STA­SI­MON III

CHÓR

Je­śli to nie sen, nie złu­da,

Ju­tro, gdy ska­ła twa, o Ki­te­ro­nie,

W peł­ni mie­sią­ca za­pło­nie,

Wy­sła­wię cześć twą i cu­da.

Za­śpie­wam chwa­ły pieśń wiel­ką,

Zwąc cię Edy­pie mat­ką, ży­wi­ciel­ką.

Plą­sem cię uczczę, iż by­łeś osto­ją mym pa­nom

A ty, Fe­bie, za­wtó­ruj i pie­śni i ta­nom.

Ja­każ bo cie­bie zro­dzi­ła dzie­wi­ca?

Czyś ty był oj­cem, o Pa­nie,

Czy też Apol­la znę­ci­ły ją li­ca

Na szczy­tów ci­chej po­la­nie?

Czy bóg, co wła­da w kyl­le­nej­skim ja­rze,

Lub Bak­chus lśnią­cy na wir­chów gdzieś tro­nie

Od kra­snych dzie­wic otrzy­mał cię w da­rze,

Nimf w He­li­ko­nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top