Cz.5 Nowy i nowy.

-Słyszeliście o turnieju szamanów? Biorę udział, a wy?

-Właśnie dla tego trenuje wytrwałość.

-A ja tenuje zostanie prywatną pokojówką.

Morty nie był z tego zabardzo zadowolony.

-A wiesz, że Rio jest szamanem?

O mało co się nie zaksztusiłam. Anna powiedziała to bez żadnych emocji. Łzy zaczeły mi lecieć. Nie mogłam przestać kaszleć.

-Jednak ty tej przyprawy dałaś sobie za dużo. Nie oni.

Rio poklepał pare razy moje plecy. Byłam piekielnie czerwona. Nie z miłości, tylko ze zmęczenia.

Po chwili przyszedł do nas niebieskowłosy chłopak. Bodajrze z toalety.

-Cześć wam. Długo czekacie? Hej kto to ta czerwona?

-Cześć jestem Rianna.

Zaczełam znów kaszleć. Ta informacja o Rio była mocna.

-Ja jestem Trey. Tak do mnie mówią.

Chwilę potem pojawiła się Liza, tak samo jak reszta duchów.

-Cześć Lizo. Miło Cię widzieć.

-Cześć Amidamaru. Kope lat. Jak tam twoich pokonanych wojowników?

-Długo ich nie widziałem. Chciałem Ci przedstawić Tokagero i Corry.

-Cześć.

-Cześć.

Corry uśmiechneła się uroczo. Yoh wciągną swój ryż i spytał wprost.

-Ria. Chciałabyś iść z nami do Douby? W kupie raźniej co nie? Będzie jeszcze z nami jeden chłopak. Co ty na to?

Trey i Rio byli za, tylko tamten chłopak. Nie wiem czy on będzie za.

-Na pewno nie będe sprawiała kłopotów?

-Na pewno!!!

Powiedzieli chórem.

-Dobra. Niech będzie.

-Świetnie. Wyruszamy z samego rana, ale najpierw zagramy sobie w karty.

Do wieczora wszyscy dobrze się bawiliśmy. Ja, Morty i Rio wracaliśmy do domów. Najpierw oddalił się Morty. Rio zaprowadził mnie pod drzwi.

-Dobra. To do jutro.

-Papa.

Pomachałam mu i weszłam do środka. On poszedł gadając z Tokagero. Jutro będzie super dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top