V / Hitoka, chyba się zakochałem
Kageyama: Jestem już w domu. Dziękuję za wspólny wieczór. Życzę miłej nocy.
Hinata właśnie zamknął drzwi wejściowe, kiedy przeczytał wiadomość Samoistnie jego kąciki ust zawędrowały ku górze, a policzki pokryły się ciepłymi rumieńcami, mimo że tekst brzmiał raczej sucho. Prawdopobnie Tobio został nauczony, aby używać w każdej sytuacji formalnego pisma ze względu na to, co przyszłość mu przygotowała. Rudowłosy nawet nie ściągnął butów, zabierając się za odpowiedź.
— Chyba wieczór można zaliczyć do udanych? — zagadnęła chłopaka Yachi.
Shouyou podniósł głowę, a po chwili zobaczył Hitokę siedzącą przy stole jadalnym i trzymającą książkę w rękach. Szybko wysłał podobną wiadomość Kageyamie, lecz z o wiele wiekszą ilością emotikonek czy znaków specjalnych. Następnie zdjął z siebie wierzchnie ubranie, zanim udał się w stronę blondynki.
— Hitoka, chyba się zakochałem.
Yachi westchnęła, odkładając lekturę na stół. Do nauki wróci później, gdy chłopak przestanie przeszkadzać.
— W księciu? — zapytała.
— Tak. Znaczy nie! — potwierdził, a zarazem zaprzeczył Hinata. Zajął miejsce obok przyjaciółki. — Graliśmy razem i mi wystawił i to było BWHAAA i WOHOO! — wyjaśniał głośno, energicznie gestykulując. — Wypróbowaliśmy z Kageyamą nowy ruch! Wyobraź sobie, że wysłał mi taką szybką piłkę, że nawet sekunda nie minęła, gdy dotknęła parkietu po drugiej stronie. I... I w dodatku miałem zamknięte oczy — mówił chłopak na jednym wytchnieniu. — To jest moja szansa i może uda mi się zagrać w oficjalnym meczu Aoby, a może i faktycznie pójdę jeszcze dalej. Jeśli-
— Shou, starczy — przerwała Hinacie Yachi, łapiąc go za wymachujące ręce. — Nic nie rozumiem z twojego słowotoku. Uspokój się i zacznij na spokojnie — kontynuowała z lekkim uśmiechem. Hitoka była już przyzwyczajona do nadpobudliwości czy porywczości chłopaka, jak i nauczyła się komunikacji z przyjacielem.
Rudowłosy wywrócił oczami, a następnie oparł się ciężko o krzesło. Telefon wciąż trzymający w dłoni w końcu odłożył na stół z głośnym uderzeniem. Miał świadomość, że pozwolił, aby emocje zawładnęły nim. Zagryzł policzki od wewnątrz, czując się winny.
— Po prostu... myślę, że mam szansę na spełnienie marzeń dzięki Kageyamie. — Pierwszy raz podniósł swoje czekoladowe oczy w stronę Yachi. Od razu rozpoznał, o czym myślała. — I błagam, nie mów, że powinienem nie zbliżać się do Kageyamy.
Hitoka parsknęła śmiechem. Znają się tak długo, że czasami mogą komunikować się bez słów.
— Martwię się, że w przyszłości będą z tego bolesne konsekwencje.
— Ale ja nie liczę na nic z nim! — odparł od siebie zarzuty, prychając. — Przecież wiem, że jest głupio gorącym księciem, o którym nie mogę myśleć o kimś więcej niż przyjaciele.
Yachi zaczęła rozglądać się wyjątkowo nieokrzesanie po ścianach pokoju. W jej głowie układało się milion scenariuszy, w których każde zakończenie było inne, ale również nieszczęśliwe. Zastanawiała się, jak może delikatniej porozmawiać o rosnącym uczuciu Hinaty do księcia, chociaż miała nadzieje, że od drugiej strony nie wyjdzie faktycznie nic poza przyjaźń. Shouyou żył tylko chwilą i zawsze z tego powodu zostawał zraniony.
Mimo ciszy, bieg ich dyskusji nie stawał się napięty. Rudowłosy czekał na skarcenie przez Hitokę, lecz uprzedził dziewczynę sygnał telefonu. Chłopak natychmiastowo sięgnął po komórkę, ale blondynka zdążyła przeczytać wiadomość.
Oikawa: Pamiętaj o materiale na jutro <3
Shouyou wysłał potwierdzającego SMS-a Tooru, zanim odłożył urządzenie z powrotem na miejsce, a przykre spojrzenie Yachi ponownie go przywitały.
— Nawet nie próbuj mi wygłaszać żadnych kazań — warknął z delikatną wrogością. — Wiesz, że tego nie robię dla siebie... — Odwrócił wzrok zawstydzony swoim postępowaniem.
— Przecież nic nie mówię — westchnęła, spoglądając na zegarek. — Chodź, pouczę cię jeszcze matematyki, skoro jeszcze mamy czas. W piątek jest wieczór filmowy, więc nadróbmy go.
— Myślisz, że Kageyama też się na nim pojawi? — zadał pytanie bezzastanowienia.
Hitoka objęła Shouyou lodowatym spojrzeniem.
***
Tłum ludzi z każdym krokiem się przerzedzał, gdy Tooru kierował się korytarzem tej mniej popularnej części szkoły, gdzie nie było klas, a natomiast pokoje i gabinety nauczycieli bądź personelu. Każdemu pracownikowi wysyłał swój słynny uśmiech z cichym powitaniem. Nie mógł zbluzgać nazwiska Oikawy nawet takim małym aktem niegrzeczności, ponieważ zawsze pokazywał się tylko z idealnej strony. Idealny Oikawa Tooru z rodziny Oikawa, który jest drugi w kolejce do tronu królestwa Japonii.
Nadawałby się bardziej niż Tobio.
Szatyn prychnął pod nosem, myśląc o swoim kuzynie. Mógłby już teraz zasiąść na tronie, ponieważ doskonale wiedział, że jest gotowy. Kageyama to wciąż niewychowany dzieciak, ale no cóż... Trzeba stwarzać pozory.
W oddali Oikawa zobaczył dyrektorkę, która zmierzała w jego stronę. Poprawił swój mundurek i wypiął dumnie pierś do przodu.
— Tooru-kun, akurat ciebie szukałam — rozpoczęła kobieta w starszym wieku z lekko podniesionymi kącikami ust.
— Cieszę się, że się spotykamy, Isa-san — przytaknął głową. — Promieniująco wyglądasz. Czyżbyś zmieniłaś róż do policzków?
— Oh, Tooru-kun, ty to zawsze musisz sprawiać kompletny i zauważać najmniejsze szczegóły — zachichotała dyrektorka. — Ale chciałam porozmawiać o czesne, bo masz nieopłacone trzy pierwsze semestry. Kiedy twoja matka za nie zapłaci?
Oikawa delikatnie się spiął, lecz uśmiechu nie zdejmował z twarzy. Założył ręce za plecy, nadal utrzymując nonszalancką postawę.
— Prawdopodobnie zapomniała. Ostatnio dużo ma na głowie i o wszystkim muszę jej przypominać.
— Oczywiście zawsze płaciliście w terminie, ale możemy zrozumieć, jeśli finansowo-
— Nasza sytuacja finansowa jest stabilna, Isa-san — przerwał jej bezmyślnie Tooru, chociaż w jego głosie pojawiło się zauważalne drżenie. — Już powiadamiam matkę i do końca tygodnia opłacimy wszelkie zaległości.
Dyrektora na początku wnikliwie spoglądała się na Oikawę, próbując odczytać intencje chłopaka, lecz po chwili z rezygnacją westchnęła.
— Dobrze, będziemy czekać — odparła. — Życzę miłego popołudnia, Tooru-kun.
— Z wzajemnością.
Kobieta ominęła szatyna, zanim poszła w dalszym kierunku. Oikawa od razu pospiesznym krokiem zaczął iść w przeciwną stronę. Gdy otwierał drzwi od pokoju samorządu, dwa razy wypadły mu klucze z rąk. Czuł, jak w środku buzował i miotało nim coraz gorzej.
Jak znalazł się w środku, oparł się o ścianę i wyciągnął komórkę z kieszeni. Szybko wybrał kontakt, aby wysłać SMS-a.
Kiedy opłacisz szkołę? Narzekają na brak przelewu.
Zostawił telefon w ręce, opuszczając ramiona w dół. Głęboko odetchnął. Z nadmiaru emocji nie potrafił się uspokoić. Wstydził się, że zdarzyła się sytuacja z opóźnieniem opłaty. Nie powinno coś takiego wyjść na wierzch, jak i nie powinna z nim rozmawiać osobiście sama dyrektorka, która robiła aluzje do problemów finansowych, których nie mają.
Nie było trzeba długo czekać, aby urządzenie dało znać na powrotną wiadomość.
Matka: Sprzedaj obraz ojca i opłać za to szkołę.
— Kurwa — przeklnął Oikawa, wybierając numer telefonu swojej rodzicielki.
Oczywiście nie odebrała.
— Ja pierdole — warknął z groźniejszą nutą. — Ja pierdole, kurwa mać, czemu? — westchnął, zanim schował komórkę.
Tooru odsunął się od ściany, a następnie zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Nie podobało mu się, że taka błahostka wymknęła się mu spod kontroli. Powoli w głowie przeliczał wszelkie okoliczności, które mogłyby się wydarzyć. Jedna z nich najbardziej wybijała się do przodu. Oikawa wywrócił oczami, poprawiając fryzuję, ponieważ frustrował go uciekający kosmyk z idealnie ułożonej grzywki na czoło.
Szatyn zobaczył godzinę na zegarku znajdującym się na nadgarstku. Podszedł do wielkiego okna, które rozświetlało całe pomieszczenie samorządu, aby kolejno zasłonić rolety. W chwili obecnej ani żaden promień słońca nie może wcisnąć się do środka. Spojrzał się na swoją prawą dłoń, ponieważ zaczęła delikatnie drgać. Przytrzymał ją drugą ręką.
— Wejść — powiedział znudzonym głosem, kiedy rozległo się pukanie w drzwi. Zerknął zza ramie, gdzie zobaczył Hinatę. — Od razu przekręć klucz w zamku.
Rudowłosy chłopak przytaknął głową, zanim wykonał polecenie. Shouyou nosił plecak, którego jedną szelkę tak silnie zaciskał w pięści, jakby bał się, ze ktoś mu ukradnie zza rogu bagaż. Oikawa parsknął śmiechem z powodu czystości drugoklasisty. Mimo prawie rocznej ich współpracy, nadal rudowłosy onieśmielał się przy tych spotkaniach.
— Usiądźmy — zaczął Tooru, kierując się na kanapę znajdującą na środku pomieszczenia. Przed nią była identyczna sofa z skóry, a miedzy meblami stała jeszcze ława. Zawsze w tym miejscu obmyślali plany i dyskutowali na temat kolejnych wydarzeń, gdy zbierał się samorząd.
Hinata wciąż niemrawym krokiem podążył za czwartoklasistą. Zajął miejsce na przeciwko, trzymając plecak na kolanach. Gdy Shouyou zauważył, że drugi czeka, szybko zaczął grzebać na dnie tornistra, gdzie miał zakopane pudełko z tabletkami. Natychmiastowo podał je Oikawie, a ten od razu otworzył opakowanie i przeliczał kapsułki. Zmarszczył brwi z podziwu.
— Ponad dwa razy więcej niż ostatnio — oznajmił z lekką niepewnością. — Czy... U Natsu się pogorszyło?
— Na pewno się nie polepszyło — odpadł smutniej. — Proponowali jej już fentanyl, ponieważ aż tyle prosiła morfiny.
— Niech się nie zgadza.
— Wiem, ciągle jej przypominam o tym — westchnął Shouyou.
— A reszta? — zapytał Oikawa, odkładając pojemnik na obok.
Rudowłosy posłusznie wyciągnął dwa oryginalne opakowania lekarstw i podał Tooru. Szatyn dostrzegł, że to nie wszystko, ponieważ zobaczył, że ukrywał jeszcze jedno pudełko w plecaku.
— Potrzebuję więcej — powiedział, a jego oczy zaświeciły się w stronę tabletek.
— N-Nie mogę, to już moje. Wykupowałem całą receptę na raz przed przyjściem.
— Jest czas egzaminów, więc znajdę więcej chętnych. — Wywrócił oczami. — Zacznij brać po połowie.
Hinata zacisnął rękę na pudełku z większym strachem. Wiedział, że zmiejszenie dawki dobrze na niego nie wpłynie, ale... jego myśli nie opuszczała siostra. W dodatku wziął korepetycje z matematyki, które też nie będą tanie, a bez nich oblałby w stu procentach zajęcia.
Shouyou otworzył pudełko i przekazał blister tabletek Oikawie, który z chęcią przyjął. Następnie Tooru wyciągnął z kieszeni plik banknotów, podając rudowłosemu, a ten mu cicho podziękował, zanim zaczął przeliczać.
— Jest za mało — poinformował Hinata czwartoklasistę, spoglądając się na niego swoimi wielkimi brązowymi oczami.
— Później będzie reszta — odparł, kiedy chował zdobyte rzeczy do własnej torby.
— Wiesz, że potrzebuję pieniędzy...
— A ja cycatej blondynki, Shou-chan — prychnął wyśmiewająco, zanim wstał z kanapy. — Powinieneś się cieszyć, że jestem taki dobrotliwy, bo sam byś tego nie upchał innym studentom.
Tooru kierował się w stronę drzwi. Uważał, że to już koniec ich spotkania, więc mógł wyjść, lecz nie spodziewał się, że Hinata natychmiastowo pójdzie za nim i chwyci za koszulę. Mimo że szatyn wywrócił oczami, posłusznie się zatrzymał, a Shouyou stanął przed nim. Czwartoklasista chciałby wybuchnąć śmiechem, zważając, że ten sięga mu ledwo do barków, ale jednak wciąż utrzymywał swą zadziorną mimikę.
— Oikawa, była inna umowa — stwierdził twardo Hinata. Nie dawał za wygraną.
Szatyn westchnął głośno, pokazując swoje niezadowolenie. Poprawił opadającą torbę z ramienia, zanim schylił się, żeby zrównać ich różnice wzrostu. Zbliżył się jeszcze bardziej do chłopaka, a z tej odległości mógłby policzyć jego rzęsy. Wyczuł płytszy oddech u rudowłosego.
— Shou-chan, pamiętaj, kto tu rządzi. W jednej chwili mógłbym cię zgłosić do dyrekcji czy na policję i miałbyś założoną kartotekę. — Hinata przełknął zauważalnie ślinę. — A po za tym — kontynuował rozbawiony, oddalając się oraz zakładając ręce na klatce piersiowej — widzę twoje zauroczenie Tobio. Myślisz, że pozwoliłbym na wasze zaloty? — Tym razem niższy chłopak się zarumienił. — A może chcesz się zbliżyć do księcia z powodu pieniędzy? — Oikawa uśmiechnął się z wielką przyjemnością. — Może powinienem go uprzedzić...?
— Nie chcę jego pieniędzy! — obronił się Shouyou, a przy tym zniżył głowę z lekkim wstydem.
— Po prostu bądź mi posłuszny, bo doskonale wiesz, że jesteś na przegranej pozycji. — Oikawa klepnął Shouyou w ramie, przechodząc obok i zmierzając w stronę drzwi.
— Poznałeś Natsu. Bawiłeś się z nią i ją polubiłeś — odezwał się jeszcze raz rudowłosy, lecz pojawiła się chropowatość w głosie przez zaciśnięte gardło. — Codziennie jej szansa na przeżycie się zmniejsza.
Tooru wciągnął głęboko powietrze do płuc. Położył rękę na klamce, ale jeszcze przed opuszczeniem pokoju, się odezwał.
— To już nie mój problem.
Oikawa przeszedł przez drzwi, które pospiesznie zamknął z hałaśliwym trzaskiem. Włożył rękę w torbę, wyciągając jedną tabletkę z blistra i niezauważalnie ją wziął. Starał się nie myśleć o Hinacie zostawionym w pomieszczeniu, zmierzając pustym korytarzem.
***
W pokoju zaczynał się coraz większy tłok, który wywoływał niekomfortowy stres ze strony Kageyamy. Wieczór filmowy brzmiał bardzo ekscytująco, lecz chłopaka niepokoiło bycie w miejscu z taką ilością osób naraz. Fakt, każdy z uczniów cieszył się piątkiem czy weekendem, a szczególnie że teraz była kolej drugiego roku z akademika na zajęcie głównej sali, ale Tobio wciąż nie przekonał się do pomysłu, aby pójść na wieczór filmowy. To raczej Oikawa go tutaj namówił, chociaż na szczęście samego czwartoklasisty tutaj nie ma.
Książe rozejrzał się pomieszczeniu, starając brać głębszy oddech, gdy opiekun już prawie kończył ustawiać rzutnik. Wyświetlił się tytuł dzisiejszego pierwszego filmu – horroru. Kageyama też za nimi nie przepadał, aczkolwiek nigdy nie znajdował czasu na oglądanie czegokolwiek, bo cholerne obowiązki królewskie i nauka zapełniała całkowicie jego grafik.
Kiedy bohaterowie przybyli na miejsce, Tobio kątem oka zobaczył, jak niektórzy uczniowie miedzy sobą szeptali. Sam zasiadł prawie przy wyjściu, lecz brakowało mu kogoś przy nim. Yachi znajdowała się dwa rzędy wyżej wraz z koleżankami, a niektórzy z drużyny siatkarskiej czy klasy też zebrali się we własne grupki. Zacisnął pięść z lekkiego zdenerwowania na myśl, że wcześniej Shouyou obiecał, że też przyjedzie. Czyżby za bardzo polegał na Hinacie?
— Dużo mnie ominęło? — pojawił się głos spóźnialskiego.
Kageyama obrócił głowę w stronę chłopaka. Skromna poświata z ekranu padała mu na twarz i podkreśla rzęsy oraz piegi, ale również błyszczące oczy. Shouyou miał delikatnie płytszy oddech, jakby przed chwilą biegł, a przy sobie miał plecak, który z niezwykłą intensywnością trzymał.
— Nie... — zaprzeczył pogubiony książę, chcąc powiedzieć coś więcej.
Akurat w tym rozległ się krzyk, który wywołał u Tobio zauważalny podskok i dreszcz. Hinata zakrył usta ręką, a Kageyama był już pewny, że ten się zacznie się z niego wyśmiewać.
— Książę boi się horrorów? — zachichotał.
— Przestań — prychnął obrażony. — Rzadko kiedy je oglądam.
Shouyou posłał w stronę czarnowłosego jeszcze jeden mały uśmiech, zanim położył plecak na ziemie i poprawił się na miejscu. Tobio wstrzymał powietrze, gdy ten się zbliżył do niego, że aż dotknęli się barkami oraz nogami. Książę położył dłoń na własnym udzie, bawiąc się poddenerwowanie palcami.
Przez kolejną godzinę Kageyama starał się skupić na filmie, ale rozpraszał go Hinata, który oparł porządny ciężar na jego boku. Zdarzały się momenty, że książę reagował na inne straszne sceny, a wtedy wyczuwał drwiny od rudowłosego.
Gdy Tobio ponownie zamknął oczu z przerażenia, nagle pojawiło się ciepło na ręce. Trochę zesztywniał, a w głowie pojawiało się milion scenariuszy, że to upiory wyszły go zabić z filmu, lecz kiedy spojrzał na dłoń, zobaczył, że Shouyou położył na niej swoją rękę. Kageyama przekręcił się w stronę Hinaty, a ten patrzył się na niego bezstrosko.
— Staram się cię wspierać — szepnął cicho rudowłosy cały zaczerwieniony. Teraz książę zwrócił uwagę na to, że ten ani razu się nie wystraszył horroru.
Tobio powrócił wzrokiem na ekran. Poczuł, jak Shouyou zaplątał palce miedzy jego palcami. Nadal był lekko spięty, ale kojące ciepło Hinaty go wspierało, więc z chęcią zwiększył ich uścisk.
Przy następnej okropnej scenie, ekran się bardzo rozjaśnił, rozświetlając cały pokój, a krzyki dziewczyn (oczywiscie Kageyama powtrzymał się od krzyków) zabrzęczały w uszach. Tobio pomyślał, że teraz każdy mógł na niego spojrzeć, więc zaczął się panicznie rozglądać po sali. Czuł na sobie kogoś wzrok, a jego strachu nie uspokajał chwyt Hinaty, a raczej również go zwiększał.
Książe bez namysłu wstał z krzesła, uciekając od Shouyou. Liczył, że mało kto zwrócił uwagę na niego. Pospiesznym krokiem szedł wzdłuż korytarza akademika, aż w stronę okna, które znajdowało się na końcu. Od razu je otworzył, pragnąc świeżego powietrza, a następnie oparł się o parapet w zamyśleniu. Przymknął oczy i wykonał kilka ćwiczeń oddechowych nauczonych od psychologa.
— Kageyama, coś się dzieje? Źle się czujesz? — znikąd pojawiły się pytania od Hinaty, który stał przed nim. Dlaczego nie mógł go zostawić?
Tobio miał zaciśnięte gardło, a przez to nie potrafił wypuścić żadnego słowa. Co miał powiedzieć? Że bał się, że ktoś zobaczy, jak trzyma Shouyou za rękę i każdy zacznie o tym plotkować? A jeśli ta wiadomość dotarłaby do jego rodziców? Do gazety? Innych wiadomości? Przecież nie mógł zniszczyć wizerunku przez jeden dotyk.
Hinata wciąż cierpliwie oczekiwał na odzew od Kageyamy, przyglądając się mu. Tobio jest cholernie atrakcyjny. Posiadał zarysowaną szczękę, był wysoki, jak i miał ładne głebokoniebieskie oczy, na które ciągle zwracał uwagę. Przyćmione światło z lampy na ścianie rzucała ciepły blask na jego twarz, podkreślając jej kształty, delikatny róż na policzkach czy prawie niedostrzegalne dołeczki.
W tym momencie Shouyou doskonale wiedział, że to trwa za długo. Zanim zdążył pomyśleć, że popełnił błąd, uniósł się na palcach, aby wyrównać wzrostowi księciowi, a następnie zmniejszył miedzy nimi dystans. Gdy tylko musnął usta Tobio, natychmiastowo poczuł, jak ten całkowicie zamarzł. Hinata szybko odsunął się od chłopaka i wpatrywał się w te oszołomie oraz szeroko otwarte oczy Kageyamy.
Napięta cisza stawała się po każdej sekundzie coraz bardziej bolesny, a Tobio wciąż nie potrafił wyjść z wrażenia.
— P-Przepraszam — wybełkotał szybko Hinata, chociaż na więcej nie umiał się wydobyć.
A w tym momencie książę zrozumiał, jak bardzo rudowłosy jest przerażony. Z wahaniem wyciągnął rękę, ujmując nią twarz Shouyou. Nadal znajdowali się blisko siebie, więc ich oddechy za każdym razem się łączyły. Tym razem Kageyama zniżył się, zanim przycisnął usta do ust chłopaka. To miał być szybki całus, ale Hinata ponownie wspiął się na palce, aby dopasować się do Tobio.
Na początku nie mogli znaleźć rytmu, ale kiedy Shouyou położył dłoń na karku księcia, a ten drugą ręką złapał go w talii, wiedzieli, że może być już tylko lepiej. Oboje przechylili głowy w celu zatopienia się do głębszej pieszczoty. Żaden z nich się nie spieszył, a Hinata dokładnie tak wyobrażał swój pierwszy pocałunek. Mógłby się tylko domyślać, że to też Kageyamy pierwszy, ponieważ też nie próbował iść dalej. Przyjemnie zamruczał, gdy Tobio pogłaskał jego policzek.
Oboje nie potrafili się zatrzymać, nawet jesli po prostu delikatnie kosztowali siebie nawzajem, ale rozległ się szum słów z pokoju, gdzie oglądano film, a później głośne kroki wychodzących ludzi. Kageyama natychmiastowo się wyrwał i cofnął ręce, jakby chciał zaprzeczyć temu, co się właśnie stało.
Tobio był przerażony, byl cholernie przerażony tym... tym wszystkim. Hinata widział tylko strach w niebieskich oczach. Planował złapać księcia za ramie, wyczuwając, że ten szykował ucieczkę, ale czarnowłosy go wyprzedził. Shouyou odwrócił się, odnajdując jedynie plecy Kageyamy, które tak samo zaraz znikły zza rogiem. Za pewne poszedł prosto w stronę swojego pokoju.
Hinata przełknął ślinę i złapał się za głowę. Uległ pokusie.
***
Dlaczego nie było szybciej rozdziału? Nie wiem. Szkoda gadać.
Czy jest szansa na powrót do systematyczności? Chciałabym, ale zobaczymy po tym miesiącu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top