Lee Know (Stray Kids) [1/2]

Na zamówienie NapierdolonaJinksem i bubbleyunaa

Czekałam cierpliwie na swoją kolej w kolejce do kas. Choć może cierpliwe to za dużo powiedziane. Zaczęłam cicho stukać paznokciami o produkty w moich rękach. Po następnych pięciu minutach nadeszła moja kolej, a ja najszybciej jak się dało zapłaciłam i wyszłam nie mówiąc chyba nawet do widzenia kasjerowi. Już jedno złamanie zasady moralnej tego dnia. Skierowałam się do domu mojego przyjaciela, który był niedaleko. Prosił mnie o spotkanie, a ja się zgodziłam mimo iż miałam inne plany, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Weszłam do budynku, a później do windy i na klatkę. Jakby nie patrząc to zabawne, że mam klucze do budynku, ale nie do mieszkania. Przycisnęłam dzwonek i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po paru sekundach ujrzałam współlokatora mojego przyjaciela, chyba nazywał się Minho, ale nie dałabym sobie za to ręki uciąć.

- Hej - niemalże wyszeptał i odsunął się, abym mogła wejść.

- Hej - uśmiechnęłam się w jego stronę, ale jego już nie było.

Nie dziwiło mnie już jego zachowanie. Pojawiał się, a parę sekund później znikał, cały czas szeptał, jakby ktoś niepożądany mógł usłyszeć jego słowa, zawsze patrzył się w ziemię, a jak spotykałam go w większym gronie na mój widok nagle milkł, uśmiech znikał z twarzy i non-stop wychodził gdzieś, najczęściej mówił, że do toalety. Jak to mówiła moja mama: Na świecie są dziwni ludzie i trzeba ich zaakceptować, niekoniecznie znać i lubić. Najdziwniejsze było jednak to, że mój przyjaciel nie chciał nawet wierzyć w to co mówię. Uważał, że Minho jest kompletnie inny, ale po paru spotkaniach z nim i ze mną uwierzył. Wspólnie uważamy, że po prostu mnie nie lubi, a ja się mu nie narzucam. Osobiście nic do niego nie mam i może bym go nawet polubiła, ale jak on nie chce to nic się nie dzieje. Zapukałam do drzwi pokoju SooHwan'a po czym weszłam. Zauważyłam go siedzącego przy komputerze po przeciwnej stronie pokoju w stosie książek i notatek.

- Hej - rzuciłam, ale odpowiedziała mi cisza. Postanowiłam się tym nie przejmować, w końcu każdy może być zajęty.

Usiadłam na łóżku i wyjęłam z torebki żelki zakupione chwile wcześniej w sklepie. Siedziałam tam jakieś ponad dziesięć minut w zupełnej ciszy przerywanej tylko cichym skrobaniem długopisu o kartkę, przewracania stron książek i wystukiwaniu liter na klawiaturze komputera. Skierowałam swój wzrok na okno. Mimo iż było w trzech czwartych zasunięte widać było piękne świecące słońce. Pogoda była piękna.

- Um...Hwanie? - odpowiedział mi cichy pomruk. - Może byśmy wyszli na pole, co?

Nic, cisza.

- Pojeździlibyśmy na wrotkach lub rolkach. Zjedli lody i spędzili miło popołudnie?

Znowu cisza. Powoli zaczęło mnie to irytować mimo iż z natury jestem cierpliwą osobą.

- Hwanie, test z geografii mamy za trzy dni. Ja nawet nie zaczęłam się uczyć. Skorzystajmy z pięknej pogody i pouczmy się razem wieczorem. Co ty na to?

Soo poruszył się na krześle, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

- No i super! - wstałam z łóżka. - Mam wrotki w plecaku, a twoje rolki chyba są w szafie prawda?

- Odwal się ode mnie rozumiesz?! - SooHwan gwałtownie wstał z krzesła. - Nie mam pojęcia po co Cię tu zapraszałem. Marnujesz tylko mój cenny czas na który i tak nie zasługujesz!

Byłam w dość mocnym szoku. Nikt jeszcze czegoś takiego do mnie nie powiedział ani tym bardziej tak głośno nakrzyczał. Po prostu stałam tam i patrzyłam się w okno.

- I co ty tu jeszcze robisz, co?! Wynoś się stąd! Nie chce Cię widzieć na oczy rozumiesz?!

- A-ale Hwanie, ja..

-Nie śmiej mnie tak jeszcze raz nazwać, tak mogą na mnie mówić osoby dla mnie ważne. Po prostu się stąd wynoś i wypchaj się z tymi mądrościami!

Poczułam jak do moich oczu napływają łzy, które za wszelką cenę starałam się powstrzymać. Nienawidzę płakać. Poprawiłam torbę, która była na moim ramieniu patrząc w ziemię i starając się uspokoić. Skierowałam wzrok na SooHwana, który już zdążył usiąść ponownie przy biurku i bez słowa wybiegłam z jego pokoju kierując się w stronę drzwi do wyjścia z mieszkania. Biegłam ile miałam tchu nie wiedząc i nie widząc do końca gdzie. Po prostu jak najdalej stąd. Zatrzymałam się dopiero pod jakimś drzewem w jakimś parku, którego nie znałam i usiadłam na trawie. Łzy zaczęły się same ze mnie lać, a ja nie wiedziałam nawet czemu. SooHwan nie był dla mnie jakoś ważną osobą, był zwykłym przyjacielem, których z resztą miałam trochę. Od małego dużo płakałam. Z czasem nauczyłam się to robić w samotności, wtedy nikt nie pyta co się stało ani jak może pomóc, a te dwa pytania najbardziej mnie irytują. Bo w końcu jak inny człowiek może pomóc Ci z twoimi problemami emocjonalnymi, uczuciami i innym psychicznymi aspektami życia? Niestety lub stety nijak. Opierałam się plecami o drzewo i zaczęłam myśleć jaką to ja jestem debilką, żeby zacząć biec w nieznane. Zamiast pójść spokojnie do domu i tam się wypłakać postąpiłam jak jakaś dziunia z filmu romantycznego i pobiegłam w nieznane. Brakuje tutaj jeszcze jakiegoś chłoptasia, który będzie chciał mi pomóc. Na swoją uwagę lekko się zaśmiałam. Po czym znowu zaczęłam płakać. Teraz już nie miałam pojęcia dlaczego...mam aż tak beznadziejne życie, aby płakać z niczego? Zamknęłam oczy i starałam się przestać, kiedy nagle poczułam jakieś ciepło od boku. Zszokowana szybko uderzyłam napastnika pięścią i wstałam gotowa do następnego ataku. Kiedy spojrzałam na dół zauważyłam cicho jąkającego Minho mającego ręce we krwi i trzymającego się za nos. Byłam w szoku.

- O mój...Przepraszam, przepraszam, przepraszam - klęknęłam obok niego. - Nic Ci nie jest?

Popatrzył na mnie spode łba.

- Racja, jest. Przecież Cię walnęłam. Mogę zobaczyć? - ten tylko kiwnął głową i odsunął ręce od nosa. - Nie jest tak źle jak mogło być.

- Naprawdę duże pocieszenie - zaśmiał się, a ja zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. W końcu nie każdy kto Cię nagle przytula czy dotyka od boku w nieznanym Ci miejscu przy krzakach i drzewie to ktoś podejrzany. Wyjęłam chusteczki z torby wraz z podręczną apteczką i wytarłam mu nos wraz twarzą z krwi.

- Z Twojego punktu patrzenia ma to sens - popatrzyłam na niego nie zrozumiale. - Myślisz na głos.

- Niemożliwe - wyjęłam z apteczki lód w spray'u i spryskałam nim górę nosa Minho. - Nie myślę na głos.

- W końcu nie każdy kto...

- Dobra, dobra. Powiedziałam to na głos, ale tylko to - zaakcentowałam słowo "tylko", a Minho podniósł ręce w geście poddania.

- Ale teraz: spryskałam Ci nos lodem, więc raczej przez jakiś czas nie będziesz nic czuł w tym miejscu, a krwotok ustanie. Nic większego Ci się nie stało, więc jak dla mnie wszystko jest już dobrze i jesteś wolny. A tutaj masz paczkę chusteczek na wszelki wypadek - podałam mu paczkę do ręki i wstałam z ziemi.

- A może miałabyś ochotę pojeździć na wrotkach? - stanęłam jak wryta.

- Słyszałeś to... - spojrzałam z zażenowaniem na ziemię. Jeszcze tego w tej chwili brakowało. Łzy same zaczęły mi się cisnąc do oczu, a ja nieporadnie starałam się je odgonić.

Poczułam jak Minho ciągnie mnie na ziemię i opatula rękami. Nie protestowałam, brakowało mi tego i to bardzo. Dawno nikt mnie nie przytulił. Przyległam do niego jeszcze bardziej, a on widocznie był zaskoczony. Jednak tak samo mocno mnie do siebie przyciągnął jak ja jego. Zaczął głaskać mnie po głowie i szeptać uspokajające słówka. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, kompletnie straciłam rachubę czasu. Kiedy przestałam płakać chciałam od niego odejść, ale zatrzymały mnie jego ręce.

- Myślisz, że pozwolę Ci tak po prostu odejść? - zaśmiałam się na tą uwagę.

- Raczej nie...

- No właśnie, więc nawet nie próbuj wstawać - zaczął nami kołysać delikatnie na boki. - No chyba, że chcesz pójść na wrotki.

Podniosłam głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy. Były naprawdę ładne, ciemnoczekoladowe, wpatrujące się w moje.

- Chętnie, tylko czy ty umiesz jeździć.

- Gdybym nie umiał to czy bym to zaproponował?

- Nie wiem, raczej nie, ale w końcu Cię nie znam - wstał z ziemi i wziął mnie za rękę zmuszając do wstania.

- Ja z chęcią to zmienię, a ty?

- Sama nie wiem, może to i lepiej, że się...

- Poznamy i będziemy super bawić? To właśnie chciałaś powiedzieć, prawda? - nie czekał nawet na moją odpowiedź tylko wyciągnął ze swojego placka, którego o dziwo wcześniej nie widziałam, wrotki i zaczął zakładać na nogi. - Ty nie zakładasz?

- C-co? A jasne, już chwila.

Założyłam wrotki na nogi i dołączyłam do stojącego już na alejce chłopaka.

- A tak właściwie to mam parę pytań do ciebie - Minho poruszył głową na znak, abym kontynuowała. - Może zacznę od tego, które jest najbardziej na miejscu...Gdzie jesteśmy?

- W parku - oświadczył z uśmiechem.

- Tyle to ja też wiem, wiesz?

- Skoro się mnie o to spytałaś to sądziłem, że nie.

Chłopak zaczął lekko mi działać na nerwy, ale postanowiłam się nie poddawać. W końcu mamy miło spędzić czas.

- A gdzie znajduje się ten park?

- W Seulu.

- W której dzielnicy? - zapytałam z sarkazmem.

- W Seocho-gu*

Myślałam, że mnie wtedy krew zaleje. Z trudem opanowałam się, aby mu nie przywalić w tą piękną buźkę.

- Ile masz jeszcze tych pytań? Fajne są - Minho zatrzymał się, kiedy zobaczył, że ja też to zrobiłam.

Patrzyłam się w ziemię próbując się uspokoić, gdy ten podjechał do mnie i mnie przytulił.

- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona, po jakiego mnie przytula, kiedy nic się nie dzieje.

- Przytulasy są dobre na wszystko - mrugnął do mnie. - Chcesz Dalgona*?

- A jest gdzieś tutaj stoisko? - zaczęłam się rozglądać. Te cukierki są pyszne.

- Tak. Jakieś pięć minut za parkiem.

- Dla mnie spoko, chodźmy - ruszyłam z miejsca zostawiając Minho w tyle, co nie potrwało długo, gdyż ten mnie przegonił.

Oboje uznaliśmy to za rozpoczęcie wyścigu, a metą było stoisko z Dalgona. Przyśpieszyłam i jechałam najszybciej jak mogłam. Oczywiście Minho także. Można by rzec, że jechaliśmy łeb w łeb do póki Minho mnie nie wyprzedził. Uznałam, że czas na inną taktykę. Może nie było to fair, ale to jest walka o honor. Przyśpieszyłam przy wyjściu z parku i specjalnie zahaczyłam lekko nogą o bramę udając upadek i wielki ból. Na reakcje Minho nie trzeba było długo czekać. Podjechał do mnie niemal od razu ze zmartwieniem na twarzy. Aż szkoda mi było, że go wkręcam.

- Pokaż Y/N - wziął moją nogę w ręce. - Gdzie Cię boli najbardziej?

Wskazałam na piszczel, a niech pomartwi się bardziej.

- Piszczel? Nie dobrze, uderzenia w niego bardzo bolą - odstawił moją nogę na ziemię. - Masz lód w sprayu w torebce, prawda?

- A tak, racja mam - chciałam sięgnąć po torebkę, ale Minho mnie wyprzedził.

- Mogę? - zapytałam wskazując na torebkę.

- Jasne, spoko.

Chłopak zaczął szukać lodu i innych przydatnych według niego rzeczy w apteczce i torebce, a ja w tym czasie zawiązałam mu sznurówki od wrotek ze sobą.

- Okej, mam. Daj nogę Y/N - Minho podciągnął moją nogawkę do góry i spryskał lodem wskazane przeze mnie wcześniej miejsce i zaczął mi je bandażować, kiedy skończył obciągnął mi nogawkę spodni i pomógł wstać. - Możesz stać Y/N? Wziąć Cię na plecy?

- Nie trzeba, dzięki. Jest naprawdę dobrze.

- Na pewno?

- Na miliard procent! A teraz kontynuujmy wyścig.

- Może lepiej nie, co? Przed chwilą walnęłaś z całej pety w metal i to jeszcze w piszczel.

- Jest okej, dam radę. Z resztą chce wygrać.

- Dobrze, ale pamiętaj jak coś się dzieje to przestajemy?

- Oczywiście, a zatem: Czas start!

Wystartowałam, a po paru milisekundach usłyszałam krzyk Minho. Obejrzałam się na chwilę, a ten leżał na ziemi masując sobie łokieć.

- YAH! Zapłacisz za to Y/N!

Zaśmiałam się i jechałam dalej. Kiedy chciałam przyśpieszyć zdałam sobie sprawę, że jednak boli mnie nogą w którą uderzyłam w bramę. Jednak było to uderzenie, nawet jeśli udawane. Poczułam zapach pieczonego cukru i szybko skierowałam się w jego kierunku. Na widoku już było stoisko z cukierkami, a ja zatrzymałam się parę metrów przed nim czekając na chłopaka, który według moich obliczeń powinien się zjawić za maksymalnie minutę. No chyba, że coś mu się naprawdę stało. Zaczęłam odczuwać lekkie wyrzuty sumienia, które chciałam odtrącić mówiąc sobie w duchu, że to tylko żart i nic mu nie jest.

~~~~~~~~~~~~~~~

Hej, jest tutaj pierwsza część shota z Minho. Wiem,jestem złą osobą gdyż tak dawno nic nie dodawałam i nie mam na to żadnego wytłumaczenia. W każdym razie druga część pojawi się za jakieś parę minut, gdyż podzieliłam napisanego shota na pół....Był dla mnie lekko przydługi.
Do zobaczonka♡
Stay☆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top