Rap Monster x Reader x Suho

Już na samym początkiem wielkie PRZEPRASZAM za błędy. To nie tak, że mi się nie chciało, ale program który zazwyczaj mi pomaga stwierdził, że jest za dużo znaków i strajkuje.

Shot został napisany w podziękowaniu za okładkę. Dziękuję Rillithana. Przepraszam, że tak długo się zeszło i że jakoś nie najlepsza, ale jak już kiedyś mówiłam te osoby nie są dla mnie za łatwe. Ciągle mnie coś rozpraszało, a pomysł z głowy nie chciał przejść na tekst. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie jest tak źle.

Nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo straciłem swoją ukochaną. Tyle czasu zbierałem się, by wyznać jej prawdę. O tym co czuje i jak bardzo jestem wdzięczny za jej obecność, wsparcie. Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od przyjaźni...

Dzień w którym poprosiła mnie o pomoc był jak się później okazało najlepszym prezentem od losu. Nawet przez myśl mi nie przyszło, że wołającą o pomoc osobą jest tak cudowna dziewczyna. Jako przewodniczący nie raz byłem proszony o pomoc, doszło do tego, że sam zacząłem pilnować porządku na korytarzu.

Kiedy usłyszałem pełen przerażenia krzyk od razu wybiegłem z klasy i pobiegłem w stronę głosu. Na miejscu zobaczyłem chłopaka z równoległej klasy, który przyszpilał do ściany jakąś drobną dziewczynę. Od razu poczułem jak opanowuje mnie wściekłość, wręcz nie znosiłem znęcania się nad słabszymi. Odciągnąłem agresora i podniosłem go za kołnierz do góry. Nie wiedziałem skąd nagle mam tyle siły, by podnieść większego od siebie chłopaka, ale było mi to na rękę.

W momencie, gdy chciałem go uderzyć poczułem małą dłoń na swojej pięści. Spojrzałem zaskoczony za siebie, a widząc smutne oczy patrzące na mnie błagalnie odpuściłem. Dopiero wtedy mgła w moim umyśle spowodowana gniewem się rozpłynęła i mogłem racjonalnie myśleć. Dotarło do mnie jak wielki błąd mogłem popełnić, przecież taki incydent mógł skreślić moją czystą kartę, a tytuł przewodniczącego zostałby mi odebrany.

Już spokojny puściłem trzecioklasiste i zacząłem sprawdzać czy dziewczynie nic się nie stało. Nie zwracałem uwagi na wyzwiska płynące od chłopaka, ani na sprzeciwy drobnej istoty. Z uśmiechem spojrzałem jej w oczy i delikatnie dotknąłem jej lekko opuchniętego policzeka. Nie umknęło mi jej lekki skrzywienie, dlatego wziąłem ją za rękę i zaciągnąłem do pielęgniarki. Przed wejściem do gabinetu odwróciła się do mnie i uśmiechneła nieśmiało.

- Coś nie tak? Boisz się? Mogę potrzymać cię za rękę, to mój obowiązek. - mrugnęłem do niej, by choć trochę ją odstresować.

- Nie ja tylko... Chciałbym poznać imię swojego wybawcy.

- He? - zamrugałem głupio po czym wybuchnąłem śmiechem. - Kim Junmyeon, superbohater i przewodniczący tej szkoły. - ukłoniłem się i podrapałem po głowie. - A mogę poznać twoje?

- Co? A tak, jestem T/I T/N.

Od tamtego dnia zaczęliśmy się przyjaźnić. Żaden chuligan już się jej nie czepiał, a ja miałem z kim patrolować korytarze. Nie raz i nie dwa przez naszą zawziętą rozmowę nie zauważyłem kilku incydentów. Na szczęście były to tylko małe złamania regulaminu, więc mogłem spać spokojnie.

Problemy dopiero się zaczęły, gdy zacząłem czuć do niej coś więcej. Nie potrafiłem już z nią tak swobodnie rozmawiać, a dłuższy kontakt wzrokowy powodował szybsze bicie serca. Czułem się niezręcznie, gdy zostawałem z nią sam w jej pokoju, ponieważ chciała bym dał jej korki. Nigdy nie byłem tak zestresowany jak tamtego dnia. Dłonie mi się pociły, a gardło miałem tak ściśnięte, że nie potrafiłem nic powiedzieć. Przełamałem się dopiero, gdy ona zaczęła się wygłupiać i robić głupie miny. Wtedy zrozumiałem, że nie muszę się denerwować, to wciąż ta sama T/I.

~*~

Pod koniec roku szkolnego czułem się na tyle pewnie by powiedzieć jej prawdę. Denerwowałem się jak nigdy i formułki ćwiczyłem całą poprzednią noc przed lustrem. Lecz gdy zobaczyłem jej słodki uśmiech cały stres gdzieś uleciał. Sam wyszczerzyłem do niej zęby i mocno przytuliłem.

- Muszę ci coś powiedzieć... - powiedzieliśmy jednocześnie po czym zaśmialiśmy się. - Mów pierwszy/pierwsza... Ty!

Zginąłem się w pół że śmiechu i złapałem się za brzuch. To za to ją tak bardzo lubię, choćbym nie wiem jaki miał humor ona zawsze go naprawi.

- Panie przodem. - wreszcie udało mi się wydusić i w miarę spokojnie stanąć, drżały mi już tylko ramiona.

- Mam dobrą wiadomość! Widzisz twoja kochana, najlepsza przyjaciółka... Ma chłopaka!

W chwili gdy słowa opuściły jej usta poczułem jakby ktoś mnie uderzył w głowę. Byłem tak zdezorientowany, że przez minutę nie potrafiłem się otrząsnąć. Dopiero po chwili ogarnąłem o co jej chodzi i wtedy mój cały świat legł w gruzach, a uśmiech zszedł z twarzy.

- Chłopaka?

- Tak! Jestem taka szczęśliwa! On jest taki... Noo wiesz, z byle kim bym się nie zadała, bo byś go wystraszył. Wiedz, że byłam bardzo dokładna jeśli chodzi o twoje warunki. Namjoon jest inteligentny, miły, zabawny i oczywiście przystojny. Mówiłam już że ma dołeczki?! Nie znajdziesz u niego ani jednej wady, obiecuję. - pierwszy raz słuchałem jej tylko jednym uchem. Nie potrafiłem inaczej, ponieważ gdy ona była szczęśliwa ja się czułem jakbym miał zaraz zwymiotować. - Nie cieszysz się? Czemu jesteś taki blady? Jesteś chory? - przymknąłem oczy, gdy jej zimna dłoń dotknęła mojego czoła.

Z nieudawaną słabością oparłem się o nią i położyłem głowę na jej ramieniu. Słyszałem, że mówi coś o pielęgniarce, ale akurat teraz mnie to nie interesowało. Ma chłopaka, spóźniłem się i muszę oddać swoją księżniczkę jakiemuś idiocie z dołeczkami. Po co on jej skoro ma mnie? Czegoś mi brakuje czy co?

Miałem ochotę po prostu odejść i zamknąć ją w swoim pokoju. Nikt by mi jej wtedy nie zabrał... Nie potrafiłabym jednak jej tego zrobić. Za bardzo ją kocham i nie chcę jej skrzywdzić. Może dlatego, zamiast powiedzieć prawdę dałem się głaskać po głowie i słuchałem o zaletach nijakiego Namjoona. Ona nie musiała wiedzieć, że każde jej słowo było kolejną łzą spływającą na jej koszule. Później powiedziałem, że to pot zostawił tę mokrą plamę, a ona uwierzyła.

Kiedy poczułem, że mam już dość bólu na dziś, grzecznie się z nią pożegnałem i odszedłem pod pretekstem choroby. Wiedziałem, że nic już nie będzie jak dawniej.

~*~

Kto przewidział, że miałem stu procentową rację? T/I nie miała już dla mnie prawie w ogóle czasu. Korytarze patrolowałem sam, drugie śniadanie spędzałem w klasie nad książkami, a chuligani przed którymi tak ją broniłem się skumplowali i postanowili dać mi nauczkę. Tak bardzo chciałem ją wtedy nienawidzić, ale nawet gdy czułem kolejne uderzenia to przed oczami widziałem jej zatroskaną twarz.

Następnego dnia, do szkoły przyszedłem z rozciętą wargą i siniakiem na oku. Nie zwracałem uwagi na jej pytania i te smutne oczy. Nie miałem humoru, by udawać tego kochanego przyjaciela gotowego spełnić każdą jej zachciankę. Byłem zmęczony, obolały a na myśl, że znów bym musiał słuchać o jej idealnym związku zaciskałem szczękę... Co nie było dobrym pomysłem, bo twarz bolała mnie jeszcze bardziej.

Co było najgorsze? Nie, nie to, że chuligani wrócili. Bardziej to, że ten jej chłopak przeszedł mnie uratować. Czułem się jeszcze bardziej żałośnie, niż gdy musiałem chodzić z opaską z uszkami kota na głowie, zresztą to wtedy też była jej wina. Leżąc wtedy na ziemi mogłem się mu przyjrzeć. Był przystojny, ale to co mnie denerwowało to jego wzrost i ta aura dookoła niego. Jakby był jakimś przywódcą czy czymś podobnym. W tej szkole tylko ja mogłem mieć coś takiego.

Podniosłem się mimo bolącego brzucha i po prostu poszedłem. Nie obchodziło mnie czy Namjoon da sobie radę i co się stanie. Wszystko było mi wtedy obojętne, chciałem tylko wrócić do domu i zaszyć się w pokoju z ulubioną muzyką puszczoną jak najgłośniej. Ten z góry chyba jednak mnie nie wysłuchał, bo u mega boku pojawił się chłopka z tylko lekko roztrzepanymi włosami.

- Nic ci nie jest? Co im zrobiłeś, że tak się na ciebie rzucili?

- Co się to obchodzi? - odburknąłem cicho i zrzuciłem jego ramię z moich pleców.

- Wiesz nie lubię, gdy ktoś dokucza słabszym, a ich dodatkowo było więcej. Poza tym jesteś naszym przewodniczącym nie? Możesz mi przypomnieć jak się nazywasz? - spojrzałem na ten jego uprzejmy uśmiech wkurzony. Czy on nie może mi dać świętego spokoju?

- Kim Junmyeon.

- Aaaa... Chwila, to nie ty jesteś przyjacielem mojej T/I? Wow, mówiła mi że ostatnio ktoś cię pobił, ale nie wiedziałem że to było w szkole. - spojrzałem na niego beznamiętnie i przyspieszyłem kroku. - Hej poczekaj! Może się bliżej poznamy? Dla T/I, pewnie by się ucieszyła gdyby się dowiedziała, że się przyjaźnimy. Prawda?

To były ostatnie słowa jakie od niego usłyszałem. Mówiąc w prostu, po prostu go olałem i pobiegłam do domu. Od razu gdy tam dotarłem wybrałem numer, który już tyle razy chciałem usunąć z telefonu. Numer do jednej z najbardziej znanych wytwórni w kraju. Długo się wahałem, czy powinienem skupić się na muzyce, ale skoro szkołę już prawie skończyłem, a T/I ma nowego bohatera mogłem wreszcie skupić się tylko na sobie.

~*~

Od tego telefonu moje życie się zmieniło. Poznałem nowe osoby, a T/I już prawie w ogóle nie widywałem. Czy byłem z tego powodu szczęśliwy? Trudno powiedzieć, miałem swoje cięższe dni, ale wtedy zawsze był ktoś przy mnie, ewentualnie skupiałem się na treningu.

Codziennie myślałem, co teraz będzie i jak mam pogodzić nowe zajęcia z tymi starymi. Zakończenie szkoły zbliżało się wielkimi krokami, a ja wciąż byłem niezdecydowany. Dzień przed ceremionią dowiedziałem się o przygotowaniach do debiutu wraz z chłopakami, których już zdążyłem dobrze poznać. Ucieszyłem się, a na wiadomość że będę liderem wręcz krzyknąłem ze szczęścia.

Nie myślałem, gdy wybiegłem z sali, chciałem się podzielić szczęśliwą wiadomością z T/ i nawet deszcz nie mógł mnie powstrzymać. Dowiedziałem, się od jej mamy, że poszła do parku, więc czym prędzej się tam udałem ignorując parasolkę wyciągniętą w moim kierunku.

Uśmiechnięty wbiegłem przez furtkę i widząc znajomą sylwetkę przyspieszyłem. Jednak, gdy się zbliżyłem zauważyłem, że nie była sama. Całowała się ze swoim chłopakiem, a z jej dłoni zwisał jakiś łańcuszek. Od razu się zatrzymałem i spuściłem głowę. Nie chciałem przerywać ich ważnej chwili. Po cichu się wycofałem i znów zerwałem się do biegu. Ona już mnie nie potrzebowała, nic się nie zmieniło przez czas naszej rozłąki.

~*~

Zaraz po ceremonii zakończenia roku pojechałem do domu z chłopakami zabrać swoje rzeczy. Tego dnia mieliśmy przeprowadzkę do dormu więc musiałem szybko spakować ostatnie rzeczy.

Na widok mojej pustej sypialni czułem lekki smutek, ale pocieszała mnie myśl o moim nowym lokum. Teraz wszystko się zmieni, będę odpowiadał nie tylko za siebie, ale za całą grupę chłopaków. Zabrałem ostatnie rzeczy i pożegnałem się z rodzicami. Została mi już tylko jedna sprawa do załatwienia.

Wczorajszego dnia napisałem list, który teraz strasznie ciążył mi w kieszeni. Nie chciałem jednak wyjeżdżać bez żadnych słów do tej osoby. Poprosiłem o podwiezienie do tego samego parku, w którym widziałem parę. Z bolącym sercem rozwiałem pasy i spojrzałem lekko wystraszony na Xiumina, który jako jeden z niewielu jechał ze mną. Ten poklepał mnie po plecach i wręcz wykopał z auta.

- No już, idziesz i gadasz z tym ważnym kimś! Musimy jeszcze wpaść po resztę, a już późno. - wiedziałem, że nie mówi tego na poważnie, uśmiechnąłem się i skierowałem się na miejsce spotkania.

Tak jak przewidziałem był już na miejscu. Bez zbędnych przywitań podałem mu kopertę.

- Co to jest? Mam to przekazać T/I? Mogłeś do niej pójść, bardzo się o ciebie martwi.

- Ten list jest do ciebie, byłbym wdzięczny gdybyś go przeczytał, gdy już odjadę. - powiedziałem poważnie i położyłem mu dłoń na ramieniu. - Zaopiekuj się nią... Teraz twoja kolej. - zdjąłem dłoń i zacząłem się wycofywać.

- Chwila! Co to ma znaczyć? Gdzie ty się niby wybierasz? Hej?!

Zignorowałem jego krzyki i po prostu wsiadłem do auta. Z każdym metrem z dala od parku czułem się coraz gorzej. Dobrze wiedziałem czemu, nie pożegnałem się z nią. Jak ostatni tchórz zostawiłem instrukcję dla jej chłopaka i po prostu odszedłem. Nie wycofałem się tylko dlatego, że tak będzie lepiej. Na pewno.

~*~

Z czasem ból zaczął zanikać. Sława naszej grupy rosła z każdym dniem i nawet pojawienie się nowych nic nie zmieniało. Pracowaliśmy ciężko i nie dawaliśmy się pokonać. O T/I już prawie w ogóle nie myślałem, teraz miałem swój zespół za którym skoczyłbym w ogień oraz oddanie fanów.

Robiłem to co kocham i nie wracałem do przeszłości. Raz na jakiś czas miałem co prawda chwilę słabości, ale to już razem nie z mojej inicjatywy. To nie ja wybierałem snów, a to że były tak realistyczne mogłem tylko przeklinać. Bo jak miałem zapomnieć skoro co dziesiątą noc śnił mi się związek z dziewczyną, której nie widziałem od wieków? Nie potrafiłem zrozumieć mojego serca, dlaczego nie zapomniała o uczuciu skoro zostało tak skrzywdzone?

Westchnąłem i skupiłem się na występie. Już za kilka minut mieliśmy się dowiedzieć czy znowu wygramy jedną z najważniejszych nagród tego roku. Ostatnio zacząłem się obawiać przegranej, ponieważ zespół BTS zaczął być równie popularny co nasz. Walczyliśmy ze sobą na każdym kroku, jednak to nie tak, że byliśmy do siebie wrogo nastawieni. Ba! Chłopaki się przyjaźnili się między sobą, tylko mi nie pasował ich lider. Już przy naszym pierwszym spotkaniu coś mi nie pasowało, jakbym już go gdzieś poznał.

- Suho zaraz wyniki! - spojrzałem w stronę Xiumina, który wręcz podskakiwał na swoim miejscu.
Zaśmiałem się i dałem mu znak, że wiem. Nie mogłem się teraz rozpraszać, musiałem pilnować najbardziej nakręconej trójki z naszego zespołu. Jeszcze znów, by coś zepsuli i byśmy dostali kolejne kazanie od menadżera. Od razu złapałem za ucho Baekhyuna, który jakoś podejrzanie się przysuwał do stolika jakiegoś g-bandu.

- Ajajaj! Nic nie zrobiłem! To Chan!

- To nie ja! Ja siedzę grzecznie prawda Kai? - prychnąłem gdy zobaczyłem jak tak duży chłopak chowa się za jednym z naszych najmłodszych.

- Czy wy choć raz nie możecie wysiedzieć spokojnie do końca?

- No ale Suho... Nam się tak okropnie nudzi! - spojrzałem na ich niby niewinne minki z politowaniem i usiadłem z powrotem na swoim miejscu. - Dlaczego nie możemy trochę się zabawić? Widziałem przedtem jak jedna z nich krzyczała, gdy zobaczyła pająka! Wyobrażasz sobie co można z tym faktem zrobić?

- Nie, nie chce wiedzieć. Siadać!

Spojrzałem na Xiu, który chichrał się cicho pod nosem. On dobrze wiedział, że tak naprawdę nic do wygłupów tamtych narwańców nic nie mam. Czasami muszę zachować się bardziej ostrzej jak lidera przystało, gdyby nie to pewnie bym się nawet do nich przyłączył.

- A nagrodę w tym roku...

Odwróciłem się w stronę sceny przygotowany do wejścia po nagrodę. Jakie wielkie było moje zdziwnie, gdy zamiast głośnego EXO usłyszałem BTS. Z zaskoczoną miną zacząłem niemrawo klaskać i oglądać jak inna grupa odbiera nagrodę, na którą tak ciężko pracowaliśmy. Widziałem po twarzach swojej grupy, że są zawiedzeni ale jednocześnie szczęśliwi, ja jednak tak nie potrafiłem. Czułem się winny, jakby to była nasza wina, że to nie my teraz tam stoimy.

Postanowiłem wyjść i zaczerpnąć trochę powietrza, by ochłonąć. Nie zwracałem uwagi na zatroskane spojrzenia członków. W tej jednej chwili to ja chciałem zostać sam. Wyszedłem na balkon i od razu rozwiałem marynarkę. Odetchnąłem głęboko i oparłem się o zimną barierkę.

W mojej głowie panował mętlik, a patrzenie w niebo wcale nie ukazywało mi odpowiedzi na pytania. Dlaczego przegraliśmy? Co zrobiliśmy źle? Wiedziałem, że nie powinienem tak myśleć, ale moje serce mi nie pozwalało.

- Przepraszam czy mógłbyś mi pomóc? O przepraszam, nie chciałam przeszkadzać. - dopiero teraz zauważyłem, że po moim policzku spływa łza. Jakby przyjście tej dziewczyny, pozwoliło mi wrócić do rzeczywistości.

- Nic się nie stało. To... To głupie. - zaśmiałem się cicho i wytarłem twarz. - O co chciałaś zapytać?

- Nie ja naprawdę... Muszę już iść.

Szybko złapałem ją za rękę za nim zdążyła wyjść i odwróciłem w swoją stronę. Na widok znajomej twarzy otworzyłem szerzej oczy że zdziwienia. T/I. Tak dawno jej nie widziałem prawie nic się nie zmieniła. Patrzyła na mnie takim samym przestraszonym spojrzeniem jak w dniu, gdy się poznaliśmy.

- T/I, to naprawdę ty...

- Nie! Znaczy na pewno mnie z kimś pomyliłeś, ja tylko szukam Rap Monstera.

Wtedy wszystko stało się jasne. Już wiedziałem skąd znam tamtego chłopaka. Kim Namjoon, największa zmora mojego życia. Dziwnym zbiegiem okoliczności znów mu coś odebrał. To już przestawało być śmieszne...

- M-możesz mnie puścić? Trochę za mocno mnie trzymasz.

- A tak, przepraszam. - powiedziałem cicho i od razu poluźniłem uścisk. - Nadal jesteście razem?

- Tak. Przyszłam świętować z chłopakami, pewnie wiesz jak to jest. Kto by pomyślał, że Kim Junmyeon zwykły przewodniczący zostanie taką gwiazdą? Mój bohater ma teraz nawet swoją moc, przypomnisz jaka to była? - zdziwił mnie jej oschły ton, ale wiedziałem że zasłużyłem.

- Ja... Przepraszam.

- Za co? Za brak jakikolwiek wiadomości, że żyjesz a może za to że wyjechałeś bez pożegnania?! Najpierw mnie unikasz i ziewasz, a potem coś takiego?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi... Znaczy byliśmy.

- Ty nic nie rozumiesz, nie wiesz jak ja się czuję! - stanąłem naprzeciwko niej z zacisnietymi pięściami. Ona nigdy nie rozumiała, nic się nie zmieniła.

- Oczywiście, że nie wiem! Nigdy mi nie wytłumaczyłeś swojego zachowania! Po prostu jednego dnia sobie zniknąłeś i miałeś gdzieś, że mogę się martwić. Wiesz jak ja się przestraszyłam, gdy w dniu kiedy chciałam z tobą świętować zastałam twój pusty dom?! Byliśmy przyjaciółmi do cholery!

- Przyjaciółmi? Już od bardzo dawna nie chciałem być twoim przyjacielem! - widziałem, że moje słowa ją zabolały, dlatego czym prędzej dokończyłem. - Chciałem być kimś więcej... Tego dnia, kiedy powiedziałas mi o Namjoonie chciałem ci powiedzieć, że cię kocham. To to było tą super nowiną, a ty zapomniałaś o niej i zaczęłaś mi gadać o moim rywalu. Wiesz jak ja się wtedy poczułem? - powiedziałem cicho i spuściem wzrok, nie potrafiłem patrzeć w oczy, które tak łatwo mnie zraniły.

- Junmyeon, ja... Nie wiedziałam, Boże tak mi przykro! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ty możesz... O Jezu to dlatego wtedy tak zbladłeś? Jaka ja byłam głupia. - poczułem jak dziewczyna podnosi moją twarz, tak bym patrzył jej w oczy i zamiast myśleć nad kolejnymi słowami zachwyciłem się tym, że znów mogę poczuć jej dotyk. - Możesz mi wybaczyć?

- Już dawno ci wybaczyłem, po prostu nie potrafiłem tego przyznać. Zresztą to i tak nie ważne. Ja mam swoje życie, a ty swoje. Jak tam? Miłość kwitnie?

- Nie żartuj sobie. Wiem, że trochę się pogubiliśmy, ale znów możemy się przyjaźnić.

- Czemu uciekasz od tematu. - nie umknął mi ten mały szczegół, zbyt szybko uciekła od odpowiedzi. - Co się dzieje? Mów prawdę, wiesz że zawsze wiem kiedy kłamiesz.

- Nam po prostu... Ma teraz dla mnie mniej czasu. - dziewczyna odeszła ode mnie i oparła się o te same miejsce co ja wcześniej. - Ostatnio mam wrażenie, że coś ukrywa. Stał się taki... Ostrożny.

- Co do czasu to go rozumiem, bo czasem nie mam czasu nawet zjeść, ale ten drugi powód... Coś jeszcze wydało ci się inne?

- Ja... Wydaje mi się, że on mnie już nie kocha. Nie jest już tak czuły i nie patrzy mi już w oczy.

Tylko jedno przychodziło mi do głowy. Nie chciałem jej dobijać jeszcze bardziej, ale te zachowanie wskazywało na zdradę. Czułem jak złość powoli mnie opanowuje, jednak widok jej lekko dążących ramion mnie od razu uspokoił. Szybko ją do siebie przyciągnąłem i przytuliłem. Znów mnie potrzebowała, tym razem jej nie zawiodę.

~*~

Ziewnąłem i zamówiłem kolejny sok pomarańczowy. Już od kilku godzin obserwuje T/I i tego pożal się boże lidera. Jak na złość, był dzisiaj nadzwyczaj grzeczny, tak słodki że miałem ochotę wyjść, ale czego się nie robi dla przyjaciółki. Zerwałem się nawet z próby, by jej pomóc... Co z tego, że Chan i Baek na wieść, że muszą mnie kryć wszystko ze mnie wyciągnęli. Ważne, że udało mi się wybić im z głów pomysł zabawy w szpiegów. Nie potrzebowałem dodatkowych problemów.

Złapałem kontakt wzrokowy z T/I, a ta mi skinęła i coś powiedziała do chłopaka. Chwilę później widziałem jak się kieruje do łazienki. Może wreszcie zacznie się coś dziać.

Nie myliłem się, T/I tylko zdążyła zniknąć, a do Rap Monstera już podeszła jakaś dziewczyna z pretensjami. Prychnałem i zakryłem twarz maseczką. Niepostrzeżenie zbliżyłem się do nich i zacząłem przesłuchiwać się rozmowie. Miałem rację, ten dupek zdradził moją księżniczkę i to że był pijany wcale go nie usprawiedliwia. Chciałem do niego podejść i mu coś powiedzieć, ale zakręciło mi się w głowie. Zamglonym spojrzeniem udało mi się zobaczyć zadowolone uśmieszki jakiś dwóch dziewczyn.

Mogłem się domyślić, że zwykła maseczka mi nie wystarczy, ale żeby od razu mi coś dorzucać do picia? Powoli skierowałem się na poprzednie miejsce i oparłem się o bar. Stamtąd oglądałem jak T/I reaguje. Nawet nie zauważyłem, że już przyszła. Czułem się coraz gorzej, a fanki już zaczęły do mnie podchodzić. Wiedziałem, że zawaliłem na całej linii.

Przymknąłem oczy gotowy na podniesienie konsekwencji, gdy poczułem znajomy zapach obok siebie. Ostatnią rzeczą jaką zdążyłem zobaczyć było zmartwiona twarz T/I i jej dłoń ogarniającą moją grzywkę.

~*~

Powoli otworzyłem oczy, gdy poczułem lekki ból z boku głowy. Rozejrzałem się wciąż okropnie otepiały i nie mało przeraziłem, gdy zobaczyłem wnętrze nieznanego korytarza. Jęknąłem i chciałem się odbić od ściany, o która ktoś mnie oparł, ale zaraz poczułem na swoich ramionach drobne dłonie.

- Jak dobrze, że się obudziłeś. Nie dałabym rady cię dłużej ciągnąć, bo kochany swoje ważysz.

- T/I?

- Tak to ja. Ale mnie przestraszyłeś, przyszłam ci powiedzieć co ten dupek zrobił, a ty mi wręcz zemdlałeś w ramionach. Spokojnie powiadomiłam kogo trzeba, nijaki Chen kazał ci przekazać, że będzie trzymał rękę na pulsie. - starałem się słuchać uważnie, ale nie wiem czy wyłapałem dobrze wszytkie słowa. Chen ma się wszystkim zająć? Na pewno się przesłyszałem.

- Co z Namjoonem?

- O to się nie martw... On już jest przyszłością, teraz ty jesteś najważniejszy. Chodź, pomogę ci się położyć. - mimo moich sprzeciwów, dziewczyna zarzuciła moje ramię na swoje barki i zaczęła mnie prowadzić do łóżka.

Dałem sobie zdjąć buty i kurtkę oraz położyć pod przykryciem. Wciąż jednak zamiast spać patrzyłem na nią zatroskany. Jak mogłem teraz sobie odlecieć, skoro ona pewnie przeżywa katusze. Nie codziennie się kończy kilkuletni związek.

- No już, nie martw się. Poradzę sobie. - T/I usiadła na brzegu łóżka i zaczęła przeczesywać moje włosy palcami. - To nie jest łatwe, ale chyba coś podejrzewałam wiesz? Prędzej czy później zapomnę.

Wcale mnie nie przekonała jednak powieki stawały się coraz trudniejsze do utrzymania. Ostatkiem sił pociągnąłem dziewczyna na miejsce obok mnie po czym ją objąłem.

- Pozwól mi kolejny raz zostać twoim bohaterem. - wyszeptałem i drugą ręką złapałem ją za dłoń. - Przy mnie będziesz bezpieczna. Już nigdy nie ucieknę. Obiecuję.

Wybór należy do ciebie, jeśli nie jest to taka katastrofa to jutro postaram się dopisać dodatek, gdzie będzie perspektywa Namjoona.

Jeszcze raz PRZEPRASZAM!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top