Rozdział 11 W ministerstwie
Było bardzo wcześnie, gdy Ginny latała wesoło po podwórku na swojej nowej miotle, którą dostała od Harry'ego. Nie przeszkadzał jej już lekki ból głowy po wczorajszej imprezie. Teraz nic się nie liczyło. Latała tak chyba z pół godziny, dopóki nie stwierdziła, że jest głodna, więc wróciła na ziemię. Weszła do Nory, gdzie znalazła Harry'ego, czytającego jakiś list.
- Kompletnie zapomniałem. - mruknął chłopak.
- O czym? - spytała, odkładając swoją miotłę.
- O tym, że dziś jest rozprawa. Malfoy przysłał list, w którym przypomina nam, że o piętnastej mamy być w ministerstwie. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. Ginny dopiero teraz zdała sobie sprawę, o czym mówi chłopak. Nie chciała iść na tą rozprawę, nie chciała pokazywać swoich wspomnień obcym ludziom.
- Też o niej zapomniałam. - mruknęła cicho.
- No nic, dobrze, że przysłał te przypomnienie. - stwierdził, po czym spojrzał na nią badawczo, oznajmiając. - Zastanawiam się tylko, dlaczego tak bardzo nie chcesz na nią iść...
- Kto powiedział, że nie chce na nią iść?
- Ginny... Przecież to widać.
- Aż tak bardzo? No dobrze, nie chce na nią iść, bo się boję... Ja wiem, że to głupie, ale boję się tych wspomnień! To było okropne... A ja, nie chce sobie o tym przypominać...
- Rozumiem, Ginny... Ale to jedyny sposób, by zamknęli go w azkabanie, moje wspomnienia są jeszcze z czasów wojny, a twoje są już po upadku Voldemorta, one są prawdziwym dowodem. - stwierdził spokojnie, cały czas przyglądając się poddenerwowanej dziewczynie.
- Ja wiem, Harry... Ale te wspomnienia są straszne...
- Ginny, jesteś Gryfonką. Gdzie twoja odwaga? To będzie przecież tylko chwila, a potem, o tym zapomnisz.
- A może tiara przydziału się pomyliła? Może nie jestem odważna? - bąknęła, a Harry przewrócił oczami.
- Ginny, przestań natychmiast! Tiara się nie pomyliła. Nie znam drugiej, tak odważnej dziewczyny jak ty!
- Skąd taka pewność?
- Podczas bitwy o Hogwart, mogłaś wrócić. Ale tego nie zrobiłaś, zabronili ci walczyć, ale ty walczyłaś. Nie bałaś się, że możesz zginąć, to nie było dla ciebie ważne! Jesteś prawdziwą Gryfonką, walczyłaś na wojnie, a boisz się wspomnień. Wspomnień, Ginny, to tylko wspomnienia! - powiedział i przytulił roztrzęsioną dziewczynę.
- Muszę się wziąć w garść... - mruknęła pod nosem dodając głośniej. - Pójdę tam, dam im te wspomnienia, a potem Malfoy pójdzie siedzieć na długie lata!
- Bardzo dobrze, a teraz może coś zjedzmy. Twoi rodzice powinni zaraz wstać.
- W porządku. A co robi Hermiona?
- Yyy... Jakby to powiedzieć... Doprowadza Rona do porządku...- powiedział, a Ginny wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
*****
Wybiła godzina trzynasta. Pani Weasley sprzątała w kuchni, a pan Artur czytał nowe wydanie 'Proroka codziennego'. Hermiona i Ginny wspólnie sprzątały pokój, a chłopacy zaszyli się u Rona.
- Jak się czujesz? - spytał go Harry.
- A jak mam się czuć? - jęknął, przewracając się na drugi bok. - Boli mnie głowa, a w dodatku Hermiona dalej się na mnie wkurza.
- Przejdzie jej. Wy zawsze się kłóciliście, a potem godziliście...
- No, niby tak... A ty masz na dziś jakieś plany?
- Idę z Ginny do ministerstwa. - mruknął obojętnie, zupełnie tak, jakby codziennie chodził na rozprawy w sprawach śmierciożerców.
- Do ministerstwa? Po co?
- Na rozprawę w sprawie Malfoy'a. - wyjaśnił.
- Aha... To chcecie mnie zostawić z Hermioną? Przecież ona mnie zabije! - jękną, a okularnik parsknął.
- Nie przesadzaj. Chyba nie chcesz powiedzieć, że boisz się własnej dziewczyny? - powiedział Harry i zaśmiał się.
- Mi wcale nie jest do śmiechu, stary. Ona jest naprawdę wkurzona...
- Nie może być tak źle... Jest trochę wkurzona, ale bez przesady.
- Obyś miał rację! Bo chciałem ją zabrać w pewne miejsce... Myślę, że się ucieszy. - powiedział zmartwiony Ron.
- Gdzie chcesz ją zabrać? - spytał zaciekawiony Harry.
- To niespodzianka... - powiedział tajemniczo.
Rozmawiali jeszcze chwilę, póki nie usłyszeli pani Weasley, która wołała ich na obiad. Rudy chłopak zbladł, przez cały dzień unikał matki, wiedział, że usłyszy od niej kazanie... Ale teraz był pewien, że już się nie wywinie.
- Idziesz? - spytał Harry, a Ron z trudem wstał z łóżka i zszedł na dół.
Przy stole siedziała już Ginny i Hermiona, chłopak spojrzał na nią, ale ona szybko odwróciła wzrok. Po chwili wszyscy zajęli miejsca i zabrali się do posiłku. Molly trochę zrzędziła, że Ron jest nieodpowiedzialny, co chwilę dziękując Hermionie, za to, że się nim zajęła. Ginny i Harry'ego trochę to bawiło... Właściwie dziewczynę bawiło to tak bardzo, że w pewnym momencie wybuchnęła śmiechem, za co szatynka posłała jej oburzone spojrzenie. Harry pospieszał ją, ponieważ musieli przygotować się do wyjścia do ministerstwa, mieli zjawić się tam piętnaście minut szybciej, by dać im swoje wspomnienia.
Po obiedzie obydwoje poszli ubrać się bardziej elegancko, Ginny denerwowała się delikatnie, ale cały czas powtarzała sobie słowa Harry'ego "Jesteś Gryfonką", to trochę pomagało. Pół godziny przed piętnastą byli gotowi. Harry miał na sobie białą koszule i jeansy, a Ginny prostą, czarną sukienkę na ramiączkach, wyglądali bardzo odświętnie. Chłopak złapał ją za rękę i razem przeszli przez kominek, znaleźli się w ministerstwie.
Harry prowadził ją przez różne korytarze, co jakiś czas zatrzymując się, by porozmawiać z jakimiś urzędnikami, co niemiłosiernie wkurzało rudowłosą. No, ale czego mogła się spodziewać... Szła w końcu z tym słynnym Harry'm Potterem, chłopakiem, który kilka miesięcy temu pokonał Voldemorta. Po dłuższym czasie doszli do miejsca docelowego. Przed salą rozpraw stał strażnik, który podał im buteleczki, oznajmując, że to tu mają "schować" swoje wspomnienia. Wzięli je i usiedli na pobliskich krzesłach. Harry przystawił sobie różdżkę do głowy i po chwili ujrzeć można było coś w rodzaju srebrzystej nici, którą szybkim ruchem umieścił w buteleczce. Ginny patrzyła na to z lekkim zakłopotaniem.
- Harry, mamy problem. - powiedziała dziewczyna, a on spojrzał na nią dziwnie.
- Jaki problem?
- Bo... Bo ja nie umiem tego robić... Jak to zrobiłeś? - spytała, a z nerwów buteleczka, którą trzymała wyślizgnęła jej się z rąk i z hukiem rozbiła się na podłodze.
- Reparo! - powiedział chłopak, a flakonik znów był cały.
- Dzięki. - mruknęła Ginny, chwytając buteleczkę.
- A co do tego - wskazał na swoją butelkę, w której spoczywały jego wspomnienia. - to bardzo proste. Przykładasz różdżkę do głowy, koncentrujesz się na danym wspomnieniu i po chwili wkładasz je do butelki. Spróbuj! Tylko ostrzegam, to niezbyt przyjemne.
- W porządku. - odparła i postąpiła według wskazówek chłopaka.
Przyłożyła różdżkę do skroni, skoncentrowała się na tych wspomnieniach i po chwili wsadziła do buteleczki srebrzystą nić. Odetchnęła z ulgą.
- Udało ci się! To co możemy iść? - spytał z wyraźną troską w głosie.
- Tak, chodźmy. - odparła zdecydowanie i razem z Harry'm ruszyła w stronę wejścia.
Sala była sporych rozmiarów. Z boków były krzesła dla "obserwatorów", a na środku miejsce, które było zarezerwowane dla więźnia. Naprzeciwko, znajdował się wielki podest, w którym zasiedli już urzędnicy. Zajęli swoje miejsca. Rozejrzeli się i ku swojemu zadowoleniu spostrzegli, że siedział tam też Kingsley, nowy minister magii, dzięki czemu mieli pewność, że Malfoy trafi za kraty. Obok niego był również Percy. Ginny nie była z tego powodu zadowolona, nie chciała, by chłopak patrzył na jej wspomnienia... Było tam też kilku znanych urzędników i kilka mniej znanych. Po kilku minutach zjawił się również Draco, który zasiadł w ławce oskarżycieli, tuż obok nich. Chwilę potem do sali wszedł, a raczej został wprowadzony przez aurorów, Lucjusz Malfoy. Siadając, posłał całej trójce wrogie spojrzenie, od którego Ginny, aż przeszły ciarki. Minister Magii powstał. Rozprawa się zaczęła.
- Witam wszystkich tu obecnych. Zebraliśmy się tu by o sądzić obecnego tu, Lucjusza Malfoy'a, oskarżonego o aktywne śmierciożerstwo oraz dużo innych rozbojów. - powiedział spokojnie Kingsley i z powrotem zajął swoje miejsce.
- Mamy dużo świadków na pańską winę, lecz najlepszymi dowodami wydają się wspomnienia, pana Harry'ego Pottera i pani Ginewry Weasley. - powiedział starszy, siwy mężczyzna.
Ginny nie znała go, ale wyglądał na wysoko postawionego urzędnika.
W tym czasie do dużego naczynia stojącego z boku sali, podszedł jeden z aurorów i wlał tam wspomnienia Harry'ego. Ku ich zaskoczeniu, wspomnienia te wyświetliły się na dużej ścianie. Ginny nie była z tego zadowolona, oznaczało to bowiem, że jej wspomnienia również zobaczą wszyscy tu obecni. Urzędnicy, aurorzy, a także reszta zebranych tam osób spojrzała na to, co wyświetlało się na ścianie.
Był to cmentarz, Harry był uwięziony, a pośrodku przechadzał się Voldemort, który wezwał swoich śmierciożerców. Po chwili pojawili się. Czarny Pan zwracał się do każdego z nich, a na końcu zatrzymał się na dłużej przy (jak to określił) swoim wiernym pomocniku, którym okazał się Lucjusz Malfoy.
Później wspomnienie się zmieniło.
Byli teraz w domu Malfoy'ów. Na środku stali związani Ron, Hermiona, Dean, Gryfek i Harry. Lucjusz i Bellatrix starali się nakłonić Draco, by powiedział im czy na pewno jest to Harry Potter.
Wtedy wszystko znikło... A starszy mężczyzna ponownie zwrócił się do oskarżonego.
- Wszyscy tu obecni widzieli, iż był pan śmierciożercom. Czy ma pan coś na swoją obronę?
- Oczywiście. Byłem śmierciożercom, ale zostałem uniewinniony. - oznajmił chłodno. - Czyli te dowody nic nie znaczą. - powiedział i spojrzał na nich ze sporą satysfakcją.
- No tak. To może teraz wyświetlimy wspomnienia pani Ginewry Weasley. - powiedział mężczyzna i ponownie auror wlał substancję do naczynia.
Harry objął Ginny ramieniem i uważnie przyglądał się temu, co wyświetlało się na ścianie.
Ginny była w sklepie George'a, poczuła jakieś ukłucie. Porozmawiała z Harry'm i wyszła ze sklepu. Szła w stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Gdy tylko tam doszła, pojawiła się przed nią piątka śmierciożerców. Próbowała się bronić, ale została potraktowana drętwotą.
Później scena się zmieniła.
Ginny była w jakiś lochach. Podszedł do niej śmierciożerca i siłą zaciągnął ją na górę. Była tam pozostała grupa śmierciożerców, którzy po chwili zaczęli ją torturować. Byli bardzo okrutni, najgorszy z nich był Lucjusz i Avery. Wyraźnie bawiła ich cała ta sytuacja. Na zmianę celowali w nią zaklęciami torturującymi. Powtarzało się to przez kolejne dni, w których byli oni coraz bardziej okrutni. Lucjusz wyzywał ją, szydził z niej. Na koniec, Ginny została wygnana do lochu i potraktowana Sectusemprom przez Averego.
Cała sala zamarła. Ginny miała oczy pełne łez, a Harry mocniej ją przytulał. Chłopak był wściekły, wiedział, co spotkało dziewczynę, bo sama mu o tym opowiadała, ale nie mógł uwierzyć, że śmierciożercy byli tacy okrutni. Jak mógł do tego dopuścić? Harry czuł się winny, ale czasu się nie cofnie...
Po chwili milczenia odezwał się starszy mężczyzna.
- Czy teraz też ma pan coś na swoją obronę? Nie podlega przecież wątpliwości, że jest to wydarzenie po upadku Voldemorta. - powiedział i spojrzał na oskarżonego.
- Zmusili mnie do tego. Ja nie miałem nic do powiedzenia, grozili mi, że jeśli się do nich nie przyłącze to zabiją mnie i moją rodzinę. Ja tylko chciałem ich chronić. - mówiąc to spojrzał w kierunku Draco. Blondyn wyglądał na wzburzonego.
- No, tak... Będzie to trzeba przedyskutować. Czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć? - spytał, ale nie spodziewał się, że ktoś mu odpowie. Mylił się.
- Ja pragnę coś powiedzieć. - oznajmił Draco, wstając ze swojego miejsca.
- Ach, no właśnie. Mój syn potwierdzi moją niewinność. - wtrącił się pewny siebie Lucjusz.
- Mylisz się. I nie nazywaj mnie już swoim synem! Jesteś zwykłym kłamcom, oszustem, potworem! Zgnijesz w azkabanie! Przez te wszystkie lata chętnie pomagałeś Czarnemu Panu. I zrobiłeś coś czego ja nigdy ci nie wybaczę! Zmusiłeś mnie bym też mu służył! To przez ciebie do końca mojego nędznego życia będę miał mroczny znak na ręce, przez ciebie! Matka prosiła cię byś przestał, nie słuchałeś jej. Gdy on został pokonany, myślała, że będziemy żyć normalnie! Bzdura! Z takim potworem jak ty nie można żyć normalnie! Pomogłeś uciec im z azkabanu, a potem zrobiłeś z naszego domu kryjówkę! Torturowałeś tą dziewczynę, chciałeś ją zabić! Matka błagała byś z tym skończył, błagała cię! A ty śmiałeś się jej w twarz! Ona się ciebie boi, ale ja na to nie pozwolę, nie ja. Pójdziesz siedzieć, a my wreszcie będziemy mieli spokój. Rozumiesz?! Skończysz w azkabanie, tym razem ja tego dopilnuje! - wykrzyczał, a wszyscy patrzyli na niego przerażeni po tym co usłyszeli.
Aurorzy, urzędnicy i minister magii zwołali natychmiastowe zebranie, ustalali wyrok. Ponowie zapadło milczenie. Draco schował twarz w dłoniach. Lucjusz był wściekły, próbował nawet wyrwać różdżkę jednemu z aurorów, więc potraktowali go drętwotą. Wszyscy siedzieli cicho, ciekawi jaki będzie wyrok. Po długich piętnastu minutach Kingsley znów przemówił.
- Zapadł już werdykt. Oskarżony Lucjusz Malfoy zostaje uznany za winnego! Za swoje czyny, czyli aktywne śmierciożerstwo, używanie zaklęć niewybaczalnych, liczne zabójstwa, tortury i kradzieże zostaje skazany na dożywotnie pozbawienie wolności i trafi do azkabanu. - ogłosił Minister Magii.
Wszyscy (oczywiście oprócz Lucjusza) byli tym zachwyceni. Ginny przytuliła Harry'ego, a Draco odetchnął z ulgą. Sala zaczynała pustoszeć, więzień został wyprowadzony, aż w końcu zostali jedynie Harry, Ginny i Draco.
- Jestem wam wdzięczny. - powiedział poważnym i spokojnym tonem.
- To drobiazg. My również jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. - powiedział Harry.
- I my również powinniśmy być wdzięczni tobie. Pomogłeś nam, a teraz powiedziałeś prawdę, nie kryłeś go mimo, że jest twoim ojcem... - dodała Ginny, dalej trochę roztrzęsiona.
- Już nie jest. Jest potworem i ma to na co zasłużył. - odpowiedział smutno blondyn i opuścił salę.
*****
Ginny i Harry teleportowali się do Nory. Gdy tylko weszli do środka usłyszeli znajome głosy. Postanowili nie ujawniać jeszcze swojej obecności i posłuchać, o czym mówią państwo Weasley.
- Molly, on jest dorosły. Da sobie radę. - stwierdził spokojnie mężczyzna.
- Wiem, Arturze, ale nie rozumiem dlaczego nie chce wyprawić urodzin tutaj, w Norze.
- Może chce to zrobić w swoim domu? Chce się usamodzielnić. To dobrze. - odpowiedział pan Weasley, swojej żonie.
Ginny, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę, głośno odchrząknęła.
- O, Ginny, Harry. Nareszcie jesteście! Chodźcie dzieciaki. Jest kolacja! - zawołał wesoło Artur.
- Coś się stało, tato? Dlaczego się kłóciliście? - spytała Ginny, zajmując miejsce przy stole.
- Nie kłóciliśmy się. Percy był i zaprosił nas na urodziny. Oznajmił nam przy okazji, że wyprawi je u siebie w domu, a mama nie rozumie dlaczego nie chce wyprawić przyjęcia urodzinowego w Norze. Uważa, że było tak co roku i nie ma potrzeby tego zmieniać.
- I mam rację. - upierała się kobieta.
- Ale Percy jest już dorosły, mamo. - poparła ojca Ginny. Jej bardzo to odpowiadało. Była ciekawa jak mieszka Percy, ponieważ nie miała jeszcze okazji zobaczyć jego mieszkania.
- Nawet ty przeciwko mnie, córeczko? - zażartowała kobieta i uśmiechnęła się do dziewczyny.
Było już późno, więc po kolacji udali się do swoich pokoi. Ginny skierowała się do swojej sypialni, którą dzieliła z Hermioną, jednak nie zastała tam swojej przyjaciółki. Zmartwiona udała się do pokoju swojego brata, myśląc, że może tam go znajdzie, pomyliła się.
- Widziałeś Rona i Hermione? - spytała Harry'ego.
- Nie, myślałem, że są u ciebie. Ron mówił, że Hermiona jest na niego zła, jednak myślałem, że pogodzili się i poszli do waszego pokoju. - odrzekł.
- Zapytam mamy, może ona coś wie. - stwierdziła i popędziła na dół, gdzie zastała kobietę sprzątającą po kolacji.
- Mamo, wiesz może gdzie jest Ron i Hermiona? - spytała.
- Nie, ale Ron wspominał coś, że Hermiona się ucieszy, jak ich zobaczy, ale nie wiem o kim mówił. Powinni niedługo wrócić.- powiedziała Molly i znów zajęła się sprzątaniem.
Dziewczyna wróciła do swojego pokoju, zastanawiając się, o co mogło chodzić Ronowi. Czekając na Hermionę postanowiła się umyć. Po kąpieli usiadła w swoim łóżku i zajęła się czytaniem książki. Nie czekała długo, a do pokoju weszła szczęśliwa szatynka.
- Pogodziłaś się z Ronem? - spytała ją Ginny.
- Gdyby tylko! Ron przyszedł mnie przeprosić, a gdy mu wybaczyłam powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Na początku myślałam, że zabiera mnie gdzieś do jakiejś restauracji... Ale tego co zrobił się nie spodziewałam! - powiedziała szczęśliwa.
- No mów! - krzyknęła zniecierpliwiona rudowłosa.
- No więc, wziął mnie za rękę i teleportował nas do mojego rodzinnego miasteczka... Nieco mnie to zdziwiło, ale on poprowadził nas pod dom moich rodziców... Nie wiedziałam o co mu chodzi, bo przecież oni byli gdzieś w Australii, ale on po prostu zadzwonił do drzwi, które otworzyli moi rodzice. Powiedział, że ministerstwo zlekceważyło tą sprawę, więc szukał ich sam. Podobno znalazł ich kilka dni temu, wrócił im pamięć i przeteleportował z powrotem do naszego domu! - powiedziała Hermiona i zaczęła płakać. Ginny wstała i przytuliła dziewczynę, która mimo łez nie wyglądała na smutną.
- Czemu płaczesz? - spytała zdziwiona przyjaciółkę.
- To ze szczęścia. - mruknęła, ocierając łzy. - Po prostu nie spodziewałam się, że Ron mógłby zrobić coś takiego!
- Nie podoba ci się to, co zrobił? - spytała zaskoczona.
- Wręcz przeciwnie, jestem bardzo szczęśliwa. Chodzi mi tylko o to, że nie spodziewałam się, że Ron mógłby zrobić coś takiego dla mnie... No wiesz, to wymagało dużo czasu i w ogóle. Ron nie robił nigdy takich rzeczy...dla nikogo.
- Jemu zależy na tobie bardziej, niż ci się wydaje. - powiedziała Ginny i uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Wiem, a właściwie zauważyłam to dzisiaj. To takie niespotykane u niego...
- Ron potrafi czasem zadziwić. Uwierz mi. - powiedziała, a Hermiona uśmiechnęła się do niej.
- A jak rozprawa? - spytała po chwili.
- Cudownie! Malfoy dostał dożywocie! Jesteśmy już bezpieczni...przynajmniej na razie.
- Co to znaczy "przynajmniej na razie"?
- No, bo...widzisz...mam takie przeczucie, że to jeszcze nie koniec. Myślisz, że on nie będzie chciał uciec i się zemścić?
- Przestań być taką pesymistką, Ginny! Malfoy będzie najlepiej strzeżonym więźniem. Nie ucieknie. - stwierdziła dziewczyna, siadając na łóżku.
- Może i masz rację. No, ale póki co, nie ma się co martwić na zapas. - stwierdziła i pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółkom.
Na początku chciałam wam bardzo podziękować. Moje opowiadanie ma już ponad 100 odczytów! Dla niektórych to może być prawie nic, ale ja jestem mega szczęśliwa z tego powodu, bo na początku zastanawiałam się czy ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. Więc jeszcze raz naprawdę dziękuję! (Obecnie, w dniu, kiedy to poprawiam, czyli pierwszego lipca, mam już prawie sześć tysięcy odczytów, za co również bardzo dziękuję!) Życzę zdrowia i pozdrawiam.
Haha, pozdrawiam, poprawiając to 16 lipca (2021, czyli rok później), mając ponad 60 tysięcy wyświetleń. Ściskam mocno <3
28.03.2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top