kraina płynąca mlekiem i miodem - vol. 3

Pov. Białas

Właśnie prostowałem zżółkły już obrus, który leżał na naszym stole. Waćpan Solaris stał przed naszą chatą i przymocowywał loga, które dostaliśmy od Betelaka. Przy okazji również miał czekać nie mieszkańców, którzy mieli już zbierać się na uczcie.

Białasie! Mam nadzieję, że wszystko przygotowałeś! Chwalebny Johny i Jonas Walczuk już są na miejscu! 

Rzecz jasna, wszystko było dopięte na ostatnią szpilę. W końcu, jako panujący tym miasteczkiem musimy coś sobą reprezentować, chociaż i tak wiele chwał już usłyszeliśmy z ust naszych kompanów. To nie byli tylko mieszkańcy, bo mimo niełączących nas więzów krwi byliśmy rodziną. 

Szanowanie, Białasie! 

Johny i Jonas weszli do środka chaty i pokierowani zasiedli na swoje miejsca. Oczywiście, nie mogło zabraknąć pięknie wypisanych papirusów z pseudonimami. Wydawało się, że Solaris od dziecka trzymał pióro w ręce, świetny z niego kaligraf. 

Niedługo potem zebrali się wszyscy inni. W chacie wręcz wrzało, wszyscy prowadzili zaciekłe pogawędki. Uderzyłem dwa razy widelcem w złoty kielich, przepełniony winem i zacząłem monolog.

— Wszyscy zebrani! Jak wiecie, ta wieczerza nie została zorganizowana po nic. Ostatnimi czasy, Paweł Kacperczuk wraz z Betelakiem powiadomili nas o kolejnych słowach wyroczni. Wraz z Solarisem skierowaliśmy się do Brata Adama, by o to zapytać. Okazało się, że wyrocznia przewiduję w najbliższym czasie zagładę. Musimy zjednoczyć siły, odpędzić wszelkie waśnie i zebrać się do działania!

Wszyscy nagle na siebie spojrzeli, ale ewidentnie najbardziej zszokowany był Młody Maciej, który wzrok utkwił w swoim bracie.

— I co teraz? Co mamy zrobić?

Wyrwał się Borek.

— Dla każdego mam przygotowane jakieś zadanie, o to się nie martwcie.

Rozdałem każdemu świstki, również wypisane przez Solarisa. Betelak miał wykuć więcej mieczy, Jonas uszyć dodatkowe peleryny, ponieważ niektórzy skarżyli się o ich zniszczenie czy też brak. Jan wraz z Szymanem mieli wyrwać trochę owoców z krzaków blondyna, a Borek z Grajkiem Lankiem pilnować bram miasta. Chwalebny Johny miał za zadanie wyszkolić niektórych w walce mieczem. Adon miał pozostać w kontakcie z Wyrocznią. Młody Matczak wraz z Niggą muszą załatwić surowce dla Betelaka, a Bracia Kacperczuki wyruszą do Królestwa Asfalt by zdobyć od Wszechmogącego Hemingway'a strzały. 

— Ucztę ogłaszam za rozpoczętą. Jedzcie, jutro czeka nas wiele pracy.

Gdy wszyscy, bez wyjątków posilili się sytym posiłkiem podarowanym od Jana i Szymana opuścili domostwo. Przeczuwam, że to wszystko nie skończy się dobrze.

Pov. Maciej Kacperczuk

— I nic mi nie powiedziałeś!?

— Myślałem, że jesteś na mnie obrażony za przetracenie Zabijów!

— Przecież jestem twoim bratem! Dobrze wiesz, że nie obrażam się tak na serio!

Kłóciłem się szeptem, prowadząc powóz w stronę królestwa Asfalt. Nagle i ja, i Paweł, oniemieliśmy. Przed nami stała ogromna żelazna brama, chyba z dwa razy większa od tej naszej. Przed nią stało dwóch odzianych w zbroję rycerzy. Jeden z nich miał długie, kręcone włosy, przez co można było domyśleć się, że jest to Rycerz Schafter, a więc drugi z nich do musi być Rycerz Otson

Co was tu sprowadza?

Przyjechaliśmy tutaj, by prosić Wszechmogącego Hemingway'a o pomoc. 

Zejdźcie z powozu i powędrujcie w sam środek miasta. Jeśli nie jesteście głupcami, traficie tam bez problemowo. 

Posłusznie zeszliśmy, a Otso otworzył nam bramę. Jednakże przed wejściem w szeregi Królestwa zatrzymał nas Schafter

Uważajcie. Strażnik Pezet i sługa Hades nie są zbyt przystępni. 

Powędrowaliśmy w środek miasta, tak jak nam kazano i zobaczyliśmy ogromny zamek, wzniesiony z kamienia i odrobiny złota. Nie chcę obrażać naszych progów, ale chata Solarisa i Białasa przy tym to nic. Przy drzwiach pałacu Paweł zauważył człowieka. Był to nie kto inny niż Pezet. 

Do stu mieczy, kim jesteście i co was tu sprowadza!?

Jesteśmy z SBMaffiji, wysłani spod rąk Białasa i Solarisa. Ja to młody Paweł, a to mój brat młody Maciej. Przyszliśmy porozmawiać z Wszechmogącym Hemingway'em

Pan Tacon obecnie jest zajęty, więc niestety muszę was odesłać tam, skąd żeście przybyli. 

Panie Pezecie... Naprawdę potrzebujemy z nim porozmawiać.. 

Po pierwsze, trochę szacunku do króla. Po drugie, czego potrzebujecie?

Potrzebujemy strzał. Pilnie. 

Skoro ta sytuacja jest pilna, zaraz zawołam Hadesa, a on was zaprowadzi do magazynu ze strzałami. Niech wam będzie młodzi, na moją kieszeń. 

Przeleciał po nas wzrokiem. 

Nie wyglądacie na takich, którzy mają przy sobie dużo... Jak tam się ta wasza waluta zwie?

Zabije. 

Nie wyglądacie nie takich, którzy mają przy sobie dużo Zabijów. 

I odszedł gdzieś w głąb zamku. 

Pov. Borek

Wraz z Lankiem, bacznie staliśmy przy bramach zamku. Oprócz czekania na Braci Kacperczuków, pełniliśmy również funkcję rycerzy, by nikt niepożądany nie dostał się na nasze ziemie. Nagle poczułem, że jakiś przedmiot godzi mnie w plecy. Odwróciłem się i zobaczyłem, że był to zwyczajny kamień. 

Hej, ty!

Usłyszałem krzyk Lanka z drugiej strony bramy. Odwróciłem się i zobaczyłem jegomościa w długiej, purpurowej pelerynie z kapturem. Nie widziałem twarzy, więc nie mogłem stwierdzić kto to był.

Cóż się stało?

Ten chłystek zaczął rzucać we mnie kamieniami!

Niestety zniknął nam już z pola widzenia, inaczej byśmy go złapali. 

Co to za krzyki? Borku, Grajku Lanku?

Ze swej chatki wyszedł Jonas, widocznie wyrwany ze swojego zajęcia, czyli szycia peleryn. Właśnie, Peleryny! 

Ktoś przebiegł nam przed oczami, ale to teraz nie jest istotne. Powiedz mi lepiej skąd nabywasz barwniki?

Barwniki nabywam od Quebona, z Królestwa QueQuality. Tylko on, jak mi wiadomo posiada takie rarytasy. Nawet w Asfalcie ich nie posiadają. 

Odszedł z powrotem do jego chaty. 

Czy myślisz, że on mógł być wysłannikiem Quebona?

Przecież Królestwo QQ jest z nami zaprzyjaźnione od samych początków! Nie rozumiem, co się tu wyprawia, ale na pewno nie są to dobre rzeczy. 

Nie od dziś wiadomo, że jest też Państwem które wiele przeżyło. Rycerz Planek niedawno je zdradził, więc może ktoś kolejny również się od niego oddalił?

Wszystko wskazuje na to, że za niedługo się o tym dowiemy... 

Podniosłem ubłocony kamień z ziemi i spojrzałem na słońce, powoli znikające z horyzontu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top