Rozdział 14 Herbatka z Grangerami

Wybiła siedemnasta, kiedy to spanikowany Ron chodził w tę i we w tę po swoim pokoju, czekając, aż Hermiona skończy prowadzić poważną rozmowę z Ginny. Już za pół godziny para miała udać się do rodziców dziewczyny, co niesamowicie stresowało chłopaka, który za straszną niesprawiedliwość uznał to, że zarówno Harry, jak i jego dziewczyna znają swoich potencjalnych teściów od dziecka. Ginny z kolei nie miała, jak poznać rodziców Harry'ego. 

- Już jestem - powiedziała szatynka, wchodząc do pokoju. - Rozmowa nieco nam się przedłużyła, ale przynajmniej mam pewność, że ta dwójka się pogodzi. 

- To dobrze - odparł, pocierając nerwowo kark. - Zbieraj się, Hermiono. Nie chcę się spóźnić. No wiesz, dobre pierwsze wrażenie i te sprawy...

- Pierwsze wrażenie? - spytała zdziwiona. 

Ron pokiwał głową. 

- Przecież moi rodzice cię znają - stwierdziła z rozbawieniem. 

- Nie widzę w tym nic śmiesznego! - krzyknął, czując się lekko urażony. Nie uważał, by pięciominutowe spotkanie na Pokątnej, kiedy miał zaledwie dwanaście lat można było nazwać znaniem. 

- Za to ja widzę. Ty się po prostu denerwujesz! - powiedziała i zaczęła chichotać.

- Ja? Denerwować się? Pff... Chyba sobie żartujesz! - oznajmił, udając pewnego siebie, co wychodziło mu raczej marnie.

- Jasne, bo ci uwierzę! 

- Ja się wcale nie denerwuje - bąknął, czując, że musi za wszelką cenę bronić swojego honoru.

- Nie? To czemu na zwykłą herbatkę ubrałeś koszule i krawat? - powiedziała i znów zaczęła się śmiać.

- Ja po prostu uwielbiam chodzić w koszulach! - skłamał, czując jak się czerwieni. 

- Tak? Jakoś twoja mama mówiła, że nienawidzisz koszul! Ale muszę przyznać, że wyglądasz w niej świetnie, więc skoro zmieniłeś co do nich zdanie, to może będziesz w nich chodził do końca tygodnia - zaproponowała z przerażającym błyskiem w oczach. To był cios poniżej pasa, ale chłopak nie chciał dać jej tej satysfakcji, więc brnął w to dalej.

- Bardzo bym chciał, ale niestety nie mam tylu koszul... - powiedział, udając przy tym smutnego.

- Och, to żaden problem. Jutro pójdziemy na zakupy. Kupię ci koszule, co powiesz na taką w grochy? - spytała entuzjastycznie.

- Ach, no...no pewnie! - zawołał, sam nie wiedząc dlaczego sobie to robi.

- To cudownie! Przy okazji pójdziesz i pomożesz mi wybrać kilka sukienek i może jakieś buty... - powiedziała zadowolona z siebie.

- Oczywiście - odrzekł i dopiero wtedy zdał sobie sprawę w co się wpakował. 

Zapadła cisza, podczas której Hermiona poprawiła swoją fryzurę i z uśmiechem chwyciła dłoń swojego chłopaka. 

- Uważam, że to słodkie, kiedy ci tak zależy. A zależy, bo inaczej byś się tym tak nie stresował - odparła jedynie, po czym przeniosła ich do rodzinnego domu. 

- Witaj, córeczko! Witaj, Ron! - zaszczebiotała pani Granger, gdy tylko ich zobaczyła, a następnie przytuliła ich mocno. 

- Dzień dobry! - odpowiedział jej, starając się wyglądać jakby wcale się nie denerwował. 

- Cieszymy się, że znaleźliście czas, by nas odwiedzić - stwierdził mężczyzna i uścisnął dłoń rudowłosemu. 

- Ależ zawsze znajdziemy dla was czas! - odrzekła Hermiona, wydając się oburzona tym, co usłyszała. 

- Och, wiemy, kochanie. Opowiedzcie lepiej, jak minęły wam wakacje! - zawołał uradowany pan Edward.*

Hermiona szturchnęła Rona w żebra, dając mu znak, by wreszcie się odezwał, co chłopakowi przyszło z trudem. 

- No więc, wakacje minęły nam w miarę możliwości przyjemnie. - wydukał i poczuł, że zaczęły mu się pocić ręce.

- To dobrze. Jak tam sobie teraz radzicie w tym czarodziejskim świecie? - zapytała wesoło Mary**

- Jakoś to idzie. Hogwart już wrócił do stanu z przed bitwy, ministerstwo ma nowego, tym razem normalnego ministra, a na ulicy Pokątnej znów są tłumy - powiedział i spojrzał na Hermionę, lecz ta tylko się do niego uśmiechnęła. 

Dalsza część rozmów minęła im w miarę gładko, dopóki ojciec Hermiony nie zadał Weasley'owi pytania, którego ten tak się obawiał. Był jednak pewny, że prędzej, czy później musiało ono paść. 

- A kim chciałbyś zostać, jak ukończysz szkołę? - spytał pan Granger.

- Ja planuję zostać aurorem... - odparł, zastanawiając się, czy państwo Granger w ogóle wiedzą, kim są aurorzy. 

- Och, to cudownie. Hermiona nie mogła lepiej trafić! - powiedział uradowany, a Ron poczuł dumę. Wiedział już, że tak naprawdę został ostatecznie zaakceptowany. 

Jego dobry humor utrzymywał się aż do momentu, w którym opuścili dom państwa Grangerów. 

- Widzisz, nie było się czym denerwować - zaśmiała się Hermiona, kiedy stanęli już przed Norą. 

- No, masz rację - powiedział nieśmiało.

- Czyli jednak przyznałeś się, że byłeś zdenerwowany! - zawołała. 

- Tak. Czy to znaczy, że oszczędzisz mi te męki i nie będę musiał...

- Nie, Ron, nie odpuszczę ci zakupów. Fajnie będzie się z kogoś pośmiać! 

*****

Harry zjawił się w Norze chwilę po tym, jak opuścili ją Ron z Hermioną. Miał więc dużo czasu, by porozmawiać sam na sam z Ginny. Obawiał się tej rozmowy, tym bardziej, że nie wiedział, czy dziewczyna zdążyła już ochłonąć, czy może dalej się na niego wścieka. 

Wziął głęboki oddech i zapukał do jej pokoju. 

- Mogę wejść? - spytał.

Nastała chwilowa cisza, co zmartwiło Pottera. Bał się, że dziewczyna po prostu zaczęła go ignorować. Na szczęście, jego obawy zniknęły w momencie, w którym Ginny otworzyła mu drzwi, wpuszczając go do środka. 

- Lepiej je zamknę - mruknęła jedynie, kiedy znaleźli się w jej pokoju. Wiedziała, że zapowiada się na dłuższą rozmowę. - No więc...

- Przepraszam - wypalili równocześnie, co spowodowało u nich uśmiech. 

Harry stanął naprzeciw niej, chwytając jej dłonie. 

- Nie powinienem był na ciebie krzyczeć. Nic mi nie zrobiłaś - odparł spokojnie, patrząc jej w oczy. 

- A ja powinnam była cię wysłuchać. 

- Ja ciebie też, Ginny. Oboje powinniśmy słuchać się nawzajem. 

Dziewczyna przygryzła wargę, spoglądając na niego pytająco, co on od razu zrozumiał. Już chwilę później stali na środku pokoju, przytulając się, jakby świat miał się zaraz skończyć. 

- Czyli jesteśmy pogodzeni? - upewnił się chłopak, tuląc rudowłosą do siebie. 

- Mhm... - mruknęła jedynie, po czym wspięła się na palce i pocałowała go w usta. - A teraz... Ty usiądź i pomyśl, od czego zacząć, a ja zrobię nam herbatę. Zapowiada się długa rozmowa. 

I faktycznie, rozmawiali do późnego wieczora, kiedy to usnęli, przytuleni do siebie na łóżku Ginny. Reszta lata minęła im już w o wiele lepszych humorach. 

***** 

Kiedy nastał pierwszy września w całym domu Weasley'ów zrobił się niesamowity popłoch. Pani Weasley biegała z kąta w kąt, sprawdzając, czy oby na pewno nie zapomnieli niczego spakować. Artur powoli nosił kufry dzieciaków do bagażnika, a młodzież jadła w pośpiechu śniadanie. 

- Merlinie! W tym roku OWTM'y! - krzyknęła przerażona Hermiona, jakby dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.

- Nie będzie tak źle - zapewniał ją Ron, ale chyba nie pocieszyło to szatynki.

- Zacznę się uczyć już na początku roku! - zawołała, co Harry i Ginny skwitowali śmiechem. 

- Śmiejcie się to nie zdacie! - powiedziała zrozpaczona dziewczyna.

- Ja mam jeszcze rok! - zawołała zadowolona Ginny.

- Szczęściara - mruknął Ron, przerażony wizją Hermiony nękającej go, by poszedł z nią do biblioteki. 

- Siadacie z nami w pociągu? - zagadnęła Ginny, chcąc zmienić temat.

- Ja i Ron mamy zebranie prefektów - powiedziała z dumą Hermiona.

- Ach, no tak, państwo prefekci! - zachichotał Harry, a Ginny mu zawtórowała.

- Może jesteś zazdrosny, co? - spytała go szatynka.

- Nigdy w życiu! Z tego co dowiedziałem się od Lupina to mój tata był prefektem naczelnym... Jeden Potter-prefekt musi wystarczyć! - powiedział i uśmiechnął się do Ginny. 

Hermiona już chciała mu odpowiedzieć, jednak przerwał jej krzyk pana Weasley'a.

- Dzieciaki! Chodźcie, bo się spóźnicie!

Reakcja była natychmiastowa. Hermiona poderwała się z miejsca, chwyciła zdezorientowanego Rona za rękę i wybiegła krzycząc coś o tym, że są prefektami i nie mogą się spóźnić. Harry i Ginny zaczęli się śmiać, a następnie wyszli na podwórko, dołączając do reszty.

*imię to nie jest oryginalne, wymyśliłam je sama.

** imię to nie jest oryginalne wymyśliłam je sama.

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, naprawdę miło mi czytać, że komuś podoba się to co piszę. Pozdrawiam i życzę zdrowia! 

                                                     5.04.2020

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top