Rozdział 106
Dzień, w którym Ginny i jej przyjaciele zakończyli pisać ostatnie OWTM'y był jednym z tych najszczęśliwszych, ale i najsmutniejszych zarazem. Z jednej strony mieli już to wszystko za sobą, lecz z drugiej oznaczało to zbliżający się nieubłagalnie koniec, ostatniego już dla nich, roku w Hogwarcie.
- Nie chce opuszczać tej szkoły, mam z nią tyle dobrych wspomnień - marudziła Demelza, gniotąc swoje niedojedzone frytki na miazgę, co chyba było jej sposobem na odreagowanie tego wszystkiego. - Kurde, to tu poznałam Seamusa i was; tu się zakochałam i tu, dzięki waszej pomocy pierwszy raz odważyłam się powiedzieć temu czubkowi, co do niego czuję; to tu grałam w quidditcha i to tu zaczęła się moja największa przygoda...
Kończąc dziewczyna miała już łzy w oczach, co szybko zauważyły Luna z Ginny, ale nie wiedziały, jak mogłyby jej pomóc, same będąc tak przygnębione myślą o opuszczeniu szkolnych murów.
- Nie wyobrażam sobie tego, jak to będzie teraz wyglądać - ciągnęła Robins, a łza spłynęła jej po policzku, jednak ona nawet nie zwróciła na to uwagi. Zresztą, tego dnia dużo siódmorocznych płakało, żegnając się z tym magicznym miejscem. - Niby wiem, że zamieszkam z Seamusem; że będę się z wami widywać i, że będę studiować, o ile dostanę się na te przeklęte zajęcia na uzdrowiciela, ale... To nie będzie to samo. Nawet nasza święta trójca rzadziej się teraz spotyka. To jest dorosłe życie, a ja nie jestem na to mentalnie gotowa.
- Czasem trzeba robić rzeczy, na które nie jest się gotowym, Demelzo - oznajmiła Luna, z nostalgią rozglądając się po Wielkiej Sali, w której jadła właśnie jeden z ostatnich posiłków. - Na tym, niestety, polega życie. Nabieramy nowych doświadczeń. Tak mówił Flitwick. Ale ja uważam, że to strasznie głupie, że ludzie muszą dorastać. Pozbywamy się wtedy swojej wyobraźni i jesteśmy smutni. Nikt nie powinien być smutny.
- Ja za to mam straszny mętlik w głowie - stwierdziła Ginny, która do tej pory jedynie milczała, zastanawiając się nad tym wszystkim. - Z jednej strony wreszcie zobaczę się z Harry'm, ale z drugiej opuszczę to miejsce raczej na zawsze, bo na nauczyciela nie chcę startować. No i zostaje jeszcze Nick, który błaga mnie o przebaczenie, a ja nie wiem, co mam zrobić.
- Możesz go uderzyć, przydałoby mu się - prychnęła Demelza, wbijając widelec we frytkę ze zdecydowanie większą siłą niż było to potrzebne.
- Ty, uzdrowicielko, nie powinnaś przypadkiem chronić ludzkiego życia? - sarknęła rudowłosa, której wcale nie pomogła odpowiedź jej przyjaciółki. Liczyła na poważną odpowiedź, ale jak zwykle musiała sobie poradzić sama. - Idę się przejść po Błoniach, wrócę, gdy... Jak wrócę to będę.
Dziewczyny nic nie powiedziały, a jedynie pokiwały głowami, zaczynając rozmawiać między sobą.
Ginny miała prawdziwy mętlik w głowie. Nie lubiła żywić do kogoś urazy i tak naprawdę już dawno chciała przebaczyć Nickowi, ale zawsze coś ją blokowało. Jakby jej organizm podświadomie wiedział, że chłopak mimo przeprosin i tak dalej będzie sprawiać problemy.
Westchnęła głęboko, siadając gdzieś pod drzewkiem, z którego miała świetny widok na las i chatkę Hagrida, co dało jej pewien pomysł, a już chwilę później waliła do drzwi małego domku, które otworzył jej zdziwiony mężczyzna.
- Ach, kto mi się tu... Och, Ginny! Wejdź, dziecko, zaraz zrobię ci herbatki! Cholibka, ostatni raz żeś u mnie była z dwa miesiące temu, co? Nie chce ci się już odwiedzać starego gajowego... - powitał ją Hagrid, ciesząc się na jej widok ogromnie. Dziewczyna poczuła się nieco zawstydzona, ale w duchu obiecała sobie, że muszą kiedyś zaprosić półolbrzyma do siebie.
- Cześć, Hagridzie! Dobrze cię widzieć! - zawołała, siadając przy stoliku, na którym po chwili wylądował ogromny kubek herbaty malinowej. - Jak się czujesz?
- Ach, dobrze - machnął dłonią, jakby akurat ta sprawa była nieważna. - Lepiej powiedz, co u ciebie? Jutro już koniec. Merlinie, pamiętam jak byliście tacy mali, wszyscy... Tacy przestraszeni, zafascynowani, a potem... Och, z was już duże dzieciaki się zrobiły, wojna się skończyła...
Hagrid pociągnął nosem, co niezbyt zdziwiło Ginny, która przyzwyczaiła się już do tego, że gajowy łatwo się wzruszał.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteście już dorośli. I ty, i Harry, Hermiona, Ron... Nim się obejrzę, a wasze dzieci będą chodzić do szkoły. Cholibka.
- Nie wybiegajmy tak w przyszłość, Hagridzie - zaśmiała się rudowłosa, upijając łyk herbaty. - Na dzieci przyjdzie jeszcze pora. Póki co, moim zmartwieniem jest to, że nadal nie mam pojęcia, co będę robić po szkole.
- A quidditch? Harry wspominał mi kiedyś, że mogłabyś grać w profesjonalnej drużynie - przypomniał sobie mężczyzna, a Weasley'ówna przewróciła oczami.
- Harry cały czas mi to mówi, ale ja wiem, że się nie dostanę. On nie może ocenić mnie uczciwie, bo jest moim chłopakiem, więc nie chce mi robić przykrości.
-Bzdury gadasz! - żachnął się Hagrid, wyciągając z szafki półmisek z ciasteczkami, których Ginny wolała nie próbować. - Przecież widziałem, jak latasz. Jesteś w tym świetna i, cholibka, Harpie z Holyhead mogą ci buty czyścić!
W końcu temat rozmowy zszedł ze sportu i nauki na inne tory, między innymi dalszą przyszłość, co Ginny wykorzystała do zadania upragnionego przez siebie pytania, odnośnie Nicka. Niby się przyjaźnili, a mama zawsze powtarzała jej, że należy wybaczać. Z drugiej strony tata mówił jej, że jeśli ktoś nie będzie jej warty to powinna go olać.
- Co zrobiłbyś na moim miejscu? - spytała w końcu, po opowiedzeniu mu w jakiej sytuacji się znajduje. - Przyjąłbyś przeprosiny?
- A ty, co czujesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Myślisz, że zasługuje na wybaczenie? To w końcu twój przyjaciel. Komu, jak nie przyjacielowi powinnaś wybaczyć, co?
- Sama nie wiem, Hagridzie - odparła, wzdychając. - Zawiódł mnie już kilka razy. Ma wiecznie problemy, czy to do Demelzy, czy do Harry'ego, a ja nie będę dłużej tego tolerować. Na za dużo mu pozwoliłam.
- Więc nie zamierzasz mu przebaczać - bardziej stwierdził niż zapytał półolbrzym.
- To nie do końca tak - jęknęła, uderzając głową o blat stołu. - Ja go naprawdę lubię, bo gdy nie ma jakiś problemów to jest naprawdę super. Ale nie mogę mu pozwolić, by nie szanował ważnych dla mnie osób. On musi zrozumieć, że jakkolwiekby się nie starał nigdy nie będzie ważniejszy niż Harry, czy inni przyjaciele, którzy są ze mną od kilku lat.
- Chyba właśnie rozwiązałaś swój problem - oznajmił z uśmiechem Hagrid.
- Niby jak?
- Cholibka, powiedz mu, że możesz mu wybaczyć, ale musi stosować się do tych kilku zasad - wyjaśnił, upijając kolejny łyk herbatki. - Tak chyba będzie najlepij, dzieciaku.
- To w sumie dobry pomysł. Dzięki, Hagridzie.
Dziewczyna gwałtownie podniosła się z krzesła, podchodząc do gajowego i przytulając go mocno, a po w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Będzie mi ciebie brakować, ale obiecuje, że jeszcze cię odwiedzę.
- Och, Ginny, dzieciaku, bo się rozkleję - mruknął mężczyzna, również ją obejmując. - Ach, już płaczę. Przed tobą i Harry'm całe życie, nie zmarnujcie go. I, proszę cię, rozważ propozycję Harry'ego, co do quidditcha. Szkoda, żeby twój talent się zmarnował.
- Dobrze - uśmiechnęła się do niego, podchodząc do wyjścia. - Do zobaczenia, Hagridzie.
- Pa, dzieciaku! - zawołał za nią, zamykając chatkę, a Ginny zrozumiała, że wraz z nią, zamknął się jakiś okres w jej życiu.
Już nie będzie szkolnych Błoni; Wielkiej Sali, gdzie zawsze panował ten cudowny gwar rozmów; lekcji, które mimo, że męczące, wiążą ze sobą wiele wspomnień; nie będzie też codziennych rozmów z Demelzą, siedząc przy kominku w ich dormitorium.
Ale będzie Harry. Już codziennie.
A to dawało jej poczucie bezpieczeństwa, mimo tylu utraconych rzeczy. To dzięki Harry'emu nie bała się zostawić tych szkolnych lat za sobą i wyruszyć w kolejną niesamowitą podróż.
- Żegnajcie szkolne Błonia - mruknęła pod nosem, ocierając łzy, a następnie weszła z powrotem do Hogwartu, gdzie miała zamiar odszukać Nicka. Nie było to trudne zadanie, patrząc na to, że spotkała go już na korytarzu, choć on z początku jej nie zauważył. Odchrząknęła. - Hej, Nick.
- Ginny! - zawołał radośnie, po czym nieco się speszył. - Proszę, daj mi to wszystko wyjaśnić. Ja wiem, że mnie unikasz, ale...
- W takim razie, wyjaśniaj.
- Naprawdę? Mogę? - spytał z nadzieją, a dziewczyna westchnęła.
- Nie, na niby. Mów, zanim zdecyduje, że stąd idę.
- Um, okej. No więc... Przepraszam za to wszystko - szepnął, spuszczając głowę. - Serio. Ja wiem, że wiele głupich rzeczy powiedziałem, ale...
- Ale co? - mruknęła nieco bardziej oschle niż planowała. - Ale zamierzasz dalej tak robić i tylko przepraszać?
- Nie, Ginny, ja...
- Ty co? Nie pasuje ci Harry, nie pasuje ci Demelza... Co ci w ogóle pasuje, co?
- Nie poznaje cię, Ginny - stwierdził, wyglądając na nieźle zdziwionego.
- Widocznie nigdy mnie nie poznałeś, Nick. Ostatnio faktycznie trochę straciłam mojego charakterku i pozwoliłam wejść sobie na głowę, ale już nigdy więcej.
- Więc co? Nie zamierzasz mi wybaczyć?
- Zamierzam, ale tym razem jasno wskażę ci granice - powiedziała, patrząc na niego twardo. - Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się wspierają. Nie musisz lubić każdego z mojego towarzystwa, ale niemiłe komentarze zachowaj dla siebie. A o tym, czy Harry jest dla mnie odpowiedni, decyduję ja, nie ty.
- Oczywiście - mruknął, pocierając kark w zakłopotaniu. - Coś jeszcze?
- Tak. Nasza relacja jest czysto przyjacielska i zapamiętaj to sobie - ostrzegła, mając na uwadze słowa Demelzy, która choć gadała dużo głupot, tu akurat mogła mieć rację. - To chyba tyle. Dalej chcesz się przyjaźnić?
- Tak, Ginny, ja... Jesteś dla mnie bardzo ważna - wyznał, patrząc jej w oczy, ale ją niezbyt to poruszyło. Nie teraz, kiedy była tak bojowniczo nastawiona.
- Fajnie. Więc, przyjacielu, pozwól, że udam się już do moich przyjaciółek, które na mnie czekają - odparła, wymijając go. Tak po prostu. I choć z jednej strony było jej trochę wstyd, że się tak zachowała, z drugiej dało jej to poczucie satysfakcji, kiedy zostawiła go tam na tym korytarzu z mętlikiem w głowie.
Dobrze, więc... Cześć? Ja wiem, że dawno mnie tu nie było. Nie będę obiecywać, że będę częściej. Po prostu nie chce kłamać, bo nie wiem, jak teraz to będzie wyglądać. Ostatnio miałam dużo problemów emocjonalnych, jestem przemęczona. Postaram się tu coś wrzucać, bo aż mi głupio, ale tak naprawdę to ta przerwa była mi chyba potrzebna. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam. Dziękuję, jeśli dalej tu jesteście. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.
Życzę wam miłych wakacji, zdrówka i pozdrawiam.
27.06.2021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top