Rozdział 40
Śnieg powoli topniał, a słońce coraz częściej gościło na bezchmurnym, błękitnym niebie z czego uczniowie bardzo chętnie korzystali, wychodząc na błonia Hogwartu, by pospacerować lub po prostu posiedzieć z przyjaciółmi. I mimo, że na dworze było coraz jaśniej i przyjemniej, wszyscy odczuwali narastający w nich niepokój, związany z kolejnymi, coraz zuchwalszymi, atakami śmierciożerców. Prorok praktycznie codziennie pisał o nowych porwaniach, atakach, śmierciach, włamaniach oraz o tym, że ktoś widział zgraję, ubraną w czarne szaty i maski, śmierciożerców. Niestety, oni jakimś cudem, dalej pozostali nieuchwytni. Nigdy nie wiadomo było, czy nie znajdzie się w gazecie nazwisk, bliskich nam osób, o czym przekonali się niecały tydzień temu, gdy podczas śniadania, jakaś pierwszoroczna ślizgonka, popłakała się, zobaczywszy nazwisko swojego ojca na liście zamordowanych. Śmierciożercy zrobili to, bo mężczyzna nie popierał ich ideologi, mimo iż był czystokrwisty. Jak widać, w tych czasach nawet status krwi cię nie ochroni...
- Mógłbyś przestać panikować? - spytała zdenerwowana Ginny. - To, że jestem "zdrajcą krwi" nie znaczy, że od razu mi coś zrobią! Jesteśmy w Hogwarcie! Nie daliby rady tu wejść, niezauważeni.
- Ale, nie zmienia to faktu, że jesteś zagrożona, więc... - zaczął Harry, a dziewczyna głośno prychnęła.
- Więc się lepiej przymknij i zrób coś pożytecznego, zamiast użalać się nad moim losem, okej? - warknęła. - O ile dobrze pamiętam, Hermiona wspominała coś, o tym, że nie zrobiłeś jeszcze eseju dla McGonagall, więc uważam, że najwyższy czas byś się za niego zabrał. - dodała, rzucają mu zwinięty pergamin i pióro. - No, dalej! Jak chcesz się użalać to możesz to robić nad tym esejem, a nie nad moim losem, Harry.
- Dobrze wiesz, że to dlatego, że się o ciebie martwię, Ginny. - mruknął chłopak, posłusznie przyjmując pergamin i zaczynając bazgrać na nim jakieś słowa. - Nie dość już przeżyliśmy? Trzeba nam jeszcze więcej kłopotów?
- Nie, Harry, nie trzeba. Ale mógłbyś sobie dać spokój, bo tym marudzeniem wcale mi nie pomagasz.
Chłopak nie powiedział już nic więcej, zajmując się swoją pracą domową. Ginny również zaczęła przeglądać jakiś magazyn, by zająć się czymś i nie myśleć o czających się na nich zagrożeniach. Pogrążona w lekturze, nie zauważyła nawet, jak dosiadła się do niej Hermiona.
- Co tu masz? - spytała, wskazując na kolorowe czasopismo.
- Nic ciekawego. - mruknęła. - Demelza mi go pożyczyła, ona lubi takie rzeczy, ale mnie niezbyt interesują te artykuły - wskazała palcem na kilka z nich. - no bo, kogo może interesować, to, że Celestyna Warbeck kupiła nowy domek w górach lub ranking największych wpadek graczy quidditcha tego wieku, no dobra, może to było jeszcze ciekawe, ale...
- Ginny, nie chcę cie denerwować, ale Demelza nie dała ci tego magazynu, tak po prostu. - powiedziała Hermiona, śmiejąc się pod nosem. - Uważała, że jest tu artykuł, który cię zainteresuje.
- Jeśli mówisz, o wywiadzie z Gwenog Jones to muszę was zmartwić, ale czytałam go już w innej gazecie i...
- Nie o to chodzi, Ginny. - zaśmiała się szatynka i wyrwała jej magazyn z rąk. Przewertowała kilka stron, aż wreszcie znalazła to, czego szukała. - Spójrz na to!
Z magazynu wpatrywała się w nią, jej własna twarz. Gdyby tego było mało, obok niej znalazł się Harry, który trzymał ją za rękę i uśmiechał się szeroko. Nad zdjęciem widniał ogromny nagłówek "Słynny Harry Potter spędził walentynki z Ginewrą Weasley". Prychnęła. Skoro jest jego dziewczyną, to chyba logiczne wydaje się, że to właśnie z nią spędził dzień zakochanych.
- I co? - spytała po krótkim czasie roześmiana Hermiona.
- Jak to: co? No, chyba logiczne, że niezbyt podoba mi się fakt, że pół czarodziejskiego świata wie, co robiłam z Harrym w walentynki. - powiedziała, zawzięcie gapiąc się na gazetkę.
Chłopak o kruczoczarnych włosach, słysząc swoje imię i wzmiance o tym, że pół czarodziejskiego świata wie, o tym co robił w walentynki, podniósł głowę, patrząc na swoją dziewczynę. Ta jedynie podała mu gazetkę.
W tę niedzielę, Harry Potter i jego wybranka, Ginewra Weasley wybrali się na romantyczny spacer do Hogsmeade. Warto wspomnieć, że nie odwiedzili nawet, ani jednej, kawiarenki, wybierając spokojny spacer do pobliskiego lasku. Czyżby chcieli pobyć sami? Na osobności? Nasi reporterzy, niestety, nie dali rady obserwować ich również w lesie, lecz czekali na nich przed nim, by zobaczyć jak wracają. Jak się okazało, był to dość długi spacer, bo trwał on, aż pięć godzin! Czy był udany? Jak najbardziej! Rudowłosa wybranka, Pottera, wychodząc z lasu miała szeroki uśmiech na twarzy, który chyba jednoznacznie potwierdza, że dobrze się bawili...
- Nie mam ochoty, czytać tego dalej. - stwierdził Harry, oddając, równie zdegustowanej dziewczynie, gazetkę. - Czyżby chcieli pobyć sami? Na osobności? Skoro nawet oni zauważyli, że chcieliśmy pobyć sami, to po co nas śledzili?
- Żeby robić sensację, Harry. - mruknęła dziewczyna, drąc gazetę na kawałki. - Cholerni, wścibscy, kretyni...
- Wystarczy, Ginny. - powiedział chłopak, obejmując ją ramieniem. - W sumie, przyzwyczaiłem się już do tego, że cokolwiek zrobię, pojawia się o tym artykuł... Ciekawe, kiedy pojawi się coś o tym, że się przeprowadzam. A może już się gdzieś pojawiło...?
Rudowłosa westchnęła. Co prawda, wiedziała, że skoro jest z Harrym, będzie musiała znosić takie artykuły, ale nie zmieniało to faktu, że bardzo ją to denerwowało. Po prostu, nie znosiła, jak ktoś wtrącał się w jej życie prywatne. Co innego, jak prosi o radę, Demelzę, Lunę lub Hermionę, a co innego, gdy o jej życiu dowiaduje się pół czarodziejskiego świata.
- Co się tu dzieje? - spytała Demelza, która właśnie wyszła z dormitorium, po czym dostrzega swój magazyn, a raczej jego pozostałości. - I co się stało z moją gazetą?
- Zobaczyłam po prostu bardzo ciekawy artykuł. - mruknęła złowieszczo Ginny. Robins zdawała się domyślać, o co chodziło.
- Tak... No, nie powiem wyszło nie ciekawie. - stwierdziła ponuro, lecz jej entuzjazm wrócił równie szybko, co zniknął. - Jak chcesz, to mogę powiedzieć ci coś, co chociaż trochę cię pocieszy.
- Mhm... - mruknęła nieprzekonana rudowłosa. - Czekam na to z niecierpliwością.
- Na tym zdjęciu, którego niestety, już nie zobaczymy, bo ktoś je podarł - rzuciła jej rozzłoszczone spojrzenie. - wyszłaś całkiem ładnie. A dzięki komu? Mnie! - ucieszyła się jak małe dziecko i zaklaskała w ręce. - Co ty byś beze mnie zrobiła?
- Poszłabym w dresie i artykuł nie nazywałby się "Słynny Harry Potter spędził walentynki z Ginewrą Weasley", tylko "Słynny Harry Potter ze swoją wybranką Ginewrą Weasley w dresie". - prychnęła, a Hermiona, Demelza i Harry zachichotali. - Co was tak bawi, co?
- Ty. - odparł beztrosko chłopak, za co oberwał od niej po głowie. - To znaczy, twoja złość na ten artykuł.
- A tobie to niby pasuje? - spytała. Harry wzruszył ramionami.
- W sumie, jak mam być szczery, to tak. Przynajmniej każdy wie, że jesteś zajęta i to przez "słynnego Harrego Pottera", więc nikt nie będzie ciebie podrywał, no nie? - powiedział, a Demelza wydała z siebie głośne "ooo...".
- Nie wytrzymam z tobą, zapytać ciebie, o cokolwiek, zawsze kończy się w ten sposób. - mruknęła, choć na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego nawet nie próbowała zamaskować.
- Sugerujesz coś? - spytał, sugestywnie poruszając brwiami, czym rozbawił wszystkie trzy dziewczyny.
- Skądże znowu. - machnęła niedbale ręką. - Ja tylko stwierdzam fakty. Zawsze gdy mam jakiś problem i pytam cię o coś, ty wciskasz mi jakiś tekst o miłości, czy czymś takim, a ja...
- A ty i tak na niego lecisz. - wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu. - Mam rację, czy mam rację?
- Masz rację. - westchnęła i cmoknęła go w policzek. Harry uśmiechnął się.
- Zawsze mam rację.
- Yyy... Nie chce wam przerywać waszej randki, czy czegoś tam, ale moglibyście... - zaczął Ron, który właśnie dosiadł się do nich i wydawał się być niezbyt zadowolony z tego co tu zastał. Ginny uśmiechnęła się słodko. Zbyt słodko...
- Jak cię nie było, to nikt nie miał z tym problemu, więc...mógłbyś już sobie pójść? - spytała, specjalnie przysuwając się do Harrego, który zaśmiał się cicho pod nosem.
- Nie, nie mogę. Ale wy moglibyście przestać...no nie wiem, całować się w każdym miejscu...
- Każdym miejscu? - zdziwił się Harry. Prawda jest taka, że on i Ginny, rzadko kiedy publicznie okazywali sobie uczucia. - To nie my, na szóstym roku, całowaliśmy się na środku pokoju wspólnego...
- Wy też. - mruknął Ron, przypominając sobie dzień, w którym wygrali mecz i Harry pocałował Ginny, na oczach wszystkich Gryfonów.
- Uczyłam się od ciebie, braciszku. - stwierdziła rudowłosa z błyskiem w oku i specjalnie chciała pocałować Harrego w policzek. No właśnie...chciała.
Harry, widząc, że dziewczyna zamierza go cmoknąć, szybko odwrócił głowę, przez co ta, pocałowała go w usta. Obydwoje parsknęli śmiechem, a reszta (prócz Rona, oczywiście) im zawtórowała.
- Kretyn. - mruknęła Ginny, śmiejąc się z chłopaka.
- Harry Potter. - powiedział wystawiając do niej rękę. - Miło mi. - dziewczyna palnęła go w głowę.
- Naprawdę, nie wiem co mnie pokusiło, by być z tobą.
- Zadaję sobie to pytanie dzień, w dzień i wiesz, co? - spytał, a Demelza, oglądająca wszystko z boku, śmiała się w najlepsze.
- No?
- Doszedłem do wniosku, że to dla tego, iż jesteś mi pisana. - Robins zaczęła klaskać, a Ginny teatralnie westchnęła.
- Ale z ciebie poeta, Potter.
- Dziękuję, Weasley. - zaśmiał się i objął ją ramieniem, szepcąc do ucha, tak by tylko ona mogła go usłyszeć. - Czekam na dzień, gdy będę mógł odpowiedzieć ci "dziękuję, Potter". - dziewczyna zarumieniła się.
Wiem, że rozdział jest krótki (nie bijcie!) i praktycznie nic nie wnosi do fabuły, ale po tym, jak zaczęłam poprawiać pierwsze rozdziały (gdzie akcja leci tak szybko, że sama za tym nie nadążam) potrzebowałam napisać coś spokojnego i no...tak oto wyszedł ten rozdział. A co do jego długości, to chyba większość z was potwierdzi, że na dworze jest tak gorąco, że szkoda gadać, no i w związku z tym nie mogłam się zebrać, by to napisać, a bardzo chciałam wstawić dziś ten rozdział. Moim zdaniem wyszedł on uroczo i mam nadzieję, że się wam podobał. No nic, może następny będzie miał więcej akcji, w sobie, zobaczy się... Życzę wam zdrówka i miłych wakacji. Pozdrawiam!
PS. Wow! To już czterdziesty rozdział! A pamiętam jak pisałam pierwszy i no... Teraz muszę go poprawiać.
PPS. Mam nadzieję, że Demelza wam nie przeszkadza, w sensie, ja wiem, że ona jest specyficzna i w ogóle, ale dla mnie jest taka...pocieszna. I mam nadzieje, że nie przeszkadza wam jej przesadna radość, czy coś.
28.06.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top