnie na ostatnią prostą prowadzącą do bloku, w którym mieszkał z matką, Inko Midoria. Izuku ojca nie ma już od bardzo dawna, bo aż od momentu, kiedy młody Midoria skończył roczek. Podobno musiał pilnie wyjechać za granicę na jakąś delegacje lub spotkanie biznesowe, bynajmniej tak mu mówiono. Dziwne jednak, że nie zachowały się jakieś zdjęcia taty chłopaka. Kontaktu też nie utrzymuje.

Piegowaty gimnazjalista, zatracony w swoich przemyśleniach, zmierzał do domu, kiedy to poczuł ostre szarpnięcie do tyłu. 
- Waaaa!!! - spanikował Izuku i spojrzał na swego oprawcę, którym był Bakugo Katsuki.
- Czego wrzeszczysz, jak mała dziewczynka, Deku! Jesteś śmieciem i nie myśl, że to wydarzenie coś zmieni! Nadal będziesz tym małym deklem, który nic nie osiągnie w życiu i wcale ci nie dziękuje za uratowanie mi dupska!  Głupi DEKU! - blondwłosy chłopak wykrzyczał Midorii prosto w twarz i jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął z pola widzenia brokułka.


O Katcchan! Czy to naprawdę był on? Od kiedy wielki Katsuki Bakugo dziękuje komukolwiek za cokolwiek? Uderzył się w głowę podczas tego ataku, czy co? Bakuś ma uczucia. Nowe odkrycie, dziwię się, że tego w wiadomościach jeszcze nie ogłosili. I to jeszcze tak sam z siebie. WOW! Musiał na serio się mocno rąbnąć w ten swój czerep.

Zielonowłosy poprawił plecak i ruszył dalej, ale nie minęła nawet chwila i znowu ktoś go zaczepił. Chociaż słowo zaczepił, to małopowiedziane, bo chwytanie kogoś za kark, to raczej coś w stylu sygnału "Stój, albo zabiję". Izuku stanął jak wryty, a strach pszeszył jego ciało. Zrobiło mu się zimno. 

Kto to?


Kim on jest? 


Czego chce?



- Cześć kolego! Dla swojego dobra, nie odwracaj się. Chcę zadać ci parę pytań. - Głos miał taki cichy i suchy, jak wąż, który niczego nie pił przez dobre trzy dni.
Tajemniczy nieznajomy poprowadził Izuku w stronę dużego drzewa na skraju parku. Przez to że robiło się już powoli ciemno, było tam dużo cienia, w którym towarzysz Izuku się ukrył, a że był ubrany na czarno, to nie było widać żadnych znaków szczególnych.
- Stań plecmi po tej jasnej stronie drzewa i się NIE OBRACAJ. Nawet nie próbuj uciekać. - rozkazał nieznajomy i puścił chłopaka.
- D-Dobrze. - chłopiec posłusznie wykonał polecenie.


O kurczaczki, jakiś złoczyńca. Tak! To na pewno złoczyńca! Znowu! No ile można. Chyba ktoś na górze mnie nie lubi. Ten dzień to jakaś przeginka. Co ja takiego złego zrobiłem. .Czarnego kota nie widziałem, pod drabiną nie spacerowałem, po pękniętych płytkach nie skakałem, a dziś jest piatek szesnastego, a nie trzynastego. O kurczaczki. Serce mi chyba przez gardło wyskoczy!

- Hej! Słuchasz ty mnie?! - Izuku wyrwany z transu, zląkł się jeszcze bardziej, słysząc zapytanie nieznajomego.
- P - Prze - Prezpraszam, możesz powtórzyć?
- Ehh. To ty jesteś tym chłopakiem od głupiego ataku na slaimowego przestępce, co nie? 
- T - Tak.
- To było głupie w twoim wykonaniu.
- A z kąd w - wiesz, że to ja?
- Hmm. Na necie jest nagranie, jak to "dzielnie" próbujesz uratować kolegę, jak zjawia się Kot w Butach, dalej jest wywiad z jednym z bohaterów, a w tle karetka z blondynem oraz zielonowłosy piegus obrażający bohatera. - Serce gimnazjalisty stanęło w miejscu. 

Jest nagranie? Widać jak rozmawiam z bohaterem. Jak puściły mi nerwy. Na jasną cesarską wazę, co ja zrobiłem. O jaruniu, jestem w d... dołku. Kurczaczki!

- Zaciekawiłeś mnie - kontynuował nieznajomy -  Doświadczony i wyszkolony bohater przestraszył się mizernego, NIEOBDARZONEGO gimnazjalisty. To był piękny widok. Pokazałeś klasę młody. Mam więc do ciebie pytania. Co myślisz o bohaterach?

  Izuku zamilkł, przed oczami przewijały mu się urywki z całego dzisiejszego dnia.

 All Might, 

próba samobójcza, 

Kacchan i glutek 

oraz 


Kot w Butach. 


- Bohaterach, co? Nie mogę powiedzieć ci, że kocham i szanuje ich całym sercem, nie powiem też, że pragnę aby zdechli. Kłamstwem byłoby też gdybym powiedział, że są mi obojętni. To jest coś w rodzaju... Nie wiem jak to nazwać. Mam mieszane uczucia, co do tych pajaców. 
- Rozumiem, mam też drugie pytanie, czy chciałbyś dołączyć do mojej LIGI ZŁOCZYŃCÓW?
- Nie - szybko odpowiedział Izuku. 
- Nie? - zdziwił się rozmówca.
- Bynajmniej nie w tej chwili. Muszę wszystko przemyśleć. Czy mogę odejść?
- Ta. Idź. Już mam to czego potrzebowałem - A wielki uśmiech wykwitł na twarzy nieznajomego.

Midoria szybkim krokiem opuścił park i ponownie skierował się w stronę domu.
Wyciągnął z kieszeni telefon i przeszukał wiadomości dzisiejszego dnia. Fakycznie, jego romówca miał rację. Jest nagranie, gdzie widać w rogu ekranu, jego rozmowę z bohaterem, ale nie słychać rozmowy, jednak jakość nagrania jest tak dobra, że mimika twarzy bohatera mówi sama za siebie.

Izuku westchną głośno, zamykajac przy tym oczy. To był błąd, ponieważ wpadł na kogoś.
Dość wysoki, zakapturzony mężczyzna z okularami przeciwsłonecznymi na oczach i szaliczkiem w koło szyi, odwrócił się w stronę gimnazjalisty.

Ajajaj! Czy ja na drodze do domu muszę napotykać tyle przeszkód?

A temu co, pory roku się pomyliły?

- Przepraszam najmocniej! To moja wina! Przepraszam za nieuwagę! - Chopak przesraszony zgioł sie w pół, z każdym razem kiedy wypowiadał zdanie. 
- Nic się nie stało chłopcze, tylko czy mógłbyś mi pomóc?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top