Rozdział 76

Okienko numer 3

Przeczytajcie pytanie, które są w notce pod rozdziałem.

*****

- Jak dobrze, że przyszedłeś. - oznajmił Dean, otwierając drzwi swojej kawalerki na oścież. 

Małe mieszkanko mieściło się w samym centrum Londynu i mimo swoich malutkich rozmiarów było całkiem ładne. Dean wynajął je tuż po tym, jak został zatrudniony w magicznej menażerii. Nie była to może praca jego marzeń, ale, jak sam twierdził, póki co mu wystarczała. 

- Gdzie Seamus? - spytał, przekraczając próg i zamykając za sobą drzwi. 

- W łazience, prawdopodobnie zrobiło mu się niedobrze. W ogóle mnie to nie dziwi. On musi mieć z pięć promili, śmierdzi jak...! 

- Nie kończ. - poprosił Harry i wszedł do malutkiej łazienki. 

Seamus siedział na podłodze obok toalety i wyglądał, jakby właśnie przeżywał załamanie nerwowe. 

- Och, Harry! - zawołał, nieco sepleniąc. - Jaaak się masz, staryy? Bo ja cudownie. Nie mogło być lepij... 

Po tym nie szczerym wyznaniu spróbował wstać, co skończyło się tym, że przechylił się niebezpiecznie w prawo a Harry i Dean chwycili go w ostatniej chwili i zaprowadzili na kanapę. 

Nietrzeźwy chłopak usiadł na nią, głośno się przy tym śmiejąc. 

Wyglądał przy tym na naprawdę zdesperowanego a Harry doszedł do wniosku, że chyba tylko alkohol faktycznie mógł mu ulżyć. 

- Seamus, co się stało? - spytał Dean, podając przyjacielowi szklankę z wodą. 

- Zabawna sytuacja. - mruknął, śmiejąc się po tym gorzko. - Nikt mnie nie kocha, jestem bezużyteczny. 

- Co? A Demelza? - dopytywał Harry, nieco zaniepokojony. Świetnie zdawał sobie sprawę z tego, jak dużym uczuciem Seamus darzył pannę Robins. - Rozstaliście się?

- A bo ja wiem. - stęknął, a jego śmiech przerodził się w skowyt. - Dostałem od niej wiadomość. Wysłała mi ją z Hogwartu, a że byłem w pobliżu to bardzo szybko ją dostałem. 

- Stary, czy ona cię rzuciła listownie? - spytał z niedowierzaniem ciemnoskóry chłopak, patrząc na przyjaciela z przestrachem. On też zdawał sobie sprawę, jak bardzo Seamus załamałby się w tej sytuacji. 

- Nieeee, a-ale mówiła, że musimy poważnie porozmawiać. - jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. Dalej nieco plątał się mu język, ale obydwaj przyjaciele byli w stanie go zrozumieć. - No, czy to nie jest jasno powiedziane, że chce ze mną zerwać?

Harry i Dean nie mogli się nie zgodzić. Obydwoje mieli w głowie to samo skojarzenie, jeśli chodziło o 'poważną rozmowę'. Demelza chciała się rozstać z ich kumplem. 

- Dobra, a co robiłeś w pobliżu Hogwartu?

- Byem na rozmowie o pracee... U Madame Rosmerty, ale nie przyjęła mnie i no... Potem dostałem list od Demelzy i stwierdziłem, że skorzystam z okazji bycia w barze i się nieco napiłem... I pewnie bym tam siedział dalej i pił za nieszczęśliwą miłość, gdyby nie to, że mnie wyrzucili. 

- Co? Co ty zrobiłeś? Seamus... 

- No, więc była tam taka dziewczyna, nie? - zaczął, gapiąc się w swoje dłonie. 

- Ou. - wyrwało się obu chłopakom, którzy już po tym wstępie mieli przed oczami tylko jeden możliwy scenariusz. Seamus, wkurzony i zrozpaczony jednocześnie, dobierał się do jakiejś dziewczyny, która tego nie chciała. I Madame Rosmerta go wyrzuciła. 

- I była całkiem ładna, taka siedem na dziesięć, czaicieee? I ona tak jakoś się do mnie przysiadła no to jej powiedziałem, że rozstałem się z dziewczyną to aż jej się oczy zaświeciły. I proponowała mi jakieś spotkanie chyba, czy cóś takiego... Nie wiem, gdzieś ją miałem. - gadał, prychając co jakiś czas a jego przyjaciele patrzyli na niego z szeroko otwartymi buziami, nie spodziewali się, że Seamus odrzuci zaloty, jak sam to powiedział, bardzo ładnej dziewczyny. - No a potem mnie wyrzucili.

- Za co konkretnie?

- Bo mi powiedziała, że chętnie się ze mną umówi i, że jest pewna, że mi się podoba. To jej powiedziałem, że chyba powinna się udać do innego stolika i innego zdesperowanego faceta, bo nic z tego nie będzie.

- I?

- I ona mi na to... - tu zachwiał się lekko i upił łyk wody. - ...żee nie ma opcji, by nie podobała mi się ani trochę. No to jej powiedziałem, że jest urodziwa, ale wolę moją byłą, Demelzę. I że ona, mimo, że roztrzepana, jest ciekawsza i w ogóle i, że jeśli będę mieć okazję to do niej wrócę. No to tamta dziw...

- Seamus!

- Mówię jak jest, stary! No to tamta panienka mnie pocałowała to ją odepchnąłem, możliwe, że trochę za mocno i krzyknąłem, że chyba jej się w głowie poprzewracało i, że dziś nic nie zarobi. 

- Nie zarobi?

- No mówię, przecież, że to jakaś panienka spod latarni była! - wykrzyknął, po czym podniósł się szybko a następnie, chwiejąc się przy tym strasznie, zaczął chodzić wokół pokoju i krzyczeć kolejne wyrazy, które były nie do końca zrozumiałe dla jego kolegów. - Co za ladacznica! Jak śmiała, jak ja kocham tę... A ja nie wiem! I no! 

- Dobra, spokój, Seamus! - przerwał mu Harry, ponownie usadawiając przyjaciela na łóżku. - A co się stało pomiędzy tobą i Demelzą, i niby dlaczego jesteś nieudacznikiem? 

- A to ciekawa historja! - zawołał, klaskając w dłonie. - OWTM'y poszły mi tak strasznie, że nigdzie mnie nie chcą przyjąć do roboty, dacie wiarę? I ja pomyślałem, że jestem idiotą, skoro nie umijem zapewnić jej niczego, bo jestem bezrobotny, rozumiecie? Mieszkamy u jej rodziców, bo moi mają za małe mieszkanie a własnego nie możemy wynająć! Skandal! Jestem idiotą, kretynem, zawaliłem! 

- Seamus, wyjdziecie na prostą, ona na pewno to rozumie. Może nie wszystko stracone, może jeszcze się pogodzicie... - mówił Harry, próbując go pocieszyć. - Przecież jesteś świetnym facetem. 

- Dawno się tak nje uśmiałem. - parsknął, po czym ziewnął i pozieleniał nagle. - Niedobrze mi, dajcie jakąś miskę!

Ale zanim Dean zdążył zrobić cokolwiek, Seamus sprawił, że tapicerka na jego kanapie była już do wymiany. 

- Fuj, Seamus! - wykrzyknął chłopak, natychmiast otwierając okno.

- Sorka, to było nagłe i niespodziewane. Niczym moje rozstanie z Demelzą. - zaśmiał się z własnego żartu, po czym ponownie ziewnął. - Ej, wiecie, że pomieszanie wszystkich drinków, które są dostępne w pubie 'Pod trzema miotłami' to nie jest najlepszy pomysł?

- Tak, Seamus, wiemy, widzimy i czujemy. - burknął Dean, starając się wszystko uprzątnąć za pomocą zaklęcia czyszczącego. - I moja kanapa też to wie. 

- Oj, nie gniewaj się, kumplu! Mogę ci za to postawić flaszkę. A nie, nie mogę, bo mnie nie stać, cholera. 

- Seamus, chyba pora, żebyś się położył. - mruknął Harry. - Mogę cię zabrać do siebie, bo po tym jak potraktowałeś kanapę Dean'a, wątpię, by miał gdzie cię przenocować. 

- Ale, Harry, przyjacielu, noc jeszcze młoda! Może jeszcze byśmy się napili. No wiesz, za te durne uczucie, czyli miłość i za kobiety! 

- Seamus, tobie już starczy. - warknął Dean, psikając perfumami cały salonik. 

- Demelza nigdy nie odmówiła mi lampki wina! - oburzył się. - Ale w sumie, na Merlina, jestem dorosły! Jak chcę się napić to się napije, nie zabronicie mi!

- Nikt o zdrowych zmysłach nie sprzeda ci alkoholu, kiedy jesteś w takim stanie. Jutro nie wstaniesz. 

- Gadacie... Ale dobra, wygraliście, idę spać. - oznajmił ugodowo, po czym zakończył, chyba nie zdając sobie sprawy, że mówi na głos: - I tak wyjdę oknem.

- Zabezpieczę je zaklęciem. - powiedział Harry Dean'owi, pokiwał mu na pożegnanie i chwycił Seamusa pod ramię, by się z nim teleportować. 

Chwilę później dziękował Merlinowi, że zdecydował się, by teleportować ich w jakiejś uliczce niedaleko jego domu, a nie bezpośrednio w nim, ponieważ jego kolega po raz kolejny tego dnia postanowił opróżnić żołądek z resztek alkoholu. 

- Chyba wytrzeźwiałem. - oznajmił wesoło, ale Potter wiedział, że do trzeźwości było mu daleko. 

- Okej, przedyskutujemy to później, ale teraz chodź, położę cię spać. 

Po pięciu minutach byli już w jednej z sypiali, gdzie Harry ulokował swojego gościa. Obok łóżka postawił mu miskę i szklankę z wodą. Seamus padając na miękkie łóżko usnął praktycznie od razu, nie decydując się na urzeczywistnienie swojego planu ucieczki przez okno. 

Kiedy Potter upewnił się, że chłopak na pewno śpi, ruszył do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, a potem prosto do sypialni. 

Usiadł na łóżko, zerkając na zegar, który wskazywał godzinę drugą. 

- Świetnie. - mruknął z przekąsem, chwytając pióro i pergamin.

Miał zamiar napisać do Ginny, by sytuacja Seamusa i Demelzy nieco się rozjaśniła. No, bo kto będzie wiedział o tym wszystkim lepiej, niż jego dziewczyna, która na pewno usłyszała już od Robins całą historię. 

Kochana Ginny...

Zaczął bazgrać po papierze, tworząc krótki liścik, który wysłał natychmiast po napisaniu. 

Nawet nie zauważył, kiedy jego głowa opadła na poduszki, a on usnął, wykończony tym dziwnym dniem. 

Ja wiem, jest bardzo krótko! Ale z racji opadów śniegu (w ogóle to wow, aż poczułam święta!) wyszłam z rodzeństwem, by porzucać się śnieżkami. Mam nadzieję, że rozumiecie i wybaczycie mi to haniebne zachowanie, hah. Okej, przyznam, że nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, nie umiem opisywać opitego Seamusa, jakkolwiek by to nie brzmiało. mam jednak nadzieję, że nie jest tak tragicznie. 

Okej, przejdę teraz do ważniejszej sprawy. Kilka osób pisało mi, że chciałoby zobaczyć one shota o huncwotach, ale nie pisało, co konkretnie. Wpadłam na pewien pomysł i tu decyzja należy do was, czy chcielibyście takie coś przeczytać. Otóż, pomyślałam sobie, że napiszę, jak Lily poznała rodziców Jamesa i dodam to jako bonus do 'Jilly - Miłość aż po grób". Oczywiście, pojawiłby się tam również Syriusz, Remus i Peter. I no, zastanawiam się, czy to by wam odpowiadało? 

Ps. Błędy w wypowiedziach Seamusa są specjalne. 

Okej, kończąc, życzę wam zdrówka i pozdrawiam. 

03.12.2020

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top