Rozdział 104
Był już prawie czerwiec, gdy Harry, usadowiony w fotelu w domu Mike'a, przeszukiwał raporty w poszukiwaniu informacji, które mogli przegapić. Niestety, nic takiego nie znalazł, co sprawiło, że wydał z siebie jęk frustracji i z głośnych hukiem zamknął segregator.
- Nic nie znalazłeś? - zapytał równie zmarnowany Ron, nawet nie podnosząc na niego wzroku znad sterty gazet, które coraz bardziej rozpisywały się nad morderstwem młodej dziewczyny, zarzucając ministerstwu brak jakiegokolwiek postępu w owej sprawie.
Nie było to jednak do końca prawdą.
Już ponad dwa tygodnie temu Harry, Ron, Mike i Madeleine doszli do tego, że wersja podana przez siostrę Celiny była tą bardziej prawdopodobną i dziewczynka prawie na pewno była śmierciożercom. Czy z własnej woli, czy nie - tego mogli się tylko domyślać, gdyż siostra zamordowanej Ślizgonki nie chciała już nic więcej powiedzieć.
- A gdyby... - zaczęła Madeleine, po czym wzięła głęboki oddech, jakby czując się źle na samą myśl zrealizowania swojego planu. - A gdyby tak zawołać tą małą na przesłuchanie, bez rodziców i... Zastosować mały szantaż emocjonalny?
Jej pomysł nie spotkał się z aprobatą.
- Mamy przesłuchiwać trzynastoletnią dziewczynkę, stosując szantaż emocjonalny? Tuż po tym, jak straciła siostrę? - zapytał zbulwersowany Mike. - Jak ty sobie to wyobrażasz?
- Ja wiem, że to nie jest najlepszy sposób, ale skoro nie idzie po dobroci...? - mruknęła dziewczyna, mimo wszystko chcąc przekonać ich do swojego planu. - Pomyślcie o tym, że prawdopodobnie to ruszy nasze śledztwo, a tak możemy w tym tkwić jeszcze przez lata, bazując jedynie na domysłach.
- Ona ma trochę racji. - przytaknął jej cicho Harry, z zakłopotaniem drapiąc się po karku. - Nie jest to może coś, co powinniśmy stosować w każdej sytuacji, ale teraz... To wyjątkowy przypadek. Zginęła piętnastolatka. Zamordowali ją śmierciożercy, a przedtem skazali na tortury. Nie możemy tego tak zostawić.
- Dokładnie. - dodała Platten, wpatrując się zawzięcie w rudowłosego mężczyznę i jego kolegę, stojącego obok niego, którzy mierzyli ich uważnym, ale i sceptycznym spojrzeniem.
- Nie jestem do tego przekonany, ale może faktycznie to jedyny sposób... - westchnął w końcu Ron. - Tylko wcześniej powinniśmy spytać o zgodę Craige'a.
- Zgodzi się na wszystko, byleby to śledztwo ruszyło do przodu. - jęknął Mike, który dobrze wiedział, jak to wszystko działa. Ministerstwo, choć powszechnie szanowane, pełne było krętactw, które nie powinny mieć miejsca. A jednak. - Jest za nas odpowiedzialny, wybrał nas do tego zadania, a teraz świeci oczami przed Shackleboltem. Craige, mimo że był świetnym aurorem w latach swojej świetności, w tym momencie byłby skłonny nawet do najmniej humanitarnych ruchów z naszej strony.
- Coś w tym jest... - stwierdziła Ślizgonka, po czym uderzyła pięścią w stół, na co niespodziewający się tego Ron aż podskoczył. - To co, wchodzicie w to?
*****
Już dwa dni później trzynastoletnia dziewczyna - siostra zmarłej Celiny - siedziała na fotelu w jednym z biur w ministerstwie. Problemem było jednak to, że zestresowana Ślizgonka nie była skłonna do rozmowy, co zaczynało doprowadzać Harry'ego do szału.
- Posłuchaj, Diano, nikt nie chce cię tutaj skrzywdzić. - zaczęła Madeleine, która, jako jedyna kobieta z przesłuchujących dziewczynkę osób, zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce. Widać było, że o wiele lepiej trzymała nerwy na wodzy niż jej towarzysze. - Ale musisz zrozumieć, że jako aurorzy potrzebujemy informacji, których ty możesz nam dostarczyć.
- Ale ja nie chce nic mówić. - wyszeptała, przyciągając kolana do twarzy, a choć nie płakała, widać było, że słabo znosiła całą tą sytuację.
- Rodzice niczego się nie dowiedzą, nie martw się. - kontynuowała niezrażona Madeleine, która od początku wiedziała, że łatwo nie będzie.
- I tak nie powiem. - upierała się dziewczynka. - Nie wierzę pani.
- To zróbmy inaczej. - stwierdziła kobieta, kucając przy dziewczynce, która odważyła się na nią zerknąć. - Kochałaś swoją siostrę, prawda?
Diana potwierdziła to skinieniem głowy.
- Chciałabyś, żeby osoby odpowiedzialne za jej cierpienie usłyszały zarzuty? - spytała cicho, pozwalając sobie na delikatne głaskanie Diany po plecach, co chyba nieco ją uspokoiło. - Żeby trafili do azkabanu, za to, jak potraktowali Celine?
- Chciałabym. Bardzo bym chciała. - wyszeptała, niemalże płacząc. - To wszystko przeze mnie.
Jakiś punt zaczepny - pomyślała Ślizgonka, wzrokiem nakazując Mike'owi notować słowa Diany.
- Spokojnie... - szeptała Platten, dalej gładząc dziewczynę po plecach. - Dlaczego to niby miałoby być przez ciebie?
Diana zamilkła, jakby zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo.
- No, dalej, nikt się nie dowie, o tym, co nam powiesz. - szeptała dziewczyna, choć nie do końca była to prawda, bo przecież o szczegółach śledztwa miało dowiedzieć się praktycznie całe ministerstwo. Wolała jednak nie mówić tego dziewczynce, bo ta nie powiedziała by im już ani słowa. - Pomyśl, że dzięki tym informacją będziemy mogli wywalczyć sprawiedliwość dla twojej siostry. Czy Celina na to nie zasługuje?
Diana zastanowiła się jeszcze chwilę, a w końcu wzięła głęboki oddech i wymruczała:
- Rodzice ją tam posłali. A właściwie mnie, ale ona się sprzeciwiła, mówiąc, że jestem na takie coś za młoda. - wyłkała, a jej oczy nieco się zamgliły, jakby wspomnieniami wracała do jakiegoś odległego momentu.
- Gdzie ją posłali? - wypytywała Ślizgonka.
- Uczynili z niej śmierciożerce, bo chcieli podnieść swoją pozycję, a przynajmniej tak mówiła Celina, kiedy przyszła do mnie do pokoju po kłótni z rodzicami.
- Czy...czy wasi rodzice kiedykolwiek podnieśli na was rękę? - szepnęła Madeleine, tchnięta jakimś przeczuciem. Nie dotyczyło to śledztwa, ale dziewczyna czuła, że znała odpowiedź i za wszelką cenę chciała pomóc Dianie, która wydawała się być przerażona. - Powiedz prawdę, chcę ci pomóc, Diano.
Trzynastolatka zaczęła się trząść, a w odpowiedzi podwinęła jedynie rękaw swojej bluzy, gdzie widać było dopiero gojącą się ranę. Madeleine od razu rozpoznała, że cięcie wykonano za pomocą zaklęcia.
- Czasami im się zdarza... - szepnęła w końcu, zakrywając ranę rękawem. - Niech pani im nie mówi, że to pokazałam, dobrze?
Madeleine wymieniła spojrzenia z Ronem, Harry'm i Mike'm, którzy wydawali się być oszołomieni owym odkryciem. Nie wyobrażali sobie podnieść ręki na bezbronne dziecko. Już wiedzieli, że muszą coś z tym zrobić.
- Diano, wiesz, że nie możemy tego tak zostawić, prawda? Naszym obowiązkiem jest pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Ty jesteś jedną z tych osób. - wyznała Madeleine. - Zadamy ci jeszcze parę pytań dotyczących Celiny, a potem zajmiemy się tą sprawą, okej?
Diana pokiwała jedynie głową, a choć widać było, że jest zestresowana tym, co miało się teraz stać, nieco się też uspokoiła.
- Rodzice posłali twoją siostrę do śmierciożerców. Co było dalej? Długo z nimi współpracowała? Podobało jej się to?
- Ona nie chciała im pomagać. - szepnęła Diana, zawzięcie gapiąc się na swoje dłonie. Mimo swojego młodego wieku dziewczyna wydawała się być naprawdę dojrzała i świetnie zdawała sobie sprawę z tego, co zrobili jej rodzice. Możliwe, że to Celina powiedziała jej to wszystko, wiedząc że prawdopodobnie skończy swój żywot bardzo szybko. - Celina, kiedy jeszcze żyła, przyznała mi, że się bała, bo za nieposłuszeństwo byli karani... Ale ona nigdy nikogo nie skrzywdziła, nie zabiła. Naprawdę.
- Ile czasu z nimi...współpracowała? - spytała Madeleine, zerkając czy Mike na pewno wszystko notował.
- Kilka tygodni. Jeśli zginęła już w lipcu... Rodzice posłali ją do nich już po bitwie o Hogwart. - wyznała, po czym wzięła głęboki wdech, dodając: - Ona wiedziała, że tak się to skończy. Mówiła mi, że sobie nie radzi.
- A czy przychodzi ci może na myśl, kto konkretnie mógł zrobić jej krzywdę? Czy Celina w ogóle mówiła ci o tym, kto wchodził w skład obecnych śmierciożerców? - wypytywała dalej Ślizgonka.
- Nie za dużo... Bała się, że będę mieć przez to problemy. - wyłkała, przez co następne słowa były nieco mniej zrozumiałe. - Nie wiem, kto mógł jej to zrobić. Ale wiem, że ona chciała się pozbyć bezużytecznych osób...
- Kim jest ona? - wtrącił się Harry, a Madeleine zmierzyła go morderczym spojrzeniem. Bała się, że zestresuje on Dianę, ale dziewczynka chyba zaufała im już na tyle, żeby otwarcie mówić wszystko, co wiedziała.
- Nie wiem. - wyznała, spuszczając głowę. - Celina zawsze mówiła 'ona', ale nie użyła jej imienia.
- A co mówiła o tej osobie? - spytał Mike, który podobnie jak reszta domyślał się już, kim była tajemnicza 'ona'.
- Że jest nienormalna i bezwzględna. - stwierdziła Diana, przymykając oczy, jakby próbując przypomnieć sobie coś jeszcze. - Miała działać z kimś. Ale nie wiem z kim.
- To i tak dużo informacji. - pochwaliła ją Platten. - Wiesz może coś jeszcze?
- Tego Celina nie powiedziała mi bezpośrednio, ale... - zaczęła, a Mike natychmiast chwycił za pióro, by w razie czego notować jej słowa. - Po jej śmierci, a właściwie, gdy zaginęła... Ja wzięłam jej pamiętnik. Nikt nie znał hasła, ale ja kiedyś widziałam jak je wpisuje. Ona tez wiedziała, że je znam. Prawdopodobnie dlatego go nie zmieniła, żebym mogła go przeczytać.
- A co w nim było napisane?
- Dużo rzeczy. Bez większych szczegółów, ale jednak. Wspominała o tych, którzy się ukrywali i o tych, co organizowali zebrania, kiedy ona nie mogła się ujawniać i wydawała im rozkazy jedynie przez sługusów. Pisała, o tym, co mówili i jakie rozkazy wydawali.
- Dobrze. - mruknęła Madeleine. - Będziesz w stanie dać nam ten pamiętnik i podać do niego hasło?
Diana pokiwała głową.
- Świetnie. Jeśli chodzi, o tą sprawę to na dzisiaj koniec. - oznajmił Harry, po czym spojrzał na Madeleine, jakby chcąc zachęcić ją do dalszego mówienia.
- Ach, no tak... Teraz sprawa z twoimi rodzicami. - stwierdziła, wstając i podchodząc do szafeczki, gdzie stał mały czajnik. - Zrobię ci herbaty i porozmawiamy na spokojnie, w porządku?
Następne minuty mijały im w ciszy, przerywanej co jakiś czas wyznaniami trzynastoletniej Diany Clarke, która z przerażeniem mówiła o tym, jak rodzice traktowali ją i jej siostrę, kiedy ta jeszcze żyła.
Cała czwórka nie mogła uwierzyć, że państwo Clarke, które wśród wielu osób uchodziło za porządnych ludzi i kochających rodziców, urządzało swoim dzieciom piekło, kiedy tylko nikt nie patrzył.
Głodówki, bicie i wyzwiska to tylko wierzchołek góry lodowej, zabaw, jakie urządzali sobie rodzice dziewczynki.
- Diano... Powiedz szczerze, co zrobiłabyś, gdybyś nie mieszkała już z rodzicami? - spytała Madeleine, nie za bardzo wiedząc, jak dobrać odpowiednie słowa do tego, co chciała powiedzieć. No bo, jak przekazać trzynastolatce, że po tym, jak zgłoszą jej przypadek do innego działu w ministerstwie, podejmie ono odpowiednie kroki, a konsekwencją tego będzie odebranie Diany jej rodzicom i umieszczenie jej w jakiejś innej placówce, gdzie będzie już bezpieczna?
- Gdzie miałabym zamieszkać? - mruknęła cicho, domyślając się już, o co chodzi.
- Nie wiem dokładnie, ale na pewno będziesz tam bezpieczniejsza niż w domu. - przyznała kobieta, posyłając jej współczujące spojrzenie. - Musimy zgłosić twój przypadek. Nie możemy dopuścić, żeby rodzice zniszczyli ci życie, przykładowo, również posyłając cię do śmierciożerców.
Diana przytaknęła, dopijając herbatę, jakby godząc się ze swoim losem.
- Dobrze, teraz Mike przeniesie się z tobą do Hogsmeade, skąd na spokojnie dojdziecie do Hogwartu. Pójdzie z tobą do twojego pokoju wspólnego, a ty przekażesz mu pamiętnik Celiny, rozumiemy się? - zapytał Harry, patrząc na trzynastolatkę, która pokiwała głową na znak, że rozumie. - W porządku. Dziękujemy ci za wszystko i pamiętaj, głowa do góry. Teraz będzie już tylko lepiej.
Chwilę później drzwi za Dianą i Mike'm trzasnęły głośno, oznajmiając wszystkim, że przesłuchanie już się skończyło.
- To było wyczerpujące. - stwierdziła Madeleine, po czym podniosła z biurka kartkę, w całości zapisaną przez Mike'a. - Ale dało efekty... Biedna dziewczyna, dobrze, że teraz będzie już bezpieczna.
- Dokładnie. - potwierdził jej słowa Ron. - A z tej Celiny to naprawdę mądra dziewczyna była. Miała wszystko przygotowane na wypadek swojej śmierci. Ten pamiętnik nie mógł być przypadkowy.
Cała trójka pokiwała głowami. Byli niezwykle szczęśliwi.
Śledztwo wreszcie ruszy do przodu.
No cześć!
Umilę wam ten dzień i zdalne lekcje, dodając rozdział teraz. Mam nadzieję, że się spodobał. Kilka osób pisało, że czeka na coś z perspektywy Harry'ego, więc jest (:
Tydzień temu, zamiast rozdziału tutaj, pojawiło się Scorose, kto jeszcze nie czytał, a ma ochotę - zapraszam.
To byłoby na tyle. Do przeczytania za jakiś czas. Pozdrawiam i życzę wam zdrówka!
10.05.2021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top