Rozdział 79
Okienko numer 9
Wygrało Hinny
*****
Pierwszy dzień października był dosyć wietrzny i deszczowy, co chyba nikogo nie napawało radością. Było po prostu szaro i melancholijnie a żaden mieszkaniec Doliny Godryka nie przepadał za taką pogodą. Człowiek od razu robił się senny i nie miał ochoty wstawać z łóżka.
Jednak to nie brzydka pogoda była powodem, przez który Harry dosłownie usypiał na stojąco. Było tak za sprawą kursów aurorskich, które przechodził.
Otwierając drzwi własnego domu pierwszy raz od dwóch tygodni, był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Pierwszym, co rzuciło się w jego oczy była, pozostawiona na stoliku, pusta szklanka i karteczka, położona tuż obok. Sięgnął po nią, wczytując się w tekst, który informował go, o tym, że Seamus wyprowadził się od niego jakiś tydzień temu. Był jednak zbyt zmęczony, by się nad tym zastanawiać.
- Stworek! - zawołał, opadając na kanapę z głośnym westchnięciem. - Zrobiłbyś mi coś do jedzenia? Konam z głodu.
Stary skrzat skłonił się nisko, kiwając głową, następnie znikając z cichym trzaskiem.
Potter odetchnął głęboko, przymykając oczy i nawet nie zorientowawszy się kiedy, zasnął. Mężczyzna niesamowicie cieszył się z faktu, iż następny dzień miał wolny i wreszcie dane mu będzie wypocząć po jego niespodziewanym wyjeździe, który trwał około dwóch tygodni.
Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że podczas jego szkoleń aurorskich będą zdarzały się niespodziewane wyjazdy, które miały imitować jakieś bitwy i uczyć ich tego, że muszą być gotowi w każdej chwili, jednak nie spodziewał się, że nastanie to tak szybko. Nie zdążył nawet odpisać na list od Ginny, gdy z jego kominka wyjrzała głowa szefa biura aurorów - Marka Edwardsa, oznajmiając mu, że ma pięć minut na wzięcie najpotrzebniejszych rzeczy i teleportowanie się przed kwaterę. Zaspany po drzemce i zmęczony po całym dniu ćwiczeń, wykonał polecenie i już godzinę później znaleźli się w jakimś lesie, gdzie wytrenowani aurorzy rzucali w nich zaklęcia, wcielając się w śmierciożerców. Z dumą musiał przyznać, że on, Ron i, o dziwo, Madeleine byli najlepsi.
Już w pierwszym dniu szkoleń można było zobaczyć, że dziewczyna ta jest naprawdę inteligenta oraz, jak na Ślizgona przystało, niezwykle sprytna i przebiegła. Podczas pojedynków dawała z siebie wszystko i już na samym początku ona i Harry zaczęli rywalizować. Nie stali się jednak wrogami - była to raczej koleżeńska relacja. Po prostu każde z nich chciało się wykazać. Przez to chłopak musiał się naprawdę starać, by dorównać jej podczas zajęć teoretycznych. Póki co, tylko raz udało mu się odpowiedzieć szybciej niż ona. Doskonale pamiętał jej reakcję.
- Kolacja gotowa. - zaskrzeczał skrzat, budząc Harrego, który przetarł oczy, ziewnął przeciągle i podniósł się z kanapy, będąc naprawdę głodnym.
- Dziękuję, Stworku. - odmruknął, chwytając widelec. - O, stek, mój ulubiony.
- Smacznego życzę. - dodał, znikając z trzaskiem, zostawiając przemęczonego Harrego w samotności.
Okularnik zaczął jeść, będąc przeszczęśliwym z faktu, iż wreszcie spożywał coś innego niż ryby, które zmuszeni byli łowić sami. Podczas całej tej wyprawy, czuł się tak, jakby znów ukrywał się przed Voldemortem, kiedy razem z przyjaciółmi szukał Horkruksów, ale właśnie tak miało to wyglądać.
Kiedy skończył, natychmiast poszedł wziąć odświeżającą kąpiel - pierwszą taką od dwóch tygodni, gdyż krótkiego popluskania się w jakiejś brudnej sadzawce chyba nie można było nazwać kąpielą.
Tuż po tym, położył się do łóżka i usnął prawie natychmiast, przesypiając całą noc.
*****
- Co tu się wyprawia? - spytał Harry, wchodząc do niewielkiego saloniku w kawalerce Deana.
Była godzina siedemnasta, kiedy jego przyjaciel zadzwonił do niego z prośbą o pomoc. Znów chodziło o Seamusa, który tym razem nie upił się, lecz robił rozróbę w mieszkaniu kumpla. Harry, który zdążył się już wyspać i nieco odpocząć, przyjechał od razu po tym telefonie.
- Nie widzisz? - sarknął poddenerwowany chłopak. - Seamus wziął sobie za cel rozwalenia mojego mieszkania.
I faktycznie, chłopak chodził od jednej ściany do drugiej, klnąc pod nosem i co jakiś czas zrzucając jakąś szklankę lub przewracając lampę.
- Nie możesz go powstrzymać? - dopytywał Harry, kręcąc głową. Jego przyjaciel miał się coraz gorzej, był tego pewny. - Nie wiem, rzucić na niego jakieś zaklęcie?
- Próbowałem, ale robi uniki i zaprzestałem tych prób. - westchnął. - Chociaż się nie upił, nie?
- Jego wątroba by tego nie zniosła. - prychnął okularnik. - A co mu właściwie jest?
- Demelza go wkurzyła. - wyjaśnił pokrótce. - Napisała do niego list, że jest debilem i potworem, bo nie przyszedł na jakieś spotkanie, na które go zapraszała.
- Czemu na nie nie poszedł?
- Bo o nim nie wiedziałem. - warknął Seamus, patrząc na nich ze złością, choć to nie na nich był zły. - I nie mam pojęcia, o co jej chodzi!
- Jak to: nie wiedziałeś? - okularnik był pewny, że w poprzednim liście Ginny wspominała, o tym, że Robins też wysyłała list do Seamusa. - Nie dostałeś listu?
- Nie! - wrzasnął, przewracając jakąś szklankę, która rozbiła się na podłodze. - I nie wiem, o co wam chodzi! Nic mi nie pisze, ale nie... To ja jestem potworem! Bo chcę... A sam nie wiem, co ja chcę!
- Stary, to wszystko nie tak. - mruknął Potter, który jako jedyny cokolwiek z tej sytuacji rozumiał. - Ginny mi napisała, że Robins też wysyłała ci list. Najwyraźniej nie dotarł. Na pewno była wściekła, że ją olałeś.
- I co mnie to obchodzi? - warknął. - Rozumiem, że mogłem nie dostać listu i rozumiem, że mogła pomyśleć, że ją olałem, ale nie dało jej to powodu, by pisać mi takie rzeczy! Ja nic jej nie napisałem a uwierzcie, że teraz dużo epitetów przychodzi mi namyśl!
- Okej, Seamus, uspokój się. - wtrącił Dean, zadowolony z tego, że jego przyjaciel przestał demolować jego salon. - Usiądź, weź głęboki wdech i...
- Daj mi spokój, nie zamierzam się uspokajać. - burknął, nieco zbyt ostro niż planował. - To ona zaczęła tą chorą sytuację a nie ja!
- Stało się, nie odstaniesz tego, Seamus. Zaproponuj inny termin spotkania i pogódźcie się wreszcie, błagam. - jęknął Harry, patrząc na przyjaciela z miną, mówiącą 'Błagam, skończcie tę szopkę'.
- Nie mam zamiaru tego tak zostawiać i nigdzie nie zaproszę jej dopóki mnie nie przeprosi. - oznajmił poważnie, a Dean parsknął.
- Ile ty masz lat, co? Pięć? - zadrwił opadając na kanapę obok niego. - Ostatnio cieszyłeś się, że dostałeś pracę a teraz cofasz się w rozwoju do przedszkola?
- Daj mi spokój. - warknął. - Ona zaczęła.
- Mhm, nie będę tego komentować. - westchnął Harry, dosiadając się do nich i pociągając łyk ognistej whisky, którą zaserwował im gospodarz. Ani on, ani Dean nie mieli siły kłócić się z upartym przyjacielem. - Ale zmieniając temat, gdzie dostałeś pracę, Seamus?
- U Georga Weasley'a. - mruknął. - Jest całkiem okej, tym bardziej, że przecież znam go jeszcze ze szkoły.
- Gratuluję tak fajnej roboty. - mruknął okularnik. - Ja mam już dosyć tych kursów.
Ich rozmowa trwała do późnej godziny, kiedy to Harry pożegnał się z nim, oznajmiając, że musi iść, by dać radę wstać o piątej. Mimo tego, że potem zrobiło się naprawdę miło, w jego głowie wciąż znajdowała się myśl, że to jeszcze nie koniec kłótni między jego przyjaciółmi.
Okej, to kolejny bardzo krótki rozdział, ale, przyznam szczerze, mi po prostu brakuje dnia na pisanie tego. Najpierw lekcje, potem obiad, jakieś zadania, życie prywatne i potem mogę usiąść na dwie godzinki i pisać... Mam nadzieję, że rozumiecie i zadowolą was takie rozdziały.
I, o matko, dziękuję wam za taką aktywność pod wczorajszym rozdziałem. Chyba pierwszy raz miałam tyle powiadomień i no... Jejku, naprawdę dziękuję za taką aktywność, to coś cudownego, kiedy widzę, że tak chętnie komentujecie to, co piszę <3
W każdym razie, będę już kończyć, bo nie ma co się rozpisywać. Jeszcze raz dziękuję za tą aktywność i liczę, że dzisiejszy rozdział też wyszedł mi w porządku. Życzę wam zdrówka i pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top