Rozdział 95
- Wstajemy! - wrzasnęła Demelza, zrzucając kołdrę z łóżka rudowłosej dziewczyny. - Lekcje zaczynają się za pół godziny. Na śniadanie i tak już nie zdążysz, ale jeśli wstaniesz teraz to masz jeszcze szanse, by wyglądać, jak człowiek.
Ginny jęknęła i z trudem otworzyła oczy, ziewając głośno.
- Ale jak to: przespałam śniadanie? - spytała sennie, na co Robins jedynie prychnęła.
- Tak to! - fuknęła, krzątając się po pokoju w tę i we w tę, poszukując czegoś do ubrania dla Ginny. - Budziłam cię pięć razy, ale śpiąca królewna nie raczyła wstać!
Weasley'ówna westchnęła, zwlekając się z łóżka i pospiesznie wciskając się w szkolny mundurek, który już podała jej Demelza, po czym pomknęła do łazienki, by doprowadzić swoje włosy do porządku, a także umyć zęby.
- Ruchy, ruchy! - poganiała ją Robins, ciesząc się niezmiernie, że choć raz to ona była przygotowana na czas. - Masz jeszcze dwadzieścia dwie minuty!
- Super. - wymamrotała bardzo niezrozumiale Ginny, myjąc zęby.
- Nie gadaj, tylko myj te zęby! Byle szybko! - krzyczała Demelza, jednocześnie wyciągając z szafki kilka pomadek, tusz do rzęs i inne kosmetyki. - Ginny...? Mogę cię pomalować?
- Niech ci będzie. - mruknęła dziewczyna, wychodząc z łazienki i czesząc włosy, które dalej wyglądały, jakby dosłownie chwilę temu trafił ją piorun. - Na Merlina, zaraz zetnę te kudły! Gdzie jest "ulizanna"?
- Skończyła się. - zaśmiała się szatynka, zabierając przyjaciółce szczotkę z ręki i sama zaczęła czesać jej włosy. - Faktycznie się nie układają... Może pójdź tak, jak teraz, a jeśli ktoś zapyta, co za szopę masz na głowie to powiedz, że odczułaś bardzo silną potrzebę kontaktu z naturą i postanowiłaś mieć dziś dżunglę na włosach.
- Boki zrywać. - warknęła Ginny, odwracając się gwałtownie w stronę współlokatorki. - Uczeszesz mi te włosy, czy nawet tego nie umiesz zrobić?
- Oj, nie dąsaj się. Złość piękności szkodzi, a ty nie masz czym szastać. - sarknęła Demelza, śmiejąc się razem Ginny. Obie dziewczyny znały się już na tyle długo, że często zdarzało im się dokuczać sobie wzajemnie i żadna się z tego powodu nie obrażała.
- Oj, w takim razie ty musisz się dużo złościć... - dodała rudowłosa, odbijając piłeczkę w stronę Demelzy.
Przyjaciółki śmiały się jeszcze przez chwilę, dopóki nie musiały wybiec z dormitorium, w ostatniej chwili zdążając na lekcje, jednak nawet to nie uchroniło ich od surowego wzroku nauczycielki.
- Rychło w czas, młode panny. - odparła McGonagall, wzdychając, po czym rozpoczęła pierwszą w tym semestrze lekcję.
Ginny zdziwiła się wielce, kiedy zauważyła, jak Demelza zamiast zacząć z nią rozmawiać, jak robiła to do tej pory, po prostu wyciąga zeszyty i notuje.
- Em... Robins, dobrze się czujesz? - sarknęła rudowłosa, też wyciągając swoje zeszyty. - Od kiedy ty notujesz?
- Od wtedy, kiedy dowiedziałam się, że aby dostać się na kurs uzdrowiciela trzeba mieć świetne wyniki... - mruknęła cicho, wzdychając. - A teraz przepraszam, ale w przeciwieństwie do ciebie mam zamiar naprawdę słuchać, a nie tylko udawać.
*****
- Ej, Ginny!
Rudowłosa starała się udawać, że nie słyszy i zawzięcie brnęła przed siebie, co rusz praktycznie wpadając na kogoś na korytarzu. Biegnący za nią Nick naprawdę wytrącił ją z równowagi.
- Ginny, poczekaj! - krzyczał, zbliżając się do niej coraz bliżej, a ona już nie mogła udawać, że go nie słyszy, więc zmuszona była się zatrzymać. - Hej, Ginny. Szukałem cię wczoraj, ale nie mogłem cię znaleźć.
- Um, no tak... Bolała mnie głowa i szybko poszłam do dormitorium. - skłamała gładko, mimo wszystko lekko się uśmiechając. Do szkoły wrócili wczoraj wieczorem, a dziewczyna nie szczególnie miała wtedy ochotę na towarzystwo nieco nachalnego chłopaka. - I tak w ogóle to... Hej, Nick. Miło cię znowu widzieć.
- Ciebie też, rudzinko. - powiedział, szczerząc się od ucha do ucha, a Ginny odruchowo zrobiła krok do tyłu. - Oj, to tylko przyjacielskie określenie... Nie patrz tak na mnie.
- A tak, przyjacielskie... - powtórzyła za nim, po czym zbladła nieco. - Nick, nie obraź się, ale nie chcę żebyś tak do mnie mówił, nawet po przyjacielsku.
- Och, w porządku... - westchnął, po czym podszedł bliżej niej i niepewnie ją przytulił. - To...do zobaczenia, Ginny.
- Pa, Nick. Zobaczymy się dziś na treningu? - spytała, choć i tak znała odpowiedź. Nick nie mógł się na nim nie pojawić, ponieważ był jednym z najważniejszych zawodników i to od niego zależał los drużyny.
- Oczywiście, pani kapitan. Mecz już w tę sobotę, nie mogę przegapić ostatniej szansy na przećwiczenie przed tym, jakże ważnym wydarzeniem. - powiedział uśmiechając się delikatnie, po czym odszedł ruszając w stronę sali od wróżbiarstwa.
- No wreszcie! - zawołała Demelza, wyskakując zza jednej ze ścian, czym niesamowicie wystraszyła Ginny. - Czekałam, aż skończysz rozmawiać z tym pajacem i myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Merlinie, jakie to było niezręczne!
- Mi to mówisz? - zaśmiała się rudowłosa. - Tyle się od ciebie nasłuchałam, jak to on nie jest okropny, że już na sam jego widok popsuł mi się humor. Za bardzo na mnie wpływasz.
- Oj, ale w tej sytuacji akurat mam rację, więc wyjdzie ci to na dobre. On serio cię zaczepia i jeśli nie powiesz mu jasno, że nie jesteś zainteresowana to nigdy się go nie pozbędziesz.
- Zadziwiasz mnie dziś. Nie wiem nawet, kiedy zrobiła się z ciebie taka specjalistka. - prychnęła, trącając ją łokciem. - No dobra... To teraz co, idziemy na obiad?
- Jeszcze się pytasz? - sarknęła Robins, a na potwierdzenie tych słów, jej brzuch głośno zaburczał.
*****
Wieczorem Ginny rzuciła się na swoje łóżko, będąc naprawdę padnięta. Zresztą, podobnie było z Demelzą. Obie dziewczyny wróciły z treningu jeszcze później niż zwykle, ponieważ trening nieco się przedłużył... Wszyscy chcieli być jak najlepiej przygotowani na nadchodzący mecz.
- Merlinie... Ale nas dziś wymęczyłaś... - jęknęła Robins, z trudem wstając i ruszając pod prysznic. - Dobrze, że w poprzednich latach kapitanem był Harry.
- Ty sobie uważaj, bo zawsze mogę cię z tej drużyny wywalić. - zażartowała Weasley'ówna, ziewając przeciągle. - Teraz mamy przynajmniej pewność, że wygramy z palcem w nosie.
- No, to akurat jest pewne.
Tuż po tym Demelza trzasnęła drzwiami od łazienki, zostawiając Ginny samą w pokoju. Rudowłosa po prostu położyła się na łóżku, dalej ubrana w stój od quidditcha i zaczęła rozmyślać nad pierwszym dniem nowego semestru... Jak stwierdziła, mimo dość niezręcznego spotkania z Nickiem, był to naprawdę dobry dzień.
Um... To taki krótki rozdział-przerywnik? Szczerze, nie do końca jestem z niego zadowolona, ale no... Najwyżej jutro go jeszcze poprawię, choć w sumie nie wiem, bo często mam wrażenie, że coś jest źle napisane, ale potem stwierdzam, że jednak jest okej. Nie ważne, jestem już zmęczona i pisze głupoty. To taka mała niespodzianka. Życzę wam zdrówka i miłej nocy. Pozdrawiam.
22.02.2021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top