Junhoe x Reader

I/P - Imię Przyjaciółki

T/I - Twoje Imię

Zarzuciła torbę na ramię i spojrzałam w lustro. Musiałam dodać sobie odwagi przed kolejnym ciężkim dniem. To nie tak, że szkoła jakoś strasznie mi przeszkadza. Jest jednak jeden malutki szczegół, który doprowadza mnie do szału każdego dnia. Junhoe. Chłopak ze starszej klasy. Wielki, głośny dzieciak, którego lubił każdy... No może oprócz mnie.

Wzięłam kilka głębokich wdechów i spojrzałam hardo na swoje odbicie. Wytrwam kolejny dzień i nie dam się sprowokować. Kiwnęłam do siebie głową, co mogło trochę dziwnie wyglądać, ale i tak tego nikt nie widzi. Wzięłam klucze z komody i wyszłam na lekko chłodne powietrze. Zamknęłam drzwi i zeszłam szybko po schodkach. Musiałam się spieszyć, niewiadomo kiedy moja zmora wyskoczy zza zakrętu.

Poruszałam się szybkim krokiem i starałam się nie odwracać. Z jakiegoś powodu, każdego ranka ogarniał mnie irracjonalny strach, że go spotkam. Byłoby to możliwe, gdyby ten chłopak nie spał do jak najpóźniejszej godziny i nie spóźniał się na lekcje. Poprawiłam cienki żakiet i zwolniłam trochę. Kiedyś przez swoje przewrażliwienie dostanę zawału.

Już spokojna wyjęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Usłyszałam dziwny dźwięk, ale zrzuciłam to na muzykę, która czasem włączałam się bez mojej interwencji. Jednak kiedy włożyłam jedną do ucha i nic nie usłyszałam, trochę się przeraziłam. Przecież sobie tego nie wymyśliłam.

Rozejrzałam się, ale oprócz mnie nikogo na chodniku nie było. Wzruszyłam ramionami i włączyłam ulubioną piosenkę. Zdążyłam się już w nią wkręcić, gdy nagle poczułam uścisk na ramionach, a przy uchu usłyszałam pisko podobny dźwięk. Przerażona obróciłam się, a moje oczy się spotkały z uśmiechniętą twarzą Koo.

- Cześć sąsiadko! Czemu nie reagujesz, jak cię wołam? - chłopak wydął wargi i spojrzał na mnie smutno.

- Jakbyś nie zauważył mam słuchawki i gdyby nie to, że mój telefon czeka na wymianę i wyłącza mi muzykę, to bym nawet cię nie usłyszała. - wrzuciłam telefon do torby i prychnęłam na widok skołowania na twarzy blondyna.

- Nie widziałem. No nic, idziemy razem do szkoły? Muszę być dzisiaj wcześniej i chyba będę tak chodził codziennie. Zauważyłaś, że mimo że mieszkamy niedaleko sobie, to wcale się nie znamy? Jesteś chyba jedyną osobą w szkole, która ze mną nie rozmawiam. Musimy to zmienić!

- Wybacz, ale mam inne plany. - odwróciłam się na pięcie i skierowałem do sklepu.

Miałam nadzieję, że chłopak zrozumie aluzję, ale ten wciąż za mną podążał i na dodatek coś mamrotał pod nosem. Westchnęłam zirytowana, po czym złapałam blondyna za rękaw. Nie dość, że łazi za mną, to jeszcze nie uważa na ludzi. Szybko go puściłam i weszłam do sklepu w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. Tak bardzo się spieszyłam, że nie zdążyłam niczego przygotować.

Rozglądałam się po półkach i jednym okiem pilnowałam chłopaka, który chciał wszystkiego dotknąć, jakby nigdy przedtem nie był w sklepie. Na swój sposób byłoby to urocze, gdyby nie miał przy tym miny, jakby ktoś mu dał cukierka. Nigdy nie zrozumiem tego człowieka.

Nie zadowolona z asortymentu sklepu, wzięłam jabłko i skierowałam się do klasy. Szybko zapłaciłam, sprawdziłam gdzie znajdował się Junhoe i kiedy zauważyłam, że akurat wpatruje się w jakieś płatki, uciekłam z budynku.

Zadowolona pobiegłam do szkoły bez oglądania się za siebie. Widocznie chłopak znowu będzie musiał się spóźnić. Uśmiechnęłam się i pomachałam do I/P, która czekała na mnie przy drzwiach.

- Co tak długo? Jest okropnie zimno, a nie wzięłam żadnej bluzy. - marudziła pod nosem, ale ja nie przejmując się jej humorkami, pociągnęłam ją do środka.

- Trochę źle zaczęłam dzień. Nie dość, że zaspałam i nie zjadłam śniadania, to wiesz kto mnie dziś zaszczycił swoją obecnością? Ten głośny blondyn, kolega twojego chłopaka.

- Junhoe? To on potrafi wstać tak wcześnie? Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie się poznaliście. Może zaczniesz jeść ze mną i chłopakami drugie śniadanie? Oni naprawdę nie gryzą - uśmiechnęła się słodko i spojrzała na mnie błagalnie. - Mam dość bycia tam jedyną dziewczyną! - tupnęła i wydęła wargi. - Jinhwan się stara, ale przecież nie będzie ich ciągle uciszał. Zresztą on jest taki sam. Tylko gdy jesteśmy sami, się wycisza i robi się taki słodki.

- Uważaj, bo zaślinisz podłogę. Dla twojej wiadomości nie będę z wami jeść i nie zapoznałam się z panem głośnym. Zgubiłam go w spożywczym, a zamieniłam z nim tylko kilka słów. - zaczęłam iść do klasy, zostawiając przyjaciółkę w tyle.

- Ale dlaczego? To naprawdę fajny chłopak i nie przesadzaj. Ma czasami donośny głos to prawda, ale bez przesady. Jest słodki i ma naprawdę dużo zalet.

- Nie mi to mów, tylko temu wiankowi dziewczyn, kręcącym się przy nim. Zdania nie zmienię, a ty lepiej idź się przywitać ze swoim ukochanym, bo z tęsknoty zaczynasz opowiadać głupoty. - usiadłam w ławce i zaczęłam wyciągać zeszyty.

Nie chciałam się wyżywać na przyjaciółce, ale naprawdę miałam zły dzień. Chciałam tylko trochę spokoju, czy proszę o tak wiele?

~*~

Na dworze zrobiło się cieplej, więc postanowiłam tam dzisiaj zjeść drugie śniadanie. Zignorowałam machającą do mnie kumpele i skierowałam się pod drzewo, które było już niczym moje. Zawsze jadłam oparta o nie, kiedy było dostatecznie ciepło. Wyciągnęłam swój marny posiłek i spojrzałam na niego nieprzychylnie. Na pewno będę głodna po takim czymś, ale co mogłam zrobić?

Wgryzłam się w owoc i zaczęłam przyglądać się uczniom rozproszonym po całym dziedzińcu. Oczywiście omijałam kółeczko wzajemnej adoracji. Wiem, że nie powinnam ich tak nazywać, w końcu to podobno fajni ludzie. Nie mogłam się jednak przemóc. Już od pierwszego dnia w tej szkole pałałam do nich niechęcią. Strasznie było mi przykro, gdy I/P zaczęła spotykać się z jednym z nich i zostawiła mnie samą. Nie miałam jej tego za złe, a Jinhwana starałam się polubić. Wciąż jednak nie potrafiłam spędzać z nimi czasu. Wolałam już samotność.

Tak bardzo skupiłam się na swoich myślach, że nie zauważyłam, że ktoś siedzi obok mnie i macha mi dłonią przed twarzą.

- Halo, ziemia do T/I. Przyniosłem ci coś dobrego.

Zamrugałam zdziwiona i spojrzałam na uśmiechniętego blondyna trzymającego jakieś pudełko na swoich kolanach.

- Kiedy tutaj przyszedłeś?

- Siedzę tutaj prawie od minuty, a ty mnie ignorujesz. To nieładnie, tym bardziej że przyniosłem ci coś do jedzenia. No, a teraz powiedz aaa... - otworzyłam szeroko oczy, gdy chłopak przyłożył do moich ust frytkę. - Leci samolocik...

- Co ty wyprawiasz? Nie mam trzech lat!

- Wiem, że nie masz śniadania, więc postanowiłem podzielić się z tobą. I/P mówiła, że zawsze zostajesz długo w szkole i pewnie będziesz głodna, więc nie kłóć się ze mną i jedz.

Spiorunowałam spojrzeniem plecy przyjaciółki, a od chłopaka zabrałam pałeczki. Nie patrząc na niego, wzięłam od niego pudełko.

- Tak też można, ale wolałbym cię nakarmić, byłoby śmiesznie - Junhoe uśmiechnął się szeroko i wrzucił frytkę do ust. - Naprawdę chcę się z tobą dogadać.

Zamiast mu odpowiedzieć, skupiłam się na jedzeniu. Nie rozumiałam skąd takie nagłe zainteresowanie moją osobą. Przecież chodzę do tej szkoły nie od dziś.

~*~

Kolejne dni wyglądały podobnie. On prowadził swój monolog, a ja udawałam, że to mnie nie obchodzi. Starałam się kilka razy wybić mu z głowy te nagłe zainteresowanie, ale ten tylko obraził się na chwilę, by już na następnej przerwie dosiąść się do mnie. Codziennie również sterczał na moim podwórku, czekając aż się ogarnę. Później znowu nadawał jak katarynka i narzekał na tak wczesne wstawanie. Próbowałam mu wytłumaczyć, że może robić co chce, ale ten mnie nawet nie słuchał.

Czułam się, jakbym miała prywatnego ochroniarza. Jedynym miejscem, które było pozbawione jego obecności była łazienka. Chociaż tam też nie przeżywałam za długo. Z powodu Junhoe wszystkie dziewczyny w szkole były na mnie złe. Tak jakbym miała władze nad jego zachowaniem. Przecież to nie tak, że przegrał zakład i musi za mną łazić. Zresztą już sama nie wiem.

Najgorsze jednak było to, że zaczęło mi się podobać jego towarzystwo. Może nie to jego ciągłe nadawanie, ale na pewno jego słodkie zachowanie w niektórych momentach i opiekuńczość. Chłopak nie przestał się dzielić ze mną śniadaniem, nawet jeśli już miałam swoje. Po prostu się śmiał i wyjadał to co ja miałam, a ja to, co było jego.

Jednego dnia coś się zmieniło. Nie było go rano i nawet jak zaczekałam, to się nie pojawił. Pierwszy raz od dawna szłam samotnie do szkoły. Przeklinałam przyzwyczajenie do niego, bo przez to nie brałam już słuchawek. Zresztą nie tylko to było inne. Chłopak nie spędzał ze mną przerw, a wręcz mnie unikał. Przechodził koło mnie obojętnie, a podczas przerwy śniadaniowej siedział znów z kolegami. Było mi przykro, ponieważ zdążyłam się do niego przywiązać i od jakiegoś czasu brałam większą porcję jedzenia. Tym razem się zmarnowała.

Chciałam z nim nawet porozmawiać, ale gdy zmroził mnie spojrzeniem, kiedy podeszłam do niego na przerwie, to sobie odpuściłam. Nie wiedziałam co takiego zrobiłam. Może i nie rozmawiałam z nim za wiele, ale przecież nigdy na to nie narzekał. Gadał za nas dwoje i zawsze się cieszył z mojej najmniejszej reakcji. Gdy zabrakło go przy moim boku, poczułam się opuszczona i samotna. Tak jakbym straciła najlepszego przyjaciela i tak chyba było.

Przez następne dni miałam nadzieję, że wszystko wróci do normy, ale blondyn wciąż mnie ignorował. Musiałam się z tym pogodzić, mimo że miałam ochotę go przeprosić i prosić o drugą szansę. Gdyby tylko on pozwolił mi się do siebie zbliżyć.

Jednak pewnego dnia zobaczyłam coś, co mi złamało serce. Chłopak znalazł sobie nową towarzyszkę. To do niej gadał na przerwach i jadł śniadanie. Karmił ją nawet z tym swoim głupim leci samolocik. Poczułam się wtedy oszukana. Mogłam się spodziewać, że tak naprawdę nigdy mnie nie lubił, a tylko się bawił. To był pierwszy raz, gdy uciekłam z lekcji i po prostu pobiegłam do domu.

Przez kilka godzin wylewałam łzy w poduszkę i pytałam, dlaczego ja. I/P przyszła mnie pocieszyć, ale kiedy zapytałam, czy to wszystko było ich jakimś żartem, to się obraziła. Zostałam kompletnie sama i nie wiedziałam co miałam robić.

W szkole snułam się niczym cień, a na widok zimnych spojrzeń kuliłam się w środku. Przestałam wychodzić na dwór, a śniadania nawet nie brałam. Odbiło się to na moim zdrowiu, ale wszystko było mi jedno.

Mama często pytała mnie, co się stało i kiedyś po prostu pękłam. Opowiedziałam jej wszystko o chłopaku, który zaczął ze mną rozmawiać i o przyjaciółce, która odeszła na ode mnie, kiedy jej najbardziej potrzebowałam. To był pierwszy raz od dawna, gdy płakałam w ramionach mamy i dawałam się głaskać po głowie. Potrzebowałam czyjejś bliskości, bo zaczynałam już wariować. Prosiłam nawet o zmianę szkoły, ale mama kategorycznie odmówiła.

~*~

Weszłam cicho do klasy i usiadłam na swoim stałym miejscu. Starałam się robić jak najmniej hałasu i nie zwrócić na siebie uwagi. Nie chciałam by ktoś zauważył moje podpuchnięte i zaczerwienione oczy. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale bałam się podnieść głowę.

Lekcję minęły mi szybko i gdy przemykałam szybko przez korytarz w trakcie przerwy śniadaniowej, zobaczyłam coś dziwnego. I/P stała z Junhoe i kłóciła się z nim. Chciałam podsłuchać o co chodzi, ale ci szybko przenieśli się ze swoją kłótnią do swojej paczki.

Wzruszyłam ramionami, bo to nie powinno mnie to obchodzić. Równie dobrze mogli się kłócić, kto usiądzie przy Jinhwanie. Odechciało mi się jednak czegokolwiek, więc wróciłam do klasy. Przynajmniej tam było cicho.
Kilka minut przed zaczęciem lekcji, gdy już prawie przysypiałam na ławce poczułam, że ktoś mnie przytula. Gwałtownie otworzyłam oczy i odskoczyłam.

- T/I tak bardzo cię przepraszam. Nie wiem co prawda o co chodzi temu głupiemu Koo, ale wiedz że ani ja, ani chłopaki nie mamy z tym nic wspólnego. Wiem, że mnie potrzebowałaś, przepraszam że nie było mnie przy tobie. Proszę, wybacz mi. - spojrzałam zdziwiona na dziewczynę i podrapałam się po głowie. Może i miałam trochę jej za złe zostawienie mnie, ale bardziej byłam zła na siebie, że oskarżyłam ją o coś takiego.

- To ja przepraszam, nie powinnam naskakiwać na ciebie.

- Czyli zgoda? - I/P wyciągnęła do mnie ramiona, a ja z przyjemnością się w nie wtuliłam. - Skoro tak, to musimy sobie niedługo zrobić babski wieczór. Obczaiłam taki jeden fajny zespół i na pewno ci się spodoba. Ja mam chłopaka, ale ty masz jeszcze szanse!

~*~

Wszystko wróciło do normy sprzed ery Junhoe. No może coś się zmieniło. Od jakiegoś czasu zaczęłam rozmawiać z chłopakami z grupy I/P i nawet ich polubiłam. Blondyn oczywiście wtedy gdzieś znikał, ale przestałam się nim przejmować. Powoli znów zaczęło się wszystko układać.

Szłam właśnie do szafki, gdy poczułam że uderzyłam w coś, a raczej kogoś. Od razu zaczęłam przepraszać i odsunęłam się od torsu jakiegoś chłopaka. Jakie było moje zdziwienie, gdy tym chłopakiem okazał się Junhoe. Od razu się skuliłam i chciałam odejść, jednak poczułam uścisk na nadgarstku.

- Przepraszam T/I. Ja naprawdę... - uciszyłam już i tak cichy szept blondyna i wyrwałam dłoń. - Pozwól mi wytłumaczyć. Daj mi szansę wszystko naprawić.

- Już raz ją dostałeś i jak na tym wyszłam? Zniknij z mojego życia Koo, nie chcę cię znać. - ruszyłam szybkim krokiem przed siebie i mimo łez w oczach nie odwróciłam się. Musiałam zapomnieć.

~*~

Chłopak się nie poddał. Codziennie próbował mnie zagadać i znowu stawał pod moim domem. Nie działały na niego groźby o wezwaniu policji, zresztą mama zabroniła mi dzwonić. Chyba go polubiła... Sama wiem jak potrafił kogoś oczarować, więc starałam się na nią nie gniewać. Co innego z blondynem. Miałam dość jego łażenia za mną i skomlenia. Czułam się, jakbym zaadoptowała szczeniaka.

I/P raz próbowała namówić mnie na rozmowę z nim, ale szybko dała sobie spokój. Nie wiem co było tego powodem, ważne że namówiła blondyna do dania mi swobody. Chociaż tyle.

Znów mogłam swobodnie poruszać się po szkole bez strachu, że chłopak nagle wyjdzie zza rogu i znów zacznie swoje przemowy. Tak przynajmniej myślałam.

~*~

Chowałam książki do szafki, gdy usłyszałam za sobą jakieś dziwne dźwięki i szepty. Miałam się właśnie odwracać, kiedy ktoś nagle mnie przytulił. Nie zdążyłam nawet zareagować, a już byłam wolna, a za rogiem znikał właśnie sylwetka Junhoe. Obejrzałam się do tyłu i spojrzałam na Bobbyego, który był aż za niewinny. Zmrużyłam oczy i chciałam do niego podejść, ale ten od razu zerwał się do biegu.

Innym razem znalazłam na ławce pudełko ciastek i małego misia. Wzięłam jedno ciastko, a od niego odpadła jakaś karteczka. Zaczęłam chrupać słodycz i rozprostowałam kartkę. Po przeczytaniu jej zawartości chciałam wypluć co miałam w buzi, ale w klasie był nauczyciel, a ciastko było za dobre, by się tak zmarnowało. Wszytko, przez to że prezent był od Junhoe. Coraz mniej go rozumiałam. Najpierw się ze mną przyjaźni, później ignoruje, a potem daje prezenty i przytula. Kompletnie nie wiedziałam co robić.

~*~

Było jeszcze parę incydentów, ale nic wartego uwagi. Chłopak dalej bawił się w jakieś podchody, a ja przestałam się denerwować za każdym razem. Nie oznaczało to wcale, że mu wybaczę. Wciąż pamiętałam jak się czułam, gdy odszedł.

Westchnęłam i przewróciłam stronę magazynu. Przez myśli nie mogłam się na nim w ogóle skupić. Zmieniłam pozycję i przytuliłam się do poduszki. Trudno było mi się przyznać przed sobą samą, ale chyba polubiłam Junhoe. I to tak bardzo, bardzo. I/P oraz Jinhwan wciąż mnie prosili o szansę dla blondyna i zawsze przy tym dziwnie się uśmiechali. Oczywiście wiedzieli o co chodzi chłopakowi, ale nie chcieli powiedzieć.

Zdmuchnęłam kosmyk z twarzy i gdy już miałam gasić światło, usłyszałam podejrzane dźwięki. Miałam nadzieję, że to tylko wiatr, ale wtedy zaczęła grać jakaś muzyka. Zmarszczyłam brwi i wstałam z łóżka. Na paluszkach podeszłam do okna i podniosłam rolety. Jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy na trawniku ujrzałam Junhoe z głośnikiem w rękach. Co dziwne, gdy mnie zauważył, odłożył go na ziemię i zaczął... Śpiewać.

Stanęłam zmrożona, a na dole usłyszałam podekscytowany pisk mojej mamy. Nie zwróciłam za bardzo na niego uwagi, bardziej zainteresowana pięknym głosem blondyna. Nie tylko jego barwa mnie zachwyciła, ale również słowa piosenki. Miałam ochotę zejść na dół i przytulić tego idiotę. Zresztą, dlaczego nie?

Włożyłam kapcie i rzuciłam się do drzwi. Zbiegłam po schodach i szybko wybiegłam na dwór. Nie myśląc o niczym, skoczyłam na chłopaka i mocno go przytuliłam. Ten zdziwiony mnie złapał, ale i tak upadliśmy na wilgotną trawę.

- T/I ja tak bardzo przepraszam. To nie tak, że cię przestałem nagle lubić, po prostu... Po prostu się w tobie zakochałem i wstydziłem się ci powiedzieć. Wiem, że to co zrobiłem też nie było najlepszym wyjściem, ale się bałem. Proszę wybacz mi i daj szansę. Naprawdę bardzo cię lubię i chciałbym spróbować, oczywiście jeśli się zgodzisz. - starałam się nadążyć za jego przemową, ale gdy usłyszałam, że się zakochał to, mój mózg zmienił się w papkę.

- Wybaczam, ale więcej tak nie rób... J-ja też cię lubię. - powiedziałam nieśmiało i przycisnęłam twarz do ciepłej bluzy blondyna.

- Naprawdę?! Ale na serio? Nie żartujesz? To super! - Junhoe podniósł się ze mną i zaczął się kręcić jak wariat. Zresztą cały czas się przy tym śmiał i wydawał jakieś okrzyki zachwytu czy coś. - Obiecuje, że będę najlepszym chłopakiem pod słońcem. Mogę cię nawet nosić do szkoły, jeśli chcesz.

- A kto powiedział, że ja się zgodziłam na zostanie twoją dziewczyną? - zaczęłam się z nim droczyć i uśmiechnęłam się, gdy ten spojrzał na mnie głupio. Przechylił nawet głowę jak nierozumiejący nic szczeniak. - Nawet mnie nie zapytałeś, czy chcę nią być.

- A no tak. Właśnie zapomniałbym - chłopak mnie puścił i zniknął gdzieś na chwilę. Zaraz jednak wrócił, a w dłoniach trzymał słodkiego misia. - T/I, zostaniesz moją dziewczyną? Ładnie proszę. - może i jeszcze bym się z nim trochę podroczyła, gdyby nie przyłożył pluszaka do twarzy i nie zrobił najsłodszej minki na świecie.

- No dobrze, zostanę twoją dziewczyną. Tylko nie chce więcej żadnych numerów, rozumiemy się?

Junhoe, zamiast potwierdzić przyciągnął mnie mocno do siebie i pocałował delikatnie. Nigdy nie czułam się lepiej niż w jego ramionach i mogąc patrzeć na jego śliczny uśmiech. Po chwili chłopak chyba zauważył, że zapomniałam narzucić na siebie cokolwiek, ponieważ zdjął z siebie bluzę i zarzucił ją na moje ramiona. Opatulił mnie dokładnie i znów przytulił. To był najlepszy dzień mojego życia.

~*~

Obudziły mnie podejrzane dźwięki. Otworzyłam powoli oczy i zaczęłam szukać Junhoe na łóżku. Zmarszczyłam brwi, gdy go nie znalazłam, a miejsce obok mnie zastałam już zimne. Przyciągnęłam się, włożyłam bluzę chłopaka, która zostawił na krześle i zeszłam na dół.

Dziwne dźwięki doprowadziły mnie do kuchni, a tam zobaczyłam blondyna. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie byłby cały w jakimś cieście, a dookoła niego nie walałaby się mąka.

Na widok jego zdezorientowanej miny wybuchłam śmiechem i podeszłam do niego szybko.

- Boże co ci się stało?

- Chciałem ci zrobić śniadanie. Może i już nie chodzimy do szkoły, ale teraz mieszkamy razem i znów mogę cię karmić. Nie umiem gotować jak moja mama, ale bardzo się starałem. - mówił ze skruszoną minką w czasie, gdy ja przeglądałam się bałaganowi w kuchni.

- Pozwól, że to ja będę gotować w tym domu i nie patrz tak na mnie. Nie gniewam się. - pocałowałam go lekko i sama wzięłam się za robienie naleśników.

Może i Junhoe nie był idealny i czasem zdarzały mu się dziwne wypadki. Wiedziałam jednak, że zawsze gdy coś takiego się dzieje, to blondyn starał się tylko sprawić mi przyjemność. Za to go zresztą pokochałam i nie zamieniłabym go na nikogo innego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top