Chanyeol x Reader
Ostatni raz poprawiłam bluzkę i przewiesiłam kurtkę przez ramię ułożone na brzuchu. Błyszczący identyfikator dumnie prezentował się na mojej piersi, a znudzony ochroniarz machnął tylko na mnie ręką. Nigdy się tak nie cieszyłam z kawałka tak małego plastiku, ale bez niego nie miałabym prawa wejść do wytwórni. Zaledwie minutę przede mną została wyprowadzona jakaś fanka, która rozpaczliwe trzymała się jakiegoś wieszaka. Nie oceniam jej, ponieważ wiedziałam, jak to jest być fanem.
Dlatego się cieszyłam, że znałam jednego idola osobiście. Z Kyungsoo przyjaźniliśmy się od małego. Pamiętam, jak codziennie się spotykaliśmy u mnie w ogródku i jak pomagałam mu w treningu. Tak bardzo chciał zostać piosenkarzem, że już wtedy zajmował się barwą swojego głosu, a ja jako dobra przyjaciółka przynosiłam mu po kryjomu miętowe cukierki. Mnie to całe bycie gwiazdą nie kręciło. Bawiłam się w to wszystko tylko ze względu na D.O.
Kiedy chłopak dostał się do wytwórni, wcale się nie cieszyłam. Dla mnie ta wiadomość była niczym wyrok, który odbierał mi mojego przyjaciela. Od tamtej pory oddaliliśmy się od siebie. On miał treningi, a ja miałam mu za złe, że mnie zostawił. Codziennie jednak zatrzymywałam się przed wielkim budynkiem i patrzyłam na niego smutno. Nie raz i nie dwa, chciałam do niego wejść, ale ochroniarz od razu mnie wynosił i kazał uciekać do domu.
Nienawidziłam za to wytwórni jeszcze bardziej. Traktowali w niej ludzi jak śmieci! Ile razy mama mojego przyjaciela zwierzała mi się jak jej ciężko. Podobno Kyungsoo z bólu ciała i gardła płakał nocami, a on biedna nie mogła mu pomóc. Zabronił jej, ponieważ jego marzenie było dla niego ważniejsze niż zdrowie. W tamte ciężkie dni to ja z nią spędzałam czas. Ja ją pocieszałam i przygotowywałam obiad, którego chłopak i tak nigdy nie jadł. Było mi ciężko, ale to przetrwałam.
Niestety w dzień jego debiutu dowiedziałam się o moim powrocie do kraju. Płakałam, krzyczałam, trzymałam się mojego ukochanego drzewa, na którym bawiliśmy się z brunetem. Mimo wszystko tata i tak zaciągnął mnie do samochodu i wywiózł na lotnisko. Przez długi czas nie potrafiłam mu tego wybaczyć i kiedy już zaczęło mi mijać, przeczytałam artykuł o Exo. To był dzień, który słabo pamiętam. Jedyne co pamiętam z tego okresu to ramiona mamy, które mnie obejmowały, gdy krztusiłam się łzami. Mój Kyungsoo... Mój przyjaciel... Wszyscy się z niego nabijali. Z konceptu zespołu, z umiejętności, ze wszystkiego! Chłopaki musieli nawet sami ściągać fanów na fanmeetingi! Postanowiłam wtedy, że wrócę do Korei, choćby nie wiem co i sprawie, że Kyungsoo znów się uśmiechnie, jak za dawnych czasów.
No i teraz stoję tutaj. W tym znienawidzonym holu, w którym po latach spotkałam się ze swoim przyjacielem. Kiedy udało mi się tutaj dotrzeć, był już światową gwiazdą. Nie potrzebował mnie, a mimo to i tak tutaj przyszłam. Całą drogę bałam się, że mnie nie rozpozna, a tymczasem rzucił mi się w ramiona, gdy tylko mnie zobaczył. Nie zmienił się ani trochę! Tak samo niski, jak kiedyś i ten jego uśmiech.
Po jakimś czasie brunet odważył się przedstawić mnie swoim kolegom. Kiedy weszłam tam zawstydzona, w oczy szczególnie rzucił mi się jeden z nich. W chwili, w której mnie zobaczył, upuścił butelkę wody, po czym naciągnął czapkę na odstające uszy. Jego zachowanie rozbawiło mnie na tyle, bym przestała się stresować. Przywitałam się z każdym, a ten sam chłopak podszedł do mnie jako pierwszy, cały czerwony.
Jedynym co zdołał wydukać, było jego imię. Od tamtej pory zaczęliśmy spotykać się częściej i jakoś tak wyszło, że zostałam jego dziewczyną. Zresztą zapytał mnie o to Baek, w imieniu zażenowanego Chana. Chłopaki do tej pory się z tego śmieją, ale ja nie potrafię. Mój kochany wielkolud mimo braku pewności siebie i gracji był najcudowniejszym facetem na świecie.
To właśnie dla niego tutaj przyszłam. Mimo, że dzisiaj były święta zespół miał treningi. Myślałam, że spotkam Chana dopiero wieczorem, ale wysłał mi wiadomość, bym wpadła chociaż na chwilę.
Z uśmiechem szłam przez długie korytarze, szukając upragnionej sali numer pięć. Jakie wielkie moje zdziwienie, gdy w środku zadałam tylko Chena, który spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Ymm DaeDae, nie widziałeś czasem Chanyeola? Umówił się tutaj ze mną - spuściłam spojrzenie na dłonie i zaczęłam się bawić palcami. - Chyba mnie nie wystawił? Macie jakieś dodatkowe, niezapowiedziane ćwiczenia?
- Ale o co ci chodzi... PRZECIEŻ STOI ZA TOBĄ! - chłopak się roześmiał, a ja zaskoczona pisnęłam, kiedy ciepłe ramiona uniósł mnie do góry i zakręciły w powietrzu.
- Wesołych Świąt maleństwo! - krzyknął uradowany Chan i postawił mnie na ziemi. - Zabieram cię na randkę, więc przywitaj się z chłopakami i uciekamy!
Zdezorientowana przyglądałam się jego wielkiemu uśmiechowi i lekko zaczerwienionymi policzkami. Jeszcze niedawno nie potrafił powiedzieć przy mnie słowa, co się stało?
- Ale trening...
- A tam nie było żadnego, chciałem Ci zrobić niespodziankę - szatan założył ramiona za głowę i mrugnął do mnie. - Kręciliśmy świąteczny filmik dla fanów, a teraz jestem cały twój. Jongdae może potwierdzić.
Nie przekonana spojrzałam na blondyna, a ten skinął głową i wyszczerzył swoje białe zęby. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jeszcze nigdy nie byłam z Chanem tak blisko. Zawsze ktoś był obok w razie ataku fanek. Nie czułam się jeszcze tak pewnie przy chłopaku i obawiałam się, że zrobię coś głupiego. Jednak mimo wszystko dałam sobie pomóc z kurtką i złapałam Yeola za rękę.
Z przygryzioną warga starałam się nadążyć za chłopakiem, co przez moje krótkie nóżki było nie lada wyzwaniem. Ukryta za jego plecami złożyłam zespołowi życzenia i dałam się każdemu przytulić. Na chwilę odeszłam na bok, by zupełnie inne złożyć mojemu przyjacielowi z dzieciństwa, który przytulał mnie przez długi czas i dał buziaka w policzek, za co dostał od Chanyeol w głowę, ale to co innego.
~*~
Ukryłam twarz za szalikiem i spojrzałam spod rzęs na mojego towarzysza. Chan szedł i wielkim uśmiechem na twarzy i rozglądał się zaciekawiony po parku. Rozumiałam jego zainteresowanie, ponieważ wszystko było przykryte białym puchem, który ślicznie połyskiwał w świetle lampek choinkowych rozwieszonych w różnych miejscach.
W ciszy przyjęłam od niego kubek gorącej czekolady z piankami i zaśmiałam się cicho na widok wąsów z pianki pod jego nosem. Niepewnie sięgnęłam i starłam go kciukiem, który później włożyłam do ust.
- Jesteś urocza - powiedział i przegryzł wargę. - No nie wstydź się już! Patrz, ja już zachowuje się normalnie prawda? Nie musisz się mnie wstydzić, jestem twoim chłopakiem - powiedział cicho i mocno mnie przytulił.
Zaskoczona wtuliłam się w ciepły materiał jego bluzy i westchnęłam cicho. Może miał rację, ale wciąż mnie onieśmielał. Był gwiazdą i może mieć każdą dziewczynę na swoje skinienie. Dodatkowo był taki utalentowany, a charakter miał wręcz idealny. Jak miałam się czuć przy nim pewnie, skoro on był chodzącym ideałem?
- Chodź, udało mi się zarezerwować na dzisiaj salę kinowa tylko dla nas. Fajnie prawda? Żadnych paparazzi, fanek. Długo musiałem prosić, by nam udostępnili salę mimo świąt.
- Wystarczyłby film puszczony na laptopie w twoim pokoju Chani. Prezentem jesteś ty, ponieważ nie widuje cię za często - powiedziałam cicho i wyrzuciłam kubeczek po czekoladzie.
- I właśnie dlatego dzisiejszy dzień musi być idealny! Muszę ci wynagrodzić te wszystkie niedogodności. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze - uśmiechnął się kącikiem ust, po czym pocałował mnie w czoło. - Sprawię, że zapamiętasz ten dzień na zawsze.
Byłam tak zauroczona, że mogłam tylko skinąć w zgodzie. Nie mogłam uwierzyć, że mam takie szczęście i mam go tylko dla siebie. Ukryłam uśmiech za szalikiem i podałam mu swoją rękę. Zaśmiałam się cicho, gdy przeklął cicho moją zimną skórę, po czym schował nasze splecione dłonie do kieszeni kurtki. To była mała rzecz, ale cieszyła mnie bardziej niż cały wór prezentów.
~*~
Ziewnęłam i przytuliłam się do ramienia chłopaka. Już od dwóch godzin siedzieliśmy w kinie i oglądaliśmy nowy film Avengers. Chanyeol cały seans siedział podekscytowany w fotelu i dzielił się ze mną komentarzami odnośnie do bohaterów i fabuły. Jednak nawet mimo pochłonięcia filmem, od czasu do czasu całował mnie w czubek głowy, przytulał albo głaskał po policzku. Nie miałam na co narzekać.
Gdzieś pod koniec seansu zrobiło mi zimno, dlatego wsunęłam dłonie w dużą kieszeń na jego bluzie, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany. Dopiero po chwili uderzył się ręką w czoło i odsunął mnie delikatnie. Bez słowa zdjął swoją bluzę i nałożył ją na mnie, po czym wrócił do oglądania. Zaskoczona podniosłam do góry ręce i przyjrzała się za dużym rękawom, które całkowicie zakryły moje dłonie. Zadowolona wtuliłam się w ładnie pachnący materiał i wróciłam spojrzeniem do ekranu.
~*~
- Mówiłem, że ci się spodoba, a chłopaki mówili, że wolisz jakąś komedie. Ja wiem co moja dziewczyna lubi, prawda? - chłopak pomachał naszymi dłońmi i naciągnął czapkę Mikołaja na głowę. - Prezent dam ci w dormie, bo zapomniałem go wziąć z podekscytowania - powiedział zawstydzony i delikatnie się zarumienił.
- Nie szkodzi. Mówiłam, że wystarczy mi twoje towarzystwo - szepnęłam i spojrzałam w górę na padający śnieg. Przechodziliśmy właśnie na placu, gdzie wszyscy przygotowywali się, do obejrzenia wielkiej choinki, która miała go oświetlić wszystkimi kolorami tęczy. - Jak tutaj ślicznie!
- Nic nie jest ładniejsze od ciebie... - zaskoczona spojrzałam na szatyna, który wziął moją twarz w dłonie i pochylił się do mojego poziomu. - Prezentu nie mam, ale jest coś co chciałem dzisiaj zrobić. Wesołych świąt [T.I.] - szepnął, po czym złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
To był nasz, a zarazem mój pierwszy pocałunek. Czułam, jak na moje policzki pokrywają się czerwienią, a oczy bez mojej woli się zamykają. Usta Chanyeola były miękkie i ciepłe. Miałam ochotę nigdy się od niego nie odsuwać, jednak akurat w tej chwili włączyli choinkę. Dookoła nas rozbrzmiał aplauz i okrzyki zachwytu. My jednak tego nie zauważyliśmy skupieni tylko na swoich oczach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top