Cz. 16 Kino.
Po jakimś czasie, znaleźliśmy się w Nowym miasteczku. Tokagero namówił Rio na pójście do kina, reszta poszła popytać się o jakiś transport, a ja z Lizą poszukać nowego mikrofonu. Stary nie był skłonny nawet do naprawy. Szukałam we wszystkich sklepach muzycznych, jakie były w sklepach.
Jedynie co znalazłam, to bardzo ładny, czarny, w dobrym stanie prostoliniowy flet. Dobrze się składało, ponieważ kocham grać na flecie. Może dzięki nim, będę potrafiła walczyć. Wróciłam do miejsca, gdzie ostatnim razem, byli moi przyjaciele. Rio cały czas siedział w kinie.
-Znalazłaś zastępczy mikrofon?
Spytał brązowowłosy.
-Niestety nie. Za to kupiłam flet.
-A potrafisz na nim grać?
Spytał kpiąco Lenny. Zaczęłam wydobywać najpiękniejsze dźwięki z instrumentu.
-Całkiem ładnie, ale jak będziesz miała zamiar nim walczyć?
Znów odezwał się chińczyk. Liza weszła do fletu. Natychmiast skierowałam końcówkę instrumentu w stronę jednego z drzew. Kiedy zaczęłam na nim grać, z tej oto końcówki, wylatywały czerwone, dosyć duże nutki. Leciały dosyć szybko. W chwili, kiedy napotkały się z drzewem, roślina natychmiast wybuchła. Wyglądało to jakby bomby atomowe napadły na Japonię. Lenny zrobił duże oczy.
-Dobra. Nie mam pytań.
Liza pojawiła się po chwili obok mnie, a ja schowałam instrument do torby.
-Gdzie jest nasz przyjaciel Rio?
Spytał Trey.
-Z tego co wiem, to poszedł oglądać ruchome obrazki.
Odpowiedział Amidamaru.
-Straszne miasteczko, na swoje straszne kino.
-Ciekawe co grają.
Zaciekawił się Lyserg. Po jakiś 5 minutach gadania, zauważyliśmy uciekającego z kina Tokagero. Krzyczał coś o jakimś wampirze. Duchy poleciały za nim bo złapać, a my ruszyliśmy do sali kinowej. W jednej z nich, która była otworta leciał film o wampirach.
Nikogo nie było. Kiedy przeszłam się po sali, zauważyłam nieprzytomnego Rio. Szybko zabraliśmy go z kina i zanieśliśmy jak najszybciej do pobliskiego kościoła. Położyliśmy go w pierwszym rzędzie siedzeń.
-Czyli to jednak był wampir.
-Przecież one nie istnieją. Każde dziecko to wie.
-Tak jak nie istnieją duchy.
Dyskutowali chłopacy. Po chwili do sali weszły duchy w tym złapany duch stróż Rio.
-Yoh. Znaleźliśmy go.
Rzekł Amidamaru.
-Ładnie to tak zostawiać swojego szamana? Co z Ciebie za duch!
-Nic nie rozumiecie. To było straszne. Ten potwór zaatakował Rio i rozpłynął się w powietrzu.
Tłumaczył się Tokagero.
-Ja sądzę jednak, że to nie wampir.
Powiedziała Liza.
-Za moich czasów nie było żadnych tego typu potworów. Amidamaru też ich nie miał co nie? Nie było takich stworów?
-O tak. Nigdy o nich nie słyszałem. Jedyne złe poczwary, to były armie wrogów.
-To musi być szaman.
Wtrącił się Lenny.
-Skąd to wiesz Mistrzu Lenn?
Spytał Bason.
-Czuję to.
Po chwili do kościoła, weszły Mili i Eli. Skąd się tu wzięły?
-To znowu wy? Co tu robicie?
Spytał Yoh.
-My mamy imiona wiesz?!
Wydarła się Eli.
-Słuchajcie. Zick wysłał tu kilku swoich ludzi...
Chciała nas ostrzec Mili.
-Wiemy Mili. Coś zaatakowało Rio i teraz jest nie przytomny. Trey twierdzi, że wampir go zaatakował.
Wyjaśnił Lyserg.
-To na pewno nie mógł być wampir!
-Dlaczego?
-Wszyscy wiedzą, że wampiry atakuję jedynie piękne dziewice, a nie jakiś pseudo przystojniaków.
Oznajmiła Eli.
-Naprawdę?
Zdziwił się Yoh.
-Nie wiem.
Odparł Trey.
-To już wiemy, dlaczego Ciebie nie zaatakował.
Powiedziałam szeptem. Liza słysząc to, wybuchnęła śmiechem.
-Jeśli tu gdzieś czai się wampir, to będzie atakował mnie, a nie Rio.
Po tych słowach, zauważyłam, jak Rio wstaje.
-Hej Rio. Nic Ci nie jest?
-A wygląda jakby mu nic nie było?
Wyglądał groźnie. Patrzył na dziewczyny.
-Co jest?
Jest wściekły, bo nazwałaś bo pseudo przystojniakiem.
Oznajmiła Mili. W ostatniej chwili Treyowi udało się zamrozić Rio, przed atakiem na dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top