Cz. 18 Zamiana.

-A. Mam do Ciebie jedno pytanie.

-Tak?

-Czy zmartwiłaś się, kiedy zobaczyłaś mnie jako wampira?

Po tym zdaniu, zrobiłam się bardzo czerwona.

-Może.

Podszedł do mnie po chwili i popatrzył na mnie, swoimi pięknymi oczami.

-Może?

-No tak. Przecież Ty...

Przybliżał swoją twarz do mojej. Już miał mnie pocałować, kiedy to Trey mu przerwał.

-Hej Lowelasie. Przestań miziać się z Rią i mnie puść!

Rio spełnił jego prośbę.

-Trey? Ty nie jesteś wampirem?

-Nie czuję się nim.

Chłopak wstał na równe nogi.

-Co się dokładnie stało?

Po chwili usłyszeliśmy ponowny krzyk. Całą trójką ruszyliśmy do piwnicy. Na dole zauważyliśmy jak prawdziwy potwór miał zamiar skrzywdzić małą Mili. Rio szybko złapał szczypce potwora. Ja dzięki wybuchającym nutkom go oślepiłam, Czarnowłosy zaatakował go za pomocą Yamatano Orochi. (Opowiadał mi o nim)

Wszyscy mieliśmy już uciekać, kiedy to potwór zniknął. Nagle pojawił się za Lysergiem i ugryzł go. Kiedy tylko, zielonowłosy zemdlał, potwora nie było. Yoh i Rio pilnowali go. Ja razem z Treyem i Lennym, pobiegliśmy na górę, by schwytać pseudo wampira. Po chwili, chłopacy  z dołu, przybiegli do nas. Niestety po sekundzie, Lyserg, trzymał swoje wampirze kły przy szyi Yoh, a nad nami, pojawiły się długie kolce. 

-Jak się ruszycie, to kolce zaatakują was, a jak nie, to spokojnie mój podwładny wbije swoje kły w szyję waszego przyjaciela.

-Nie podoba mi się ani jedna z tych opcji.

Odparł Rio.

-Mi też.

Odezwał się nagle Lenny. Po chwili Trey szybko zamroził kołki, Lenny pociągnął je na małe kawałeczki, a Rio, dzięki Tokagero, złapał je i mocno rzucił w stronę wampira. Stwór był złapany przez Rio, ale niestety Yoh nie zdążyliśmy uratować i po chwili Lyserg go ugryzł. Myśleliśmy, że Yoh na serio jest wampirem. Wstał i już miał się na nas rzucić, kiedy to chłopak zaczął się śmiać.

-Hej Wam. Co porabiacie?

Powiedział jak gdyby nigdy nic. Po chwili, pojawił się Amidamaru trzyma jakiegoś innego ducha, przypominającego wampira. Okazało się, że ten duch przyczynił się do śmierci rodziców tamtego wampira. To było dosyć smutne. Po chwili, pojawiły się Wyrzutki.

-Co wy tu robicie?

Wykrzyknęłam z irytacją.

-Przyszliśmy, żeby pozbyć się ludzi Zicka.

Już mieli zaatakować pseudo wampira, lecz na ich drodze stanął Yoh, gotowy do obrony. Okularnik zaczął wykłucać się z Yoh, dopuszczając sobie. Rzucili przed nami, ekipę Sharony, całą poranioną. Mieli już iść, ale w pewnym momencie się zatrzymali, jakby na kogoś czekali. Okazało się, że Lyserg pobiegł za nimi. Mili Prubowałam bo powstrzymać, ale niestety się nie udało.

Kiedy już znikneli, pomogliśmy dziewczynom, wyjść z kościoła. W pewnym momencie, dołączyliśmy się od dziewczyn. Znaleźliśmy się w pewnej chwili w lesie. Nikt już nie miał sił, więc Rio podniusł kciuk do góry. Jak na zawołanie, pojawił się Billy. Chłopcy poszli na pakę, a Rio i ja do przodu. Ja usiadłam obok Billego i zaczęłam z nim gadać na różne tematy. Wspomniałam również o sytuacji z Lysergiem. Rio był kompletnie załamany.

Zrobiło mi się jego żal, więc złapałam go za dłoń i nie patrząc mu w uczy, trzymałam jego rękę, do póki nie przestał być smutny. Kiedy poczułam jego wzrok na sobie, czułam ciepło na twarzy. Patrzyłam przez siebie, starając się nie zwracać uwagi na niego. Po jakimś czasie, poczułam jak Rio, całuje mnie po wieżchu mojej ręki. Czułam jeszcze większe ciepełko, tym razem w brzechu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top