Pomóż mi
Pov. Niemcy
**** Godzina ??? ****
Usłyszałem jak z wielkim hukiem otwierając się drzwi do mojego biura.
P: NIEMCY! – Wykrzyczał znajomy mi głos. Słysząc ten dźwięk nie podnosząc głowy spojrzałem w stronę Polski, który teraz zamaszystym krokiem szedł w moją stronę.
N: Jestem zajęty. Poczekaj na mnie na dole. – Powiedziałem oschle powracając do pracy choć coś wewnątrz we mnie poruszyło się niespokojnie. Kontroluj się.
P: NIE MOGĘ JUŻ CZEKAĆ! – Wykrzyczał walnąwszy w biurko tak, że całe się za trzęsło powodując, że napisałem krzywo literę. Podnosząc wzrok z papierów zobaczyłem nade mną biało-czerwonego Flagowca, który opierając się o blat głośno oddychał jak dzikie zwierzę.
P: Dałem ci czas, ALE JUŻ NIE MOGĘ, nie mogę patrzeć jak niszczysz swoje życie! – Wrzeszczał na mnie.
P: Jak próbujesz odtrącać wszystkich a w szególności MNIE! – Na ostatnie słowa które poniosły się echem po biurze walnął kolejny raz w blat. Spoglądając na niego widziałem jak był nabuzowany złością a jego mięsnie razem z klatką piersiową falowały lecz nie chciałem z nim rozmawiać a już w szczególności się wykłócać. Nie chcę by tu był. Powstrzymując jakiekolwiek emocje wewnątrz mnie powiedziałem.
N: Jestem zajęty. Porozmawiajmy o tym jak skończę.
P: TY NIGDY NIE KOŃCZYSZ BUCIE! – Ryknął brutalnie przyciągając mnie do siebie tak że moje okulary lekko się skrzywiły.
P: Odkąd sam wróciłeś z Berlina ciągle tylko pracujesz. Wykańczasz się z powodu jego śmierci. Musisz się w końcu z tego otrząsnąć! – Między nimi nastał grobowa cisza. Dotknęły mnie jego słowa prosto w mój czuły punkt, ale się z nimi nie zgadzam. Nie mogę znowu stracić kontroli. Przez to nie chcę by mnie oceniał za coś co nie rozumie.
N: Proszę wyjdź. – Powiedziałem spokojnym głosem i poprawiając okulary powstrzymywałem smutek, który nagromadzony przez obecność Polski powoli wylewał się ze mnie. Proszę zostaw mnie. Błagałem go w myślach nawet nie spoglądając na niego. Polska ku mojej uldze puścił mnie. Uwolniony z jego uchwytu wyprostowałem się w siedzeniu poprawiając ubranie. Lecz Flagowiec zamiast pójść w stronę wyjścia zaczął powoli okrążać biurko by stanąć obok mnie.
P: Nie wyjdę bez ciebie. – Rzekł syczącym głosem. Słysząc to dostałem dreszczy. Spoglądając z ukosa na Polskę oraz widząc jego przytłaczającą osobę moje ręce zaczęły się trząść lecz mój głos pozostał obojętny.
N: Mam pracę. – Powiedziałem wstając by przejść obok niego.
N: I nie odejdę stąd dopóki jej nie skończę. - Lecz Polska nie dał mi sposobności wyjścia i znów mnie chwytając za ubranie wymusił bym spojrzał w jego piwne oczy w których jarzył się ogień.
P: Powiedziałem. – Rzekł gniewnym głosem.
P: Nie wyjdę bez ciebie! – Nagle i niespodziewanie napinając mięśnie z całej siły wepchnął mnie na szybę, która pod moim ciałem rozbiła się. Zaskoczony i czując ból na plecach oraz drobinki szkła, które cięły moją skórę odruchowo zamknąłem oczy. Dopiero po paru uderzeniach serca czując ciągły zimny powiew wiatru na moim ciele powoli podniosłem powieki i zobaczyłem jak razem z Polską niebezpiecznie lecieliśmy w dół.
N: CO TY ZROBIŁEŚ?! – Krzyknąłem do Polski, który patrząc się na mnie swoimi piwnymi oczami był pode mną.
N: CHCESZ MNIE ZABIĆ?!
P: CHCĘ CIĘ URATOWAĆ! – Wykrzyczał do mnie by jego słowa od razu porwał wiatr. Smutek zmieszał się ze strachem a on z gniewem tworząc coś co nie mogłem powstrzymać i spowodowało u mnie przyśpieszenie oddechu.
N: To ma być ratowanie?! ZABIJESZ NAS! – Kontroluj się.
P: JUŻ WOLĘ Z TOBĄ UMRZEĆ NIŻ ŻYĆ BEZ CIEBIE! – Jego słowa uderzyły we mnie, że na chwilę wszystkie emocje zamilkły lecz nie na długo. Patrząc w jego tęczówki poczułem gniew. Jak on może decydować o moim życiu.
N: ROZŁÓŻ SKRZYDŁA! – Wykrzyczałem rozkazującym tonem czując dojmujący chłód spowodowany prędkością.
P: NIE! – Wywrzeszczał w moją stronę intensywnie wpatrując się we mnie. Czemu?
N: ROZŁÓŻ SKRZYDŁA! – Powtórzyłem.
P: NIE!
N: ROZ...
P: TO TY ROZŁÓŻ SKRZYDŁA! - Wykrzyczał w moją stronę a ja coraz bardziej nie rozumiałem jego zachowania a kłębiące się we mnie uczucia nie ułatwiały mi tego.
N: CO TO MA ZNACZYĆ?! – Zapytałem się go widząc jak coraz bliżej spadaliśmy do naszej śmierci.
P: TYLKO TY Z NAS DWÓCH NIE ROZPOŚCIERAŻ SKRZYDEŁ! TO TY MUSISZ ROZŁOŻYĆ SKRZYDŁA NIE JA! – Po jego słowach wpadł we mnie strach ale już nie spowodowany nadchodzącą śmiercią.
N: Zabierz mnie stąd! – Powiedziałem rozedrgany zamykając oczy.
N: Zabierz, zabierz, ZABIERZ MNIE STĄD! – Powtarzałem czując coraz bardziej w sobie przerażenie.
P: ROZŁUŻ SKRZYDŁA! – Usłyszałem głos Polski, lecz przerażenie rozlewało się po moim ciele unieruchamiając mnie.
N: Nie!
P: ROZŁÓŻ! – Powtórzył szarpiąc mną. Dlaczego o to mnie prosisz? Czując dojmujący wiatr na całym swoim ciele moje oczy za szczypały.
N: NIE! – Powtórzyłem z rozpaczy zaciskając mocniej powieki.
N: NIE, nie, nie! - Nie chcę stać się ojcem.
N: NIE RO...
P: NIEMCY! – Wykrzyczał Polska i poczułem jak mnie chwyta w mocnym uścisku.
P: Proszę.... Uratuj mnie. – Wyszeptał mi do ucha a jego słowa odbijały się jak echem po mojej głowie. Ciągle i ciągle słyszałem jego prośbę skierowaną do mnie, że nie mogłem od niej uciec. Pierwszy raz coś o mnie prosił a otwierając oczy spojrzałem na mocno trzymającego się mnie Polski. Widząc to i czując jego ciepłe ciało, które kontrastowało z zimnym powiewem nagle strach, który spowodował, że cały się trząsłem znikł. Doznając nagle tego dziwnego spokoju zamykając z powrotem powieki skupiłem się na pojawiającym się ciężaru na plecach. Po tylu latach nie robienia tego było to ohydne i niekomfortowe odczucie przez, które aż było mi niedobrze, jednak wtulając się w miłe i uspakajające ciepło Polski dało mi siłę by w ostatnim momencie rozłożyć skrzydła, które nagłym szarpnięciem podniosły nas do góry. Trzymając mocno Flagowca mając ciągle zamknięte oczy z wielkim tempem lecieliśmy w stronę nieba by dopiero po paru uderzeniach serca zmieniłem pozycję ciała by czując pod skrzydłami prądy powietrzne szybować na nich. Mocno trzymałem ciepłe ciało Flagowca bojąc się ciągle otworzyć oczy. Lecz lecąc na czarnych skrzydłach usłyszałem nagle radosny okrzyk koło mojego ucha. Na ten dźwięk oprzytomniałem i powoli podniosłem powieki czując lekki lęk przed tym co zobaczę. Jednak przymrużając oczy w końcu ujrzałem w raz powiewem wiatru na twarzy rozpościerający widok przede mną. Morze dachów i szklanych wieżowców migotał w promieniach słońca a chmury leniwie się poruszały po niebie. Odwróciłem wzrok na Polskę, który będąc w moich objęciach uśmiechał się i krzyczał w zachwycie z targanymi przez wiatr białymi włosami. Przez ten widok czułem się jak we śnie, lekki i wolny nie martwiący się gdzie mnie poniosą prądy powietrzne. Po chwili Polska spoglądając na mnie powoli puścił mnie by nadal z uśmiechem na twarzy szybować już na swoich skrzydłach trzymając mnie za rękę.
P: Udało się! – Powiedział w zachwycie ciężko oddychając a ja czując chłód od naszych skrzydeł i wiatru hulającego nad architekturą zgodziłem się z nim. Jednak to się szybko skończyło a moje krótkie szczęście przerodził się w niepokój, kiedy opuszczony przez ciepło Polski czując tylko dojmujące zimno zobaczyłem panoramę za Flagowcem. Powoli stojące dumnie budynki miasta zaczynały stawać w płomieniach oraz w gęstym czarnym dymie, który powoli zasłaniał spokojny błękit nieba. Ze strachem w sercu spojrzałem w stronę, którą leciałem a przede mną migoczące do tej pory w słońcu wieżowce teraz były pożerane przez pożar by z wielkim hukiem zacząć się walić i rozsypywać a w raz z tym widokiem do moich uszu docierały krzyki konających ludzi. Przerażony znów skierowałem wzrok na Polskę lecz to co zobaczyłem sprawiło, że moje serce całkowicie zamarło a krew w żyłach zastygła. Już nie biało-czerwony Flagowiec ze mną leciał a ojciec.
IIIR: To twoja spuścizna. – Widząc nagle ten widok przeszły przeze mnie ciarki oraz głęboki strach. Wyrwałem rękę z uścisku i szybko obniżyłem lot by od razu chowając skrzydła wylądować na dachu, który jeszcze się nie zawalił. Szybko oddychając i zaciskając pięści aż mnie zaczynały boleć próbowałem uspokoić się oraz powstrzymać drżenie całego ciała. Nie mogę stracić kontroli.
P: Niemcy? – Usłyszałem głos Polski, który z trzepotem skrzydeł wylądował za mną.
N: Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytałem się ostrym drżącym tonem. Chciałem się uspokoić od niedawnego widoku lecz nadal widząc ognie, które powoli otaczały nas sprawiały to zadanie trudniejsze.
P: By to zakończyć. – Powiedział po chwili spokojnym, ale pewnym głosem, który mnie rozdrażnił.
N: Co zakończyć? Jedynie co zrobiłeś to pogorszyłeś sprawę sprawiając, że... - Zawahałem się czując przechodzące przeze mnie dreszcze a nie mogąc dokończyć ścisnąłem jeszcze mocniej pięści dodając tylko.
N: Najlepiej by było jakbyś mnie zostawił. – Rzekłem już mniej agresywnie nie ruszając się z miejsca.
P: Zostawić i byś nadal niesłusznie się karał?
N: Nie karzę...
P: To dlaczego nas odtrącasz? – Zapytał nie dając mi dokończyć. Nie odpowiedziałem skupiając się na otrząśnięcie się z tych wizji przeszłości jednak ognie nie ustępowały i wiły się przed moimi oczami jak jadowite węże. Wraz z naprężonymi pięściami ścisnąłem zęby gorączkowo próbując nie wybuchnąć. Muszę to opanować.
P: Unikasz swoich przyjaciół, bliskich ci osób a w szczególności mnie. Dlaczego? – Wypytywał a pożar był coraz bliżej.
P: DLACZEGO?
N: PONIEWAŻ NIE CHCĘ WAS KRZYWDZIĆ! – Wykrzyczałem z całych sił odwracając się do Polski a w raz ze mną uniosły się ognie. Od razu widząc to przeraziłem się i cały mój gniew przerodził się w wielki strach.
N: Zranić, zabić... – Mówiłem głęboko oddychając, ale nie dane mi było zatrzymać szalejącej we mnie burzy.
P: Nikogo nie zabiłeś.
N: Zabiłem! – Wykrzyczałem marszcząc brwi patrząc się w Polskę, który nie zważając na ognie stał spokojnie przede mną. Napiąłem mięśnie, by powstrzymać drżenie całego ciała. To jest tylko w mojej głowie. To jest tylko w mojej głowie. Powtarzałem lecz chociaż to wiedziałem ognie były tak realistyczne, że nie mogłem wyjść ze tego przerażającego widoku.
N: Zabiłem. Zabiłem własnego brata. - Wysyczałem na wydechu czując wielką narastającą rozpacz w sobie przypominając moją zbrodnię a w ogniach widziałem je jeszcze wyraźniej. Spuściłem wzrok.
N: Gdybym nie słuchał swoich emocji tylko rozsądku nadal by żył! Nadal byłby przy mnie. – Czułem się jeszcze podle a żal, smutek i poczucie winy powoli pochłaniały mnie w raz zbliżającymi się wężami ognia.
N: Moje emocje, postępki, wybory. Wszystko to kontrolowałem, ale w tamtym momencie się zapomniałem. W tamtym dniu popełniłem błąd i przez moją zachciankę, chęć zobaczenia jego uśmiechu na twarzy straciłem to. – Kuliłem się coraz bardziej przez ciężar nagromadzonego we mnie się smutku .
N: Ten obraz ciągle siedzi w mojej głowie kiedy zamknę oczy. Nawiedza mnie we śnie torturując moją duszę. - Nie mogłem już tego powstrzymać, zapadałem się.
P: Jedyne co cię torturuje to ty sam. – Powiedział dobitnie. Pokiwałem w zaprzeczeniu na jego słowa nie mogąc już nic powiedzieć.
P: NRD nie żyje. I tylko TY siebie za to obwiniasz nikt inny. Zakładasz sobie kajdany i biczujesz się przez zdarzenia nad którymi nie miałeś kontroli. – Słyszałem jak z każdym zdaniem jego złość na mnie się wylewała.
P: Chciałeś by NRD był z tobą, ale czym byś się różnił od ZSRR'a, który też go trzymał przy życiu bez jego woli? – Jego pytanie mnie ukuło lecz to nie prawda. Polska nie wie co mówi.
N: Nie porównuj mnie do niego. – Zacząłem wiedząc, że wtedy bym miał kontrolę.
N: Ja nie katowałem swojego brata. Opiekowałem się nim, przebywałem, rozmawiałem i śmiałem się. Lecz widać to było dla mnie za mało i mój egoizm go zabił. – Tak strasznie się bałem przed wyjazdem, że robię coś źle i teraz za nie słuchanie swojego rozsądku straciłem go na zawsze.
P: Prawda. Było to za mało, ale przez twój „egoizm" dałeś mu cząstkę prawdziwego życia.
N: Tu nie chodzi o to co mu dałem czy zrobiłem a czym przez to mogę się stać. – Kiedy to powiedziałem w napływie szalejących emocji nagle zapadła między nami chwila ciszy. Nie.
P: A czym możesz się stać? – Zapytał. Nie odpowiedziałem będąc całkowicie rozdarty na kawałki rozdzierając kolejny raz moje stare rany. Nie, nie, nie. Nie mogę powiedzieć.
P: Czym, możesz, się, stać Niemcy? – Powtórzył z gniewem a jego słowa powoli powtarzały się w mojej głowie jak przerażająca mantra. Odruchowo chwyciłem się za głowę lecz to nie pomogło i powstającym w we mnie wirze ciągle i ciągle odbijały się w moich myślach jego słowa. Czym możesz się stać? Czym możesz się stać? Czym możesz się stać? Nie mogłem mu odpowiedzieć a dusząc się ty chciałem krzyczeć i wrzeszczeć wyrzucając skumulowaną we mnie frustrację oraz kłębek negatywnych emocji. Jednak z wielką siłą woli powstrzymałem się od wybuchu i odwracając się do Polski tyłem ciężko podparłem się o murek, który dzielił mnie od jarzącej się przepaści.
N: Dlaczego mi to robisz? – Zapytałem ciężko oddychając i podwijając palce czując jak drżą. Nie mogłem zrozumieć dlaczego mu na tym zależy. Dlaczego teraz mnie o to męczy wyrywając, wręcz wyszarpując mnie z mojej bezpiecznej strefy.
N: Proszę, po prostu mnie zostaw. – Wyszeptałem czując się przyparty do muru. Byłem zmęczony od całej kontroli by ognie przeszłości mnie nie pochłonęły. Polska ma rację, że wszystkich unikam i nie daję wytchnienia dla siebie, ale o to właśnie chodzi by nie mieć czasu. Ani dla siebie ani dla bliskich ponieważ łatwiej wtedy siebie kontrolować.
P: Zostawić? – Zaczął a w jego głosie wyczułem frustrację.
P: Przez twoją postawę nie dajesz mi spokoju, że nie wiem co mam przy tobie począć i teraz prosisz żebym to ja ci ją dał? – Mówił coraz bardziej rozgniewany a ja zdałem sobie sprawę, że za daleko się posunąłem.
P: Wszyscy mnie powstrzymywali bym cię zostawił w spokoju po tym co się stało w Berlinie. By dać ci przestrzeń. Jednak źle zrobiłem, że ich posłuchałem sądząc, że oni znają dzisiejszego ciebie lepiej niż ja. Powinienem być głuchy na wszystkich i za chuja nie dać ci spokoju nękając cię każdego dnia moją osobą! - Mówił aż kipiąc ze złości. Biorąc wdech chciałem mu wytłumaczyć jednak gdy się odwróciłem do niego od razu poczułem ból na swojej twarzy. Pod siłą uderzenia pięści Polski nogi pode mną się ugięły, że nie zdążając chwycić się za murek głucho upadłem na ziemię. Jednak nawet nie dane mi było wstać kiedy szybkim ruchem Polska przyklękując przede mną złapał mnie za koszulę i przyciągnął mnie do siebie.
P: Nigdy nie dam ci spokoju. – Wysyczał prosto w moją twarz a jego oczy aż emanowały furią. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale nagle Polska mocno mną szarpnął tak, że nasze usta się spotkały. Oszołomiony nie wierząc co właśnie się wydarzyło czułem jednocześnie piekący ból na twarzy oraz ciepłe usta Polski na moich. Trwaliśmy tak przez, krótki moment jednak dla mnie to były długie minuty, w których moje wszystkie myśli wraz z otaczającymi nas ogniami zastygły w tej jednej niespodziewanej chwili. Chwili gdzie Polska pierwszy raz mnie pocałował. Nawet po tym jak Flagowiec oderwał się ode mnie nie mogłem wyjść ze szoku wciąż czując cień lekkiego ciężaru jego ust.
P: A teraz wbij sobie do tego przewrażliwionego łba to co teraz powiem. – Zaczął.
P: Nigdy nie staniesz się niczym innym niż moim Butem. – Powiedział dobitnie ciężko oddychając od gniewu z wymalowaną złością na twarzy a przez to, że trzymał mnie tak blisko swojego oblicza widziałem jego oczy, które płonęły tak samo jak policzki pokryte lekkim rumieńcem. Słyszałem jego słowa, które z połączeniem jego nagłego pocałunku sprawiły, że wpatrując się z wielkimi oczami w Polskę poczułem jak zapiekła mnie twarz.
P: Zrozumiałeś? Czy mam jeszcze raz cię walnąć? – Zapytał się powoli wyrywając mnie z szoku. Spojrzałem na niego teraz przytomnie przypominając jego ostatnie słowa. Był taki pewny w swoje zapewnienia, że w głębi serca chciałem mu wierzyć jednak nie wie co uczyniłem podczas II wojny światowej.
N: Ty tak mnie widzisz jednak ukrywam przed tobą moją drugą stronę. - Przypominałem niedawny obraz płonącego miasta, który mnie nęka kiedy próbuję wznieść się nad wszystkimi. Zrobiłem niewybaczalną rzecz, o której nie mogę zapomnieć by nie zrobić tego ponownie. Nawet jeżeli to się wydarzyło podczas wojny nie usprawiedliwia mnie to. „IIIR: To jest twoja spuścizna." Nie chcę jej. Nie takiej. Nagle Polska walną mnie głową w czoło wyrywając mnie z zamyśli.
P: Jesteś. Tylko. Butem. – Rzekł podkreślając każde wypowiedziane słowo bardziej zwiększając swój uścisk na mojej koszuli.
P: Ile razy mam ci to mówić być w końcu to zrozumiał? – Zapytał się a nie usłyszawszy ode mnie odpowiedzi westchnął. Puszczając moją koszulę z wielkim ciężarem oparł się o moje ciało by splatając ręce zamknąć mnie w delikatnym objęciu.
P: Jesteś irytującym, wnerwiającym, butnym, przewrażliwionym, chłodnym i nad wyraz upartym głupim Butem. – Wymienił po kolej najbardziej negatywne cechy we mnie jakby to były najlepsze moje strony a będąc stłumiony przez nakładające się uczucia szczęścia, smutku i wielu innych emocji kłębiących się we mnie nie wiedziałem jak na to wszystko zareagować.
N: Jestem dla ciebie utrapieniem. – Rzekłem na wydechu klęcząc razem z Polską.
P: Tak. – Rzekł od razu.
P: Jesteś wielkim wrzutem na dupie. – Dodał a przez to potwierdzenie zrozumiałem, że nie potrafiąc się zmienić sprawiłem mu tyle zawodu. Tak bardzo chciałem być z nim, że teraz mając to zastanawiam się czy to był w ogóle dobry krok. Z Ameryką nie wyszło to jak ma wyjść z Polską? Poczułem jak Flagowiec bardziej mnie ściska w objęciu jakby wyczuł moje myśli.
P: Nie zmieniaj tego. – Cicho powiedział prawie niesłyszalnie do mojego ucha. Zdziwiłem się jego słowami nie wiedząc co miały znaczyć. Czy próbuje mi powiedzieć, żebym się nie zmieniał bo lubi mnie takiego? Czy może przepada za tym, że go zadręczam swoją osobą? A może jeszcze co innego? Nie wiem. Znam Polskę od dzieciństwa i zawsze wprost mówi co myśli, ale jeżeli w grę wchodzą uczucia to praktycznie o nich nie mówi a jak co to przychodzi mu to z trudnością. Po tym jak wyznał swoją sympatię do mnie jeszcze gorzej mu to wychodzi gdzie w napływie uczuć najpierw bije a później mówi takie czułe słowa wprowadzając chaos w mojej głowie. Jest to chyba największa polska czułość. Westchnąłem i uśmiechnąłem się w duchu na tą myśl słysząc cichy oddech Flagowca. Może jeszcze nie jestem dość wystarczający dla Polski, ale jeżeli on nadal tu jest dam sobie jeszcze jedną szansę. Czując ciągle ciepłe ręce Flagowca na moich plecach zamykając oczy powoli odwzajemniłem uścisk. Nie zmieniaj tego. Jednak teraz wiem, że nie mogę stać już w miejscu. Czas się ruszyć.
Po tym poczułem jak ognie nagle wzmogły się i szybko nas otaczając pochłonęły w swoich wielkich ognistych szponach rozgrzewając mnie do czerwoności. Od nagłego żaru nie mogłem oddychać ani ruszyć ciałem, które z każdej strony płonęło i parzyło mnie niemiłosiernie. W tym nagłym doznaniu piekielnego gorąca do moich uszu docierały przeróżne dźwięki które będąc na początku szeptami oraz cichymi rozmowami powoli stawały się nie do zniesienia piskami z tysiąca gardeł. Chciałem zakryć uczy i krzyczeć lecz nie mogłem tego zrobić przez naciskany na gardło żar, który w niewidzialnym uchwycie mocno trzymał moje ciało. Nic nie widziałem a z każdym uderzeniem serca gorąc i ucisk na strunach głosowych stawał się coraz bardziej silniejszy wydzielając posmak i zapach pyłu oraz spalonego ciała. W odmętach tych tortur, niemiłosiernego cierpienia i dźwiękach kilkuset głosów nagle dostrzegłem czyjąś postać. Wyczuwałem jak przypatrywała mi się uważnie pozwalając by płomienie mnie powoli pożerały aż do szpiku kości. Chciałem się temu wyrwać ale nie mogłem będąc za słaby w stosunku do tej obcej a zarazem znanej mi mocy.
Trwając w tych nieustających cierpieniach leniwo zanurzałem się ciągnięty przez niewidzialną siłę w odmętach ciemności. Będąc coraz głębiej pośród tego żaru z niemożnością zaczerpnięcia wdechu poczułem zimne a zarazem dziwnie błogie doznanie. Jakby czyjeś czułe ramiona opatulały mnie do snu by zabrać mnie w inny spokojniejszy świat z daleka od tego cierpienia. Z jakiegoś powodu nie chciałem się poddać tej dziwnej sile lecz jakbym się starał nie mogłem niczym ruszyć by to powstrzymać będąc spętany przez przeraźliwy żar. Z każdym uderzeniem serca coraz bardziej byłem razem z ogniami ciągnięty w głąb spokojnej ciemności gdy nagle nieznana mi postać pojawiła się przede mną i wyciągając do mnie rękę chwyciła mnie za nadgarstek. Przez jego dotyk przeze mnie przeszła fala innego bardziej znanego uczucia bólu oraz dojmującego zimna zmieszana lękiem. Znieruchomiały wpatrywałem się w jego niewyraźną postać mającą aurę ciemniejszą niż otaczający nas mrok. Nagle spojrzał na mnie a przeze mnie przeszła lodowata błyskawica wyrywająca mnie z otchłani.
IIIR: To jest twoja spuścizna. Bądź z niej dumny.
**** Teraz ****
Nagle przy głośnym dźwięku rozszerzyłem szeroko oczy łapczywie nabierając powietrze w płuca. Od nagłego wdechu narządy mnie zapiekły a czując okropny ból głowy i dziwny ciężar na plecach zamykając oczy zacząłem przeraźliwie kaszleć. Będąc w pozycji leżącej nie mogłem się ruszać, lecz po dłuższej chwili w miarę udało mi się wyrównać oddech i powstrzymać konwulsje przechodzące przez moje ciało. Przestając już kaszleć mrużąc oczy ostrożnie podniosłem powieki przyzwyczajając się do białego oślepiającego światła przede mną, które świeciło niemiłosiernie w moje oczy. Były to świetlówki na suficie. Ostrożnie nadal czując tępy ból odwracając głowę rozglądałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Białe ściany i tego samego koloru pościele pod którymi leżałem a na oknach żaluzje w morskim odcieniu zasłaniające już ciemny widok za oknem. Nie było wątpliwości, że było to jedno z pokoi w szpitalu. Stwierdzając to nagle poczułem ukłucie w klatce piersiowej. Chwyciłem się za nią a wracając do rzeczywistości powoli razem z całym czuciem ciała przypominałem sobie moje ostatnie zdarzenia, które doprowadziły mnie aż tutaj. Podziemny parking, ochroniarz Klim, nóż, lecące szkło, skrzydła, policja, Polska oraz uczucie coraz większego zmęczenia. Znowu sprawiłem, że się o mnie martwił.
B: Niemcy? – Usłyszałem zdziwiony kobiecy głos. Trzymając się za zbolałą klatkę piersiową przewróciłem głowę po poduszce i zobaczyłem Białoruś. Chociaż nie miałem okularów widziałem jak dziewczyna wpatrywała się we mnie ze zdumieniem stojąc pod ścianą.
N: guten Abend (dobry wieczór) – Powiedziałem ochrypłym głosem. Uważnie próbowałem podnieść się do pozycji siedzącej lecz ból i zmęczenie nagle dały o sobie znać sprawiając że moje ręce za trzęsły się pod moim ciężarem. Białoruś otrząsając się i odstawiając coś na stole podeszła do mnie.
B: Poczekaj, pomogę ci. – Powiedziała podtrzymując mnie i poprawiając poduszki puściła mnie tak bym mógł wygodnie usiąść. Kiedy skończyła czynność usiadła koło mnie. Byłem wypruty z emocji czując jak całe ciało wyje z wyczerpania. Jednak będąc w pozycji siedzącej teraz zauważyłem, że wszystkie urządzenia, które były obok mnie teraz leżały przewrócone na podłodze. Czy coś się tu stało?
N: Ile byłem nieprzytomny? – Zapytałem podnosząc wzrok na twarz Białorusi, na której teraz pojawia się powaga jednak zmieszana nadal ciągłym niedowierzaniem.
B: Dwie i pół doby. Jednak powiem szczerze nie sądziłam, że kiedykolwiek się obudzisz. – Słysząc to zmarszczyłem brwi z niezadowolenia, że tyle leżałem i tak długo pozwalałem by Polska o mnie się martwił. Kolejny raz stałem się dla niego ciężarem.
N: Aż tak było źle? – Zapytałem przez zęby tylko by potwierdziła moje obawy.
B: Byłeś na granicy śmierci. – Zaczęła.
B: Twoje funkcje życiowe wahały się diametralnie w nieregularnych godzinach a ich stabilizowanie trwało kilka minut. Gdyby Polska nie przyniósł by cię tak wcześnie byłbyś w gorszym stanie. – Jej krótkie wyjaśnienie sprawiło, że zaciskając słabe dłonie poczułem w sobie rozczarowanie i złość, że nie zachowując dostatecznej ostrożności pozwoliłem by znów się o mnie martwił. Jestem beznadziejny. Wyczułem jak Białoruś położyła swoją rękę na mojej jednak cofnąłem dłoń.
N: Gdzie on teraz jest? – Zapytałem się nie patrząc się na Białoruś z cichą prośbą bym miał jeszcze jakąkolwiek możliwość porozmawiać z Polską. Mieć jeszcze jedną szansę. Mógł już dawno mnie opuścić.
B: Najpierw daj się zbadać. – Powiedziała spokojnie lecz ja czułem jak emocje targały mną sprawiając, że nie tylko moje ciało bolało.
N: Gdzie Polska? – Widziałem jak Białoruś była niezadowolona z mojego zachowania ciężko wzdychając lecz musiałem wiedzieć. Muszę.
B: Nie wiem. – Rzekła na wydechu a we mnie zaczął się gromadzić strach.
B: Z przyjemnością bym powiadomiła twojego chłopa, że żyjesz, ale nie daje znaku życia. – Zaczęła a kładąc rękę na moim ramieniu rozpoczęła podstawowe badania by sprawdzić moją reakcję. Nie opierałem się jej słuchając każde jej słowo, które w cale mnie nie pokrzepiało w wręcz dźgało mnie prosto w serce, które było na granicy rozpaczy.
B: Po tym jak cię przyniósł praktycznie dostał szału i prawie by potłukł moich lekarzy gdybym się nie zjawiła. Później nie było z nim w cale lepiej. Pochłonął się w wir schwytania „Fagi" a osiem godzin temu wyszedł z mojego biura jak torpeda i od tego czasu ze mną się nie skontaktował, nie odbiera komórki a w waszym domu go niema. Teraz oddychaj. – Głęboko oddychając patrząc jak Białoruś podtrzymując mnie lekko słucha mój oddech.
B: Próbowałam go znaleźć, ale nie mogę stwierdzić gdzie on teraz może być. Jedynie co jestem pewna to na pewno był u ciebie i podarował ci ten kwiat. – Zdejmując słuchawki pokazała na stolik koło mnie na którym leżały trzy białe kwiaty z papieru. A we mnie zbierał się strach.
B: Zawsze ci go daje kiedy tu jest. – Zlękniony widzianymi przedmiotami ostrożnie wyciągnąłem rękę do jednego z pąków zrobionych przez Polskę. Jednak moje całe ciało było ciężkie i zmęczone, że zrobienie tego ruchu sprawiło mi wiele wysiłku. Chwyciwszy kwiat delikatnie obracając uważnie mu się przyglądałem. Był zrobiony z najzwyklejszego papieru drukarskiego a zagięcia były zrobione niedbale i nie równo. Moje ręce zaczęły niespokojnie drżeć kiedy zauważyłem, że w środku był wypisany a pod jednym z płatków był numer 3. Zaobserwując ten detal wziąłem pozostałe kwiaty i sprawdzając każdy odnalazłem pierwszy. Z lękiem i wstrzymując oddech rozłożyłem szeleszczący papier i zobaczyłem wielki chaos zdań i liter. Powoli z wielkimi oczami zacząłem czytać zawartość.
„Trzy dni. Dwa dni mi pozostały nim ktoś kolejny zostanie porwany by stać się kolejną ofiarą Flagi.
Niemcy chciałbym, żebyś wiedział, że sprawia mi ból widząc jak leżysz w tym szpitalu powoli umierając. Już drugi raz boję się, że cię stracę i to przeze mnie. Nie daruję mu. Nie przebaczę temu, który jest z tobą związany narodem. Sukinsyn, który nazwał cię Synem szatana, bękartem, dziwką III Rzeszy. Nie jesteś taki. Pożałuje. Wszyscy pożałują. Zgnilizna zawsze była, ale teraz mają broń dzięki której mogą ziścić swoje zgniłe marzenia.
Jednak nie dopuszczę by się ich podłe pragnienia stały się prawdą. Przyrzekam ci, że zrobię wszystko by cię uratować lecz zapłatą za twoje życie jest moje pożegnanie.
Nie obwiniaj siebie za to. Nawet się nie waż o tym pomyśleć. Zawsze byłeś i będziesz jedynym, który poruszył niebem i ziemią w moim sercu. Jesteś moim drogowskazem dzięki, któremu nie zaginąłem w całym tym szaleństwie. Jednak jakbym pragnął nie mogę być z tobą ze względu na mnie. Na moją klątwę. Starałem się ją przerwać i naprawdę marzyłem być z tobą oraz z twoją dręczącą osobą, która sprawiała, że stawałem się lepszym partnerem. Lecz ONA jest silniejsza ode mnie i to dostrzegam jak patrzę się w ciebie niespokojnie śpiącego przez truciznę, która płynąc w twoich żyłach powoli cię zabija tak jak mnie ta klątwa.
Jednak zapiszę ci każdą moją poszlakę jaką zdołam odnaleźć byś wiedział, że mimo przeszkód nie poddawałem się.
Flaga – Niezidentyfikowana kobieta.
Poszlaka: Nagranie głosowe Etiopii, zjazd/ impreza w klubie „Lilijka"
Nagrania - oczekiwania
Nie ona sprzedaje zatrute ostrza. Załatwię tego, który jest przyczyną, że ta zgnilizna nabrała siły. Załatwię. Ale kogo?
Ale kto?
Handlarz – Niezidentyfikowany mężczyzna
Poszlaka: „Myślę, że on więcej widział od ciebie" „Myślę, że on więcej widział od ciebie" „Myślę, że on więcej widział od ciebie" „Myślę, że on więcej widział od ciebie" „Módl się by ON się szybko tobą zainteresował" (?)
Przypuszczenia:
Naukowiec ZSSR'a? – Bardzo prawdopodobne, ale jak poznał schematy i czy wiekowy „normalny" miałby takie przekonanie wśród antyflagowców?
Flagowiec? – Pasuje, że widział więcej ode mnie, ale żaden z nich nie współpracował z ZSSR'em. Nawet jego dzieci. Rosja, Ukraina, Białoruś, Ko Ki Kan, Kazachstan, który jak wierząc Białorusi on najbardziej nienawidził ZSRR'a. Pragnąc jego głowę na tacy. Może jeden z naukowców jest Flagowcem. – zbyt nieprawdopodobne na wzgląd co robili.
III Rzesza? – Bardzo możliwe względem tego co chciał dokonać. Opętać może każdego. Ale czy znał na tyle chemię by mając skład trucizny ją polepszyć? ZSSR nawet tego nie dokonał ani żaden z jego naukowców.
Kto chce twojej śmierci Flagowców?
Muszę najpierw złapać Flagę. Ona jest kluczem.
Jednak muszę się skupić. Muszę powstrzymać mój ogień bo znowu to zrobię. Znowu się zapomnę. Znowu będę mieć krew na rękach.
Przeczytawszy to wszystko czułem w tych chaotycznym piśmie każdą emocję, która towarzyszyła poszczególnej niechlujnie napisanej literze. Zachłyśnięty tym pospiesznie otworzyłem kolejny kwiat zawierający zagmatwane treści Polskiego umysłu.
Na imprezie były tylko lilijki i ich partnerzy. – Tak jak mówiła Rose.
Moment kiedy wyszła Riham nikt już nie znajdował się w klubie. – żadnych poszlak. Nic z tego nie wynika. Nic nie widzę.
Pomoc. Pomoc. Prośba i oczekiwanie na odpowiedź od Chile
Wniosek:
Tylko lilijki są podejrzane. – Wszystkie kobiety na zjeździe.
Lilijki każdego dnia gromadzą się o 10 czekając na przyjście Litwy. Zawsze o tej godzinie dostają kawę lub herbatę od siostry. Czemu musi być w to zamieszana? Czemu jest w centrum zdarzeń?
Podobna do mnie.
Bardzo troskliwa i miła, że porównują mnie do niej. Nie powinny. Nie powinny tak mówić kiedy chcę krwi. Ty najlepiej wiesz, że nie jestem delikatny i każdego ranię nawet bliskich. Nawet ciebie. Tak bardzo bym chciał za wszystko przeprosić co ci wtedy powiedziałem, ale nie mogę. Nie mogę bo to prawda. Nawiedzasz mnie nie dając mi spać. Twoja dobroć mnie przytłacza, że moje myśli nie wytrzymują tego zamieniają ją w horror i męczarnię wprawiając mnie w obłęd. Tak na mnie oddziałujesz. Tak bardzo moja moje uczucia do ciebie mnie samego przytłaczają.
Nie mogąc oderwać się coraz bardziej się trzęsąc sięgnąłem po ostatni papierowy kwiat, który był najbardziej zmięty ze wszystkich.
Dzień porwania. Ostatni dzień.
„Jest tam ciemna atmosfera i coś mrocznego to miejsce nawiedza." Wiem co chciała przekazać Richam. Pojmuję i się tego lękam... Porwała Dżamala...
Niemcy jak mogło się to tak potoczyć dlaczego to musi być ONA. Ze wszystkich ludzi na tej ziemi to ona...to------ LITWA. Czemu to ona musi mieć krew na rękach. Jednak ja.. Czym ja się od niej różnię? Też pozostawiam po sobie krew i śmierć. Nawet w naszym mieszkaniu. Jednak muszę się przemóc. Muszę to zaakceptować. Dla ciebie.
Niemcy wytrzymaj. Wytrzymaj jeszcze chwilę jeszcze ten dzień. Wszystko już wiem. Idę do Flagi, pod jej dany adres, i na pewno dzięki niej dowiem się kto jest twórcą zatrutych noży, który jeden z nich cię zamknął między życiem a śmiercią. Ona na pewno mnie doprowadzi do niego. Zdobędę antidotum dla ciebie. Przywrócę cię do żywych. Naprawię mój błąd by... od razu zniknąć z twojego życia.
Tylko poczekaj. Tylko wytrzymaj.
Niemcy ko nie zmieniaj się.
Odczytując ostatnie zdanie przeszły prze ze mnie ciarki a moje ręce tak drżały, że nawet nie mogłem ich opanować. Każdego dnia Polska pisząc te słowa przychodził do mnie martwiąc się, że ostatnią rzeczą którą zapamiętam będzie nasza kłótnia. Wpatrując się w papier siedziałem rozedrgany od tych wszystkich emocji wydobywających się z zapisków Polski. Były wręcz przesiąknięte nimi. że nie mogłem się z nich uwolnić. Tak bardzo widziałem jak jest zagubiony, rozstrojony i pełny żalu.
Pierwszy raz czułem tyle uczuć i to jeszcze od Polski, że nie mogłem od tego się otrząsnąć. Przygnieciony nimi złapałem się za głowę skrywając w dłoni twarz. Obłęd, męczarnia, klątwa, rządza krwi. Przez te hasła zrozumiałem, że cały czas on też nieustannie walczył ze swoimi koszmarami przeszłości, które go nawiedzały, dręczyły i dusiły nasilając się jego lękiem. Jestem głupcem. Ściskając palce zgniotłem trzymany papier przypominając moment, w którym Polska z wielkim hukiem wyszedł z mieszkania po kolejnym nieudanym zbliżeniu się do mnie. Gdybym tylko mógł wtedy go zatrzymać i z nim porozmawiać, wysłuchać. Powiedzieć Polsce, że nie jest w tym osamotniony. Mógłbym mu pomóc, wesprzeć, ale przez moją nieostrożność i lęk straciłem taką szansę. Polska napisał bym o nim zapomniał pogodził się z faktem, że mnie zostawił i już nigdy nie wróci sądząc, że to wyjdzie nam na dobre. Może bym się zgodził na jego warunki i z bólem serca przyjął taką rzeczywistość lecz tym razem tego nie zrobię. Jak błysk przypominając co przeżywałem w głębokim śnie i teraz czytając listy od Polski coś sobie uświadomiłem. Wbiłem paznokcie w skroń czując jak zabolała mnie klatka piersiowa. Zawsze myślałem, że to tylko ja czułem gorycz i lęk patrząc jak Polska idzie na przód stając się silniejszy, by żadne moje strapienia nie były dla niego ciężarem. Jednak on nie szedł do przodu tylko po prostu chciał to samo co ja. Chciał bym zobaczył w nim partnera, na którego zawszę mogę liczyć. Nie zmieniaj tego. Nie zmieniaj się. Teraz już rozumiem co chciał przez to powiedzieć. Co przez tą cichą prośbę chciał mi przekazać, wtedy gdy byliśmy na dachu budynku jak i w tym liście. „...stawałem się lepszym partnerem". Dla Polski, jak zawsze do mnie mówił, jestem irytującym Butem jednak nie chciał bym tego zmieniał ponieważ dzięki temu stawał się mnie zrozumieć, poznać i zbliżyć. Tacy sami. Z drżącym głosem westchnąłem na to stwierdzenie smutno śmiejąc się w duszy. Nie wiem gdzie jest Polska i może jest już daleko, pamiętając że przez osiem godzin Białoruś nie dostała od niego znaku życia, ale jak chciał tak teraz zrobię. Będę jego udręką i przypomnę mu o mojej osobie nawet jeżeli miałbym znów od niego dostać.
N: Muszę iść. – Stwierdziłem stanowczo i odchylając kołdrę podpierając się o drżące ręce próbowałem wstać jednak Białoruś, która do tej pory czytała razem ze mną listy od Polski, szybko mnie powstrzymała kadząc swoją dłoń na mojej klatce piersiowej.
B: Nie. – Powiedziała stanowczo z poważną twarzą.
B: Dopiero co się obudziłeś i widzę, że nie masz wystarczającej siły by nawet wstać a co dopiero pójść. Musisz odpocząć.– Ostatnie zdanie powiedziała rozkazującym tonem i zaczęła mnie lekko popychać bym znów się położył.
N: Białoruś. – Rzekłem i chwyciwszy rękę Białorusi wpatrywaliśmy się w siebie gdzie jej zielone oczy były nieugięte jak jej dłoń na mojej piersi. Miała rację nie czuję się na siłach jednak nie mogę czekać. Muszę go znaleźć. Spojrzałem jeszcze raz w ostatni list od Polski, w którym napisał prawdziwe imię Flagi. LITWA. Mogę tylko się domyślać co czuł Polska dowiedziawszy się o tej prawdzie, że jego siostra i jedyny członek rodziny, który mu pozostał jest mordercą. Przestępcą, którego szukał i był jego obsesją przez praktycznie 2 miesiące. Muszę go znaleźć zanim jak obiecał zniknie. Z zapisków wynika, że „Flaga" dała mu adres, pod który najpewniej mają się spotkać a znając Polskę na pewno poszedł tam sam.
N: Muszę znaleźć Polskę. – Rzekłem nadal wytrwale wpatrując się w oczy Białorusi jednak mój oddech stawał się niemiarowy i świszczący.
B: A ja muszę sprawić byś wyzdrowiał. – Syknęła na mnie w odzewie.
B: Chcesz w pół żywym stanie chodzić po zalanym zimnym mieście i szukać ów swojego Flagowca, który jak sądząc z tych listów może być daleko stąd? Masz w ogóle pojęcie w co się pakujesz? – Pytała się a napierając na mnie z wielką siłą spowodowała, że znów leżałem na plecach.
B: Nie mogę cię tak po prostu puścić i czekać aż cię znajdując w jakiejś ulicy na skraju życia. – Zapadła między nami cisza gdzie patrząc się na siebie Białoruś przyciskała mnie do łóżka a ja głęboko oddychając nieudolnie trzymając jej z całych moich sił próbowałem wydostać się z jej ciężaru. Płuca oraz żebra piekły mnie i bolały od nacisku a po chwili na mojej skroni pojawiły się krople potu, jednak nie mogłem odpuścić.
N: Nie mogę to tak zostawić. Nie mogę pozwolić mu odejść widząc w jakim Polska jest stanie. – Powiedziałem między wdechami. Wcześniejszy ja by się zgodził na warunki Białorusi rozumiejąc, że z moją kondycją nic nie zrobię jednak teraz wiedząc, że od samego początku wszystko źle interpretowałem nie mogąc dłużej czekać muszę to naprawić. Po tym jak biało-czerwony Flagowiec mnie wyrzucił przez okno chciałem być silniejszy, pewniejszy, chciałem być jak Polska. Zwalczając moje lęki dumnie pójść przez życie by się o mnie nie martwił. Bezskutecznie dążyłem do tego popadając kolejny raz w moje nawyki nie widząc co tak naprawdę potrzebowałem.
B: Czy trucizna wyżarła ci myślenie, że teraz chcesz jak ідыёт poświęcać swoje zdrowie? – Pytała nie dając mi się ruszyć. Wszystko obwiniałem moją osobę. Za każdą nieudaną akcję za każde zło przytrafianie bliskim przypisałem sobie i dręczyłem się nimi by więcej nie popełnić tych samych błędów. Byłem głuchy na wszystkie pocieszenia i rady od innych osób w samotności zatracając się w strachu by nie stać się kolejnym wcieleniem ojca. Przestałem nawet cieszyć się spokojem w moim sercu, że kiedy je odczuwałem sprawiał, że popadałem w lęki. A wystarczyło tylko poprosić o pomoc. Zwykłe „Pomóż mi." Chciałem być jak Polska jednak nawet on będąc sam nie udźwignął własnego ciężaru. Byliśmy jak dzieci błądzące w tym samym mgle chcące same się z niego wydostać.
N: Z każdą sekundą Polska oddala się od nas nie tylko fizycznie ale także mentalnie gdzie pochłania go własny lęk. Wiesz tak samo jak ja, że nie możemy go tak zostawić. Czytałaś jego listy. Widziałaś jego obłęd. – Po tych słowach Białoruś nagle znieruchomiała i przestając na mnie naciskać spuściła wzrok. Jej mina diametralnie się zmieniła ukazując ukrywany dotychczas lęk a jej oczy chłodne i nieugięte teraz wypełniały je mieszanina troski oraz złości.
B: Я гэта занадта добра ведаю. – Powiedziała głośno wdychając puściła mnie a ja mogłem głęboko odetchnąć. Wyrównując wdechy i wydechy patrzyłem się na Białoruś, która stojąc nade mną mała poważną zamyśloną minę. Po chwili cmoknęła z niezadowolenia.
B: Idę z tobą. – Zaczęła niespodziewanie podchodząc do szafki.
B: Będę mieć cię na oku i jeżeli choć raz się zachwiejesz lub nawet kichniesz od razu wracasz tutaj. Nie chcę by kolejny mój pacjent zniknął bez wieści. – Powiedziała rzucając we mnie moimi ubraniami a w sobie poczułem ulgę.
N: Dziękuję. – Rzekłem chwytając za materiał a Białoruś na moje słowa prychnęła.
B: Nie dziękuj. Za długo już siedziałam i bezczynnie się przypatrywałam. – Po tych słowach bez słowa wyszła z sali. Siedziałem jeszcze chwilę nim powoli zacząłem się ubierać. Każdy większy ruch sprawiał mi trudność a kiedy wstałem na nogi poczułem jak pode mną się ugięły widząc jak pokój na chwilę zawirował. Zamykając oczy w ostatnim momencie złapałem się ściany by nie upaść. Doskonale wiem w jakim jestem stanie, ale nie mogę tu zostać. Czas bym to ja teraz ciebie uratował. Kilka razy biorąc głęboki oddech w skupieniu wypuściłem go przez zaciśnięte zęby by zgromadzić wystarczająco siły by przejść przez drzwi.
Wychodząc ze szpitala przeszył mnie nagle dojmujący chłód. Na zewnątrz ciągle szalała burza niekiedy grzmiąc i pobłyskując nie zapowiadając rychłego jej końca. Było już grubo po zachodzie przez co jedynymi światłami były przydrożne lampy i światła wydobywające z okna szpitalu.
B: Zadzwonię po brata. Może się spóźnić przez Marsz Równości, ale leprze to niż na pieszo. – Rzekła Białoruś już wybierając numer jednak nie chciałem na niczym już marnować ani jednej minuty.
N: Nie ma czasu. – Stwierdziłem i chwytając Białoruś napinając mięsnie podniosłem ją na rękach i skupiając się na plecach pozwoliłem by para czarnych skrzydeł powoli wyrosła z moich pleców. Nadal to robiąc odczuwałem wielkie obrzydzenie i mdłości a będąc dopiero co ozdrowiony bardziej to odczuwałem. Jednak to była mała cena za odrobię przybliżenia się do Polski . Machnąwszy skrzydłami szybko się wzbiłem w zimne powietrze przeszywające moje całe ciało.
B: Możesz je panować? – Zapytała ze zdziwieniem oplatając swoje ręce wokół mojej szyi.
N: Trzymaj się mocno. – Wyszeptałem tylko tyle mogąc jej powiedzieć by już więcej się nie odzywając lecieć w stronę mieszkania koncentrując się by tam dotrzeć. Nadal nie poskromiłem swojego lęku i nie było dla mnie łatwe utrzymanie świadomości by nie popadła w wir przeszłości. Lecz lawirowanie między budynkami nie wychylając się ponad nimi i ciepło ciała Białorusi sprawiało, że to zniosłem nawet podczas nasilającego się deszczu. Machnąłem mocniej skrzydłami a w moim brzuchu poczułem nieprzyjemny ucisk. Poczekaj na mnie.
Pov. Polska
Nagle się obudziłem biorąc wielki wdech jakbym się wynurzył z wody po dłuższym czasie. Łapczywie łapiąc powietrza z rozszerzonymi oczami patrzyłem się przed sobą a przeraźliwy ból narastał w raz powracającym czuciem całego ciała. Widziałem wokół mnie rury rusztowania, stare pudła, kontenery i inne rzeczy, które piętrzyły się praktycznie do samego sufitu przez co nie dochodziło tu zbyt wiele światła. Roztrzęsiony nagłym powrotem do świata próbowałem chwycić się za szyję by sprawdzić czy na pewno żyję lecz nie mogłem będąc w jakiś sposób przykuty do siedzenia z niemożnością poruszania kończynami. Byłem zdezorientowany i niespokojny lecz po kilku sekundach przypominając gdzie byłem i w jakim celu w końcu normując oddech i szalejące bijące serce powoli spojrzałem w dół. Zamarłem a włosy stanęły mi dęba przez przechodzące ciarki idące wzdłuż kręgosłupa aż po same cebulki. Moje ręce były przybite. Wpatrywałem się jak długie grube gwoździe wystawały z moich rąk, które były osadzone do już przesiąkniętego zaschłą krwią oparcia krzesła. Na ten widok mój cały organizm wyginając się zawył z niewyobrażalnego bólu oraz cierpienia. Z napiętymi mięśniami zgiąłem się w pół w niemych jękach i kaszlu z niemożnością wdechu. Będąc w takiej pozycji zobaczyłem, że takie same gwoździe były w moich też zakrwawionych stopach. Nie mogłem oddychać a to spowodowało, że wraz z moim pulsem, które szumiało w całym organizmie poruszało się całe ciało sprawiając, że wyczuwałem jak żelastwo przesuwa się między moimi mięśniami rwąc i rozszarpując je na nowo między kościami. Z tych wszystkich uczuć cicho jęczałem zaciskając z całych sił zęby by nie rzygnąć. Chociaż wiem, że kurwa żyję.
L: Obudziłeś się. – Powiedział dobrze mi znany łagodny kobiecy głos przebijając się do mojego umysłu, który z wielkim wysiłkiem próbował ulżyć tą wielką mękę.
P: Nie mów. – Wysyczałem przez zęby próbując nie myśleć o przebitych i zakrwawionych kończynach jednak raz zobaczony widok nie zniknie i jedyne co mi pozostało to wycierpieć tak długo, aż nie zemdleję. Nawet jakbym chciał, żeby to był sen ból jest tak prawdziwy, że nie może być fikcją mojego umysłu.
L: Nie chciałam tego, ale nie dałeś wyboru. – Na jej słowa mogłem zareagować śmiechem, złością lub rozpaczą lecz dziwnym trafem dzięki bólowi powstrzymałem się utrzymując zdrowy rozsądek.
P: Miałaś wybór. Mogłaś wszystko powiedzieć na komisariacie, ale wybrałaś to. – Syczałem próbując nie ruszać żadnym mięśniem kończyn by nie zadawać sobie niepotrzebnego bólu. Jednak nie było to takie łatwe i od wysiłku po moim ciele zaczął się lać zimny pot. Po paru płytkich wdechach powoli w pulsujących torturach wyprostowywałem się by przed sobą zobaczyć Flagowca o żółto-zielono-czerwonych barwach na tle całego magazynu.
L: Nie mogłam. Ponieważ jakbym to zrobiła wszystko co stworzyliśmy by runęło. – Mówiła w tej nierealnej scenie wyglądając tak samo niewinnie jak w tedy kiedy przyszła do mnie by pogadać i ze mną się pogodzić. Czy to w ogóle było kurwa szczere?
P: My? – Zapytałem wyłapując użyty w jej zdaniu liczebnik po kolejnej fali dreszczy przechodzącej po moim ciele.
P: Kim są ci my? Lilijki czy ten gość, który nieudolnie poderżną mi gardło? – Na moje pytania na jej twarzy pojawił się ból.
L: Polska. – Chciała mnie uspokoić swoim głosem lecz z ciężkim bólem serca większym niż przebite kończyny odrzucałem cokolwiek co do mnie mówiła.
P: Czy on tu jest? – Zapytałem się szorstko w małych konwulsjach mojego ciała.
P: Hej! Pokaż się nieudaczniku i w końcu się ujawnij! – Wykrzyczałem a to spowodowało, że poruszając się na gwoździach pojawiła się świeża krew. Syknąłem z bólu.
L: Polska! – Podniosła głos i klęcząc przede mną dodała.
L: Proszę. – Patrząc się swoimi kocimi oczami przesiąkniętymi bólem i troską dawny ja, który wierzył Litwie w jej niewinność na pewno by się uspokoił lecz on został zamknięty głęboko we mnie by mi nie przeszkadzał.
L: Możesz mnie wysłuchać? – Zapytała a ja wziąłem głębszy wdech na rozluźnienie.
P: Wysłucham, ale tylko jak powiesz gdzie jest Dżamal i z kim pracujesz. Reszta mnie nie nie obchodzi. – Wysyczałem i przez chwilę zapadła między nami cisza.
L: A twoja druga natura? – Zapytała nieoczekiwanie. Spojrzałem na nią mrużąc oczy z podejrzliwością. Widziała mnie? To stwierdzenie mnie zaniepokoiło i sprawiło, że w sobie poczułem lekkie przerażenie. Szybko skarciłem się w duchu by przegnać niepewność. Nie. TO nie ma znaczenie.
P: Ona nie ma z tym nic wspólnego. – Powiedziałem powoli przez zęby.
L: Ma i to ogromne. – Kontynuowała nie zważając na to co powiedziałem a ja poczułem się zagrożony. Jeżeli zna moją słabość to ten z kim pracuje też.
L: Przez nią nie możesz spać spokojnie i przyczynia się do wielu szkód, których nie kontrolujesz. A to sprowadza, że nie możesz się zbliżyć do nikogo. – Położyła swoje ręce na moich kolanach powodując, że moje mięśnie zadrżały przecierając się o żelazo. Chcą to wykorzystać przeciw mnie? Chcą mnie szantażować?
L: Widzę po tobie, że ciebie męczy i tak samo jak mnie prześladuje. – Jej słowa sprawiły, że spojrzałem na nią lekko zdziwionym wzrokiem. Tak samo?
L: Ja też ją mam. – Nie wierzyłem pamiętając jej cierpienie będąc Odłączoną.
L: Ciągłe niewyspanie i lęki przez nocne koszmary, nagłe skoki ciepła od, których można oszaleć oraz chęć krwi. Wszystko to było dla mnie przekleństwem nim poznałam kogoś kto mi pomógł zrozumieć i zjednać się z moją naturą. Ta osoba bardzo dobrze zna nasze problemy stworzone przez ZSRR'a w podziemiach jego posiadłości. Wyciągnął do mnie rękę i teraz tobie oferuje tą pomoc. – Mówiła dokładnie wszystkie moje objawy, które przeżywałem a wraz z tym na jej twarzy powoli pojawiał się łagodny uśmiech. Nic nie rozumiałem. Pomóc? Chce mi pomóc? To na pewno podstęp. Litwa jest Odłączoną, ale skąd zna te objawy? Aż tak bardzo mnie obserwowała? To nie możliwe. Nie można nic na to poradzić. To jest część mnie. Chcą mnie odurzyć? Czy Litwa jest świadoma? Jaki mają plan? Poruszyłem się niespokojnie przez co poczułem gwoździe rwące mnie od środka. Syknąłem z bólu lecz przez ten ból wszystkie moje myśli nagle ukierunkowały się w jedno pytanie.
P: Kim on jest? – Zapytałem się Litwy, która zadrgała na moje pytanie.
P: Kim jest ten człowiek? – Powtórzyłem z naciskiem lecz nie uzyskałem odpowiedzi.
L: On chce naszego dobra. Tylko...
P: Dobra? – Zacząłem przerywając jej tą niedorzeczność.
P: Spójrz na mnie przytomnie! – Podniosłem głos poruszając moim ciałem powodując kolejny raz rozerwanie ścięgien.
P: Przykuł w barbarzyński sposób moje ciało do tego krzesła a ty sądzisz, że chce naszego dobra? – Powiedziawszy to do mojej głowy weszła myśl, że chociaż Litwa jest Flagą i jest odpowiedzialna za zbrodnie ale może być tylko pionkiem człowieka, który za tym wszystkim stoi. Wyprano jej mózg i nieświadomie wykonywała rozkazy. Sama powiedziała, że tylko przewoziła.
P: Mówisz, że tobie pomógł, ale nie wiesz dlaczego. – Zacząłem już łagodniej rozmyślając nad moją nową opcją znaczenia Litwy w tym wszystkim.
P: Może to robić z przynależności kontynuowania pieprzonego dzieła ZSRR'a a ty zostałaś zmanipulowana i wykorzystana nawet nie wiedząc o tym. Posłuchaj. – Pochyliłem się w stronę Litwy a kolejny impuls bólu przepłynął przeze mnie a po skroni potoczyły się nowe krople potu.
P: Uwolnij mnie. Powiedz kto jest tym człowiekiem, gdzie jest Dżamal i wszystko co cię spotkało a możemy to jeszcze wszystko odkręcić. – Litwa podniosła się i teraz patrzyła się na mnie z góry.
L: Nie ma czego odkręcać ponieważ to jest tylko jedna droga. – Powiedziała pewnie.
P: Chodzenie po trupach naszych to nie żadne wyjście! – Krzyknąłem czując jak we mnie nagle zawrzało. Jestem tak blisko odpowiedzi a ona nie chce mi powiedzieć kim jest ten człowiek, który za wszystko odpowiada.
???: Masz rację. – Usłyszałem nagle nieznany mi męski głos odbijający się od ścian magazynu.
???: Śmierć nie jest wyjściem lecz odpowiedzią. – Kontynuował a ja zauważyłem, że za Litwą pojawiła się czarna postać zasłaniając jedyne źródło światła. Powoli podchodziła w naszą stronę by po chwili jednym pewnym krokiem stanąć przy Litwie pozwalając bym w końcu ujrzał właściciela głosu. Bardzo wysoki młody mężczyzna ubrany w żołnierskie spodnie i buty oraz czarny golf stał wyprostowany przede mną. Jego skóra była jasna a przez mętne światło wydawała się wpadać w odcień niebieski. Był to „normalny" jednak zaskoczyły mnie jego włosy, które zaczesane w niski kucyk były w kolorze jasnego błękitu niepasującego praktycznie do jego poważnej postawy.
???: Wybacz, że przerwałem waszą rozmowę. – Powiedział spoglądając chwilę na Litwę by po tym zwrócić się do mnie a przeze mnie przeszły ciarki zobaczywszy jego wyprute z emocji tęczówki w kolorze czystego złota. Chociaż zdziwił mnie ich odcień coś mnie tchnęło w oczach tego mężczyzny, jakbym skądś już je widział. Jakbym już je spotkał. Tylko gdzie?
???: Lecz słysząc, że nie stosujesz się do próśb siostry musiałem wkroczyć i od razu cię przestrzec. Jeżeli chcesz być jeszcze świadomy radzę ci słuchać. – Stojąc naprzeciw mnie trzymając ręce z tyłu wpatrywał się bezemocjonalnie w moją stronę a jego chłodnawy głos taki sam jak jego wzrok sprawił, że w końcu sobie przypomniałem. Był to ułamek sekundy, ale zapamiętałem lekarza o złotawych wręcz skutym lodem oczach, który mnie potrącił kiedy wychodziłem ze szpitala. To on. Jednak jego włosy oraz młody wiek sprawiały, że coś mi się tu ciągle nie zgadzało i sprawiało, że teraz stałem się bardziej czujny. Czy w ogóle jest tym za kogo mi się pokazuje?
P: Powiedz swoje imię a się zastanowię czy warto. – Rzekłem wyprostowując i siląc się na nie pokazywanie słabości. Zauważyłem jednak, że Litwa spoglądając to na „normalnego" to na mnie mając wielki smutek na twarzy cofnęła się o krok by skryć się w półmroku i zostawić mnie samego z nim.
???: Nie ma się czemu zastanawiać. Ty cierpisz a ja mogę ci pomóc. – Nie wierzyłem mu, ale jego słowa potwierdziły, że jest tym, który według Litwy chce naszego dobra. Tylko czy to sprzedawca noży a może jeszcze kto inny?
P: Nie twój zasrany interes co czuję. – Rzekłem lecz nawet czekając na jakikolwiek ruch ze strony nieznajomego on nie podjął żadnej reakcji i nie zrażając się dalej ciągnął rozmowę.
???: Wręcz przeciwnie. Twoja siostra martwi się o ciebie a chyba nie chcesz jej zrobić przykrości. – Fuknąłem na zmiance o „mojej siostrze".
P: Nie zakrywaj się moją rodziną. Gadaj po co na prawdę tu jestem.
???: Chcę cię uleczyć. – Powiedział od razu bez wahania a mnie aż zakręciło.
P: Nie chrzań. Widzę, że zbierasz oraz ulepszasz osiągnięcia ZSRR'a jak kolekcję złotych jajek Fabergé. – Mówiłem a na moje słowa błękitnowłosy zamknął na chwilę oczy. Każdy szczegół i minimalny ruch mężczyzny bardzo dokładnie oglądałem i zapisywałem w myślach by go dobrze poznać.
???: Chcę cię uleczyć Polska z tego co ci zrobił ZSRR i nic się za tym nie kryje. - Upartyś co?
P: Słuchaj. Dziękuję za pomoc, ale nie. Jedynie po co tu przyszedłem to tylko po was. Ale jeżeli chcesz mnie przekonać do siebie może opowiesz mi o swojej osobie i twoich planach. Tak szczerze. Powiedz po co zabijasz Półflafowców, sprzedajesz nielegalną zatrutą białą broń i jaki masz związek z ZSRR'em? Mam mnóstwo czasu. – W takim przypadku zawsze przestępca się uśmiecha w obronie lub ze wściekłości, że jego ofiara się nie boi i zna jego poczynania lecz ten koleś nawet nie zamrugał. Ma stalowe nerwy to mu można przyznać.
???: Nie wątpię, że masz czas. Jednak twoja natura, tego nie ma. - Podkreślając ostatnie wyrazy z nad wyraz spokojną postawą nie dość, że mnie rozdrażnił mijając moje pytania, to jeszcze sprawił, że czując jak coś się we mnie niespokojnie poruszyło obudził we mnie to co chciał uzyskać. Zwątpienie.
???: Ciężko ci ją opanować a uczucia sprawiają, że jeszcze bardziej cię pochłania. – Zaczął powoli ruszając się z miejsca a ja próbowałem odgonić niemiłe uczucie, które kłuło mnie jak szpilka.
P: Co ty tam możesz wiedzieć. Nie jesteś jednym z nas. – Wysyczałem czując jak moje całe ciało zadrżało powodując że świeża kropla krwi wypłynęła między gwoździami.
???: Przypomnij sobie. – Mówił dalej nie zważając na moje słowa. - Całe to cierpienie kiedy przejmowała kontrolę. Jak tobą targało i rozrywało od środka sprawiając, że po za samokontrolą krzywdziłeś siebie, czując w sobie tylko niezaspokojoną rządzę krwi. Pomyśl co by się stało gdyby ktoś tam był. – Ostatnie słowa sprawiły, że pomyślałem o Niemcu. Oddychałem niespokojnie próbując nie dopuścić by z taką łatwością swoim spokojnie mrocznym głosem kierował moimi myślami.
P: Nie dość, że jesteś mordercą to jeszcze zbokiem. – Rzekłem lecz wiedziałem, że to było w obronie przed tym co jego słowa uwolniły w mojej głowie. Błękitnowłosy za ten czas powoli okrążał mnie nadal mi się przypatrując wzajemnością.
???: Wiem jak jesteś zawzięty i przez to cię szanuję jednak twoja upartość sprawia, że nie widzisz prostych rzeczy. – Kontynuował w ogóle nie reagując na mój komentarz.
???: Wiesz dlaczego cię unieruchomiłem? Z jakiego powodu siedzisz przykuty do krzesła zwabiony do magazynu a nie przy filiżance dobrej kawy w kawiarni? – Zapytał zatrzymując się praktycznie za mną. Nie odpowiedziałem patrząc się przed sobą na widok całego magazynu czując jego górującą postać nade mną.
???: Wiem jak w bardzo łatwy sposób wpadając w rozchwianie emocjonalne nie panujesz nad sobą. Czując nawet odrobinę adrenaliny spowodowany jakimikolwiek emocjami rzuciłbyś się nie tylko na mnie, ale też na ludzi wokół. Ponieważ nie możesz opanować tego co jest w tobie. – Poczułem jak położył swoje ręce na moich barkach a moje całe ciało zadrżało.
???: Myślisz, że jestem świrem przez to, że wbiłem ci gwoździe w twoje ciało? Jednak przyznaj się, że przez nie czujesz się o wiele lepiej niż dotychczas. – Nie chciałem mu wierzyć jednak spoglądając przez krótki moment na moje ręce w głębi siebie wiedziałem, że miał rację. Przez to że czułem jak rany raz za razem na nowo się otwierały byłem o wiele bardziej siebie świadomy niż w czasie kiedy wszystko w sobie powstrzymywałem. Poczułem jak zbliżył swoją głowę do mojego ucha.
???: Twoja natura pragnie krwi a z każdym dniem żąda coraz więcej i nic ją nie powstrzyma dopóki tego nie osiągnie. – Odsunął się ode mnie zostawiając mnie na chwilę sam z tą przerażającą myślą.
???: Na razie dzięki mnie twój głód jest nasycony, lecz ja chcę sprawić byś mógł bez żadnych dodatkowych środków sam ją kontrolować. Chcę dla ciebie jak najlepiej Polska, ale najpierw zacznij słuchać bo nie zważając na nic i nikogo staniesz się bestią, która zniszczy wszystkich dookoła ciebie. Nie ważne gdzie będziesz. – Z każdym jego słowem wlewał się we mnie lęk przypominając wszystkie zdarzenia gdzie odczuwałem swoją rządzę, pragnienie i szał. Każdy wybuch gniewu i niekontrolowanej wściekłości, które doprowadzały w ostateczności do krwi na moich rękach. Jednak jakkolwiek mnie to przerażało i wprowadzało w moim sercu niepokój poczułem w sobie narastający gniew i wbijając paznokcie w podparcia krzesła podniosłem wzrok na „normalnego".
P: Pieprz się. – Wysyczałem świszcząc przez zęby czując jak mięśnie znów otarły się o żelazo.
P: Sądzisz, że jak przedstawisz mi taką wspaniałą wizję i wykorzystasz moje słabości przyjmę twoją ofertę? Może moją siostrę zmanipulowałeś, ale ja tak się nie dam i nie wejdę w twoje układy. – Przez chwilę zapadła między nami cisza, w której wiatr hulał po opustoszałym magazynie wydając ciche jęki i pomruki a deszcz głucho bębnił w dach. Po jego przemowie czułem w sobie poczucie winy, żal, strach i gniew uświadamiając sobie, że nie ma dla mnie nadziei. Klątwa, którą miałem od zawsze teraz powiększyła się przyspieszając mój koniec. Lecz przed przyjściem tutaj już postanowiłem co zrobię tylko wygląda na to, że po tym wszystkim stanę się krwiożerczym zwierzem na wsze czasy. Może to i lepiej? Stając się bestią mieszkając z daleka od wszystkich nie będę się zadręczać uczuciami żalu, niemocy i tęsknoty za bliskimi.
???: Powiedz. – Zaczął wyrywając mnie z mojej zadumy nadal nie zmieniając swojego łagodnego tonu. Jednak zauważyłem jak jego oczy się zwęziły a nastawienie względem mojej osoby stało się bardziej szorstkie niż do tej pory.
???: Czy się zastanawiałeś co się stanie z tobą kiedy mi odmówisz? – Zapytał głosem jakby już wygrał.
P: Torturuj mnie ile chcesz nawet możesz mnie zabić a i tak nie dostaniesz mojego głosu. – Mówiłem ze wściekłością i nienawiścią w głosie.
???: Nie potrzebny mi on. – Zaczął.
???: Jedynie co mnie interesuje to tylko twoja natura. Bestię którą marnie próbujesz powstrzymać w swoim zwiotczałym powoli rozsypującym się na kawałki umyśle. Myślisz, że wszystkie te przygotowania były tylko po to bym teraz cię zabił? Nie tylko bym zawiódł kochaną Litwę, ale też bym stracił wielki dar, który jest w tobie. A ja nie lubię jak coś się marnuje. – Z nienaturalną szybkością zbliżył się do mnie a podpierając się o moje ręce spowodował, że głucho jęknąłem kiedy przeze mnie przeszła fala bólu spowodowana kolejnym zerwaniem moich mięśni.
???: Jeżeli nie chcesz świadomie do mnie dołączyć wypuszczę to co stworzył z taką pracowitością i uwagą w tobie ZSRR przez te lata, w których testował na twoim ciele. Stracisz kontrolę jak w te noce, które nie pamiętasz przepełniony ogniem i pragnieniem krwi będąc w mroku swojego umysłu pogrążony w koszmarach przeszłości. A wszystko to pod moją kontrolą gdzie nie będziesz już nigdy mógł nawet rozpościerać skrzydła bez mojej zgody. – Puszczając moje nadgarstki wyprostował się i znów górował nade mną a ja ciężko oddychając marszcząc brwi podążyłem za nim wzrokiem.
???: Daję ci jeszcze raz wybór Polska. Pozwól swoim przestarzałym ideom zmarnować szansę na równowagę sprawiając, że po tym jak zdobędę to co trzeba staniesz się bezużytecznym Flegowcem bez swojej natury marnie egzystując zniszczony przez nią lub zaprzestań poszukiwań i bądź przy moim boku bym mógł dać ci wiedzę na temat władzy nad twoją drugą naturą. A będziemy mogli nie tylko zwrócić władzę Flagowców, ale też byśmy mogli zniszczyć naszych wrogów, którzy są w zaświatach. – Nie chciałem go słuchać lecz na jego ostatnie słowa wstrzymałem oddech i spojrzałem w jego złote oczy. Co kurna?
???: Wiesz o kim mówię. – Między mani nastała cisza, w której marszcząc brwi moje myśli jak szalone przelatywały w mojej głowie. Kiedy dowiedzieliśmy się jak III Rzesza opętała Amerykę ciągle obawiamy się, że kiedyś powróci znów nas ubiegłszy. Te same odczucia mamy względem ZSRR'a, który też uciekł na tamten świat. Lecz jak zwykły „normalny" może tak z łatwością mówić, że zabije Flagowców i to jeszcze będących w tamtym świecie. Może mówi prawdę lecz też może być nie w pełni rozumu lub nie wiedzieć co właśnie powiedział. Prychnąłem ze śmiechu.
P: Nie opowiadaj mi bzdur. Nie wiedzieliśmy o tym że można żyć po za ciałem a teraz mi mówisz że TY jako „normalny" masz na to sposobność? Nie rozśmieszaj mnie. – Powiedziałem z kąśliwością lecz on jak zawsze nie zrobił żadnego ruchu.
???: Znalazłem sposobność. – Po tych słowach jego to tej pory złote tęczówki, które i tak były nie normalne nagle zaświeciły się na rozmaite kolory, których ja sam nie widziałem by po sekundzie znów powrócić do pierwotnego odcienia. Jednak ta sekunda w której zobaczyłem jego tak bardzo odmienne oczy praktycznie przeszywające moje ciało i duszę sprawiły, że blednąc i czując jak przechodzą po mnie ciarki nie tylko uwierzyłem jego słowom, jak chciał, ale i też prawdziwie się przeraziłem.
???: Oczywiście dam ci antidotum dla Niemca, ale tylko wtedy, gdy się zgodzisz ze mną współpracować.– Byłem przerażony i to nie na żarty. Człowiek, który na początku był dla mnie tylko sprzedawcą noży stał się jeszcze bardziej niebezpieczny niż ktokolwiek inny. Przeczuwałem, że coś w tym błękitnowłosym jest nie tak i nie jest zwykłym „normalnym", lecz teraz pokazując część prawdziwego siebie sprawił, że też zwątpiłem jego należności do Flagowców. Kim ty kurwa jesteś?
???: Cokolwiek wybierzesz i tak będziesz dla mnie pracować. – Kontynuował swoim oschłym głosem.
???: Tylko teraz zdecyduj na jakich warunkach. – Po tych słowach z zaułka wyszła Litwa i podchodząc do mężczyzny podała mu małe otwarte pudełko z którego wyciągnął strzykawkę.
P: Zgadzasz się na to? – Zapytałem się patrząc się na Litwę jedynie z głupiej i infantylnej nadzieji, że słysząc i widząc to wszystko przełamie się.
P: Widzisz jego szaleństwo i nadal jesteś po jego stronie? – Czekałem na jej odpowiedź czując w sobie cień wzroku błękitnowłosego jakby ktoś we mnie zrobił wielką dziurę w piersi naruszając wszystkie moje narządy. W końcu Litwa odwróciła wzrok w moją stronę z ciągle tym samym wielkim smutkiem w oczach.
L: W pewnym momencie nie panując nad sobą zabiłbyś nie tylko bliskich ale i siebie. – Nie miałem złudzeń, że od niej nie dostanę pomocy jakkolwiek bym do niej docierał ona już należy do niego. Jednak i tak głębi mnie zabolało, że własna rodzina mnie zdradziła.
???: Więc? – Zapytał się a ja zamknąłem na chwilę oczy zaciskając mocno powieki. Zabijanie z zimną krwią Półflagowców. Manipulowanie Flagowcami, „normalnymi" jak i mediami. Modyfikowanie trucizn według własnej ochoty. Przywracanie ludzi z zaświatów. To wszystko są dla niego mrzonki sprawiając, że już nie jest zwykłym przestępcą ani mordercą, którego mogę łatwo zatrzymać i wpakować w więzienie na dożywocie. Nie mogę się z nim równać. Zaciskając zęby wbiłem dłonie na oparciach krzesła czując jak naprężone mięśnie rwą się i pękają pod naciskiem na gwoździe. Przegrałem.
P: Niech cię skurwysynu piekło pochłonie pieprząc twoją butną dupę na wieki. – Wysyczałem powoli podnosząc wzrok na błękitnowłosego czując już tylko złość z przyznanej do siebie przegranej. Mężczyzna westchnął jakby zasmucony moją odpowiedzią by po chwili podchodząc do mnie wbił w moją szyję trzymaną igłę.
???: Oni są częścią nas a my ich. - Powiedział wpatrując się swoimi złotymi tęczówkami w moje oczy. Czując w sobie w raz z narastającym gniewem dobrze mi znane uczucia ciepła zacząłem cicho prosić by moja wiadomość dotarła nim stanę się marionetką tego psychola.
Pov. Niemcy
Po dłuższym locie w nieprzerwanym deszczu w końcu przy głośnym trzepocie skrzydeł niezdarnie wylądowałem pod zadaszeniem budynku gdzie było moje i Polski mieszkanie. Ostrożnie stawiając dziewczynę na nogi zakręciło mi się głowie a mój oddech stał się nie miarowy i płytki, że prawie się przewróciłem. Jednak widząc wzrok Białorusi szybko jak tylko mogłem otrząsnąłem się i biorąc głębszy wdech otworzyłem drzwi by wejść do środka budynku. Kiedy windą dotarliśmy na ostatnie piętro i wyszliśmy na korytarz usłyszeliśmy nieoczekiwanie kobiecy głos.
C: Białoruś! – Wykrzyknęła i przebiegając przez hol przytuliła Białoruś zaskakując nie tylko dziewczynę ale też i mnie.
C: Och jak się cieszę, że cię widzę amor. – Rzekła rozemocjonowana szybko odrywając się od Białorusi by teraz mocno trzymać ją za ręce. Była ubrana w granatowy puchowy płaszcz, wzorzystą czarną bluzkę, beżowe spodnie i brązowe kozaki a z jej nadgarstka zwisał złożony mokry parasol.
C: Próbowałamsięskontaktować z Polską natemat jego prośby, ale niedajemiżadnegoznakużycia. Nie ma go też w miejscu, wktórymsięumawialiśmy aninakomisariacie. Cojestdziwne ponieważbardzoprosił o możliwieszybkikontakt a jużjestpozachodziesłońca. Może ty wieszgdzieonjest wiedząc, że masz głębsze relacje z tym mężczyzną? – Mówiła szybko ze zdenerwowaniem w głosie mając wymalowany strach na twarzy. Mogłem wywnioskować, że też nie wie gdzie jest Polska lecz praktycznie nie rozumiałem jej słów tylko prośba oraz ostatnie. Jak to głębsze relacje? Jednak szybko otrząsnąłem się z niemiłego uczucia. Nie teraz na to.
B: Właśnie przyszłam razem z Niemcami by się tego dowiedzieć. – Po jej spokojnej wypowiedzi dziewczyna z białą gwiazdą na oku na niebieskim tle zmarszczyła brwi ze zdziwienia.
C: Niemcy? – Zapytała się by po chwili podnieść na mnie wzrok a na jej twarzy pojawiło się wielkie zdumienie i niedowierzanie.
N: Witaj Chile. – Powiedziałem do niej słabym głosem a Chile stanęła jak wryta wpatrując się we mnie wielkimi brązowymi oczami.
C: Niemcy. – Rzekła zasłaniając usta a jej oczy zaszkliły się z napływających łez zrozumiawszy kto przed nią stoi.
C: To naprawdę ty. – Wyciągnęła do mnie rękę a ja lekko ją ścisnąłem. Przez dłuższy czas tak trwała w tej pozie wpatrując się z mieszaniną radości i ulgi, że trochę urzekło mnie jej czułe zachowanie na mój widok.
C: Białoruś czemu nie wspominałaś? – Zapytała powoli opanowując rozchwiane do tej pory emocje związane nie tylko już z Polską ale i ze mną.
B: Wybacz, ale wciągu kilku minut nie jest łatwo kogokolwiek poinformować o tym cudzie. – Odpowiedziała a ja za ten czas zostawiając dziewczyny by wszystko sobie wytłumaczyły, będąc za słaby na to, powoli podszedłem do drzwi mieszkania.
C: Kilka minut?! – Zapytała z niedowierzaniem na tą informację.
C: Nie powinien leżeć i odpoczywać? – Zapytała a ja przekręcając klucz w zamku otworzyłem drzwi od mieszkania.
B: Powinien, jednak musimy wytropić Polskę nim wariując w swoim poczuciu winy zniknie. A ten o to jegomość myśli, że tu znajdzie poszlakę. – Wszedłem na korytarz a dziewczyny za mną nadal rozmawiając.
C: Wytropić? Zniknie? Poczucie winy? Troczę się gubię w tym wszystkim. – Wypytywała coraz bardziej skołowana tym wszystkim.
B: Od czego by tu zacząć. – Zaczęła teatralnie zamyślonym głosem.
B: Kiedy Niemiec został przeniesiony dość niespodziewanie przez Polskę do szpitala za każdym razem kiedy u niego był przynosił mu listy, w którym napisał, że po tej sprawie z „Flagą" odejdzie nie tylko z tego miasta ale też i z jego życia myśląc głupio, że tak będzie dla nich najlepiej. – Tłumaczyła jej Białoruś a ja dalej szedłem wzdłuż mieszkania jednak nie uszedłem za daleko kiedy stanąłem jak wryty a przez moje ciało przeszły jak błyskawica ciarki zobaczywszy prezentującą się przede mną scenę. Nie.
C: Czemu? Dlaczego? Przecież tak bardzo się starał by... OH DIOS MÍO! (O BOŻE!) – Krzyknęła Chile gdy stanąwszy koło mnie zobaczyła to co ja. Od razu się cofnęła. Na podłodze, ścianie, parapecie, blacie a nawet na krzesłach kuchnio-jadalni znajdowała się ciemna zaschnięta krew. Była wszędzie a najbardziej na posadzce pod oknem gdzie jawiła się wielka kałuża czerwonego osocza, która zajmowała większą część pomieszczenia. Przez ten widok jak z horroru nie mogłem się ruszyć a w mojej głowie przelatywały najbardziej okropne myśli i scenariusze co tu się mogło zdarzyć. Co mogło się dziać podczas mojej nieobecności. Nie.
C: Co tu się stało? – Zapytała przerażonym szeptem pytanie, które dręczyło wszystkich, lecz nikt jej nie mógł odpowiedzieć. Z wielkim trudem odrywając wzrok od czerwonego jeziora czując jak moje całe ciało zaczynało drżeć od unoszącego się zapachu starego osocza podniosłem głowę i zobaczyłem na szybie wiele małych pęknięć oraz rysów. Nie. Próbując to wszystko poukładać w jedną sensowną całość spojrzałem na dziewczyny a na ich twarzach pojawiły się różne reakcje. Od Chile, która nie na żarty miała wymalowane wielkie przerażenie po Białoruś zachowująca emocje na wodzy i przyglądająca się wszystkiemu z kamienną twarzą.
N: Jak myślisz, kiedy to się mogło zdarzyć? – Zapytałem mimo narastającego lęku spokojnym głosem siostrę Rosji, która kucając dotknęła krwi.
B: Możliwe, że kilka godzin temu. Pięć a nawet więcej sądząc po tym, że tyle krwi już zdołała całkowicie zaschnąć. – Powiedziała po chwili przecierając palce. Nie była to dokładna odpowiedź jednak zaniepokoił mnie bardziej jej ton głosu. Był chłodny jakby ten widok nie wywierał praktycznie na niej wrażenia a wręcz jakby się tego spodziewała.
N: Czy to Polski krew? Czy mógł to przeżyć? – Zapytałem powoli i ostrożnie okrążając zaschniętą kałużę by rozszerzonymi oczami bardziej przyjrzeć się szybie.
B: Polski, możliwe. Przeżył, na pewno. – Powiedziała pewnym głosem, który jednak mnie nie uspokoił. Będąc przy oknie wpatrując się w powstałą na niej pajęczynę pęknięć. W śród niej na środku jawiła się dziura. Przejechałem palcami po śladzie czując coraz bardziej kłębiącą się mieszaninę uczuć. Został zaatakowany.
B: Pytanie jest bardziej brzmi... Czy przy tym ktoś inny nie ucierpiał? – Spojrzałem na Białoruś z przerażeniem a dziewczyna, wstając z przysiadu, dostrzegając moje nieme pytanie na jej do tej pory kamiennej twarzy na ułamek sekundy pojawił się niewyjaśniony ból. Powoli mijając szkarłatne osocze podeszła do mnie.
B: Po ilości krwi, która się tu znajduje mógł to przeżyć tylko Flagowiec... - Przerwała chwilę zastanawiając się nad dalszą wypowiedzią by po chwili marszcząc brwi spojrzała w bok na dziurę w oknie.
B: I to piekielnie pobudzony. – Dokończyła a jej postawa, bardziej pogłębiała mój niepokój.
N: Pobudzony? W jakim znaczeniu? – Ostrożnie zapytałem praktycznie bojąc się jej odpowiedzi. Chciałem zachować choć trochę zimnej krwi by będąc przy tej krwawej scenie znaleźć poszlaki pobytu miejsca Polski. Jednak to nie jest łatwe gdzie w każdym kącie widzę czerwone osocze. Usłyszałem jak Białoruś cicho wzdycha i podniosła na mnie wzrok.
B: Pamiętasz truciznę, przez którą Polska trafił do szpitala? – Zapytała i choć znałem odpowiedź nie odpowiedziałem jej czekając ze strachem na dalszy ciąg.
B: Twórca tej właśnie trucizny posługuje się jeszcze jedną gdzie prawdziwa natura Flagowca zostaje całkowicie obudzona i sprawia, że wzmacnia nie tylko jego cały organizm ale też zmienia zachowanie zostawiając tylko zwierzęce instynkty. Możliwe, że kula była nasiąknięta właśnie tą trucizną, ale musiałabym ją zbadać – Słuchając tego co Białoruś mówiła spokojnym głosem zawróciło mi się w głowie a czując narastający ciężar na sobie podparłem się o szkło okna by walcząc sam ze sobą powoli nie popadną w szał i rozpacz. Mając schowaną głowę między ramionami głęboko oddychałem by oczyścić umysł jednak to nie było łatwe kiedy w każdym wdechem czułem w nozdrzach zapach starej zaschniętej krwi, należącej najpewniej do Polski sprawiając, przez którą ręce zaczęły mi drżeć.
B: Nie miałeś na to wpływu. – Chciała mnie pocieszyć jednak nawet to wiedząc i powtarzając od kiedy tu jestem to nie mogłem odpędzić się wrażeniu, że to po części moja wina. Gdybym bardziej był uważny nie zostałby sam na sam ze sobą, nie zostałby postrzelony. Zwęziłem wargi i zamknąłem oczy z powstającego na nowo bólu bezradności. Chciałbym powiedzieć, że to moja wina, że to przeze mnie popadł w swoje lęki jednak jak przestroga powróciły do mnie napisane wytłuszczonym drukiem słowa Polski. Nie obwiniaj siebie za to. Nawet się nie waż o tym pomyśleć. Przypominając te zdania powoli z wielkim bólem w klatce wyrównując oddech i powstrzymując drżenie rąk wyprostowałem się. Nadal nie mogłem się z tym pogodzić lecz to nie może mi przeszkodzić znalezieniu i przywróceniu Polski do domu.
N: Znajdźmy w tym szaleństwie poszlaki. – Powiedziałem z żalem w głosie czując narastające zmęczenie przez otaczające i napierające na mnie bodźce.
C: Niemcy. – Zawołała nagle Chile a odwracając na nią wzrok zobaczyłem jak stojąc przy otwartych drzwiach sypialni dziewczyna była jeszcze bledsza niż wcześniej.
C: Wiem, że nie powinnam tu wchodzić, ale to nie wygląda za dobrze. - Jej zaniepokojony głos oraz chęć bycia jak najdalej od makabrycznej scenie sprawiła, że podszedłem do niej razem z Białorusią. Zaglądając zmęczonym oczami zza ramienia Chile zobaczyłem całkowity bałagan. Wszystkie rzeczy stojące do tej pory na szufladach lub schowanych w szafach walały się na ziemi rozbite, wygięte, pogniecione a same meble znajdowały się teraz w innym położeniu. W tym całym chaosie emanującym gniewem Polski nic nie było zachowane oprócz jednej rzeczy. Jeden przedmiot, który wśród tego bałaganu został nienaruszony. Skrzypce.
C: Czy to znaczy... - Zaczęła lecz jej przerwałem.
N: Nie. To Polska sam zrobił. – Powiedziałem stanowczo na co dziewczyny spojrzały na mnie ze zdziwieniem lecz ja nie zwracając na nie uwagi zacząłem rozglądać się po pokoju ostrożnie stawiając nogi by na niczym się nie przewrócić. Szukałem czegokolwiek co mnie doprowadzi do miejsca gdzie znajduje się Polska. Trzeba się pośpieszyć. Skrzypce były jedyną rzeczą którą Polska szanował i dbał będąc jego jak można powiedzieć talizmanem. Jeżeli z nich korzystał to tylko potwierdza całkowicie, jako namacalny dowód, że naprawdę nie jest z nim dobrze. Ja wytrwałem, teraz proszę byś ty poczekał.
N: Chile wspominałaś, że Polska poprosił cię o coś? Co to była za prośba? – Zapytałem powoli wychodząc z pomieszczenia nie znajdując nic wartościowego a schodząc po schodkach znów znalazłem się w kuchnio-jadalni.
C: Prośba...– Powiedziała nadal nie mogąc się otrząsnąć z tego wszystkiego co pozostawił po sobie Polska jednak szybko oprzytomniała.
C: Ach. Bardziej to bym powiedziała przysługę. Teniendo en cuenta de quién estamos hablando (zważając o kim mówimy). – Rzekła ostatnie słowa bardziej cichym smutnym głosem.
C: Dostałam od niego nagrania z klubu bym je przeanalizowała i znalazła coś niepokojącego co go zbliży do przestępcy. Jednak widzę, że to już bez znaczenia.
B: Co odkryłaś? – Zapytała od razu uprzedzając mnie. Jednak między nimi nastała cisza, w której przeglądając każdy skrawek pomieszczeń szukałem czegokolwiek co zwróci moją uwagę. Lecz nic nie mogłem zobaczyć oprócz krwi, kawałków szyby i wbitej w szafkę kuli.
C: Że Litwa jest „Flagą" – Powiedziała po dłuższej chwili z wielkim bólem.
B: Czyli jednak to prawda. – Rzekła Białoruś.
C: Wiedzieliście? Skąd? – Pytała zszokowana, ze nie jest jedyną osobą, która o tym wie.
B: Jak wspominałam, Polska spisał listy a w jednym z nich napisał imię swojej siostry jako prawdziwa tożsamość „Flagi". Nie byłam do tego przekonana aż do teraz. – Wytłumaczyła jej a ja usłyszałem westchnięcie Chile.
C: Nie wyobrażam sobie jakby się Polska po czymś takim się czuł. – Powiedziała posępnie a ja nic nie mogłem znaleźć co doprowadzało, że we mnie coraz bardziej wraz ze zmęczeniem i negatywnymi uczuciami pojawiła się złość. Coś tu musi być.
B: Ja na pewno wpadłabym w furię. – Dodała ja jednak poszedłem do ostatniego niesprawdzonego przez nas pokoju. Chwytając za klamkę otworzyłem białe drzwi, które prowadziły do małego ciemnego pomieszczenia. Zaświecając światło zobaczyłem jak wszystkie do tej pory ułożone w stosy papiery teraz leżały rozsypane po całym pokoju.
B: Nie wiedziałam, że macie takie pomieszczenie. – Rzekła wchodząc za mną do pomieszczenia. Powoli poszedłem wzdłuż pokoju uważając by niczego nie zwalić.
N: Polska nie lubi pracować na komisariacie więc stworzył tu własne biuro. – Powiedziałem a rozglądając się zauważyłem, że pośród tego chaosu jak w przypadku pokoju znajdowała się jedna rzecz która nie była rozwalona. Na stole wypełnionego dokumentami było zostawione otwarte pudełko.
B: Tu jest naprawdę dużo dokumentów. – Stwierdziła podnosząc kilka plików by je przeczytać.
N: Miał na tym punkcie przysłowiowego bzika. – Odparłem smutno się uśmiechając przypominając jak Polska przez dłuższy czas tu przesiadywał mając głęboko zamyśloną minę. Przechodząc do końca pokoju zobaczyłem przede mną złowieszczo stojący przedmiot oparty o białą ścianę. Podszedłem do niego a stwierdzając, że to pokrowiec otworzyłem go i zatrzymując wdech zobaczyłem jego zawartość.
B: Bzika? To mało powiedziane bardziej obsesję. – Powiedziała lecz ja z przerażeniem wpatrywałem się jak zaczarowany na ukrytą rzecz w pokrowcu. Wystająca metalowa część, która bez wątpienia była lufą długiej broni. Skąd ją wziął? Czemu ją ma? Czy to ta sama broń, z której dostał Polska? Czy Białoruś miała rację i jeszcze ktoś inny ucierpiał? Nagle podskoczyłem z zaskoczenia kiedy usłyszałem jednocześnie trzy inne dzwonki powiadomienia. Odruchowo sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem telefon.
C: To Polska. – Powiedziała Chile odczytując na głos nadawcę. Odwracając się do dziewczyn spojrzałem na ich zdziwione twarze a kiedy odczytałem wiadomość moje oczy powiększyły się jeszcze bardziej. Treść nie była zbyt obszerna. Tak naprawdę było tam jedno słowo. Pomóż. A pod nim namiary. Jak?
C: Użył urządzenia SOS. – Rzekła a jej głos jednocześnie wyrażał zachwyt i przerażenie. Urządzenie SOS. Jedyne jakie mój zmęczony umysł podpowiada to te, które dałem Białorusi, Ukrainie, Brazylii i Polsce, kiedy lecieli do Moskwy by znaleźć dowody na ZSRR'a. Nie wiedziałem, że je zatrzymał.
B: Jesteś tego pewna? – Zapytała Białoruś dość sceptycznym głosem.
C: Tak. Wiem jak działają przeze mnie stworzone rzeczy nawet jak zostały później zmienione. – Rzekła pewnym głosem jakby jej coś zarzucała.
B: W to nie wątpię jednak Polska nigdy nie prosi. Nawet w swoich zdaniach omija to słowo.
C: Jednak jakimś cudem do nas wysłał tą wiadomość.
B: Lecz nie wiesz czy przypadkiem znowu nie zostały zahakowane. – Argumentowały między sobą. Jednak nawet jak Białoruś wspomniała o zagrożeniu, które rok temu nam się przytrafiło to nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to jednak Polska wysłał tą wiadomość. Po za tym...
N: Nie ważne czy to on czy nie. To teraz nasza jedyna poszlaka gdzie jest Polska. – Powiedziałem przerywając dziewczynom. W głębi duszy cieszyłem się, że dostaliśmy te namiary, które nadal pokazywały, że jest w mieście. Lecz z drugiej strony to świadczy, że wiedział o tym, że nie podoła zadaniowi schwytania własnej siostry. Coś przeczuwał, jakieś większe zagrożenie i przez to wyciągnął swoją ostateczną kartę. „P: Dobra... Jeżeli będę potrzebował waszej pomocy od razu was zawiadomię. ALE. Do tego momentu nie mieszajcie się." Te słowa powiedział przy mnie Chile, Białorusi i Brazylii kiedy trafił do szpitala. Kiedy jeszcze było normalnie. Przez to wspomnienie poczułem ukłucie w klatce lecz potrząsnąłem głową i nie wiele myśląc otwierając jedną z szaf wyjąłem znajdujący się tam pistolet. Sprawdzając czy jest naładowany schowałem go za pas a odwracając się wziąłem z lekkim zawahaniem złowrogi czarny futerał, w którym była snajperka. Nie wiadomo co tam na nas czeka i z kim będziemy się mierzyć.
N: Chile masz auto? – Zapytałem zawracając uwagę dziewczyny na mnie.
C: Tak. Jest na parkingu. – Odpowiedziała przytakując.
N: Chodźmy. – Rzekłem do dziewczyn i bez większego ociągania poszedłem do wyjścia nie czekając na nie. Jednak przechodząc przez próg na korytarz oddalając się od mieszkania, w którym buzowały we mnie wszystkie emocje nagle poczułem wielkie zmęczenie, przez które zakręciło mi się w głowie. Szybko chwyciłem się za ścianę i zamknąłem oczy by odgonić od siebie to niemiłe uczucie. Głęboko oddychałem by szybko zregenerować jakiekolwiek siły. Dopiero po paru wdechach zmalało we mnie poczucie zmęczenia a czując się trochę lepiej powoli podniosłem powieki. Polska. Pomogę ci.
***********************************************************************************************
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top