Taehyun (TXT)

- Stop - powiedział dyrygent, a cała orkiestra przestała grać. - Pierwsze skrzypce, proszę wstać.

Wraz z całym rzędem wstałam z siedzeń.

- Nie harmonizujecie się ze sobą - odłożył batutę na pulpit. - Jak nazywa się pani druga od lewej?

- Sophie - odpowiedziała cicho dziewczyna.

- Zagraj proszę 7 wers.

Sophie zaczęła grać, a ja jak i większość muzyków na sali jej współczuliśmy. Nasz aktualny dyrygent nie należał do miłych i wyrozumiałych.

- Przestań - Sophie od razu ucichła - Tutaj jest metrum 3/4 nie 2/4.

- Przepraszam - odpowiedziała cicho dziewczyna.

- Dobrze. Pani która siedzi na jej prawo, jak ma na imię? - wskazał na mnie.

- [T/I] - przełknęłam ślinę, to nie skończy się dobrze.

Dyrygent podszedł do mnie i wziął nuty z mojego pulpitu.

- Co to za nuta? - spytał podając mi kartkę do rąk.

- Trzydziestodwójka - powiedziałam cicho patrząc na pięciolinię.

- To czemu gra ją pani jakby była szesnastką? - odparł dyrygent i wrócił na środek sali. - Jeśli dalej tak będziecie grać to nie wiem gdzie skończy nasza orkiestra. Macie ćwiczyć dwa razy więcej i chce was wszystkich jutro widzieć na próbie o 5 nad ranem. Do widzenia.

Pan Kang opuścił salę i my także zaczęliśmy powoli wychodzić.

- Nie grałaś tej nuty jak szesnastki - odpowiedziała SooJoon kładąc mi rękę na ramieniu.

- Co z tego jak on słyszał szesnastkę - wzdychnęłam i zaczęłam się pakować. - Mam go szczerze dość.

- Też - odpowiedział chłopak siedzący przede mną, którego imienia nawet nie znałam. - Sądzi, że czas na ćwiczeniach jest jak koncert. Na ćwiczeniach się ćwiczy i jak się zagra coś źle to nic złego.

- Ale za jego czasów... - SooJoon zacytowała częsty tekst pana Kanga - Muzyka była czymś więcej...

- Niż jest za naszych i nigdy nie pojmiemy jak mogła być czymś więcej - dokończył SeungJin na co wszyscy, którzy jeszcze nie wyszli z sali się zaśmiali.

- Ktoś ma ochotę pójść dzisiaj do jakiegoś baru? - spytała Kayoko. - Mała ilość alkoholu nikomu nie zaszkodzi.

- Ja odpadam - odpowiedziała Sophie, wychodząc z sali. - Umówiłam się na spotkanie.

- Ja też - powiedział jakiś chłopak z altówek, którego imienia nigdy nie pamiętałam.

- Ja też nie mogę - powiedział jeszcze ktoś inny z harf. Czemu tych ludzi jest tak dużo?

- A ja chętnie - zaśmiała się jakaś dziewczyna z fletów. - Tylko nie pije alkoholu.

- Bez alkoholu nie ma zabawy - odpowiedziała Kayoko. - Ale stoi, a ty [T/I]?

- No nie wiem - odparłam. - Mam plany...

- Siedzenie na łóżku z popcorn'em i oglądanie Kryminalnych Zagadek to nie plan - zaśmiał się SeungJin pakując swoje nuty.

- To jest jawna dyskryminacja - odpowiedziałam lekko oburzona. - Sugerujesz, że domownicy nie mają żadnych planów?

- Jak już masz zamiar zostać w domu to przynajmniej poćwicz a nie się leń - wtrącił się Taehyun - Może w końcu będziesz zasługiwać na bycie w pierwszych skrzypcach.

- Ty nie zasługujesz na bycie w orkiestrze pajacu - odpowiedziała SooJoon pokazując mu język.

- Bardzo dorosłe Jeon, bardzo dorosłe - zaśmiał się brunet i podszedł do nas bliżej. - Ja daje tylko pomocne rady.

- Dzięki - powiedziałam sarkastycznym tonem - A ja ci dam radę abyś się ode mnie odwalił, skorzystasz?

- Ostre zagranie - uśmiechnął się podając mi futerał na skrzypce. - A co jak nie skorzystam?

- Uznam to za pytanie retoryczne - wzięłam moją własność z jego rąk. - Idę z wami do tego baru, ale od razu mówię, że nie piję.

- Dla mnie spoko - odparła SooJoon. - No to widzimy się o 20 w barze?

- Którym? - spytał SeungJin.

- Głupie pytanie - zaśmiała się Kayoko. - Punk's Floor, jak zawsze.

*w domu*

Czemu ja się zgodziłam tam z nimi iść? Pytałam się sama siebie leżąc na łóżku, trzymając opakowanie popcornu w ręce.

- A mogliśmy być sami kukurydzko - westchnęłam, biorąc telefon do ręki. - Już jest 18?

Zakryłam głowę poduszką i wydałam z siebie jęki lenistwa. Po paru minutach wstałam, aby się ogarnąć. Może jestem leniwym domownikiem, ale nie lubię wyglądać średnio jak już gdzieś wychodzę. Umyłam włosy, zrobiłam makijaż i wybrałam ładny, ale przyzwoity strój. Zmęczona życiem wsiadłam do samochodu i podjechałam pod bar. Zaparkowałam na parkingu i ostatni raz spojrzałam w lusterko.
- Czy ja na pewno chce tam iść? - spytałam się samej siebie choć nie znałam odpowiedzi.
Wyjęłam kluczyk ze stacyjki i wyszłam z pojazdu, kierując się do wejścia do baru. W środku zastałam Kayoko i dziewczynę z fletów. Głupio mi trochę, że nie znam nawet jej imienia.
- Hej - powiedziałam dosiadając się do ich stolika - Jak długo tutaj jesteście?

- Ja może z 10 minut - odparła Kayoko. - A Busarakham może z 5.
Czyli to tak się nazywa ta dziewczyna. Już wiem czemu nie pamiętałam jej imienia.

- Czyli nie jestem aż tak spóźniona jak sądziłam że będę - zaśmiałam się.
- Spotaknie z Tobą bez Twojego spóźnienia to nie jest prawdziwe spotkanie - powiedziała dosiadająca się do nas SooJoon. - Hejka.
- Czemu kazał nam przyjść na próby o 5 nad ranem zamiast o normalnej godzinie? - spytała teoretycznie Busara.
- To na zawsze pozostanie zagadką- stwierdził SeungJin zajmujący miejsce obok Kayoko na kanapie - Ktoś chce shota? Ja stawiam.

- SeungJin!? - zdziwiła się Soo- Ty pijesz? Co się z Tobą dzieje? Masz gorączkę?
- Nie - odparł chłopak - Chce się w końcu zabawić tak jak kiedy miałem 20 lat.
- Racja - zaśmiałam się. - Staruszek z Ciebie. W maju kończysz 33 lata.
- Jak to szybko zleciało - odparł Seung.
- Boję się [T/I] jak nazwiesz mnie - powiedziała Busara.
- Ile masz lat? - spytała Kayoko. - 30?
- Chciałabym - zaśmiała się Tajlandka - Możecie strzelać dalej.
- 40? - powiedziałam
- 42 dokładnie mówiąc.
- Nie - odparła Soo - Nie wierzę ci. Wyglądasz na jakieś 30!
- Magia kosmetyków i makijażu na coś się przydaje, ale głównie chodzi o stan ducha. - przyznała się Busara. - A Ty [T/I]? Ile masz lat?
- 26 - powiedziałam.
- Jaka dziecinka - zaśmiał się Seung. - A Ty SooJoon?
- 31 - odparła dziewczyna. - Nie mów, że nie wiesz ile mam lat.
- Oczywiście, że wiem: jesteś moja żoną. Po porostu chciałem się spytać, aby nie było ci przykro.
- A Ty Kayoko? - spytałam.
- Sekret - zaśmiała się Japonka. - Ja idę zamówić drinka, a wy?
- Ja dziękuję - powiedziała SooJoon i Busara.
- Mi też weź jakiegoś proszę - powiedział Seung. - A Ty [T/I]?
- Weź mi Colę.
- Chyba sobie żartujesz - zaśmiała się Kayoko. - Cole?
- Tak, Cole jeśli możesz - uśmiechnęłam się. - Proszeee
- 26 latka, która w barze pije Cole. Gdzie się podziała twoja młodziana chęć do zabawy? - stwierdziła Kayoko i poszła wraz z Busarą złożyć zamówienia.
*godzinę później*
SooJoon poszła już do domu wraz z SeungJin'em jakieś 20 minut temu. A Busara tańczy na parkiecie wraz z Kayoko. Japonka pomimo mocnej głowy, zaczynała wyglądać na trochę pijaną. Gorzej było z Busarą, która po 30 minutach oporu w końcu uległa i wypiła z 3 kolejki. Może nie była zupełnie pijana, ale widać było po niej mocne oznaki upicia. Ja siedziałam przy stole grając na telefonie, kiedy nagle zadzwonił do mnie SeungJin.
- Hej - powiedziałam. - Coś się stało?
- Jesteś jeszcze w...W...B-b...W
- SeungJin? - spytałam. - Coś strasznie przerywa. Poczekaj.
Odeszłam parę kroków od stolika w stronę drzwi.
- Halo?
- [T/I]? Jesteś już?
- Tak tak - zaśmiałam się. - Musiałam tylko złapać zasięg. Coś się stało?
- Pytałem czy jesteś jeszcze w barze.
- Tak, ale właśnie miałam się zbierać. Jest dosyć późno, a chciałbym się wyspać.
- Zamówić ci Taksówkę?
- Nie, nie trzeba. Nic nie piłam: wrócę samochodem.
- Do zobaczenia [T/I]
- Papa- rozłączyłam się i wróciłam do stolika. Leżała na nim moja szklanka z Colą po którą sięgnęłam by się napić.
- Nie radziłbym - usłyszałam znany mi głos.
- Twoje rady jakoś nigdy nie są pomocne - odparłam wypijając napój.
- Jaka Ty jesteś nieodpowiedzialna - powiedział Taehyun łapiąc mnie za ramiona i obracając w swoją stronę. - Jak się czujesz?
- Dobrze - powiedziałam odpychając go i siadając na fotelu. - Co tutaj robisz?
- Usłyszałem nazwę baru w sali i stwierdziłem, że mi się nudzi, więc przyjechałem. - odpowiedział Taehyun patrząc się na mnie uważnie.
- Aż tak ci się nud... - poczułam mocne zwroty głowy przez które złapałam się oparcia fotela.
- Koniec tego dobrego - powiedział Taehyun i wziął mnie na ręce, po czym wyszedł ze mną z baru.
Nie pamiętam co było dalej. Straciłam obraz w jego samochodzie jak zapinał mi pasy na tylnym siedzeniu.
~~~
Poczułam jak ktoś delikatnie szturcha moje ramię na co schowałam twarz w kołdrę. Za jakiś czas znów poczułam dotyk na ręce, który zaczął mnie irytować. Było mi tak wygodnie i ciepło. Czemu ktoś chce to zepsuć?
- Jest 4 [T/I].
Usłyszałam głos, którego bynajmniej nie chciałam usłyszeć oraz który od razu postawił mnie na równe nogi.
- CO JA ROBIĘ W TWOIM ŁÓŻKU?! - krzyknęłam wstając z niego jak poparzona.
- Wczoraj wypiłaś Cole z dosyć dużą ilością pigułki gwałtu mimo, że mówiłem abyś tego nie piła - odparł Taehyun. - I spokojnie, spałem na kanapie.
Wstał z rogu łóżka i podszedł do drzwi.

- Śniadanie leży na stole w salonie, a ubranie masz w szafie. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, że lepszego o 24 nie znalazłem w galerii. - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą w pokoju.
Walnęłam się ręką w głowę. Jaka ja jestem głupia. Czemu to wypiłam. Teraz nie dość, że jestem w domu człowieka, który uprzykrza mi życie to jeszcze jestem mu wdzięczna. Otworzyłam szafę w której zobaczyłam białą bluzkę, dłuższą spódniczkę, jakiejś rajstopy i sweterek. Mimo wszystko muszę przyznać, że Taehyun wie co to moda. Na dole zauważyłam małą torbę, którą z ciekawości otworzyłam. W środku była zwyczajna damska bielizna: pomyślał o wszystkim. Wzięłam stanik do rąk: nie mój rozmiar. Trudno, ten z dzisiaj nie jest jeszcze zły. Wzięłam prysznic w łazience obok i się ubrałam. Zaraz potem poszłam do salonu, a przynajmniej sądziłam, że idę do salonu, gdyż skończyłam w kuchni w której krzątał się Taehyun.

- Dziękuję - powiedziałam cicho, nie do końca chcąc, aby usłyszał te słowa.
- Co mówisz? - zaśmiał się chłopak. - Nie słyszę.
- Dziękuję- powiedziałam trochę głośniej, patrząc się jak parzy herbatę.
- Co tam szepczesz po nosem? - odparł.
- Dobrze wiem, że słyszałeś, więc mnie lepiej nie irytuj - odpowiedziałam i wyszłam z kuchni, chcąc iść do salonu.
- Salon w lewo nie w prawo - powiedział z kuchni chłopak.

Oczywiście ja musiałam pójść w prawo. Bez słowa zmieniłam kierunek, a jak mijałam kuchnię, nie spojrzałam w jej stronę. Na co usłyszałam śmiech Taehyun'a.
- Mogłabyś wziąść dla siebie herbatę? - spytał podając mi duży i ciepły kubek w kwiatki.
- Taki twardziel, a ma kubeczek w kwiatuszki? - zaśmiałam się odchodząc od niego na co on tylko westchnął.

Doszłam jakoś z herbatą do salonu i położyłam ją na stole. Sama zaś usiadłam po jednej stronie mebla i poczekałem aż chłopak dojdzie i także usiądzie. Mimo wszystko znam jakieś zasady savoir-vivre. Zaczęliśmy jeść w ciszy, która nie wiedząc czemu była niezręczna. Ani ja ani on nie mieliśmy pomysłów o czym rozmawiać. Dlatego zaczęłam rozglądać się po salonie. Na jednej z półek zauważyłam futerał na skrzypce, a obok smyczek. Byłam zdziwiona: przecież Taehyun gra na fortepianie.
- Co jest w tym futerale w gablotce? - spytałam, chcąc się upewnić czy to skrzypce.
- Skrzycpe - chłopak odpowiedział cicho.
- Przecież ty grasz na fortepianie - powiedziałam poniekąd głupio, ale w mojej głowie te słowa miały znacznie mądrzejszy wydźwięk.
- Kiedyś grałem na skrzypcach - odpowiedział Taehyun wstając od stołu. - Dziękuję za posiłek. O 4 40 bądź gotowa: pojedziemy razem na ćwiczenia.
Po czym wyszedł z salonu. Grał kiedyś na skrzypcach? W takim razie czemu już nie gra? Miałam dużo pytań, ale wolałam siedzieć cicho. Dalej sądziłam, że rozmowa z nim to strata energii. O 4 40 byliśmy już w jego samochodzie I jechaliśmy na ćwiczenia. W ciszy. Nikt z nas nie czuł potrzeby rozmawiania, co obydwóm nam pasowało. Jak byliśmy na miejscu, nasze drogi się rozeszły. On poszedł jeszcze do sklepiku, a ja od razu do szatni i na salę.
- [T/I]! - zawołała mnie SooJoon. - Wyspałaś się?
Mi od razu do głowy przyszedł obraz Taehyun'a siedzącego obok mnie na łóżku, ale szybko odtrąciłam to wspomnienie.
- Tak tak - odpowiedziałam zajmując swoje miejsce. - W miarę.
- Coś jesteś nie w sosie - stwierdził SeungJin. - Wszystko gra?
- Gra lepiej niż ja będę za chwilę- zaśmiałam się. - Nic nie ćwiczyłam.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam skrzypiec. Chciałam się zapaść pod ziemię. Logiczne, że ich nie wzięłam skoro spałam nie w swoim domu. Jestem skończona. Szybko wybiegłam z sali, szukając Taehyun'a. Znalazłam go przy szatniach.
- Tae! - zawołałam podbiegając do niego. - Bo ja...
- Nie wzięłaś skrzypiec - dokończył, podając mi futerał ze swojej gablotki. - Od kiedy to jesteśmy na etapie skrótów naszych imion?
- Dziękuję - przytuliłam go. Było to skrajnie głupie i musiało wyglądać tandetnie, ale wtedy byłam prze szczęśliwa.
- Nie ma za co - zaśmiał się chłopak. - Tylko nie zniszcz bo ci nie daruje.
- Nie lubię twoich rad ani ostrzeżeń - stwierdziłam, kierując się do sali.
- A gdybyś ich słuchała to już dawno miałabyś niemal perfekcyjne życie bez problemów - odpowiedział mi chłopak wyrównując ze mną krok. - Mam dla Ciebie coś jeszcze.
Dał mi do rąk czarną, dosyć staro wyglądającą teczkę.
- Co to jest? - spytałam, ale jego już nie było.
Wróciłam na salę i zajęłam swoje miejsce obok Sophie, szybko wyjmując skrzypce. Jak tylko je zobaczyłam aż zaniemówiłam. Były piękne i musiały być bardzo drogie. Moje za 60 tysięcy dolarów to nic w porównaniu z nimi.
- Skąd je masz? - Sophie aż zaniemówiła.
- Pożyczyłam - odpowiedziałam cicho.
- One wyglądają jak Il Cannone Guarnerius - stwierdziła dziewczyna. - Ktokolwiek Ci je pożyczył musi być bogaty jak nie wiem co.

(Il Cannone Guarnerius - skrzypce skonstruowane przez włoskiego lutnika, których pierwszym właścicielem był Nicollo Paganini)

- Przecież to nie mogę być prawdziwe Il Cannone - odparłam szeptem, mówiąc bardziej do siebie niż do Sophie. - One kosztują z 16 mln dolarów...
- Cicho! - powiedział głośno dyrygent wchodząc na salę. - Wszyscy na miejsca i zaczynamy ćwiczenia.

Każdy się uciszył, w tym ja i Sophie, i zaczęliśmy grać. Te skrzypce miały tak wspaniałą jakość dźwięku. Głęboką barwę, a smyczek perfekcyjnie się poruszał. Nigdy tak dobrze mi się nie grało na żadnym instrumencie. Czy faktycznie mogą to być Il Cannone? Nie, gdyby były prawdziwe to Taehyun żyłby w zbudowanym przez siebie wieżowcu ze złotymi schodami. Po pierwszej pauzie symfonicznej przypomniałam sobie o czarnej teczce po którą szybko sięgnęłam. W środku były nuty dla pierwszych skrzypiec dokładnie tej samej symfonii, którą graliśmy teraz. Tylko trochę inne: zamiast metrum 3/4 było 3/8, a czasem 3/16 i zamiast trzydziestokdwójek były sześdziesiątkoczwórki. Nie wiedziałam o co chodzi, ale skoro jego skrzypce są tak wspaniałe to może te nuty także są lepsze. Nie, to niedorzeczne. Jak taki zapis ma być lepszy od oryginału? Nie wiem co sobie pomyślałam, ale złożyłam pożyczone od Sophie nuty od dyrygenta i dałam na pulpit te od Taehyun'a. Nie byłam w stanie uwierzyć jak usłyszałam ich brzmienie. Oddawały głębie, a vibratto wychodziło łatwiej. Po ćwiczeniach, kiedy wraz ze wszystkimi się zbierałam, podszedł do mnie pan Kang.

- Panna [T/N]? - spytał.

- Tak? - odpowiedziałam wstając z miejsca z futerałem na ramieniu. - Czy coś się stało?

- Jak długo pani wczoraj ćwiczyła? Pani vibratto jest doskonałe - popatrzył na mnie z zachwytem w oczach, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. - Czy myślała pani kiedyś o byciu solistką skrzypkową?

- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie gram na tyle dobrze i wiem, że nigdy nie będę.

- Może jednak się pani zastanowi - odpowiedział pan Kang. - Jutro mamy próbę Romansu G-dur Beethovena w sali numer 3 o 10 nad ranem. Proszę przyjść.

(Romans G-dur Ludwiga van Beethovena to dzieło na solo skrzypce i orkiestrę, napisane w 1802 roku.)

- Zastanowię się - powiedziałam i wyszłam z sali, gdzie na kogoś wpadłam. - Przepraszam.

- Nie masz za co, ale dzięki - zaśmiał się Taehyun. - Jak tam moje skrzypce? Sprawdziły się?

- I to jak - odparłam, biorąc kurtkę z szatni. - Mam pytanie, czy to są prawdziwe Il Cannone?

- Oczywiście, że nie - zaśmiał się chłopak, także biorąc płaszcz z szatni. - Prawdziwe są w Genui. Ja mam kopię z Paryża.

- Wiedziałam - odparłam wychodząc z budynku. - Masz je z Paryża? Który rok stworzenia?

- 1825 - odparł wyrównując ze mną krok.

- Jak to 1825 - popatrzyłam na niego jak na debila. - Jest 2019, ile ty masz lat? 200?

- Nie - odpowiedział. - Zostały stworzone na prośbę Paganini'ego, kiedy naprawiał prawdziwe. Lutnik Baptiste wykonał kopię tak podobną, że sam Niccolo miał problemy z odróżnieniem.

- Żartujesz sobie? - powiedziałam ściągając futerał z ramienia i podając go Taehyun'owi. - W takim razie lepiej ty to trzymaj bo ja jeszcze będę musiała sprzedać dwie nerki i serce, aby zapłacić jakiekolwiek szkody.

- Nie będę Cię ścigał po sądach, spokojnie - powiedział chłopak oddając mi futerał. - Są twoje.

- Jak to "moje'? - zatrzymałam się i popatrzyłam na skrzypce będące w moich rękach. - One kosztują majątek.

Chciałam mu je oddać do rąk, ale on schował dłonie do kieszeni i odszedł parę kroków pokazując mi język.

- Nie umiesz przyjmować prezentów - zaśmiał się chłopak. - Jeśli ci to pomoże to możesz mi za nie zapłacić.

- Nawet jak sprzedam wszystkie swoje organy, nigdy nie będzie mnie na nie stać - powiedziałam zirytowana. Jak on mi działa na nerwy.

- Kto powiedział, że pieniędzmi? Wystarczy mi twój czas dzisiaj wieczorem. Co ty na taka cenę? - podszedł do mnie i uśmiechnął się jak się odsunęłam. - Chcesz się targować?

- Chce wyjść ze sklepu i złożyć skargę na sprzedawce do właściciela - odpowiedziałam chcąc dać mu futerał, ale on zawsze był o krok dalej.

- Co ty miałaś z wf-u? Ruszasz się jakbyś chciała, a nie mogła.

- Dzięki - odparłam zdyszana - Nigdy nie miałam dobrej kondycji, zadowolony?

- Po prostu przyjedź dzisiaj do mnie o 20 i koniec rozmowy - odparł biorąc futerał z moich rąk i zakładając mi go na ramiona. - Stoi?

- Ciekawe czym skoro samochód mam przy barze - odpowiedziałam zmęczona rozmową z tym pajacem. Przetarłam twarz ze zmęczenia i ziewnęłam. - Jezu, jak mi się nic nie chce.

- Jakbym spał 5 godzin tak samo jak ty to też bym się czuł mizernie.

- A niby ile spałeś? - spytałam sama nie wiedząc czemu.

- 2 - zaśmiał się - Ale wiesz, plusem jest to, że w ogóle spałem.

- Głupek - powiedziałam i odeszłam, idąc w stronę mojego mieszkania.

- A ty gdzie idziesz? - spytał doganiając mnie. - Nie skończyliśmy jeszcze rozmowy.

- Skończyliśmy i idę do domu - odpowiedziałam i skręciłam w lewo. - Do zobaczenia o 20.

* w domu: 21 00*

Po raz setny usłyszałam jak dzwoni do mnie telefon. Czego ludzie ode mnie chcą? Jak oglądam filmiki na youtube'ie to nikt nie raczy się ze mną skontaktować, ale jak już śpię to tłum osób ma do mnie pilna sprawę. Po paru minutach usłyszałam powiadomienie. Ileż można?! Sięgnęłam po telefon chcąc go wyciszyć, kiedy zauważyłam, że to Taehyun wykonał niemal wszystkie telefony. Skąd on ma mój numer? I po co dzwonił? W tamtej chwili mało mnie to interesowało, gdyż perspektywa spania była zdecydowanie bardziej kusząca. Kiedy już odkładałam wyciszony telefon na szafkę, zobaczyłam wiadomość od chłopaka: Życzę miłego wieczoru. Wtedy mnie olśniło. Szybko wstałam z łóżka aż zakręciło mi się w głowie. Biegnąc do przedpokoju, gdzie już ubierałam buty zadzwoniłam do Tae mówiąc, że zaspałam i że już jadę po czym się rozłączyłam. Nie miałam ręki by trzymać telefon. Wzięłam kurtkę i zamknęłam drzwi po czym biegiem wyszłam na ulicę przy której, dzięki boże, stała taksówka. Podałam kierowcy adres mieszkania chłopaka i po 10 minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam i szybko pobiegałam pod mieszkanie Tae. Na szczęście główne drzwi do bloku były otwarte. Stojąc przed jego mieszkaniem, zadzwoniłam dzwonkiem. Chłopak mi otworzył. Jego wyraz twarzy był trudny do zdefiniowania: jakby połączenie szczęścia ze smutkiem.
- Przepraszam Cię Taehyun - powiedziałam wchodząc do jego mieszkania i ściągając buty. - Położyłam się spać i nie nastawiłam budzika.
- Nic się nie dzieje - odpowiedział chłopak. - Ważne, że jesteś.
Poszłam za nim do salonu, gdzie na stole leżało przepysznie wyglądające jedzenie i czerwone róże wraz z lekko wypalonymi świecami. Byłam zszokowana. Spojrzałam na chłopaka, który był mocno zawstydzony całą tą sytuacją, a jego policzki z każdą chwilą zaczynały być coraz to bardziej czerwone.
- Zaprosiłbym Cię do stołu, ale jedzenie zdążyło wystygnąć, a nie wypada podawać zimnego - Taehyun podrapał się po karku. - Jeśli chcesz to możemy przejść do dese...
Nie pozwalając mu dokończyć go przytuliłam. Nie raz byłam na randkach i nie raz dostawałam róże, ale nigdy nikt mi czegoś nie ugotował własnoręcznie. Byłam naprawdę wzruszona.

- Nie chce, aby takie jedzenie się zmarnowało - powiedziałam odchodząc od chłopaka parę kroków. - Masz mikrofalę?

- Nie mów mi, że masz zamiar odgrzewać jedzenie w mikrofali - załamał się chłopak. - To w ogóle nie jest romantyczne.

- Przyjście do kogoś bez makijażu, w dresach i nieuczesanych włosach, kiedy ta osoba ugotowała całą kolacje także nie należy do rzeczy romantycznych - zaśmiałam się biorąc w ręce talerz z pysznie wyglądającą przystawką. - To gdzie masz tą mikrofalę? W kuchni?

- Tak w kuchni - powiedział chłopak, który także sięgnął po parę talerzy. - Nie wierzę, że zgadzam się odgrzać jedzenie w mikrofali.

- To po co ci mikrofala skoro jej nie używasz? - spytałam idąc w kierunku kuchni.

- Żeby zachować pozory normalności - stwierdził po pewnym czasie chłopak wkładając talerz do urządzenia. - Powiem teraz coś co od zawsze chciałem ci powiedzieć, ale nie wypadało mi tego zrobić.

- Zamieniam się w słuch - odpowiedziałam opierając się o blat.

- Jesteś piękna.

- Czemu nie wypadało ci tego powiedzieć? - spytałam ironicznym tonem. - Nie wypada ci być miłym?

- Nie, ale nie wypada mi tego mówić przy innych bo muszę zachować swój wizerunek.
- Twój wizerunek to bycie oschłym? - zaśmiałam się.
- Poniekąd tak.
- Czemu? - spytałam patrząc jak wyciąga talerz z mikrofali i wkłada następny.
- Czemu co? - zaśmiał się niezręcznie Tae.
- Dobrze wiesz co - powiedziałam podchodząc do niego i podając mu następny talerz.
- Nigdy nie miałem przyjaciół, a jedyną bliższą mi osobą była moja mama. Nie miałem taty, byłem tylko ja i ona. Mama kochała skrzypce dlatego uczyłem się na nich grać dla niej. Pewnego dnia jak wracałem ze szkoły, mamy długo nie było w domu, więc zacząłem się niepokoić. Wtedy dostałem telefon od szpitala, że miała wypadek. Zmarła w nocy, a ja mogłem jedynie widzieć ją przez szybę.
- Od tamtej pory nie dotykasz skrzypiec? - spytałam cicho, przytulając go od tyłu.
- Nie umiem czerpać z tego radości- odpowiedział, odwracając się do mnie przodem i przyciągając mnie do siebie. - Cieszę się, że znalazłem kogoś takiego jak Ty. Grasz tak pięknie, a ja chciałbym, aby moja mama Cię usłyszała.
- Na pewno gdzieś tutaj jest Tae- wyszeptałam. - Zawsze będzie z Tobą.
- Wiem, ale czasami boję się, że jest na mnie zła za to, że gram na fortepianie - zaśmiał się chłopak, puszczając mnie i ocierając pojedyńcze łzy.
- Nie lubiała fortepianu?
- Nienawidziła - odparł Taehyun, wyciągając ostatni talerz z mikrofali. - A teraz trzeba powoli przenieść je do salonu.
- Nie ma takiej potrzeby - sięgnęłam po krzesło i usiadłam przy blacie. - Smacznego.
- Jedzenie odgrzewanego w mikrofali jedzenia przy blacie w kuchni nie jest romantyczne. - zaśmiał się Tae siadając obok mnie.
- Ale za to jest przepyszne. Nie wiedziałam, że umiesz tak gotować.
- Nie wiesz o mnie wielu rzeczy.
- Tak samo jak ty o mnie - pokazałam mu język, krojąc następny kawałek dania.
- Chętnie to zmienię - stwierdził Tae, biorąc sztućce w dłonie. - A Ty?
- Jeśli dalej będziesz tak gotować to oczywiście.
- Dla Ciebie bardziej liczy się jedzenie niż ja? -popatrzył na mnie chłopak, na co prawie się zakrztusiłam kęsem, który akurat miałam w buzi.
- Jeszcze tydzień temu Cię nienawidziłam, więc na twoim miejscu byłabym szczęśliwa, że tutaj siedzę - odwróciłam się w jego stronę.
- Przepraszam za to jaki byłem - powiedział ze skruchą Tae.
- Nie masz za co - zaśmiałam się. - Uratowałeś mnie przed gwałtem. Potem przed wściekłym panem Kang'iem i dzięki Tobie mam szansę na rozwój osobisty. A aktualnie jem przygotowane przez Ciebie pyszne jedzenie. Już zrekompensowałeś swoje błędy.
Chłopak się nie odezwał, tylko siedział cicho co mnie zaniepokoiło. Odwróciłam się do niego, a on w tym samym momencie mnie przytulił.
- Coś Ty taki przytulaśny - odparłam, oddając uścisk.
- Zawsze taki jestem.
- Skoro nie masz zbytnio przyjaciół to przytulasz poduszki? Czy może bardziej meble - odpowiedziałam sarkastycznie.
- To nie było zabawne, ale przytulam poduszki.
Między nami zapanowała cisza, ale po raz pierwszy nie była ona niezręczna.
- Mogę Cię pocałować? -spytał Tae.
Byłam w szoku i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mój mózg nie myślał racjonalnie.
- Nie wiem -tylko to byłam w stanie z siebie wykrztusić.
- Jak się dowiesz to daj znać - odpowiedział chłopak widocznie zasmucony, na co dostałam wyrzutów sumienia. Zanim całkowicie się obrócił w stronę talerza, pocałowałam go w policzek, a potem bez słowa wróciłam do jedzenia.
- Jesteś niemożliwa -odparł Tae.
- Wiem -zaśmiałam się. - Ale przynajmniej jestem, co nie?
- Co nie? - chłopak się do mnie zbliżył. - Od kiedy używasz aż takich kolokwializmów?
- Od kiedy zaczęłam się z Tobą zadawać. Masz na mnie zły wpływ.
Chłopak się uśmiechnął i szybko musnął moje wargi.
- Ty też masz na mnie zły wpływ: tracę swój wizerunek.
- Możesz stworzyć nowy, wiesz o tym?
- Wiem i się postaram - odpowiedział Tae. - Pomożesz mi?
- Za dużo cukru - powiedziałam patrząc się w swój talerz. - Zaraz zwymiotuje z romantyzmu tej sytuacji.
- Ja uważam to za urocze - stwierdził chłopak.
- Dlaczego my zawsze musimy się nie zgadzać?
- Bo jakbyśmy się zgadzali to nie byłoby tak zabawnie.
- W sumie twoja teoria ma sens - zaśmiałam się. - Czy twoje pytanie to jest zromantyzowane do tysięcznej potęgi spytanie o to, abym została twoją dziewczyną?
- A jak myślisz? - spytał Tae.
- Tak, zostanę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
4028 słów...według mnie zdecydowanie za dużo, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle...
~Stay2109

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top