1# Topos
Karczma miała swój unikalny klimat, bo gdziekolwiek by nie spojrzeć widniały łupy z wypraw, którymi mogli poszczycić się nieliczni, ale obecni tam zdobywcy. Różnego rodzaju czaszki, zaczynając od zajęczych, a kończąc na smoczych, wisiały na ścianach wypełniając je swoimi kiedyś żywymi, lecz teraz pustymi, strasznymi oczodołami. Na drewnianych stołach, nigdy nie brakowało strawy, a ludzie wymieniali się ze sobą niekiedy zbędnymi informacjami, że ich plecy bolą czy też zupa wystygła. Jednak takich było najmniej, bo i tak po chwili zostawali wciągnięci w wir ożywionych rozmów przy kuflu z grzańcem. Dzięki czemu zapominali na moment o bożym świecie, dając się porwać ulotnej chwili szczęścia, która potrafiła pęknąć równie niespodziewanie co cięciwa od łuku, raniąc przy tym swojego pana, jednak ten nie zwracał na to uwagi.
Wypadałoby przedstawić karczmarza, Harlan. Trzeba wspomnieć, że był jednym z największych poszukiwaczy przygód, nie biorąc jego rozmiarów pod uwagę. Według dawnych historii opowiadał znacznie więcej o swoich heroicznych czynach, pewnie dlatego, że kiedyś nie narzekał na swój wiek. Teraz jedynie przysłuchuje się innym śmiałkom, jednak Harlan lubi być nieprzewidywalny i na moment wraca jego młodzeńcza wena do tworzenia powieści. Szkoda mi staruszka, jest równy z niego gość, jak mówią, zawsze chodzi uśmiechnięty, tak jakby był ojcem wszystkich tu przebywających.
Jednak nie na nim mam się teraz skupić. Oh, co moje oczy widzą, wystarczy tylko zagadać, a tematy będą sypały się dalej, jak z magicznego wora. Ktoś chyba nie jest w najlepszym sosie, o idzie tutaj. Chyba to mój szczęśliwy dzień, aż poproszę jedną z tych ładnych karczmarek o dzban piwa grzanego. Tymczasem ona zamówiła coś szybkiego na ząb i do tego porządny kufel grzańca, oho chyba nie będzie to jej jedyny.
Tak więc wyszło, że razem czekałyśmy na kelnerki, które przyniosą nasze ukochane potrawy oraz napoje. Spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem, jednak udałam, że tego nie widzę i dalej w zamyśleniu patrzyłam na głowę jelenia. Co ona chce wyczytać z mojej twarzy?! A z resztą, niech sobie podziwia, bo może później nie będzie okazji.
*Darkness*
Trudno wyszło tak jak miało być. Nic nie poradzę, jeżeli chcą bym to ja zdała raport, dobrze zrobię to, przecież nie może upaść moja rycerska duma. A tym czasem lepiej spytam się karczmarza czy ma wolny pokój, jestem zbyt zmęczona na dalszą podróż, a z rana ruszam na samo południe, gdzie rezyduje Arl. Cóż nie będzie wygodnie, ale w końcu to jedna noc, co złego może się stać? Hm... Kto to? Skąd i kiedy ona się tu wzięła?
*Kirmi*
Oho, księżniczka się ocknęła, trochę jej to zajęło, ale co tam. Na początku wypadało by się przedstawić, nieprawdaż?
-Miło mi Cię poznać, nazywam się Kirmi, a ty?- powiedziałam spokojnym, trochę mruczącym głosem, przy czym zrobiłam ten głupkowato, niewinny uśmieszek.
-Witaj, jestem Darkness, szlachcianka z rodu...- odpowiedziała, poprawiając opadłą na twarz grzywkę, którą teraz zauważyła, jednak nie zdążyłam dosłyszeć końcówki, bo ktoś głośno krzyknął.
-Puszczaj, to jest wolny kraj z tego co wiem!- ryknął jakiś mężczyzna tak, że wszyscy podskoczyli na swoich siedzeniach. Miał na sobie tylko czarną szatę. -Myślisz, że wolno ci się tak zwracać do mnie, Wielkiego Logana?!
Niech to jasny grom strzeli, czy ludzie zawsze muszą mieć tak okropne wyczucie czasu?! I tak poza tym co ON tu do jasnej cholery robi?!
Cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top