Rozdział 78
Okienko numer 8
*****
Dni mijały wszystkim bardzo szybko. Nim się obejrzeli słońce zaczęło zachodzić szybciej, na dworze zrobiło się chłodno i ponuro. Nie przeszkodziło to jednak Ginny, która jako kapitan Gryffindoru, zdołała zorganizować wybory do drużyny quidditcha. Skład prawie się nie zmienił - jedynie Harry zastąpiony został przez innego Gryfona. Zabawnym sposobem jego zastępcą okazał się być Nick, kolega Ginny.
Nauki dalej było pełno a nauczyciele nie zwalniali tempa, ciągle dokładając im prac domowych i zapowiadając wiele zajęć praktycznych, z których byli oceniani. Tym sposobem na koncie Ginny pojawił się już jeden wybitny z OPCM'u, dwa zadowalające z transmutacji i jeden nędzny z historii magii. Dziewczynę jednak nie za bardzo obchodziły owe oceny, ponieważ pogrążyła się w tęsknocie za swoim chłopakiem. Od ponad tygodnia nie dostała odpowiedzi na poprzednią wiadomość, którą mu wysłała.
Było jej o tyle smutno, że w owym liście pytała go, czy znajdzie czas, by spotkać się z nią w Hogsmeade. Niestety, chłopak nie odpisał. Nie widząc potrzeby pójścia do wioski tylko po to, by tam być, została w dormitorium, podczas, gdy Demelza wybrała się na umówione spotkanie z Seamusem.
Szatynka była z tego powodu niezwykle podekscytowana, pewna, że wszystko pójdzie dobrze, że się pogodzą a ona zaproponuje mu spróbowanie zatrudnia się u George'a Weasley'a. Od samego rana biegała po dormitorium, wywracając cały pokój do góry nogami, w poszukiwaniu swoich ulubionych butów na obcasie i szminki, która ponoć zawsze dawała jej szczęście. Szpilki znalazła bardzo szybko, leżały na dnie jej torby, jeszcze nie rozpakowane. Gorzej było ze szminką, której nie zdołała znaleźć, więc Ginny użyczyła jej swojej.
Nic więc dziwnego, że kiedy Demelza wyszła a Ginny zawołała jakiegoś skrzata, pracującego w Hogwarckiej kuchni, poprosiła go o gorącą czekoladę i położyła się do łóżka razem z książką, którą kupiła na kilka dni przed wyjazdem, nie spodziewała się, że jej spokój zostanie zaburzony już po niecałych pięciu godzinach. Była pewna, że skoro wyjście do wioski odbywało się o dziesiątej, Robins wróci nie wcześniej niż o dziewiętnastej.
- Co tak wcześnie, Deme... - zaczęła, jednak już po jednym spojrzeniu na przyjaciółkę wiedziała, że nie wszystko poszło po jej myśli i zaprzestała pytania. Demelza była cała rozdygotana, jej ciałem wstrząsał szloch a po policzkach spływały łzy, wymieszane z, rozmazanym już, tuszem do rzęs. - Co się stało?
Zamiast odpowiedzi uzyskała jedynie kolejne, głośne pociągnięcie nosem. Chwilę później rozbeczana Demelza wtuliła się w nią mocno. Ginny od razu odwzajemniła uścisk, zaczynając głaskać dziewczynę po plecach i pytając cicho:
- Co się stało? Był zły za to niby zerwanie? A może zerwał z tobą naprawdę? Obraził cię?
- Gorzej. - mruknęła, pomiędzy szlochami.
- Co zrobił?
- Nie przyszedł w ogóle, Ginny. - wyłkała. - Czekałam na niego pięć godzin, Ginny. Bite pięć godzin, myśląc, że może się spóźni... A on nie przyszedł. W ogóle.
- Och, Demelzo, tak mi przykro... - szepnęła rudowłosa, przytulając przyjaciółkę.
- Mi też, uwierz. - również szepnęła, a po jej policzkach spłynęły kolejne łzy. - Tak się cieszyłam, że się spotkamy i to wszystko wyjaśnimy i, że pomogę mu z tą pracą, i że będzie już dobrze, że...
- Już, już, cicho... - szeptała Weasley'ówna, kiedy jej przyjaciółka ponownie się rozryczała. - Może stało się coś pilnego i nie miał jak cię zawiadomić. Przecież nie olałby cię tak bez powodu.
- A jeśli to po prostu sposób, w który chciał mi pokazać, że ma mnie gdzieś lub...
- Przestań wymyślać, kochana. Seamus cię kocha, jestem tego pewna. - odparła pewnie rudowłosa.
- A jeśli nie?
- Jestem pewna, że kocha. - powtórzyła, patrząc uważnie na przyjaciółkę.
- Obyś miała rację, Ginny. - jęknęła, ocierając łzy a następnie usiadła na jednym z łóżek. - Mamy coś słodkiego? Albo lepiej, jakiś alkohol?
- Nie zapijaj problemów, Demelzo. Mogę zaoferować ci jedynie tabliczkę gorzkiej czekolady. - stwierdziła dziewczyna, schylając się do szafki nocnej, by wygrzebać z niej wspomnianą czekoladę.
- Fuj, gorzka... Ale daj, niech będzie. Lepsze to niż nic. - jęknęła Robins, odpakowując papierek. - Zresztą mogłabyś przestać zachowywać się jak moja matka i się ze mną napić. Alkohol to wspaniały napój, taki trochę przeciwbólowy...
- W tym roku miałaś się uczyć a nie pić. - przypomniała jej, siadając naprzeciwko. - Pamiętasz?
- Oj, pamiętam, pamiętam, ale pomyślałam sobie, że skoro dostałam już powyżej oczekiwań z zielarstwa i zadowalający z transmutacji i... Jeszcze kilka innych ocen to można by było trochę nagiąć zasady... - oznajmiła z głośnym westchnięciem. Mimo, że już nie płakała, dalej nie tryskała energią.
- Dalej nie wierzę, że naprawdę zaczęłaś się przykładać do nauki, Demelzo. Ty i nauka do tej pory to były przeciwieństwa. No wiesz, jak słońce i deszcz, zimno i gorąc, piekło i niebo, jak...
- Skończ, Ginny. - prychnęła szatynka. - To, że nigdy nie widziałaś mnie przy książkach, nie oznacza, że nigdy się nie uczyłam.
- A uczyłaś?
- Nie, ale to nie jest ważne. - prychnęła, kiedy jej przyjaciółka zachichotała. - Nie bądź taka stereotypowa, Ginny.
- Powiedz to Ronowi, on dalej uważa, że każdy Ślizgon musi być mordercą bez serca... Wiesz, wydaje mi się, że nigdy mu to nie minie. Będzie miał czterdziestkę na karku a mijając jakiegoś Malfoy'a zacznie posyłać mu spojrzenia pełne pogardy. Ja aż współczuje przyszłemu dziecku Malfoy'a, jeśli będzie chodził do Hogwartu w tym samym czasie, co na przykład dzieci jego i Hermiony... On je nastawi przeciwko niemu.
- Strasznie wybiegasz w przyszłość, moja droga. - zaśmiała się lekko Robins. - Ale skoro już tak gadamy to wyobraź sobie, co by było, gdyby dziecko Rona było z dzieckiem Malfoy'a. Twój brat padłby na zawał.
- Och, tak! Chociaż wydaje mi się, że raczej nie będzie takiej opcji, no wiesz, te dzieciaki od razu będą się nienawidzić. - dodała dziewczyna, uśmiechając się szeroko. - Ale, gdyby to była prawda to chciałabym zobaczyć reakcję Rona.
- Ja też, tylko na to czekam w moim życiu. - oznajmiła poważnie Demelza. - I na to, aż mnie pochowają.
- Jesteś głupia. - parsknęła Ginny, podnosząc się z miejsca, by podejść do swojego kubka i ze smutkiem zobaczyć, że jest już całkowicie pusty. - Culina!
Tuż po tym przed nią pojawiła się stara skrzatka. Miała wyłupiaste oczy i była jednym z najstarszych skrzatów pracującym w Hogwarcie. Ponoć pracowała w zamku, kiedy chodzili do niego rodzice Harrego.
- Witam, panienko. - powiedziała, uśmiechając się leciutko. - Czego potrzeba?
- Zrobiłabyś nam dwie gorące czekolady? - poprosiła grzecznie, kucając obok skrzata. - Byłybyśmy wdzięczne.
- Już się robi, panienko. - pisnęło stworzonko, po czym zniknęło z głośnym trzaskiem, zostawiając je same.
- Ubóstwiam cię za pomysł wypicia gorącej czekolady.
- Ja ubóstwiam tego, kto ją wynalazł.
- Ubóstwiajmy go razem. - zaśmiała się dziewczyna, przecierając, zaczerwienione od płaczu, oczy.
Kiedy Culina wróciła razem z dwoma ogromnymi kubkami z parującym napojem, dziewczyny pogrążyły się w rozmowie i plotkach, na które ostatnio w ogóle nie miały czasu.
- Mam pomysł. - oznajmiła Ginny, kiedy zegar wskazał godzinę dwudziestą. - Napisz list.
- Do kogo?
- Do Seamusa. - pokiwała głową, podając jej pusty pergamin. - I poproś o kolejne spotkanie.
- Um, ja... Już do niego pisałam. - wyznała a jej policzki pokryły się rumieńcem.
- Nie, powiedz, proszę, że żartujesz. - sapnęła rudowłosa. - Co ty mu tam napisałaś?
- Em, że jest... I... I dodałam, że... - wyjąkała, wbijając wzrok w księżyc za oknem. - Byłam zrozpaczona i zła! Napisałam jakieś bzdury, Ginny.
- Bzdury, jak bzdury, ale żeby z tego nie było kolejnej kłótni. - jęknęła dziewczyna. - Powiedz, co mu napisałaś.
- Że jest parszywą gnidą... I że może się wypchać i...
- Demelza, kretynko! A jak on się teraz wkurzy? Może faktycznie miał powód, by nie przyjść? Listy dochodzą przecież w jakiś tydzień! - zawołała, choć wiedziała, że teraz już nic jej to nie da.
Co za cyrk. - pomyślała, głośno wzdychając.
Hallo! Dziś, też krótko, jak widzicie, ale mam nadzieję, że i tak wam się podoba. Drama za dramą, jak widać nic nie zostało z poprzedniej sielanki, a ja szykuję kolejną porcję tejże kłótni... Dziękuję wam bardzo za masę miłych słów, które mi pisaliście wczoraj i dziś rano... Serio, <3.
W ramach podziękowania, wybierzcie sobie, z czego chcecie jutro rozdział. Neville, czy Hinny?
To by było na tyle, nie mam zamiaru dłużej się tu rozpisywać. Życzę wam zdrówka i pozdrawiam.
08.12.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top